Dodany: 19.11.2014 15:39|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

5 osób poleca ten tekst.

W Wichrowych Wzgórzach czy w Wuthering Heights - miłość pozostaje niezmienna...


Oj, jak się długo zastanawiałam! Powtarzać „Wichrowe Wzgórza” czy nie powtarzać? A jeśli tak, czy pozostać przy sprawdzonym przekładzie Sujkowskiej – czy jednak sięgnąć po ten nowy, Grzesika? Bo jeszcze chyba nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, bym po przeczytaniu jakiegokolwiek utworu w dwóch różnych przekładach, z których pierwszy był dziełem kogoś należącego do tej wyjątkowej, przed-i-nieco-powojennej generacji polskich tłumaczy, a drugi kogoś o jedno-dwa pokolenia młodszego, stwierdziła, że ten drugi jest lepszy… Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że na percepcję tego zjawiska mocno wpływa rodzaj podzbioru czytanych w ten sposób książek: to praktycznie wyłącznie lektury dzieciństwa i wczesnej młodości, ba, czasem także lektury dzieciństwa i wczesnej młodości moich rodziców, a spośród nich tylko te, które szczególnie mocno się w mojej pamięci zapisały. „Kubuś Puchatek”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Błękitny Zamek”, „Władca Pierścieni”… no i właśnie „Wichrowe Wzgórza”. Do nich stosunkowo długo nie chciałam wracać. Były tak tragiczne, tak smutne – smutkiem zupełnie innym niż ten, z jakim się żegnało poległych w obronie Ojczyzny bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii – tak przygnębiające, pozostawiające czytelnika w takim poczuciu beznadziei i zwątpienia co do przyrodzonej dobroci ludzkiej natury, że sama myśl o przeżywaniu jeszcze raz dramatu Katarzyny, Heathcliffa i ich potomków bolała.

Zdecydowałam się głównie dlatego, że zaintrygowały mnie biegunowo sprzeczne opinie o nowym przekładzie: tu pisano, że wierniejszy oryginałowi, tam, że bez wdzięku, ówdzie, że uwzględnienie gwarowych wypowiedzi służby i Haretona było pomysłem świetnym, a jeszcze gdzie indziej, że fatalnym – i że chciałam przede wszystkim sprawdzić, jak owa gwara (w oryginale cokolwiek trudna do rozszyfrowania, jeśli się nie studiowało anglistyki – mała próbeczka będzie poniżej) wypada w przekładzie.
Gdybym miała zbywający czas, czytałabym tak, jak powinno się czytać, chcąc rzetelnie porównać oba przekłady: zdanie z oryginału – zdanie Sujkowskiej – zdanie Grzesika. Ale żeby to zrobić, musiałabym zrezygnować z co najmniej połowy innych lektur w danym przedziale czasowym – a tego by mi było szkoda. Wzięłam więc przekład Grzesika, zerkając do poprzedniej wersji i do oryginału tylko od czasu do czasu, gdy jakiś fragment wydał mi się nieco mocniej odbiegający od tego, co zapamiętałam.

No, powiem tak: porównanie nie jest łatwe. Są fragmenty, gdzie oba przekłady zdają się mieć równy urok. Są takie, gdzie stary przekład, choć rzeczywiście nie dosłownie wierny, ma w sobie nieporównanie więcej poezji i dramatyzmu. Ale są i takie – te gwarowe - w wersji Sujkowskiej brzmiące banalnie, a u Grzesika z ikrą: czyż nie bardziej przekonujące są te perory starego Józefa (a, nie, przepraszam, Josepha – Grzesik twardo się trzyma postanowienia o niespolszczaniu imion i innych nazw własnych) w jędrnej góralszczyźnie, nie czysto zakopiańskiej, lecz rodem z Beskidu Wyspowego, krainy o scenerii nieco podobnej do Yorkshire (te pagórki porośnięte falującą trawą i wrzosem, te mgły ścielące się u ich podnóża rankiem i wieczorem, te wichry wpół zginające ciemne kontury jodeł, te drogi pnące się stromo po zboczach, zimą czasem zgoła nieprzejezdne…!)? Poniżej garsteczka przykładów.

“He said the pleasantest manner of spending a hot July day was lying from morning till evening on a bank of heath in the middle of the moors, with the bees humming dreamily about among the bloom, and the larks singing high up overhead, and the blue sky and bright sun shining steadily and cloudlessly. That was his most perfect idea of heaven’s happiness: mine was rocking in a rustling green tree, with a west wind blowing, and bright white clouds flitting rapidly above; and not only larks, but throstles, and blackbirds, and linnets, and cuckoos pouring out music on every side, and the moors seen at a distance, broken into cool dusky dells; but close by great swells of long grass undulating in waves to the breeze; and woods and sounding water, and the whole world awake and wild with joy. He wanted all to lie in an ecstasy of peace; I wanted all to sparkle and dance in a glorious jubilee. I said his heaven would be only half alive; and he said mine would be drunk; I said I should fall asleep in his; and he said he could not breathe in mine (…)”[oryginał]
„On dowodził, że w upalny dzień lipcowy jest najprzyjemniej leżeć od rana do wieczora wśród wrzosów, kiedy nad kwiatami brzęczą sennie pszczoły, a w górze wysoko dzwonią skowronki i z pogodnego błękitu świeci jasne słońce. To był jego ideał niebiańskiej szczęśliwości. Ja utrzymywałam, że daleko przyjemniej jest kołysać się wśród szumiących zielonych gałęzi na drzewie, kiedy wieje zachodni wiatr, po niebie suną szybko białe obłoczki, a zewsząd rozbrzmiewa śpiew nie tylko skowronków, lecz także drozdów, kosów,
makolągiew i kukułek; w dali widać wrzosowiska upstrzone ciemnymi plamami chłodnych parowów,
a bliżej bujne łąki falujące na wietrze, lasy, wody szumiące i cały świat, szalony radością życia. Linton pragnął spoczywać w cichej ekstazie, a ja chciałam, by wszystko dokoła lśniło i tańczyło bezustannie. Powiedziałam mu, że jego niebo byłoby mdłe i nudne, a on odparł, że moje byłoby pijane. Ja powiedziałam, że w jego niebie dostałabym śpiączki, on powiedział, że w moim nie mógłby oddychać (…)”. [Sujkowska]
„On powiedział, że najprzyjemniejszym sposobem spędzenia gorącego, lipcowego dnia jest leżeć od rana do wieczora na kępie wrzosu, z pszczołami, które brzęczą sennie pośród kwiecia, i skowronkami śpiewającymi wysoko nad głową, z błękitnym, bezchmurnym niebem i blaskiem słońca, które świeci jednostajnie. Takie było jego najdoskonalsze wyobrażenie niebiańskiej szczęśliwości. Ja zaś wolałabym bujać się pośród szumiących gałęzi zielonego drzewa, kiedy wieje zachodni wiatr, a świetliste, białe chmury przemykają szybko po niebie. I żeby były nie tylko skowronki, ale także drozdy, kosy, makolągwy i kukułki ze wszystkich stron raczyły nas swoją muzyką, i żeby jeszcze w oddali było widać wrzosowiska poprzecinane chłodnymi, cienistymi dolinami, a zaraz nieopodal wielkie fale długich traw, które kołysze wiatr; i lasy, i szmer wody, i cały świat przebudzony i pełen dzikiej radości. On chciał tylko leżeć w ekstazie spokoju, ja zaś wolałabym, żeby się wszystko iskrzyło i tańczyło w cudownym zachwycie. Powiedziałam mu, że jego niebo byłoby tylko na wpół żywe, a on odparł mi na to, że moje byłoby pijane. Ja powiedziałam, że w jego niebie zasnęłabym, a on, że w moim nie mógłby oddychać (…)”. [Grzesik]

„The others were the satisfaction of my whims: and for Edgar’s sake, too, to satisfy him. This is for the sake of one who comprehends in his person my feelings to Edgar and myself. I cannot express it; but surely you and everybody have a notion that there is or should be an existence of yours beyond you. What were the use of my creation, if I were entirely contained here? My great miseries in this world have been Heathcliff’s miseries, and I watched and felt each from the beginning: my great thought in living is himself. If all else perished, and he remained, I should still continue to be; and if all else remained, and he were annihilated, the universe would turn to a mighty stranger: I should not seem a part of it. My love for Linton is like the foliage in the woods: time will change it, I’m well aware, as winter changes the trees. My love for Heathcliff resembles the eternal rocks beneath: a source of little visible delight, but necessary. Nelly, I am Heathcliff! He’s always, always in my mind: not as a pleasure, any more than I am always a pleasure to myself, but as my own being” [oryginał]
„Tamte były zaspokojeniem moich kaprysów i pragnień Edgara. Tu zaś chodzi o człowieka, do którego czuję więcej niż do Edgara i do samej siebie. Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością każdy człowiek zdaje sobie sprawę, że istnieje jakaś część nas samych gdzieś całkowicie poza nami. Na cóż by się zdało moje istnienie, gdyby ograniczało się tylko do tego świata? Ilekroć cierpiałam dotąd, zawsze to były cierpienia Heathcliffa. Widziałam je i czułam od pierwszej chwili. Przewodnią myślą mojego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego. Moja miłość do Lintona jest jak liście w lesie. Wiem dobrze, że czas ją zmieni, tak jak zima zmienia wygląd lasu. Moja miłość do Heathcliffa jest jak wiecznotrwała ziemia pod stopami, nie przykuwa oka swoim pięknem, ale jest niezbędna do życia. Nelly, ja i Heathcliff to jedno. Jest zawsze, zawsze obecny w moich myślach - nie jako radość, bo i ja nie zawsze jestem dla siebie radością, ale jak świadomość mojej własnej istoty.” [Sujkowska]
„Inne były zaspokojeniem moich kaprysów, i także ze względu na Edgara, żeby zaspokoić jego pragnienia. A ten powód jest ze względu na kogoś, w kim zawierają się moje uczucia wobec Edgara i wobec mnie samej. Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością i ty, i każdy ma przeświadczenie, że jest albo powinna być jakaś egzystencja, która jest nasza, ale jest poza nami. Jakiż sens miałoby stworzenie mnie, jeślibym była całkowicie zamknięta tutaj? Największe moje nieszczęścia na tym świecie to były nieszczęścia Heathcliffa, i widziałam, i czułam każde z nich od samego początku, największą ideą w moim życiu jest on. Jeśliby wszystko inne zginęło, a on by pozostał, mogłabym istnieć dalej, a jeśli wszystko inne przetrwałoby, a on zostałby unicestwiony, wszechświat stałby się wielkim nieznajomym, nie czułabym się już jego częścią. Moja miłość do Lintona jest jak liście na drzewie, czas ją zmieni, zdaję sobie z tego sprawę, tak jak zima odmienia drzewa. Moja miłość do Heathcliffa przypomina raczej wieczne skały w głębi ziemi – niewiele dają widzialnego piękna, choć są niezastąpione. Nelly, ja jestem Heathcliffem! On jest zawsze, zawsze w moich myślach, i nie jako przyjemność, nie bardziej niż ja sama jestem zawsze dla siebie przyjemna, ale jako moja własna istota.” [Grzesik]

„ Yon lad gets war unwar! (…) He’s left th’ yate at t’ full swing, and Miss’s pony has trodden dahn two rigs o’ corn, and plottered through, raight o’er into t’ meadow! Hahsomdiver, t’ maister ‘ull play t’ devil to-morn, and he’ll do weel. He’s patience itsseln wi’ sich careless, offald craters — patience itsseln he is! Bud he’ll not be soa allus — yah’s see, all on ye! Yah mumn’t drive him out of his heead for nowt!” [oryginał]
„Chłopak robi się co dzień gorszy – (…). - Zostawił wrota otwarte na oścież. Panienki kuc stratował dwa łany żyta i uciekł na łąkę. Pan zrobi jutro piekło, i słusznie. Cierpliwy, ale do czasu. Powinniście się z nim liczyć” [Sujkowska]
„Ten chopok to idzie w gorse ze złego! (…). Uostawił brame uotwartom na uościez, i panienki kunik wydeptoł dwa zagony zboza, i poseeed! – prosto na łąke! A coz tam, pon mu jutro pokoze dzie raki zimują, i dobze zrobi. Jak un jesce mo siłe z takiem uokropnem gadem! – godom, no jak un jesce mo siłe?! Ale nie będzie tak wiecnie, nie bedzie – uobocycie, syscy uobocycie! Lepiyj go nie doprowodzojcie do uostatecności, lepiyj ni!” [Grzesik]

A niepojęta miłość Cathy i Heathcliffa, miłość, która zrodziła tak nieopisane pokłady nienawiści, i tak pozostaje niezmienna…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6025
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 29
Użytkownik: lutek01 19.11.2014 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, jak się długo zastana... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dla mnie te dialektyczne wstawki są nie do przebrnięcia. Męczą okrutnie i są sztuczne. Brzmi to jak jakieś fantastyczne pomieszanie gwary wiejskiej, góralszczyzny i jakiegoś dziwnego seplenienia. Uważam, że meandry i subtelności dialektów są nieprzekładalne, a robienie na siłę Beskidu Wyspowego z okolic Yorkshire jest nie na miejscu. Jak czytam "Wichrowe Wzgórza", to chcę je sobie wyobrazić - mimo, że ich nie znam - a nie teleportować się do beskidzkich wiosek czy bieszczadzkich połonin. Wychodzi z tego jakiś dziwny ersatz.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2014 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie te dialektyczne ... | lutek01
W ogóle nie jesteś za przekładaniem dialektów? Niezależnie od sytuacji, nawet jeśli wiesz, że w danej scenerii język literacki brzmi nienaturalnie? Np. w "Córce proboszcza" Orwella jest taka długa scena, kiedy główna bohaterka trafia między bezdomnych na Trafalgar Square i otaczający ją ludzie rozmawiają głównie cockneyem - trudno sobie wyobrazić w ich ustach wypowiedzi sformułowane w akademickiej angielszczyźnie.

Wydaje mi się natomiast, że cały sęk w tym, by dialekt przekładany był spójny w swej konstrukcji (tzn. kierował się klarownymi zasadami, gdzie "o", a gdzie "a", gdzie "sz", a gdzie "s"), przy czym jeśliby zbyt wiernie naśladował określony dialekt/gwarę języka przekładu, to rzeczywiście mógłby wywołać takie wrażenie "teleportacji", dokuczliwe zwłaszcza dla czytelnika, który daną okolicę zna.

Całkiem niedawno się zastanawiałam, czy i jak przełożono na angielski dialogi w "Chłopach". Spróbuję poszperać po sieci, a nuż znajdę?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2014 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W ogóle nie jesteś za prz... | dot59Opiekun BiblioNETki
No i znalazłam angielskich "Chłopów", czyli "The Peasants". Nie posłużyli się gwarą. Takie ładne, jędrne zdanko:
"stare chłopy, że jaże im już kłaki na łbach puszczają…"
brzmi tak strasznie banalnie:
"the hair is thin upon their heads"...
Użytkownik: lutek01 19.11.2014 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: W ogóle nie jesteś za prz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Na pewno nie mogę się pochwalić takim oczytaniem, które pozwoliłoby mi stwierdzić, że nie ma dobrego tłumaczenia dialektów. Do tego się nie posunę. Ale uważam, że jest to materia bardzo delikatna. Fakt, że różne grupy mówią różnie - używają dialektów i socjolektów i dobrze byłoby to oddać w przekładzie - chłop z czworaków czy, dajmy na to, dresiarz z podwórka nie mogą mówić jak przedwojenna ciotka z Kresów. Jakoś to trzeba zaakcentować, ale wydaje mi się, że tłumacz ma tu tylko narzędzia leksykalne czy składniowe. Inaczej mówiąc, musi sobie poradzić z tekstem, dobierając określonych słów czy kombinując ze składnią. Pochylenie samogłosek czy mazurzenie jest na pewno nieprzekładalne. Może wynika to z tego, że dialekt ze swej natury jest językiem mówionym i, generalnie, jego zapis zawsze będzie w jakiś sposób sztuczny.
Spójność, spójnością, ale to za mało. Tłumacz może sobie zadać bardzo dużo trudu, aby dialog w całej książce był spójny i konsekwentny, ale to nie zmieni faktu, że i tak może brzmieć sztucznie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2014 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno nie mogę się poc... | lutek01
A mnie się wydaje, że fonetyką też można, czy nawet trzeba manipulować; w tej próbce powyżej są takie przykłady, jak brzmi dane słowo: "allus" = always, "offald" = awful, "craters" - creatures - tego się nie da samą składnią oddać czy zamienić na słowa podobne, ale np. w środkowym przykładzie zyska się dokładnie to, o co chodzi, zastępując "okropny" "łokropnym".
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.11.2014 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno nie mogę się poc... | lutek01
Mi również brakuje podobnego oczytania, ale nasuwa mi się casus Ślepe tory (Welsh Irvine), gdzie tłumacz wysila się jak może - i chwała mu za to - ale i tak ma problem ze zbytnią spójnością języka polskiego. Angielskie dialekty zachowują się i brzmią niemal jak różne języki, u Welsha właśnie po rodzaju gwary można rozpoznać, kto jest narratorem danego rozdziału (w oryginale), natomiast w tłumaczeniu wypada to blado.

Tłumaczenie Grzesika jak i zarazem pierwsze w życiu czytanie Wichrowe Wzgórza (Brontë Emily Jane (pseud. Bell Ellis)) jeszcze przede mną, ale szczególnie po fragmencie z gwarą góralską nastawiam się bardzo pozytywnie właśnie na tę wersję. Nie mówiąc już o tym, że bardzo doń namawiał BNetkowy gość p. Ostrowski :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.11.2014 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi również brakuje podobn... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ha, to jest poważny problem każdego tłumacza, bo przecież nie wystarczy zrozumieć gwarowy/ dialektowy/ slangowy fragment w oryginale - można sobie wybrać znany nam język mówiony i dokonać przekładu na ten właśnie. To jest w miarę proste, gdy chodzi o jeden rodzaj takiej mowy - w "Wichrowych Wzgórzach" tłumacz użył gwary z Beskidu Wyspowego, z okolic Limanowej, w innych utworach spotkałam się z wieśniakiem bodaj z Sycylii, mówiącym gwarą śląską i z londyńskim proletariatem, przemawiającym, jeśli dobrze rozpoznałam, poznańską gwarą miejską. Czyli po prostu każdy tłumaczy wybrał to, co znał i umiał zapisać. Ale jeśli w danym dziele występuje kilka czy kilkanaście rodzajów wypowiedzi gwarowych znacząco się różniących, tłumacz musiałby znać wyśmienicie, powiedzmy, równie dobrze gwarę śląską z okolic Opola, z Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego, do tego kaszubską i miejską warszawską, a do tego jeszcze np. i slang hiphopowej młodzieży... Albo zaprosić do współpracy polonistę :-).
Aż mnie korci, żeby to przeczytać, choć tematyka "nie moja"...
Użytkownik: lutek01 08.12.2014 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, to jest poważny probl... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zainspirowany również tą dyskusją przeczytałem "Mity przekładoznawstwa" Lipińskiego, w którym o tłumaczeniu "Wesela" i zawartych w nim dialektyzmów pisze on między innymi tak:

"Wszystkie te istotne cechy tekstu ulegają w tłumaczeniu zatarciu, jak widać z przytoczonych powyżej przykładów. Jest to w pewnym sensie konieczność obiektywna, trudno sobie bowiem wyobrazić zastąpienie bronowickiej gwary powiedzmy dialektem bawarskim, nie tylko z uwagi na jego geograficzną lokalizację, ale również z tego powodu, że w kulturze polskiej gwary wiejskie miały, a czasem i dotychczas mają innych status społeczny niż dialekty niemieckie. Mówienie gwarą wiejską odbierane było zazwyczaj przez tzw. inteligencję jako objaw braku wykształcenia i pewnego prymitywizmu. Młodopolska fascynacja ludowością usiłuje zmienić ów stosunek do gwary, jednak nie do końca się to udaje. Przedstawiciele miasta i wsi mówią różnymi językami, co sygnalizuje nieprzystawalność obu światów. W tekście tłumaczenia wszystkie te sygnały nie pojawiają się. Mamy tu więc rzeczywiście do czynienia z obiektywnym utrudnieniem, ograniczeniem możliwości przekładu."
Krzysztof Lipiński, "Mity przekałdoznawstwa", str. 52.

I tak właśnie pan profesor potwierdził to, o co i mnie chodziło. Dialekty uważam dalej za nieprzetłumaczalne.
:-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.12.2014 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Zainspirowany również tą ... | lutek01
W jakimś stopniu na pewno pan profesor ma rację. Ale ma rację również z tym, że nieuwzględnienie w przekładzie "Wesela" różnic językowych pomiędzy inteligentami i wieśniakami zaciera część walorów dramatu - no jakież to "Wesele" bez "Cóz tam, panie w polityce"?, "Ptok ptokowi nie jednaki...", "kaz ta, zaś ta, cyli zginoł, cyli mi sie kaj odwinoł"?
A akurat gwara jako odzwierciedlenie statusu społecznego w kulturze polskiej i angielskiej ma mniej więcej podobną pozycję; chwilowo mam do czynienia ze sporą ilością tekstów oryginalnych z XIX wieku, gdzie występowała podobna sytuacja - ludzie ze dworu, z plebanii, z miejskich salonów mówili bardzo literacką angielszczyzną, wieśniacy gwarą, i w sytuacjach wzajemnych kontaktów nie zmieniali języka - tak jak w "Wichrowych Wzgórzach", gdzie gwarę rozumieją wszyscy miejscowi ziemianie, ale mówi nią jedynie zdeklasowany Hareton. I gdyby ktoś umiał na angielski przełożyć "Wesele" tak, żeby Dziennikarz, Pan Młody, Radczyni mówili językiem oficjalnym, a Czepiec, Jasiek etc. gwarą jorkszyrską, sądzę, że nikt by tego nie uznał za niestosowne.
Użytkownik: misiak297 20.11.2014 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi również brakuje podobn... | LouriOpiekun BiblioNETki
Louri, Ty się weź w końcu za "Wichrowe Wzgórza", bo się przymierzasz od stycznia, a tu prawie rok mija!:) A nie ukrywam, bardzo jestem ciekaw Twoich wrażeń. W każdym razie ja jednak wolę Sujkowską.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.11.2014 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri, Ty się weź w końcu... | misiak297
Weź już mnie nie dobijaj... od napisania czytatki Półka cierpliwych książek przeczytałem z "półki pierwszeństwa" zaledwie 11 z 27, a rekordzistką oczekiwania jest Kwinkunks: Spuścizna Johna Huffama (Palliser Charles), którego dostałem na imieniny 7 lat temu z miesięcznym hakiem! Ale szczęśliwie CSA mnie przyspiesza i dopinguje, więc pewnie niedługo się zabiorę - jak tylko przeczytam 8 czy 9 z bibliotek wypożyczonych ;D
Użytkownik: Frider 19.11.2014 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, jak się długo zastana... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja chciałbym z tej samej beczki, ale trochę z innej klepki. Czy mogę?
Gdy ktoś wspomina „Wichrowe Wzgórza”, w głowie zawsze rozlega mi się „Wuthering Heights”. A Cathy już na zawsze będzie miała oczy Kate. Ta piosenka tak zrosła się we mnie z książką, że nawet nie zastanawiam się co bardziej lubię – jedno bez drugiego jest niepełne.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 19.11.2014 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja chciałbym z tej same... | Frider
O, tak! Pisząc czytatkę, słuchałam tej piosenki...
Użytkownik: Frider 19.11.2014 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: O, tak! Pisząc czytatkę, ... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja po Twojej czytatce słucham Kate Bush cały czas. Teraz leci chyba jej najpiękniejsza piosenka: "The Man With The Child In His Eyes" :-). Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: misiak297 19.11.2014 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja chciałbym z tej same... | Frider
Może to herezja, ale ja wolę ten cover, choć piosenkę Kate Bush też lubię:

https://www.youtube.com/watch?v=gUuWv36OCzM

:)
Użytkownik: Frider 19.11.2014 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to herezja, ale ja w... | misiak297
Ta piosenka będzie chyba piękna w każdym wykonaniu, ale oryginalność, charyzma Kate Bush...tego raczej ta nastolatka już mieć nie będzie, z tym się trzeba urodzić.
Użytkownik: misiak297 20.11.2014 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta piosenka będzie chyba ... | Frider
Tak to prawda. Natomiast dla mnie bardziej klimatyczny jest jednak ten "nowszy" teledysk. Mam do niego słabość.
Użytkownik: hburdon 20.11.2014 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to prawda. Natomiast ... | misiak297
Wcale się nie dziwię. Wersja Kate Bush jest strasznie udziwniona. :)
Użytkownik: misiak297 20.11.2014 00:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta piosenka będzie chyba ... | Frider
To wszystko przez Was! Teraz od pół godziny siedzę przed kompem i raz za razem włączam sobie "Wuthering Heights". Ta melodia, ten tekst... Jak pięknie komponują się z powieścią Emily Bronte. Są urzekające.
Użytkownik: joanna.syrenka 20.11.2014 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to herezja, ale ja w... | misiak297
Herezja całkowita! Ma dziewczyna piękny głos, ale niech nie porywa się na świętość ;))
Użytkownik: misiak297 20.11.2014 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Herezja całkowita! Ma dzi... | joanna.syrenka
A Lutek się śmieje z manieryczności Kate Bush i jej głosu:)
Użytkownik: joanna.syrenka 20.11.2014 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: A Lutek się śmieje z mani... | misiak297
Lutek to niech lepiej rogaliki piecze, a nie o muzyce rozprawia :P :P :P
Użytkownik: misiak297 20.11.2014 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Lutek to niech lepiej rog... | joanna.syrenka
Widzę, że tutaj plotki kulinarne szybko się rozchodzą...:)
Użytkownik: lutek01 20.11.2014 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Lutek to niech lepiej rog... | joanna.syrenka
O Ty gadzie jeden! Rogaliki, tak???
Przecież ona jest prześmieszna z tym odpadającym plastikowym kwiatkiem we włosach!
Użytkownik: joanna.syrenka 20.11.2014 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: O Ty gadzie jeden! Rogali... | lutek01
Mówisz o tej młodej, "nowszej", mam nadzieję...
Użytkownik: lutek01 20.11.2014 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówisz o tej młodej, "now... | joanna.syrenka
Mówię o oryginale. Śpiewa ładnie, owszem, ale choreografia i strój mnie ubawiły. Ma to swój urok, ale jest zabawne.
Ups, chyba się naraziłem...
Użytkownik: joanna.syrenka 20.11.2014 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówię o oryginale. Śpiewa... | lutek01
Ma też swoje lata i jest autentyczne. A nie to co tanie podróby ;)
Ale co kto lubi :) (osobiście wolę "Running up the hill")
Użytkownik: ka.ja 21.11.2014 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówię o oryginale. Śpiewa... | lutek01
Choreografia jest tak komiczna, że w pierwszej chwili myślałam, że to jakiś pastisz. Uroku się nie dopatrzyłam, widocznie jestem cynicznym babskiem. Wokalnie też mi się wersja oryginalna zdecydowanie nie podoba - to chyba w ogóle nie był dobry czas dla muzyki popularnej, większość nagrań z tego okresu brzmi dziwnie. Gdybym sama miała wybierać tło muzyczne do "Wichrowych wzgórz", trzymałabym się z daleka od tej pani, a poszukałabym czegoś instrumentalnego, niepokojącego i działającego na wyobraźnię.
Użytkownik: helen__ 20.11.2014 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to herezja, ale ja w... | misiak297
Heretyk-;) Widziałam to już kiedyś. Strasznie manieryczna i toporna pani.(Nie mogłam oprzeć się pokusie, aby się nie wypowiedzieć.-;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: