Dodany: 26.11.2014 13:32|Autor: Anastazja Kura

Plagi, zarazy, epidemie


Czy coś o tak chwytliwym, zapowiadającym ucztę dla psychopatów, tytule może być śmiertelnie nudne? Okazuje się, że owszem, może. Problemem nie jest tu popularnonaukowy charakter dzieła, bo miałam styczność z o wiele bardziej spektakularnymi opowieściami o plagach, które jak najbardziej do kategorii naukowych należały. Szkopuł tkwi w czymś innym.

Jedna z moich byłych wykładowczyń zwykła mawiać: „Nie ma takiego tekstu, który nie zyskałby dwakroć na skróceniu o połowę”. I jeśli można z tym twierdzeniem polemizować w przypadku dzieł świetnych, kiedy dotarcie do nieuchronnego końca lektury jest tragiczne, to w przypadku „Spektakli…” odkryłam na nowo głębię tej mądrości. Otóż książka jest zbyt rozwlekła. Nawet nie jako całość. Poszczególne rozdziały, z których każdy poświęcony został jednej chorobie, są nierówne i bardzo uwidaczniają preferencje autora (o ile można mówić o preferencjach w przypadku chorób). Skala zjawiska jest znaczna: rozdziały o ospie, cholerze i gruźlicy mają od kilkunastu do trzydziestu stron. Natomiast na grypę, AIDS i dżumę Aberth przeznaczył od stu stron wzwyż.

Można by ten brak równowagi tłumaczyć większym znaczeniem wybranych chorób, co nie zmienia faktu, że poświęcone im rozdziały zawierają mnóstwo mało istotnych, nużących szczegółów. Jedynie część traktująca o grypie na tym nie cierpi, jako że autor umiejętnie przedstawił ją jako realne zagrożenie, wyjaśniając wiele na podstawie analizy historii pandemii. Dzięki temu, że czytelnik ma poczucie, iż treść dotyczy go bezpośrednio, każdy szczegół zwiększający jego wiedzę staje się wartościowy.

Tego efektu brak w pozostałych przypadkach. Z jednej strony jesteśmy katowani relacjami z kronik i zapisków historycznych na temat stosunku Kościoła i islamistów do epidemii dżumy (przeszło połowa rozdziału), z drugiej strony mamy wątpliwą przyjemność zapoznania się z bardzo osobistymi wynurzeniami autora na temat wypływu AIDS na jego życie. Nie oszczędza nam nawet wyznania, że czuje się częścią pokolenia uznającego za niesprawiedliwość, iż wcześniejsze mogło się łajdaczyć bez obaw o tak poważne konsekwencje jak HIV. Nie omieszkał także wspomnieć, że sam miał parę ryzykownych kontaktów seksualnych. Czy książka pretendująca do miana naukowej to miejsce na takie osobiste wynurzenia? Moim zdaniem nie.

Łatwiejsze do przyjęcia są te wręcz zbyt szczegółowe analizy postaw kościelnych wobec dżumy, bo niezależnie od tego, jak byłyby nudne, ich miejsce w tekście jest uzasadnione o tyle, o ile dotyczą postaw ludzkich w stosunku do epidemii i do tego wszystkie kolejne rozdziały się odnoszą, wykazując, jak wcześniejsze doświadczenia wpłynęły na metody stosowane w przypadkach innych epidemii.

Wyjątkowe miejsce dżumy w „Spektaklach...” łatwo daje się wyjaśnić dzięki informacji o autorze zamieszczonej na okładce: J. Aberth to doktor historii średniowiecza, specjalizujący się właśnie w epidemiach czarnej śmierci. Oto odpowiedź na pytanie, dlaczego inne rozdziały wydają się wstawione tylko po to, żeby książkę upaść do większych rozmiarów. Paradoksalnie, te doczepione rozdziały są jednak najlepszą jej częścią.

„Spektakle…” to płód historyka, nie spodziewajmy się więc też szczegółowych medycznych informacji o samych chorobach. Parę zdań na temat ich przebiegu i sposobu zarażania to wszystko. Resztę stanowi analiza historii chorób i ich wpływu na mentalność i postawę społeczeństwa. Na przykład - o czym nie wiedziałam - mania instalowania bezdotykowych podajników na mydło w publicznych łazienkach w Stanach była skutkiem strachu przed HIV.

Podejście i zamysł, same w sobie, ciekawe, ale realizacja szwankuje z powodu brak umiaru w serwowaniu nudnych szczegółów. Z naciskiem na „nudnych”, bo ciekawostki są zawsze mile widziane, i to w dużych ilościach.


[recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 485
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: