Dodany: 19.11.2014 15:39|Autor: dot59
W Wichrowych Wzgórzach czy w Wuthering Heights - miłość pozostaje niezmienna...
Oj, jak się długo zastanawiałam! Powtarzać „Wichrowe Wzgórza” czy nie powtarzać? A jeśli tak, czy pozostać przy sprawdzonym przekładzie Sujkowskiej – czy jednak sięgnąć po ten nowy, Grzesika? Bo jeszcze chyba nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, bym po przeczytaniu jakiegokolwiek utworu w dwóch różnych przekładach, z których pierwszy był dziełem kogoś należącego do tej wyjątkowej, przed-i-nieco-powojennej generacji polskich tłumaczy, a drugi kogoś o jedno-dwa pokolenia młodszego, stwierdziła, że ten drugi jest lepszy… Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że na percepcję tego zjawiska mocno wpływa rodzaj podzbioru czytanych w ten sposób książek: to praktycznie wyłącznie lektury dzieciństwa i wczesnej młodości, ba, czasem także lektury dzieciństwa i wczesnej młodości moich rodziców, a spośród nich tylko te, które szczególnie mocno się w mojej pamięci zapisały. „Kubuś Puchatek”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Błękitny Zamek”, „Władca Pierścieni”… no i właśnie „Wichrowe Wzgórza”. Do nich stosunkowo długo nie chciałam wracać. Były tak tragiczne, tak smutne – smutkiem zupełnie innym niż ten, z jakim się żegnało poległych w obronie Ojczyzny bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii – tak przygnębiające, pozostawiające czytelnika w takim poczuciu beznadziei i zwątpienia co do przyrodzonej dobroci ludzkiej natury, że sama myśl o przeżywaniu jeszcze raz dramatu Katarzyny, Heathcliffa i ich potomków bolała.
Zdecydowałam się głównie dlatego, że zaintrygowały mnie biegunowo sprzeczne opinie o nowym przekładzie: tu pisano, że wierniejszy oryginałowi, tam, że bez wdzięku, ówdzie, że uwzględnienie gwarowych wypowiedzi służby i Haretona było pomysłem świetnym, a jeszcze gdzie indziej, że fatalnym – i że chciałam przede wszystkim sprawdzić, jak owa gwara (w oryginale cokolwiek trudna do rozszyfrowania, jeśli się nie studiowało anglistyki – mała próbeczka będzie poniżej) wypada w przekładzie.
Gdybym miała zbywający czas, czytałabym tak, jak powinno się czytać, chcąc rzetelnie porównać oba przekłady: zdanie z oryginału – zdanie Sujkowskiej – zdanie Grzesika. Ale żeby to zrobić, musiałabym zrezygnować z co najmniej połowy innych lektur w danym przedziale czasowym – a tego by mi było szkoda. Wzięłam więc przekład Grzesika, zerkając do poprzedniej wersji i do oryginału tylko od czasu do czasu, gdy jakiś fragment wydał mi się nieco mocniej odbiegający od tego, co zapamiętałam.
No, powiem tak: porównanie nie jest łatwe. Są fragmenty, gdzie oba przekłady zdają się mieć równy urok. Są takie, gdzie stary przekład, choć rzeczywiście nie dosłownie wierny, ma w sobie nieporównanie więcej poezji i dramatyzmu. Ale są i takie – te gwarowe - w wersji Sujkowskiej brzmiące banalnie, a u Grzesika z ikrą: czyż nie bardziej przekonujące są te perory starego Józefa (a, nie, przepraszam, Josepha – Grzesik twardo się trzyma postanowienia o niespolszczaniu imion i innych nazw własnych) w jędrnej góralszczyźnie, nie czysto zakopiańskiej, lecz rodem z Beskidu Wyspowego, krainy o scenerii nieco podobnej do Yorkshire (te pagórki porośnięte falującą trawą i wrzosem, te mgły ścielące się u ich podnóża rankiem i wieczorem, te wichry wpół zginające ciemne kontury jodeł, te drogi pnące się stromo po zboczach, zimą czasem zgoła nieprzejezdne…!)? Poniżej garsteczka przykładów.
“He said the pleasantest manner of spending a hot July day was lying from morning till evening on a bank of heath in the middle of the moors, with the bees humming dreamily about among the bloom, and the larks singing high up overhead, and the blue sky and bright sun shining steadily and cloudlessly. That was his most perfect idea of heaven’s happiness: mine was rocking in a rustling green tree, with a west wind blowing, and bright white clouds flitting rapidly above; and not only larks, but throstles, and blackbirds, and linnets, and cuckoos pouring out music on every side, and the moors seen at a distance, broken into cool dusky dells; but close by great swells of long grass undulating in waves to the breeze; and woods and sounding water, and the whole world awake and wild with joy. He wanted all to lie in an ecstasy of peace; I wanted all to sparkle and dance in a glorious jubilee. I said his heaven would be only half alive; and he said mine would be drunk; I said I should fall asleep in his; and he said he could not breathe in mine (…)”[oryginał]
„On dowodził, że w upalny dzień lipcowy jest najprzyjemniej leżeć od rana do wieczora wśród wrzosów, kiedy nad kwiatami brzęczą sennie pszczoły, a w górze wysoko dzwonią skowronki i z pogodnego błękitu świeci jasne słońce. To był jego ideał niebiańskiej szczęśliwości. Ja utrzymywałam, że daleko przyjemniej jest kołysać się wśród szumiących zielonych gałęzi na drzewie, kiedy wieje zachodni wiatr, po niebie suną szybko białe obłoczki, a zewsząd rozbrzmiewa śpiew nie tylko skowronków, lecz także drozdów, kosów,
makolągiew i kukułek; w dali widać wrzosowiska upstrzone ciemnymi plamami chłodnych parowów,
a bliżej bujne łąki falujące na wietrze, lasy, wody szumiące i cały świat, szalony radością życia. Linton pragnął spoczywać w cichej ekstazie, a ja chciałam, by wszystko dokoła lśniło i tańczyło bezustannie. Powiedziałam mu, że jego niebo byłoby mdłe i nudne, a on odparł, że moje byłoby pijane. Ja powiedziałam, że w jego niebie dostałabym śpiączki, on powiedział, że w moim nie mógłby oddychać (…)”. [Sujkowska]
„On powiedział, że najprzyjemniejszym sposobem spędzenia gorącego, lipcowego dnia jest leżeć od rana do wieczora na kępie wrzosu, z pszczołami, które brzęczą sennie pośród kwiecia, i skowronkami śpiewającymi wysoko nad głową, z błękitnym, bezchmurnym niebem i blaskiem słońca, które świeci jednostajnie. Takie było jego najdoskonalsze wyobrażenie niebiańskiej szczęśliwości. Ja zaś wolałabym bujać się pośród szumiących gałęzi zielonego drzewa, kiedy wieje zachodni wiatr, a świetliste, białe chmury przemykają szybko po niebie. I żeby były nie tylko skowronki, ale także drozdy, kosy, makolągwy i kukułki ze wszystkich stron raczyły nas swoją muzyką, i żeby jeszcze w oddali było widać wrzosowiska poprzecinane chłodnymi, cienistymi dolinami, a zaraz nieopodal wielkie fale długich traw, które kołysze wiatr; i lasy, i szmer wody, i cały świat przebudzony i pełen dzikiej radości. On chciał tylko leżeć w ekstazie spokoju, ja zaś wolałabym, żeby się wszystko iskrzyło i tańczyło w cudownym zachwycie. Powiedziałam mu, że jego niebo byłoby tylko na wpół żywe, a on odparł mi na to, że moje byłoby pijane. Ja powiedziałam, że w jego niebie zasnęłabym, a on, że w moim nie mógłby oddychać (…)”. [Grzesik]
„The others were the satisfaction of my whims: and for Edgar’s sake, too, to satisfy him. This is for the sake of one who comprehends in his person my feelings to Edgar and myself. I cannot express it; but surely you and everybody have a notion that there is or should be an existence of yours beyond you. What were the use of my creation, if I were entirely contained here? My great miseries in this world have been Heathcliff’s miseries, and I watched and felt each from the beginning: my great thought in living is himself. If all else perished, and he remained, I should still continue to be; and if all else remained, and he were annihilated, the universe would turn to a mighty stranger: I should not seem a part of it. My love for Linton is like the foliage in the woods: time will change it, I’m well aware, as winter changes the trees. My love for Heathcliff resembles the eternal rocks beneath: a source of little visible delight, but necessary. Nelly, I am Heathcliff! He’s always, always in my mind: not as a pleasure, any more than I am always a pleasure to myself, but as my own being” [oryginał]
„Tamte były zaspokojeniem moich kaprysów i pragnień Edgara. Tu zaś chodzi o człowieka, do którego czuję więcej niż do Edgara i do samej siebie. Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością każdy człowiek zdaje sobie sprawę, że istnieje jakaś część nas samych gdzieś całkowicie poza nami. Na cóż by się zdało moje istnienie, gdyby ograniczało się tylko do tego świata? Ilekroć cierpiałam dotąd, zawsze to były cierpienia Heathcliffa. Widziałam je i czułam od pierwszej chwili. Przewodnią myślą mojego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego. Moja miłość do Lintona jest jak liście w lesie. Wiem dobrze, że czas ją zmieni, tak jak zima zmienia wygląd lasu. Moja miłość do Heathcliffa jest jak wiecznotrwała ziemia pod stopami, nie przykuwa oka swoim pięknem, ale jest niezbędna do życia. Nelly, ja i Heathcliff to jedno. Jest zawsze, zawsze obecny w moich myślach - nie jako radość, bo i ja nie zawsze jestem dla siebie radością, ale jak świadomość mojej własnej istoty.” [Sujkowska]
„Inne były zaspokojeniem moich kaprysów, i także ze względu na Edgara, żeby zaspokoić jego pragnienia. A ten powód jest ze względu na kogoś, w kim zawierają się moje uczucia wobec Edgara i wobec mnie samej. Nie umiem tego wyrazić, ale z pewnością i ty, i każdy ma przeświadczenie, że jest albo powinna być jakaś egzystencja, która jest nasza, ale jest poza nami. Jakiż sens miałoby stworzenie mnie, jeślibym była całkowicie zamknięta tutaj? Największe moje nieszczęścia na tym świecie to były nieszczęścia Heathcliffa, i widziałam, i czułam każde z nich od samego początku, największą ideą w moim życiu jest on. Jeśliby wszystko inne zginęło, a on by pozostał, mogłabym istnieć dalej, a jeśli wszystko inne przetrwałoby, a on zostałby unicestwiony, wszechświat stałby się wielkim nieznajomym, nie czułabym się już jego częścią. Moja miłość do Lintona jest jak liście na drzewie, czas ją zmieni, zdaję sobie z tego sprawę, tak jak zima odmienia drzewa. Moja miłość do Heathcliffa przypomina raczej wieczne skały w głębi ziemi – niewiele dają widzialnego piękna, choć są niezastąpione. Nelly, ja jestem Heathcliffem! On jest zawsze, zawsze w moich myślach, i nie jako przyjemność, nie bardziej niż ja sama jestem zawsze dla siebie przyjemna, ale jako moja własna istota.” [Grzesik]
„ Yon lad gets war unwar! (…) He’s left th’ yate at t’ full swing, and Miss’s pony has trodden dahn two rigs o’ corn, and plottered through, raight o’er into t’ meadow! Hahsomdiver, t’ maister ‘ull play t’ devil to-morn, and he’ll do weel. He’s patience itsseln wi’ sich careless, offald craters — patience itsseln he is! Bud he’ll not be soa allus — yah’s see, all on ye! Yah mumn’t drive him out of his heead for nowt!” [oryginał]
„Chłopak robi się co dzień gorszy – (…). - Zostawił wrota otwarte na oścież. Panienki kuc stratował dwa łany żyta i uciekł na łąkę. Pan zrobi jutro piekło, i słusznie. Cierpliwy, ale do czasu. Powinniście się z nim liczyć” [Sujkowska]
„Ten chopok to idzie w gorse ze złego! (…). Uostawił brame uotwartom na uościez, i panienki kunik wydeptoł dwa zagony zboza, i poseeed! – prosto na łąke! A coz tam, pon mu jutro pokoze dzie raki zimują, i dobze zrobi. Jak un jesce mo siłe z takiem uokropnem gadem! – godom, no jak un jesce mo siłe?! Ale nie będzie tak wiecnie, nie bedzie – uobocycie, syscy uobocycie! Lepiyj go nie doprowodzojcie do uostatecności, lepiyj ni!” [Grzesik]
A niepojęta miłość Cathy i Heathcliffa, miłość, która zrodziła tak nieopisane pokłady nienawiści, i tak pozostaje niezmienna…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.