Dodany: 17.11.2014 00:17|Autor: atram_ent

Książka: Uprowadzona
Heyer Georgette

1 osoba poleca ten tekst.

Dlaczego nie należy szufladkować...


Od czasu do czasu zdarza mi się czytywać książki zaliczane do kategorii romans. Czytania książek tego ... tfu!...gatunku należy zasadniczo się wstydzić i mówić o nich jedynie przyciszonym głosem. Ponoć romans historyczny jest przewinieniem nieco mniejszym, ale i tak nie powinno się w Towarzystwie (zwłaszcza tym przez wielkie "T") o tym wspominać. To przynajmniej jest stanowisko oficjalne. Dziwnym trafem jednak rynek tych powieści kwitnie niezmiennie od lat, ale o tym cicho-sza. No więc tak, ja też niekiedy TO czytuję. Zwłaszcza gdy głowa nabita kwestiami federalizmu, jako koncepcji integracji europejskiej, poglądami Kanta i Pascala potrzebuje chwili wytchnienia.

Do tej pory przeczytałam osiem książek Georgette Heyer. Dwa razy zostałam dość miło zaskoczona, bowiem byłam nastawiona przez biblionetkowe zakwalifikowanie jej książek do gatunku "Romans". Faktycznie w przypadku większości jest to poprawne, a same książki są dosyć schematyczne - wiek XVIII czy coś koło tego, Londyn, angielska socjeta i westchnięcia zza wachlarza. Ta charakterystyka plasuje te powieści w pobliżu Jane Austen (oczywiście niezbyt bliskim, bowiem poziom kunsztu i unikalności Austen jest niedościgniony). Jednak co jakiś czas Heyer zdarza się napisać książkę zupełnie inną niż wszystkie, która przekreśla zaszufladkowanie autorki jako pisarki romansów z czasów regencji. Pierwszym rodzynkiem jest „Po co zabijać kamerdynera?” - bardzo lekki i całkiem dobrze napisany kryminał, którego akcja dzieje się w latach 30. XX wieku. Drugą niespodzianką jest „Uprowadzona” (angielski tytuł „Beauvallet”).

Bardzo ambitny admirał Perinat, kapitan hiszpańskiego statku, postanawia zaatakować przepływający nieopodal angielski okręt, wszak są to czasy elżbietańskie, a więc trwa wielka wojna pomiędzy Wielką Brytanią, a Hiszpanią. Pech chciał, że tym statkiem okazał się być „Venture” należący do towarzysza wypraw Francisa Drake'a, nieustraszonego i niepokonanego kapitana Sir Nicholasa Beauvalleta. Jest on znany w całym świecie, jako ten, który porywa się na najbardziej śmiałe czyny, gdy wszyscy inni dawno powiedzieliby "pas" i cało wychodzi z każdej opresji. Hiszpański statek idzie oczywiście na dno, kapitan Perinat wraz z niedobitkami swej załogi płynie szalupą ku najbliższej hiszpańskiej wyspie, a „Venture” wzbogaca się o klejnoty, złoto, jedwabie oraz...dwoje nowych pasażerów. „Santa Maria” wiozła na swym pokładzie byłego gubernatora wyspy Santiado Don Mateo i jego córkę Dominicę de Rada y Sylva.

Szalony Nick albo z wrodzonej przekory, albo niesiony na fali miłości od pierwszego spojrzenia, albo jako prawdziwy angielski dżentelmen (a może po trochu każdym z powyższych) postanawia spełnić obietnicę pechowego Perinata i bezpiecznie dotransportować gubernatora i jego córkę do domu, innymi słowy wpłynąć do paszczy lwa - do hiszpańskiego portu. Piękna Hiszpanka w pierwszej chwili jest gotowa wbić sztylet w serce Beauvalleta, potem poprzysięga mu wieczystą nienawiść, by wreszcie zakochać się w nim bez reszty. Tuż przed wysadzeniem Dominici i Don Mateo na ląd, młodzi wymieniają deklaracje miłości i pierścienie, a kapitan obiecuje Dominice, że przybędzie po nią do Hiszpanii nim minie rok. Sir Nicholas wraca do Anglii, tam uzyskuje od królowej Elżbiety pozwolenie na wyprawę do kraju wroga, a następnie przez Francję udaje się konno i w towarzystwie swojego służącego do Madrytu. Tam, jako kawaler de Guise, syn wielkiego francuskiego rodu sympatyzującego z katolicką Hiszpanią, trafia na dwór króla Filipa. Rozpoczynają się poszukiwania Dominici, snucie planów jej porwania z rodzinnego domu i bezpiecznego przetransportowania na oczekujący u hiszpańskich wybrzeży „Venture”. Sprawa nie jest prosta, bowiem Dona Beatrice, siostra Don Mateo, postanawia ożenić swego niezbyt udanego syna z bardzo bogatą po śmierci ojca, Dominicą. Co więcej Sir Nicholas w każdej chwili może zostać zdekonspirowany.

Samego stereotypowego romansu jest tutaj najmniej. Przede wszystkim jest to fajnie i lekko napisana powieść przygodowa, a w części również marynistyczna. Autorka świetnie buduje swoje postaci, a wszystko okrasza odrobiną ironii i subtelnego humoru. (Na przykład: całkowicie uroczą postacią jest służący Sir Nicholasa - Joshua Dimmock. Bez przerwy kwęka i narzeka, czarnowidztwo i zabobonność ma opanowane do perfekcji, ale za swoim panem pójdzie nawet do piekła pożyczyć zapałki, przy czym w tej wyprawie wykaże się niemałą inteligencją i sprytem.) Zaszufladkowanie jej jako romansu, literatury gorszego sortu jest więc jawną niesprawiedliwością.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 865
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: