Dodany: 30.07.2009 17:40|Autor: varjus
Społeczeństwo jak "Pianola"
Debiutancka powieść Kurta Vonneguta, na pierwszy rzut oka może się wydawać zupełnie inna od późniejszych literackich dokonań pisarza, lecz pomimo odmiennej formy („Pianola” to „pełnoprawna” powieść, a nie zlepek króciutkich rozdziałów) da się rozpoznać charakterystyczny styl autora „Kociej kołyski”. Groteska nie jest tu jawna, lecz uwidacznia się po dogłębnym przeanalizowaniu ludzkich zachowań. W takim też kontekście występują inne ulubione „zabawki” Vonneguta – surrealizm i absurd. Na przykład, częstokroć czytając „Pianolę” odnosiłem wrażenie, że cały przekaz jaki winna nieść ze sobą pozostaje dla mnie bardzo niewyraźny czy wręcz rozmyty. Z początkiem każdego rozdziału zadawałem sobie sporo pytań odnośnie tego jak mam rozumieć ten utwór. Może jako niefrasobliwe i podszyte ironią spojrzenie na problemy opisywanej społeczności, a może miałbym się postarać o próbę odniesienia do naszej rzeczywistości? Odpowiedź tkwi właśnie w sprecyzowanych przeze mnie wcześniej zabawkach. Lekki półuśmiech – zdecydowanie nie komediowy rechot – towarzyszący nam przy lekturze pozwala na stopniową identyfikację z bohaterami i – nareszcie! – odniesienie ich perypetii do współczesności. Nie chcę przez to powiedzieć, że zauważenie wyraźnych podobieństw między dwoma światami („Pianola” i Rzeczywistość) jest trudne, lecz absurd, surrealizm i groteska pełnią w tym kluczową rolę. Gdy sytuacje z pozoru nas niedotyczące są powodem, dla którego się uśmiechamy, stają się tym samym dla nas bliskie. I przede wszystkim zrozumiałe.
Vonnegut przed właściwą historią zwykle umieszcza, krótszy bądź dłuższy, wstęp. Tak też jest i w tym przypadku. Autor pisze ”Niniejsza książka nie traktuje o tym, co jest, ale o tym, co być może. Postaci w niej występujące są wzorowane na ludziach jeszcze nienarodzonych lub będących dziećmi.”* Co by tu dużo pisać…Stary, nowy Vonnegut, który bawi się czytelnikiem powodując u niego miliony domysłów. Biorąc pod uwagę wszystkie refleksje i spostrzeżenia po ukończeniu lektury… czytając jeszcze raz słowa wstępu można dojść do wniosku, że - już na samym początku – dostajemy… „tortem” w pysk! :D Innymi słowy Vonnegut nas okłamuje, później (podczas czytania powieści) daje lekcję pokory, wiary i „nie wiary” aż w końcu… No właśnie, w końcu sami (to tylko ewentualność) nie wiemy co myśleć, lecz na całe szczęście trwa to krótko i zaczynają się uwydatniać efekty owej nauki. Trzeba też zaznaczyć, że takie podejście do czytelnika (nawet biorąc pod uwagę inne walory książki) nie każdemu może się spodobać.
Co w tej książce jest najlepsze? Ciężko powiedzieć, tak wiele rzeczy wpływa na jej odbiór…tak wiele rzeczy może się nie spodobać tak wielu czytelnikom… Na mnie najsilniej (choć i zakończenie daje nieźle po głowie) zadziałały pojedyncze „smaczki”, ustępy z życia bohaterów, ich wypowiedzi, które raz śmieszą, by zaraz nas zasmucić, czasem jedno i drugie. Książka o końcowym bezsensie/głupocie ludzkiego życia i wyborów jakie jest zmuszony podejmować, czy żyje w roku X czy dziś. „Pianola” to również vademecum (w tym przypadku nie dające jednoznacznych wskazówek) w sprawach dotyczących każdego z nas: chęci przynależenia, oddania i możliwie bezbolesnego przyznania się przed samym sobą że ostatecznie…jako rasa ludzka - przegramy. To książka o tym jak wiele wartości jest względnych.
Bardzo ciekawie może się również przedstawiać interpretacja tytułu zależnie od odbiorcy. Ja swoją już mam, a wy?
---
*Cytat pochodzi z przedmowy z wydania ZYSK I S-KA str. 7
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.