Dodany: 10.07.2009 21:42|Autor: Nulka
Klub Miłośników Książki w Toronto
Warszawa, książki i miłość
Wyjazdy do Polski powodują u mnie zawsze bardzo silne uczucia frustracji, zagubienia i niepewności, gdzie tak naprawdę powinnam mieszkać. Po kilku dniach po powrocie do Toronto już wiem, że tutaj jest moje miejsce i mój dom, bo tutaj są moje dzieci, moja praca, moi przyjaciele (chociaż przyjaciół mam też ciągle w Polsce). Ale jednocześnie budzi się pragnienie, żeby tak dało się jakoś tę Polskę przybliżyć, żeby móc częściej tam latać i spędzać w Polsce więcej czasu.
Koniec maja i początek czerwca w Warszawie nie był niestety pogodny, lało codziennie po kilka razy i przyszło nam zmoknąć i zmarznąć nie raz, gdy usiłowaliśmy mimo wszystko jak najwięcej zobaczyć i jak najwięcej ludzi spotkać.
Zaraz po przyjeździe oczywiście pobiegłam na Międzynarodowe Targi Książki do Pałacu Kultury (już nie jest to Kiermasz Książki na zewnątrz, jak to dawniej bywało). Zaskoczyły mnie tłumy ludzi stojących w kolejkach po bilety i po autografy niektórych pisarzy. Według statystyk Polacy nie czytają książek, a tu takie tłumy. A może to tylko warszawiacy kupują i czytają książki. Księgarń jest w stolicy mnóstwo (prawie tyle samo co banków!) i widocznie mają klientów. A dla mnie wszelkie miejsca, gdzie są książki to moje królestwa, więc spędziłam tam niemało czasu.
Na Targach i w księgarniach kupiłam kilka interesujących nowych książek.
Najbardziej zafascynowała mnie książka „Godot i jego cień” Antoniego Libery, literaturoznawcy, tłumacza, reżysera, autora świetnej powieści „Madame”. Jest „to autobiograficzna powieść o magii literatury i fascynacji osobą Samuela Becketta”, jednego z największych pisarzy dwudziestego wieku. Książka niezwykła, którą czyta się momentami jak ciekawy kryminał, momentami jak dziennik podróży po tropach Becketta, albo analizę jego twórczości. Jednocześnie trudno nie zauważyć bardzo kunsztownego ale oszczędnego języka, trafnych obserwacji ludzi i sytuacji (często opisanych z humorem) i autoironii.
„Kinderszenen”, książka Jarosława Marka Rymkiewicza, poety i historyka literatury, jest zbiorem obrazów z dzieciństwa autora w okupowanej przez Niemców Warszawie i z Powstania Warszawskiego. Wywołała ona wiele dyskusji w Polsce, m.in. na temat sensu wybuchu Powstania Warszawskiego, ludobójstwa dokonanego w Warszawie przez Niemców (a nie nazistów, czy hitlerowców jak to teraz często się mówi) oraz patriotyzmu.
Tak piszę o swoim doświadczeniu Rymkiewicz:
„Krwawa dziura - to było właśnie moje dzieciństwo. Nie mogę powiedzieć, że mam jakieś wielkie pretensje do Niemców, że czegoś od nich oczekuję czy czegoś żądam. Chciałbym tylko, żeby wiedzieli, co mi zrobili – zniszczyli moją ośmioletnią wyobraźnię. Została kupa gruzów , kupa trupów, wielkie szambo, wielka dziura wypełniona czarną krwią.” s.52
I o Powstaniu:
...”Powstanie zwyciężyło. Dowód na to, dobrze widoczny, całkowicie wystarczający, jest tuż obok, wokół nas, i my wszyscy, którzy teraz tu żyjemy, też jesteśmy tym dowodem. Tym dowodem jest niepodległa Polska.”s.157.
Jest to wstrząsająca, ale jakże potrzebna dzisiaj książka.
Dwie następne pozycje dotyczą Zbigniewa Herberta. „Głosy Herberta”, zebraną przez Barbarę Toruńczyk nieznaną spuściznę Herberta, pani Katarzyna Herbert, żona pisarza, zadedykowała czytelnikom z Toronto, gdy przedstawiłam się jej na Targach Ksiażki jako przedstawicielka Klubu Miłośników Książki. Druga książka „Herbert nieznany. Rozmowy” zawiera wywiady z pisarzem i jego wypowiedzi, które ukazały się dotychczas drukiem w języku polskim. Fragment z Noty wydawcy: „W zebranych przez nas rozmowach odbija się jak w lustrzanej mozaice sylwetka Herberta – jego gesty, miny, wdzięk, inteligencja. Jego ironia i śmiech. I jego powaga. Nie tworzą pełnego obrazu. Ale są ważnym źródłem poznania jego osoby, którą w swojej twórczości i w życiu starał się osłonić.” s.272
Następny wielki pisarz, który mnie zainteresował to Tadeusz Konwicki. Jego „Wiatr i pył” to wybór tekstów napisanych w latach 1946-2008, nieopublikowanych dotąd w jego książkach, z rysunkami autora (!). Ze Wstępu do książki wynika, że jest ona gratką dla wielbicieli Konwickiego, a dla tych, którzy go nie znają to świetna okazja, żeby się zapoznać z ekstraktem z jego twórczości.
Na początku tego roku głośno było wśród miłośników literatury na temat nowej książki Eustachego Rylskiego „Po śniadaniu”. Nieduża ta książeczka zawiera siedem esejów-fascynacji literackich autora, które jednocześnie przypominaja czasy, w których literatura pełniła ważną rolę w życiu ludzi, kształtowała ludzkie charaktery, często nawet wskazywała ludziom kierunki w jakich mają w życiu podążać .Czasy, które zapewne niestety nie wrócą...
Bardzo lubię czytać wszelkiego rodzaju listy. A specjalnie listy pisane przez pisarzy do pisarzy. Można w nich odkryć historię powstawania wielu dzieł literackich, kłopotów z ich wydaniem, a także osobiste przeżycia znanych nam postaci z dziejów kultury czy z historii. Ostanie moje nabytki to wydane w serii Archiwum Kultury „Listy 1952-1963” Jerzego Giedroycia i Czesława Miłosza oraz „Listy 1923-1956” Mieczysława Grydzewskiego i Jana Lechonia.
Mam też wreszcie w swojej biblioteczce sławną w okresie przedwojennym książkę „Lenin” Antoniego Ferdynarda Ossendowskiego. Autor był niezwykle barwną i oryginalną postacią. Myśliciel, pisarz, dziennikarz, podróżnik, doktor nauk chemicznych, drugi po Sienkiewiczu autor polski mający największa liczbę przekładów dzieł na języki obce. „Lenin” i „Przez kraj ludzi i zwierząt i bogów” należą do najbardziej znanych jego książek. Ossendowski był zaciekłym przeciwnikiem bolszewików, wrogiem osobistym Lenina i wobec tego jego książki były zakazane w okresie PRLu.
I jeszcze jedna poważna i ważna pozycja: „Kryptonim Liryka. Bezpieka wobec literatów” Joanny Siedleckiej. Wykorzystanow niej wiele, nigdy niepublikowanych dokumentów z archiwum IPN-u. Ze wstępu „Od autorki” dowiadujemy się, że jest to książka o „świecie wciąż nieprzedstawionym”, o pisarzach gnębionych, straszonych i prześladowanych przez bezpiekę oraz o donosicielach, czyli tych pisarzach, którzy zostawali tajnymi współpracownikami bezpieki. „Zdaniem Aleksandra Wata, wielkiego znawcy tematu, donos to ekstrakt komunizmu, a tajny wspólpracownik jest istotą totalitaryzmu. Na skutek donosów pewne ksiazki w ogóle nie powstały, bo ich autorzy, tak jak Jasienica czy Krzysztoń, trafiali na czarne listy, załamywali sie. Odchodzili przedwcześnie, nie dając z siebie wszystkiego. A tajni współpracownicy mieli się i mają dobrze. Do rangi symbolu urasta fakt, że Wacław Sadkowski został właśnie wybrany przez kolegów pisarzy wiceprezesem ZLP”. (Dziennik, 27 grudnia 2008)
Nie wszystkie książki, które przywiozłam z Polski są aż tak poważne.
Bardzo miła i pogodna jest książka-rozmowa z Ernestem Bryllem „O trzeciej nad ranem”, gdzie poeta mówi o swojej rodzinie, poezji, Bogu i życiu. A płyta do niej dołączona zawiera wiersze autora przez niego czytane.
Na Targach Książki podeszłam do Hanny Kowalewskiej, autorki powieści „Julita i huśtawki”, którą omawialiśmy na jednym ze spotkań naszego Klubu. Opowiedziałam jej jak ciekawą dyskusję jej książka wywołała, co ją bardzo ucieszyło. Kupiłam zbiór opowiadań Kowalewskiej „Kapelusz z zielonymi jaszczurkami” .
Bardzo ucieszyłam się, gdy udało mi się zdobyć „Myśli nieuczesane wszystkie” Stanisława Jerzego Leca. Gruby tom pełen różnych zabawnych i poważnych mądrości w skondensowanej formie. Wszystkie ponadczasowe. Jak np :
„Popełnił zbrodnie. Zabił człowieka! W sobie.”
„Duch Przekory ma to do siebie, że umie obrosnąć w ciało konformisty.”
Druga książka, która sprawiła mi dużo radości, to kupione w antykwariacie (ach te antykwariaty w Warszawie!) opowiadania Jerzego Szaniawskiego „Profesor Tutka”. Jako dziecko ogladałam w polskiej telewizji serial „Klub profesora Tutki” z Gustawem Holoubkiem w roli głównej. Były to cudowne spotkania z dżentelmenem profesorem Tutką i jego przyjaciółmi (rejentem, doktorem, sędzia) przy kawiarnianym stoliku. Profesor Tutka opowiadał różne historyjki ze swego życia, czasem zabawne, czasem smutne, ale zawsze zawierajace jakąś głębszą myśl i skłaniające do refleksji.
Gustaw Holoubek jakoś czesto mi się przypominał w czasie mojego pobytu w Warszawie. Mianowicie przeczytałam tam jego wspomnienia z dzieciństwa i młodości „Wspomnienia z niepamięci” . Napisane w pięknym, staroświeckim stylu, z wielką kulturą i zamyśleniem, wyróżniają się pozytywnie wśród najprzeróżniejszych biografii i autobiografii zalegających półki ksiegarń. A tuż przed moim wyjazdem z Polski przypadkowo trafiłam na program rozrywkowy poświęcony Wiesławowi Gołasowi, gdzie obok Młynarskiego, Michnikowskiego, Ładysza, Kobuszewskiego i wielu innych znakomitych aktorów starszego pokolenia, wystąpił też Gustaw Holoubek. Takie wzruszajace pożegnanie zgotowała mi polska telewizja, której przez dwa tygodnie prawie w ogóle nie oglądałam, bo na sam dźwięk głosów dziennikarzy dostawałam dreszczy, a treść tego co głosili tak zupełnie pesymistycznie mnie nastrajała co do teraźniejszości i przyszłości Polski, że po prostu wolałam uciekać od niej jak najdalej.
Jak już wspomniałam dużo czasu spędziłam w księgarniach warszawskich.
Moją ulubioną księgarnią w Warszawie jest „Czuły barbarzyńca” na Powiślu. Jest to szczególne miejsce, bardzo przytulne i nastrojowe. Można tam posiedzieć z książką przy jednym ze stolików, napić się kawy i zjeść smaczne ciastko. Księgarnia organizuje spotkania z pisarzami i innymi ludźmi kultury, wernisaże, wystawy. Przychodzi tam dużo studentów- Biblioteka Uniwersytecka jest tylko kilka kroków dalej.
Zawsze też zerkam na wystawę jednej z księgarń na Nowym Świecie. Dlaczego? Bo zawsze siedzi tam na książkach... kot. Widocznie też miłośnik książek, a może tylko myszy mieszkających miedzy nimi.
Mieliśmy szczęście i zaszczyt spotkać się w Warszawie z Januszem Krasińskim, pisarzem, autorem tetralogii, na którą składają się powieści: "Na stracenie", "Twarzą do ściany", "Niemoc" i "Przed Agonią".
Janusz Krasiński odwiedził Toronto w zeszłym roku. Polski Fundusz Wydawniczy i Klub Miłośników Książki zorganizowały wtedy bardzo udane z nim spotkanie.
Janusz Krasiński mieszka z żoną, lwowianką, oraz dwoma przygarniętymi psami, na Ochocie, w uroczym mieszkaniu w przedwojennym budynku. Zostaliśmy poczęstowani kawą, pysznym ciastem i pachnącymi polskimi truskawkami. Pisarz przygotowuje w tej chwili do druku następna swoja książkę. Będzie to rzecz o czasach współczesnych, co widocznie nie bardzo podoba się co poniektórym osobom i różnymi drogami próbują zastraszyć pisarza, m.in. włamując się do mieszkania i kradnąc jego osobiste dokumenty i książki.
Ja już nie miałam na to czasu, ale mąż mój miał jeszcze jedno ciekawe spotkanie z pisrzem Markiem Nowakowskim w kawiarni na Placu Zbawiciela.
Cały mój pobyt w Polsce upłynął pod znakiem książek.. i spotykania się z ludźmi, którzy kochają książki.
Udało mi się wziąć udział w spotkaniu jednego z Dyskusyjnych Klubów Książki w Warszawie przy bibliotece publicznej na Czerniakowskiej. Poszłam tam niezapowiedziana jakby nigdy nic i gdy w pewnym momencie jedna z bibliotekarek prowadzących spotkanie zapytała mnie co sądzę o omawianej na spotkaniu książce, to ja na to ani be, ani me, bo książki nie czytałam. Oczywiście zaraz wyjaśniłam kim jestem i skąd przybywam. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni i ucieszeni, że ktoś z Toronto zechciał przybyć na ich spotkanie. Opowiedziałam o naszym torontońskim Klubie Miłośników Książki, co wzbudziło duże zainteresowanie obecnych. Przemiłe panie bibliotekarki pokazały mi bibliotekę, która okazała się być równie nowoczesną jak biblioteki w Toronto. Dużo stacji internetowych dla czytelników, wypożyczalnia nie tylko książek, ale też filmów i płyt. Biblioteka zostala otwarta w 2006 roku i otrzymała imię Jana Nowaka- Jeziorańskiego, który popierał starania Biblioteki w uzyskaniu nowego lokalu. Od Fundacji Jadwigi i Jana Nowaków-Jeziorańskich Biblioteka otrzymała część księgozbioru należącego do „Kuriera z Warszawy”. Jego pomnik stoi przed wejściem do Biblioteki, na skraju pięknego parku, którego majową zieleń podziwiałam z okna pomieszczenia, gdzie odbywalo się spotkanie Klubu.
Jestem wielbicielką Biblionetki, świetnej strony internetowej o książkach (www.biblionetka.pl).
BiblioNETka została pomyślana jako serwis dla osób lubiących czytać i poszukujących informacji o książkach. Zawiera katalog, recenzje książek napisane przez użytkowników, komentarze dotyczące recenzji oraz forum - miejsce na dyskusje przede wszystkim o książkach. Jest również „czytatnik” - miejsce, gdzie użytkownicy serwisu mogą dzielić się swobodnymi refleksjami na temat swoich lektur oraz zamieszczać własne utwory literackie. Biblionetka jednocześnie rekomenduje książki. My, bibliotekarki, używamy Biblionetki, gdy poszukujemy informacji o książkach dla Klubu Książki i oczywiście dla siebie również. Zamieszczamy tam też nasze własne recenzje i sprawozdania ze spotkań Klubu. W ciągu ostatnich kilku lat bardzo zaprzyjaźniłyśmy się z niektórymi uczestnikami Biblionetki, i mimo że nigdy się z nikim nie spotkałyśmy osobiście. Wystarczyły rozmowy na Forum, dyskusje o książkach i autorach, żeby się poznać i polubić. A tu w tym roku nadarzyła się okazja, żeby spotkać chociaż niektórych Biblionetkowiczów! Na zaproszenie naszych znajomych pojechaliśmy do Wrocławia, żeby wreszcie zobaczyć to piękne miasto (wstyd się przyznać, ale nigdy przedtem tam nie byłam) i odwiedzić dawno nie widzianych przyjaciół . A przy okazji spotkac sie z Biblionetkowiczami (wrocławska grupa jest najaktywniejsza). Okazało się, jak zresztą przypuszczałam, że są to ludzie niezwykli, zwariowani, bardzo ciepli i o szczególnym, inteligentnym poczuciu humoru. Uściskali mnie jak najlepszą przyjaciółke, odrazu zaakceptowali jako jedną z nich i tylko szkoda, że tak mało miałam czasu dla nich. Spotkałam też później dwie warszawskie Biblionetkowiczki. Wspaniałe, mądre i oczytane dziewczyny.
Wrocław jest cudownym miastem. Pięknie odnowione Stare Miasto, zielone i ciche dzielnice willowe, bogata historia miasta, którą widać na każdym, kroku powoduje, że chciałoby się tam spędzić więcej czasu. Może następnym razem.
Jeszcze jedna strona internetowa łącząca ludzi to naszaklasa.pl. Dzięki tej stronie odnalazłam koleżanki i kolegów z Liceum im. Kołłątaja, które skończyłam wiele lat temu. Mieliśmy bardzo udane spotkanie w kafejce przy Placu Narutowicza. Byłam zaskoczona, że wszystkich poznałam! Wcale tak bardzo żeśmy się nie zmienili. Jak przyjemnie było z nimi pogadać, powspominać i pośmiać się.
W Polsce w tym czasie przypadła 30 rocznica pierwszej pielgrzymki papieskiej, tej która odwrócila bieg historii w Polsce i w Europie ( o czym nie wszyscy niestety pamiętają). Ja nigdy nie zapomnę tych upalnych dni w Warszawie 30 lat temu. Tej nadziei, tego wspaniałego święta i radości. Już wtedy wiedzieliśmy, że coś musi się stać, że to początek końca tej epoki zniewolenia i beznadziei i że nasz, malutki wtedy synek, Krzysiek, będzie żył w innym świecie.
Krzyż papieski stoi dumnie na Placu Piłsudskiego, żebyśmy pamiętali.
Druga rocznica, którą celebrowano, to pierwsze wolne wybory w 1989 roku. Plakaty, wystawy, toasty z szampanem w różnych lokalach. Słodko-gorzka to rocznica niewykorzystanej szansy.
Tyle o Warszawie i książkach na przełomie maja i czerwca. A co z miłością?
Gdy ja szalałam po Warszawie, w Toronto „obradował” Klub Miłośników Książki. Tym razem tematem spotkania była „Miłość w literaturze polskiej”. I stąd ta miłość w tytule tego artykułu.