Dodany: 19.10.2014 23:02|Autor: atram_ent

Książki i okolice> Kącik językowy

7 osób poleca ten tekst.

Koszmarne spolszczenia


Ostatnio przeczytałam "Wołanie kukułki" J.K. Rowling...eee...przepraszam....Roberta Galbraitha. Książka skądinąd bardzo dobra, ale ja nie o tym. Skąd bierze się u nas ta koszmarna moda na spolszczenia zapożyczeń z innych języków (a właściwie z tylko jednego, czyli angielskiego)?! I tak w "Wołaniu..." mamy:
"plik nagrany na pendrajwie" (s. 269),
"koledż" (s. 326),
"dwie paczki solonych czipsów" (s. 242),
śmierć "nieatrakcyjnej bezdomnej autsajderki" (s. 379),
kogoś w "dizajnerskich" ciuchach (niestety nie zapisałam numeru strony),
a coś dzieje się "w porze lanczu" (s. 241).
I to niestety nie pierwsza książka, gdzie tłumacz dokonał tej masakry na dwóch językach. Skoro większość tych słów już na stałe zagnieździła się w naszym języku,a zapożyczenia były, są i będą, to po co na siłę zmieniać ich pisownię? Może idźmy jeszcze krok dalej - zacznijmy pisać "apropo" zamiast "a propos", "piccy"("pidzcy"?) zamiast "pizzy", "fondi" zamiast "fondue", nie mówiąc już o "szopingu" i "iwencie". Bo niby czemu jedne słowa mają być spolszczone, a inne nie?
Gdzie sens, gdzie logika?!
Wyświetleń: 24302
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 61
Użytkownik: maramara 20.10.2014 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
A ja znam książkę, w której angielski wykrzyknik "wow!" został... hm, spolszczony? — do "uau!".

Uau!
Użytkownik: Rigel90 20.10.2014 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja znam książkę, w któr... | maramara
Przeczytałam "ała" i to chyba jest adekwatna "ekspresja" do treści:)

A tak na serio - posługiwanie się slangiem złożonym z dwóch języków nie jest niczym dobrym, ale skoro zapożyczenia już istnieją i są używane w rozsądnej ilości, powinny zostać zapisane w oryginalnej formie. A tłumacz? Cóż... Tłumacz jak tłumacz, już dawno przestałam wierzyć, że w Polsce są dobrzy tłumacze (znaczy się - są, na pewno, ale ja rzadko na nich trafiam...), lecz redakcja i korekta mogły prężniej zadziałać.
Użytkownik: Szeba 20.10.2014 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
Niespolszczone, ale za to po polsku odmienione w zapisie wyglądałyby chyba jeszcze gorzej...
Użytkownik: Sznajper 20.10.2014 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Niespolszczone, ale za to... | Szeba
Trochę poszukałem i wydaje mi się, że pisownia:
- koledż/college,
- czipsów/chipsów,
- autsajderki/outsiderki,
- lanczu/lunchu,
jest w obu formach poprawna, choć częstsza jest niespolszczona. Natomiast "dizajnerski penrajw" może być tylko designerskim pendrivem.
Użytkownik: Sznajper 20.10.2014 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę poszukałem i wydaj... | Sznajper
Wróć! Póki co, nie "pendrivem" a pendrive'em.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.10.2014 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę poszukałem i wydaj... | Sznajper
O, to mój temat z racji hobby! To dorzucę parę ciekawostek (wszystkie funkcjonują w słownikach polskich):
- niuejdżowski
- dreadnought=drednot
- einstein=ajnsztajn - pierwiastek chemiczny
- ćela=czela
- candi=czandi=tjandi=tjandii
- gandża=gańdźa
- girlsa=girlaska
- football=futbol
- compaq->odm. M. l.mn. compaki
- tabbouleh=tabbula
- charter=czarter
- display=displej-> odm. D. l.mn. displei
- miracle=mirakl
- concierge=konsjerż
- shocking=szoking
- charmeuse=szarmeza
- écossaise=ekoseza
- dinghy=dingi
- gaillarde=gajlardia
- litchi=liczi
- taiji=tai-chi
- chapiteau=szapito
- genre=żanr

no i creme de la creme:
- ćatni=chutney==chutnej=czatnej

Zaznaczam, że to tylko drobny wycinek twórczości słownikowej polskich językoznawców. Ktoś nie wierzy? Wystarczy każde z tych słów wpisać choćby na sjp.pl
Użytkownik: Szeba 20.10.2014 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to mój temat z racji h... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ale żeś powybierał, same hardkory ;)
Wydaje się, że tak źle a tak niedobrze. Teraz widzę, że dla mnie to loteria, niezależnie od poprawności i słowników. Wygrywa estetyzm, czy co? ;)
W oficjalnych tekstach unikam, w nieoficjalnych i lekkich spolszczam od początku do końca, a nawet słowotworzę i dobrze mi tak.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.10.2014 10:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale żeś powybierał, same ... | Szeba
Ja bardzo popieram słowotwórstwo - dla mnie jest świadectwem i naturalnym następstwem pełnego przyswojenia i "czucia" języka :)

BTW: "żeś" nie jest słowem dopuszczalnym przez istniejące słowniki! A ich twórcy mają wyobraźnię niezwykle płodną, acz wybiórczą (głównie tematycznie - osobliwie po macoszemu potraktowane są nauki ścisłe).
Użytkownik: Szeba 21.10.2014 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bardzo popieram słowot... | LouriOpiekun BiblioNETki
I bardzo dobrze! bo nie cierpię słówka "żeś" i dlatego tu użyłam ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.10.2014 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: I bardzo dobrze! bo nie c... | Szeba
Eee, więc skoro nie lubisz, to czemu użyłaś?!? ;D

Jeszcze mi się nasunęło po ponownym zerknięciu na samą górę tematu, a propos "lanczu":
- funkcjonuje u nas już całkiem naturalnie lincz=lynch
- i tak "lanczowo": nie wiedzieć czemu mnóstwo form nazwy słynnego sosu tzatziki=tzatzyki=dzadziki=caciki
Użytkownik: Szeba 23.10.2014 07:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Eee, więc skoro nie lubis... | LouriOpiekun BiblioNETki
Bo jak hardkor, to hardkor, to oczywiste :)

Też widziałam gdzieś niedawno "caciki" i przez chwilę się zastanawiałam co to ;)
Użytkownik: janmamut 22.10.2014 05:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bardzo popieram słowot... | LouriOpiekun BiblioNETki
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!

(Ale oczywiście wiem,
że to całkiem inne "żem").
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.10.2014 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Żem często dumał nad mogi... | janmamut
Akurat to to samo - po prostu odmiana :) http://sjp.pl/%BFe%B6

Niestety, grając w necie i na turniejach w scrabble wiele razy zaliczyłem "stratę", ponieważ słowo było mi znane, ale z literatury, a w słowniku nie występowało...

Zresztą:

"W białodrzewiu jaśnie dźni słoneczko,
Miodzie złoci białopałem żyśnie,
Drzewia pełni pszczelą i pasieczną,
A przez liście kraśnie pęk słowiśnie.

A gdy sierpiec na niebłoczu łyście,
W cieniem ciemnie jeno niedośpiewy
W białodrzewiu ćwirnie i srebliście
Słowik słowi słowisienkie ciewy."
Użytkownik: atram_ent 09.02.2016 02:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to mój temat z racji h... | LouriOpiekun BiblioNETki
Przez przypadek zupełny natknęłam się w encyklopedii na hasło "mirakl" okazuje się, że nie jest to spolszczeniem od francuskiego cudu, lecz nazwa dramatu religijnego o cudownych wydarzeniach z życia świętych. Źródłosłów oczywiście ten sam, aczkolwiek użycie słowa w tej formie jest nie jest współczesnym wymysłem. No i niestety teraz pojawia się pytanie ile czasu minie, by takie formy nam się opatrzyły...?
A "czatneja" niestety widziałam ostatnio w jakimś kulinarnym magazynie - i znowu pytanie, skoro to forma kulinarna u nas nieznana, to czy nie powinno się oryginalnej nazwy zostawić, bo w końcu na "spaghetti" nie mówimy "spagetti", a na "Quiche Lorraine" - "kisz lorejn" (czy jakoś tak ;) ).
Użytkownik: parilicium 09.02.2016 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez przypadek zupełny n... | atram_ent
"[...] bo w końcu na »spaghetti« nie mówimy »spagetti« [...]"

Nie? Dlaczego? Chyba nie jesteśmy bardziej włoscy od Włochów?
We włoskim owo "h" jest nieme, a jego rolą jest wskazanie, aby poprzedzające je "g" wymawiać jako "g" właśnie, a nie "dż"; spaghetti -> spagetti, (teoretyczne) spagetti -> spadżetti.


"[...] a na »Quiche Lorraine« - »kisz lorejn« [...]"

"Quiche Lorraine" to placek lotaryński, sam kisz jak najbardziej. Dlaczego by nie? Czy Ty rano w dalszym ciągu nakładasz na twarz maquillage? :)


Nie jestem entuzjastą bezkrytycznego aprobowania działalności tłumaczy i rozmaitych językoznawców, mam także świadomość, że nie unikniemy zapożyczeń. Lecz mierzi mnie masowe i nagminne zaśmiecanie języka polskiego, przede wszystkim anglicyzmami, w dodatku czynione bardzo często w sytuacjach, w których mamy dobre polskie odpowiedniki, a przykładem niech tu będzie torsje wywołujące "wow" (jakby nasze "och" czy "ojej" stały się raptem zbyt plebejskiej proweniencji, aby w towarzystwie bez wstydu nimi się posługiwać).
Użytkownik: Czajka 09.02.2016 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "[...] bo w końcu na »spa... | parilicium
Ech tam, mierzi zaraz. W języku nie ma co się dopatrywać logiki i czystości, trzeba o nie walczyć, owszem, ale język i tak się rozwinie jak chce. I każdy przywyknie. Oswoiliśmy muzeum i piżamę, oswoimy i chipsy. Czipsy.
Co do logiki, to do profesora Miodka zadzwoniła pani i zapytała, dlaczego w Polsce mówi się Bayern Monachium? I słusznie pytała, bo powinno się mówić Bayern München, albo Bawaria Monachium.
Dlaczego mówimy budżet? Powinniśmy mówić badżet jak Anglicy. Albo buże jak Francuzi. Kto za tym trafi - najpierw razi a potem stanowi ciekawostkę przyrodniczą.
Użytkownik: verdiana 09.02.2016 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech tam, mierzi zaraz. W ... | Czajka
Czajko, to prawda, ale dopóki coś nie zostanie uznane za normę językową, jest po prostu błędem! I redaktor oraz korektor powinni to poprawiać.
Użytkownik: Czajka 09.02.2016 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, to prawda, ale do... | verdiana
To prawda, dlatego napisałam, że trzeba o czystość walczyć (nawet na zwykłym poziomie). Sama walczę z dedykowaniem klusek do zupy. Dla mnie to nie ulega kwestii. Daleka jestem natomiast od traktowania tego przysłowiowego chipsa jako pierwszego wrogiego najeźdźcy. I jestem pogodzona z faktem, że pewne nielogiczności i błędy się normują. Niedawno przeczytałam (u profesora Miodka zresztą), że pracoholik jest niezgodny z normą. Powinien być raczej pracoikiem. No ale to już się nie wyprostuje. Życie języka jest fascynujące przez to właśnie. :)
Użytkownik: atram_ent 11.02.2016 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "[...] bo w końcu na »spa... | parilicium
Mój błąd: oczywiście chodziło mi o PISOWNIĘ tych słów (a tą utrzymujemy oryginalną zapożyczoną z włoskiego/francuskiego), a nie o ich brzmienie w języku mówionym
Użytkownik: miro51 21.10.2014 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
A ja jestem zdania, że tam gdzie istnieje polski odpowiednik, nie ma co wymyślać. Plik nagrany na USB może być, coś się może dziać w porze obiadowej, ciuchy mogą być modne. O tłumaczeniu na pewno sporo ma do powiedzenia Barańczak (Ocalone w tłumaczeniu: Szkice o warsztacie tłumacza poezji z dołączeniem małej antologii przekładów - problemów (Barańczak Stanisław)) - nie tylko poezji. Tam, gdzie nie ma odpowiednika, wolałbym widzieć zapis oryginalny, ale to tylko marzenia starego człowieka. No "czipsy"? Litości! Ani to polskie, ani angielskie. Może jest jakiś polski wyraz z "CZ-I"? Tak, "cziłała" ;-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.10.2014 07:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jestem zdania, że ta... | miro51
Taaak... no więc sprawdziłem!

zaczynające się na "CZI" (same polskie jak widać):
CZI, CZIP, CZIPS, CZIKOS (węgierski pasterz), CZIROKESKI, CZINCZILA, CZIRLIDERKA (sic!), CZIKAGOWSKI (sic!!)

zawierające "CZI":
LICZI (owoc), SZCZI (rosyjska zupa), MACZICZE (brazylijski taniec), OBSZCZINA, WELWICZIA (roślina), GLEDICZIA (drzewo), POPUTCZIK, JICZIŃSKI, ALCZIRANGA (sfera sacrum u Aborygenów), ZIEMSZCZINA (pewna część obszaru panowania Iwana Groźnego), MICKIEWICZIANA (plurale tantum, wszystko, co dotyczy życia i twórczości Adama Mickiewicza; w końcu coś po polsku!), SIENKIEWICZIANA (tj. poprzednie)

I to by było na tyle, przynajmniej takich pisanych "małą literą".

BTW: nie można nic nagrać na USB, bo to jest port, a nie nośnik pamięci ;p
Użytkownik: miro51 23.10.2014 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Taaak... no więc sprawdzi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ale funkcjonuje takie sformułowanie jak "pamięć USB" a "USB" jako skrót myślowy? Pacjentom też nie podaje się chemii, tylko np. chemioterapeutyki, a określenie weszło do mowy potocznej. A z tym "czi" - kawał dobrej roboty!
Użytkownik: Bibliomisiek 22.10.2014 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja jestem zdania, że ta... | miro51
USB i pendrive to nie są w żadnym wypadku synonimy. Podobnie jak lunch i obiad, i oczywiście pora lunchu i pora obiadowa.

W ogóle przestrzegam przed odwoływaniem się do sjp.pl - to tylko hobbystyczna kolekcja słów na użytek gier. Bardziej wiarygodna strona to www.sjp.pwn.pl - oficjalny słownikowy portal PWN.
Użytkownik: harrypotter 25.10.2014 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: USB i pendrive to nie są ... | Bibliomisiek
Dobrze gadasz, bo lunch to coś pomiędzy drugim śniadaniem, a obiadem. U nas nie ma czegoś takiego, bo mamy inną kulturę po prostu i dlatego tego nie da się przetłumaczyć, a obiad to po angielsku dinner. Chociaż niektórzy tłumaczą jako kolację mimo, że na kolację jest oddzielne słowo supper. W sumie to u nas też z godzinami posiłków jest różnie, Anglicy są tępi i najwidoczniej nie wpadli stworzenie takiego wyrazu jak obiadokolacja. A tak na poważnie to to naprawdę inna kultura i nie da się tak tłumaczyć, bo co na przykład z ich słynną herbatką o 17 zwaną five o'clock przez niektórych tłumaczoną jako podwieczorek co nie do końca oddaję istotę rzeczy, bo chyba jest różnica między popijaniem herbatki o oznaczonej godzinie, a jedzeniem przekąski jakichś słodyczy czy co tam można jeść na podwieczorek o dowolnej porze. Także lunchu ja bym nie tłumaczyła, bo nigdy nie wiadomo czy go przetłumaczyć jako drugie śniadanie czy jako obiad. A spolszczanie go mnie wcale nie razi ale czemu dizajnerskich ciuchów nie przetłumaczył ten tłumacz na na przykład szpanerskie ciuchy to ja nie wiem. Chociaż nie mam pewności czy słowo szpan też przypadkiem nie zostało zapożyczone z angielskiego swank ale brzmi mi lepiej szpanerskie ciuchy niż dizajnerskie. W ogóle to design kojarzy mi się bardziej z dekoracją wnętrz niż z ciuchami i drażni mnie nadużywanie tego słowa jakby nie można było powiedzieć po polsku dekoracja wnętrz. Jak tak dalej pójdzie ludzie zapomną polskiego języka w gębie. A autsajderka/outsiderka można by przetłumaczyć jako indywidualistka. Ale najwidoczniej tłumacz tak uległ modzie angielszczyzacji, że zapomniał polskiego języka w gębie. A co do czipsów to znowu ciekawa sprawa, bo chips to po angiesku nie czipsy, a frytki, a chipsy to crisp. Ze słowem college znowu jest problem kulturowy, bo mają inny system szkolnictwa i to nie całkiem to samo co nasze liceum choć jest na tym samym poziomie co liceum, bo po koledżu/college'u (nawet nie wiem jak to odmieniać więc optowałabym za spolszczoną wersją) ma się tytuł naukowy, a my po liceum nie. Także większość tych słów po za designem i outsajderką jest nieprzetłumaczalna. I te dwa słowa akurat moim zdaniem powinien przetłumaczyć ale cóż tłumacz głupi to nie przetłumaczył, a ten college jeśli jest w mianowniku to bym nie spolszczała.
Użytkownik: atram_ent 27.10.2014 00:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze gadasz, bo lunch t... | harrypotter
Z tego co pamiętam college/koledż pojawiał się w kilku różnych przypadkach.
No i zaczynam sama się trochę wahać. Z jednej strony jestem ostatecznie zaakceptować spolszczenie słowa college, jako typ szkoły. Z drugiej strony nie mam jednak kompletnie pojęcia po co wprowadzać polską pisownię słów, które już na stałe weszły do polskiego (np. chipsy).
Chyba jednak zasada "nieprzetłumaczalności kulturowej" powinna być nadrzędna - w końcu odnosimy się wtedy do bardzo konkretnego zjawiska/przedmiotu i powinniśmy zachować pisownię oryginalną (np. lunch). Zwłaszcza, że akcja książki dziele się w Anglii, a autorka jest anglojęzyczna. Oczywiście inaczej miałaby się sprawa, jeślibyśmy mieli do czynienia z książką polską pod każdym względem. Tego koszmaru już nawet sobie nie będę wyobrażać, bo zaraz zahaczymy o "Poproszę orange jus jabłkowy"...
Słowo outsider występuje w większości współczesnych podręczników do psychologii. Co ciekawe (o czym pojęcia nie miała pani tłumacz): http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/outsider;1263.htm​l
A jeszcze wracając do college'u: w polskim Natolinie i belgijskiej Brugii istnieje ośrodek naukowy College of Europe, co ciekawe oficjalna polska nazwa tej instytucji brzmi... KOLEGIUM Europejskie.
Użytkownik: Bibliomisiek 27.10.2014 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co pamiętam colleg... | atram_ent
Ja jestem GENERALNIE przeciwnikiem spolszczania wyrazów angielskich w formach kalki fonetycznej. Także nazwisk, co mnie wkurzało od lat szkolnych. Shakespeare nie Szekspir, Macbeth nie Makbet, Lunch nie lancz, chipsy nie czipsy (albo widziane kiedyś "cipsy"!). Użycie aostrofu przy odmianach także moim zdaniem nie przekracza chyba umiejętności średnio oczytanego człowieka...
Użytkownik: ktrya 27.10.2014 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem GENERALNIE prze... | Bibliomisiek
Nie no, Szekspira mógłbyś darować, chyba mało kto z pamięci potrafiłby zapisać jego angielskie nazwisko bez choć jednej literówki. ;)
Użytkownik: benten 27.10.2014 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie no, Szekspira mógłbyś... | ktrya
Osiągnięte! Na polskim podwórku nie przywiązuję zbytniej wagi czy to spolszczenie czy oryginał, ale jeśli znajdziemy się w międzynarodowym towarzystwie to jednak poprawna pisownia może już o nas świadczyć trochę.
Użytkownik: Sznajper 27.10.2014 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem GENERALNIE prze... | Bibliomisiek
Spolszczanie nazwisk i imion angielskich ma swój urok. Na przykład, o ile dostojniej brzmi książę Wilhelm i Henryk, zamiast Williama i Harry'ego.
Użytkownik: benten 27.10.2014 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Spolszczanie nazwisk i im... | Sznajper
Najwyraźniej każda potwora... ;D.
A tak na marginesie zawsze mnie zastanawiało, skąd wzięły się odpowiedniki. Skąd na przykład wszyscy tacy pewni, że George i Jerzy to to samo. Albo Henryk i Harry/Henry. Albo że Charles to Karol. Dla mnie nie brzmią podobnie. Część z Biblii pewnie, w zależności od tłumaczenia może? A reszta?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2014 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Najwyraźniej każda potwor... | benten
Na ogół z Biblii, względnie z ksiąg historii Kościoła (męczennicy i inni święci wczesnych wieków chrześcijaństwa), ale też była spora grupa imion świeckich, wędrujących najczęściej w obrębie tej samej strefy językowej, niekiedy dużo później wchodzących do kalendarza kościelnego (św. Kazimierz na przykład czy bł.Bronisława raczej się nie rozprzestrzenili zbyt szeroko, choć ten pierwszy zawędrował do Francji jako Casimir). Zmiany brzmienia wynikały przeważnie z drogi migracji: saksoński Karl w drodze na południe i wschód - zmienił się w Karola/Karela, na zachód i północ w Charlesa - w Anglii i Francji pisanego tak samo, ale inaczej wymawianego (czarls - szarl), z Francji wędrując z kolei na południowy wschód i południowy zachód jako Carlo/Carlosa.
Niemiecki Heinrich nawet mniej się zmienił - na zachodzie Henry/ Henri, na południu Enrico, u nas Henryk. Harry - zdrobnienie, tak samo jak nasz Heniek (a droga powstawania zdrobnień jest też dość odmienna w każdym kraju).
Jerzy wędrował jeszcze ciekawiej, bo z Grecji jako Georgios - w drodze na zachód i północny zachód (Giorgio/Georges/George) i na północny wschód (Gyorgy/Gieorgij) prawie się nie zmieniając; ale niemiecki Georg w jakiś sposób zmienił się w Jurgena/Jorgena [kropek nie stawiam, ale są nad u i o], a ten rozprzestrzenił się na północ w formie praktycznie niezmienionej, a wtórnie na południe i wschód jako Juraj, Jura, Jirzi, Jerzy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2014 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Na ogół z Biblii, względn... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przepraszam, przylepiło mi się na końcu pierwszego akapitu niepotrzebne "a" - ma być rzecz jasna Carlos.
Użytkownik: benten 27.10.2014 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na ogół z Biblii, względn... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, to ma dużo więcej sensu niż moje teorie. Brawo benten, za logikę.
I jak na to patrzę, to wydaje mi się, że nie da rady uniknąć mieszania spolszczeń i oryginału.
Użytkownik: ktrya 27.10.2014 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Na ogół z Biblii, względn... | dot59Opiekun BiblioNETki
O rany, znów wykażę się ignorancją, ja myślałam, że George to Grzegorz. Nie przyszło mi do głowy, że to Jerzy...
Użytkownik: benten 27.10.2014 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: O rany, znów wykażę się i... | ktrya
Grzegorz to będzie chyba Gregory/Greg, prawda?
Użytkownik: benten 27.10.2014 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Grzegorz to będzie chyba ... | benten
Grzegorz Peck :D, mwahahahahaha
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2014 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Grzegorz to będzie chyba ... | benten
Zgadza się - i także rosyjski Grigorij, niemiecki Gregor, a w Chorwacji był biskup Grgur, którego pomnik stoi w b. ładnej miejscowości wczasowej Nin (natomiast wśród współczesnych Chorwatów chyba nie jest to imię popularne, przynajmniej ja się z żadnym nie spotkałam).
Użytkownik: Sznajper 27.10.2014 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Najwyraźniej każda potwor... | benten
Tutaj jest ciekawy artykuł o spolszczaniu nazwisk:
http://www.ahistoria.pl/index.php/2011/11/dlaczego​-nie-ma-jerzego-busza-jesli-jest-jerzy-waszyngton/
Użytkownik: benten 27.10.2014 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Tutaj jest ciekawy artyku... | Sznajper
Buuu, nie chce współpracować.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 27.10.2014 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Buuu, nie chce współpraco... | benten
Trzeba skasować końcowe znaczki w linku, aby zostało http:// www.ahistoria.pl /index.php/ 2011/11/dlaczego-nie-ma-jerzego-busza-jesli-jest-jerzy-waszyngton/
(powstawiałem spacje, aby było widać)
Użytkownik: Sznajper 27.10.2014 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Buuu, nie chce współpraco... | benten
To dziwne, a spróbuj skopiować link i wkleić, zamiast tylko klikać. U mnie też kliknięty nie działa, a skopiowany tak.
Użytkownik: benten 27.10.2014 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: To dziwne, a spróbuj skop... | Sznajper
Dziękuję Wam obu. Poszło. Zbyt wyrafinowane działania jak dla mnie.
Użytkownik: Monika.W 27.10.2014 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Najwyraźniej każda potwor... | benten
To jeszcze nic - ale że Adalbert to Wojciech, a Wawrzyniec to Lawrence, to dopiero zagadka...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2014 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: To jeszcze nic - ale że A... | Monika.W
Nie aż taka straszna.
Adalbert i Wojciech to dwa różne imiona, jedno o źródłosłowie germańskim, drugie słowiańskim, utożsamiane ze sobą jedynie za sprawą świętego Wojciecha (dokładnie rzecz biorąc, Vojtecha, bo Czechem był), który do bierzmowania wybrał sobie imię Adalbert na cześć jakiegoś biskupa niemieckiego. Po czym, ponieważ Wojciecha mało który język niesłowiański potrafi wymówić, na zachodzie funkcjonował jako Adalbert, zaś w świecie słowiańskim jako Wojciech.
Wawrzyniec to łaciński Laurentius, od drzewka laurowego; sądzę, że przyszedł do nas przez Rosję, gdzie miał formę Ławrientij, stąd już fonetycznie niedaleko do Wawrzyńca - a do Anglii/Francji trafił pewnie z Rzymianami, stąd forma stosunkowo mało zmieniona (Laurence - Lawrence).

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.10.2014 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem GENERALNIE prze... | Bibliomisiek
Jeśli chodzi o imiona i nazwiska, ja na ogół też, ale z wyjątkami.
Skoro przez parę wieków mówiliśmy i pisaliśmy o postaciach historycznych: Galileusz, a nie Galilei, Szekspir, a nie Shakespeare, Elżbieta I, a nie Elizabeth I, Ludwik Węgierski, a nie Nagy Lajos albo Louis d'Anjou - nie zmieniajmy tego, co najwyżej w tekstach naukowych/popularnonaukowych dodając w nawiasie pisownię oryginalną.
To samo odczucie mam, jeśli chodzi o bohaterów literackich z poprzednich epok, którzy dzięki temu czy innemu przekładowi już zaistnieli w naszej świadomości jako Julia (nie Juliet) Capuletti, Kubuś (nie Jacques) fatalista, Ania (nie Anne) Shirley.
A jeżeli dziś przekładany jest po raz pierwszy tekst XVII- czy XIX-wieczny? Długo się zastanawiałam, ale chyba jakoś lepiej mi w nim brzmią takie wersje imion, jakie zastosowałby tłumacz współczesny autorowi...
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 27.10.2014 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o imiona i n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Aż strach pomyśleć, co by się stało z Kubusiem Puchatkiem! ;)

Ale to wszystko przypomina mi też wakacje w Bieszczadach za studenckich czasów - jadaliśmy przeważnie (robione z mrożonek) kotlety de Volaille. Ale praktycznie W KAŻDEJ napotkanej knajpie pisane to było inaczej! Zapamiętałem takie wersje:
- dewolaj
- devailei
- de'Volai
- de Vaille

Poprawnie napisał tylko koleś, który sprzedawał z przyczepy kempingowej ("Gastrofaza") i przyznał, że spisał z torby z mrożonką ;D

A nad Soliną spotkaliśmy także "kotlet zchlachecki"...
Użytkownik: benten 27.10.2014 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o imiona i n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nadal uważam, że dopuszczalna powinna być wersja oryginalna i spolszczona. Bo często to użycie zależy od tego w jakim okresie się ktoś wychował i z jakimi dostępnymi materiałami. Ja na przykład całe dzieciństwo patrzyłam na grzbiety książek autorstwa Charlesa Dickensa i byłam naprawdę zdziwiona, kiedy ktoś powiedział o nim Karol. Ciężko było mi to połączyć. A Dzieci z Bullerbyn zawsze będą Dziećmi z Bullerbyn, a nigdy jakąś Wesołą Gromadką. A Sawyer jest Tom. Ale z drugiej strony królowa będzie Elżbieta a Fatalista Kubusiem. Ale Remarque nigdy nie będzie Remarkiem.
Użytkownik: henia04 27.10.2014 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o imiona i n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie, istnieją już ustalone reguły, szczególnie jeśli chodzi o identyfikację postaci historycznych i nawet niekiedy literackich, więc zostawmy już nawet tego Makbeta. Pamiętam moje wielkie zaskoczenie, kiedy to na stronie internetowej bardzo znanej firmy przeczytałam o tym, że bluetooth został tak nazwany na cześć duńskiego króla Harolda Bluetooth'a... Po chwili dotało: Sinozęby on się u nas nazywa. Harald w dodatku. Tłumaczenie wielokrotne.
Użytkownik: pawelw 28.10.2014 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem GENERALNIE prze... | Bibliomisiek
Spolszczać można tłumacząc lub transkrybując, co jest znaczącą różnicą. A żeby jeszcze bardziej zamieszać, czasami mamy transliterację.

Transkrypcje jak Szekspir, Makbet, Russo i Wolter całkiem mi się podobają, tłumaczenia imion jak Wilhelm Szekspir, czy Jan Jakub Russo już mniej.
Transliteracje jak Kazantzakis (zamiast Kazandzakis) nie bardzo mi się widzą, a już najmniej transkrypcje przez inne języki (np. Najib zamiast Nadżib)


A teraz będzie trochę prowokacyjnie. :)

Najczęściej nie mamy problemów z językami używającymi innych alfabetów, robimy transkrypcję i mamy Tołstoja, Murakamiego, Mahmuda czy Kawafisa. Dlaczego by nie transkrybować z języków używających alfabetów łacińskich?
Dżejms Dżons, Żil Wern, Żoze Mauro de Waskonselos. Owszem dziwnie wygląda, ale to kwestia przyzwyczajenia. Owszem, niektórzy będą mieli problemy z powiązaniem polskiej wersji z oryginalną, ale takie same problemy mamy w przypadku rosyjskiego, greckiego, arabskiego czy chińskiego.
A przynajmniej od razu było by wiadomo czy wymawiać Horche czy Żorż, Szarl czy Czarls, Riczard czy Riszard. Zostawiałbym też Aleksandr a nie Aleksander i Michaił a nie Michał.

Jasne, w oryginalne to nie jest ani Czarls, ani Czelrs, tylko coś pośredniego, ale to już trudno. Przy pomocy polskich liter nie da się poprawnie zapisać wielu głosek z języków obcych i nasze gardła nie są w stanie wydusić z siebie pewnych dźwięków. Z angielskimi nazwami większość sobie poradzi, część też z niemieckimi, francuskimi, portugalskimi czy hiszpańskimi. Z japońskimi, czy arabskimi już nieliczni.
Prawdopodobnie i tak nie jestem w stanie poprawnie wymówić Jōchō, Munyŏl, Sigurðardóttir, Aśvaghoşa, Nağı bəy Şeyxzamanlı, więc co za różnica czy transliteracja jest w miarę dokładna, czy nie. Ja bym tam zostawił to w najbardziej zbliżonym fonetycznie zapisie polskimi literami. :)

Osobną sprawą jest Khoisan, którego nie da się ani sensownie zapisać polskimi literami ani sensownie wymówić.

To wszystko wyżej dotyczyło by rzeczywistych nazwisk. W przypadku bohaterów literackich jestem za tłumaczeniem jeśli tłumacz uzna to za stosowne. Może być Makbet zamiast Macbeth, Korneliusz Knot zamiast Corneliusa Fudge, Ania z Zielonego Wzgórza, Kubuś Puchatek, Fizia Pończoszanka, Jan Dolittle, a nawet Fredzia Phi Phi, Bilbo Bagosz czy Wolanie.


Prosta sprawa jest z nazwami geograficznymi. Mamy Komisję Standaryzacji Nazw Geograficznych i dwanaście tomów oficjalnych nazw polskich, co zamyka kwestię poprawnej ich pisowni.
Użytkownik: Raptusiewicz 31.01.2016 02:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Spolszczać można tłumaczą... | pawelw
Łelbek! ;)
Użytkownik: harrypotter 23.09.2015 04:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co pamiętam colleg... | atram_ent
Orange jus jabłkowy, aleś wymyśliła to tak jakby powiedzieć sok pomarańczowo-jabłkowy, a chyba nie o to ci chodziło. Przypuszczam że chodziło ci o oranżadę jabłkową, czyli gazowany sok jabłkowy. Tylko że orange juice to w dosłownym tłumaczeniu sok pomarańczowy, więc wychodzi kompletny absurd przy sformułowaniu orange jus jabłkowy. A w ogóle to z oranżadą ciekawa sprawa, bo nie wiem jak tobie ale mi z oranżadą głównie kojarzy się gazowany sok cytrynowy, a nie pomarańczowy, choć oczywiście wiem, że orange to po angielsku pomarańcza.
Użytkownik: Eida 27.10.2014 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze gadasz, bo lunch t... | harrypotter
Cóż, tłumaczenie to skomplikowana sprawa i nie bardzo da się sprowadzić do prostego "tłumacz głupi to nie przetłumaczył" ;-)

"... obiad to po angielsku dinner (...) Anglicy są tępi i najwidoczniej nie wpadli stworzenie takiego wyrazu jak obiadokolacja."
To nie jest takie proste. W zależności od tego w jakim rejonie Zjednoczonego Królestwa czy Stanów wylądujesz, to dla różnych ludzi słowa "dinner" i "supper" będą oznaczały różne rzeczy. Jedni zjedzą dinner w połowie dnia, inni wieczorem, po przyjściu z pracy. Dla jednych największym posiłkiem w ciągu dnia jest dinner, dla innych supper. Wystarczy spojrzeć choćby na hasła "dinner" i "supper" na Wikipedii - sam fakt, że są dosyć długie, sugeruje że to nie jest taka prosta sprawa. Polecam zerknąć też tutaj: http://english.stackexchange.com/questions/22446/l​unch-vs-dinner-vs-supper-times-and-meanings

Podobnie ma się sprawa, jeśli chodzi o "tea". Tutaj jednak raczej skłaniałabym się do tłumaczenia, z uwagi na fakt, że dla większości osób uczących się języka angielskiego "tea" to przede wszystkim herbata, a to słynne angielskie "afternoon tea" to jednak posiłek, zwykle jadany około godziny 17:00 (któremu często towarzyszy herbata). I tu też bywa różnie: można jeść kanapki, słodkie bułeczki z konfiturami, ciastka, itd. Jest to więc coś w rodzaju podwieczorku, lub lekkiej popołudniowej przekąski.
Bodajże w Irlandii funkcjonowało coś takiego jak "high tea". Tam termin odnosił się do bardziej konkretnego, solidniejszego posiłku, zwykle na ciepło.

Nie rozumiem dlaczego z jednej strony, sama przyznajesz, że to kwestie kulturowe, a z drugiej - próbujesz upraszczać i jeśli tylko ktoś nie mówi tak, jak Tobie się wydaje, że powinno być poprawnie, to nazywasz go tępym albo głupim.

"ale czemu dizajnerskich ciuchów nie przetłumaczył ten tłumacz na na przykład szpanerskie ciuchy to ja nie wiem."
Po angielsku zwrot "designer clothes" oznacza ubrania, nie tyle szpanerskie, co pochodzące od słynnych projektantów. Ale ogólnie zgadzam się, że to słowo jest obecnie nadużywane i pewnie można byłoby się wysilić i wymyślić coś lepszego niż kalka z angielskiego. Choć z drugiej strony, tak mówi dzisiejsza młodzież, więc mógł to być celowy zabieg, by nadać tekstowi autentyczności (nie znam kontekstu, w którym padł zwrot dizajnerskie ciuchy).

"A autsajderka/outsiderka można by przetłumaczyć jako indywidualistka."
Po polsku indywidualistka ma raczej pozytywne konotacje, co niekoniecznie można powiedzieć o outsiderce. Outsider może oczywiście oznaczać samotnika z wyboru, czy indywidualistę właśnie, ale równie często określa się w ten sposób wyrzutków, osoby nieakceptowane przez grupę.

"Ze słowem college znowu jest problem kulturowy, bo mają inny system szkolnictwa i to nie całkiem to samo co nasze liceum choć jest na tym samym poziomie co liceum, bo po koledżu/college'u (nawet nie wiem jak to odmieniać więc optowałabym za spolszczoną wersją) ma się tytuł naukowy, a my po liceum nie."
Po ukończeniu college'u (oczywiście jeśli mówimy o Anglii, a nie USA) nie ma się tytułu naukowego, tylko International Baccalaureate diploma. To jest międzynarodowa matura, honorowana na wielu prestiżowych i zagranicznych uczelniach.

Użytkownik: Porterski74 12.11.2014 08:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, tłumaczenie to skomp... | Eida
Bardzo przydatne informacje tutaj zapadły.Serdecznie dziękuję. Na pewno mi się to przyda.
Użytkownik: ahafia 09.02.2016 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, tłumaczenie to skomp... | Eida
Problemy z tłumaczeniami wynikają często z nieprzekładalnych różnic kulturowych, braków w kunszcie tłumacza, wliczając jego znajomość realiów danego kraju, a czasem okres, w jakim dokonywano przekładu.
Wydaje mi się, że kluczowa jest zarówno znajomość wszystkich niuansów języka, jak i realiów. Ja też dość długo myślałam, że "tea" to lekki popołudniowy posiłek, bo tak donoszą rozliczne źródła. To prawda, tylko, że nie wszędzie, i nie mam na myśli wspominanej Irlandii. Otóż mieszkając krótko w Exeter na południowym zachodzie Anglii, każdego dnia o 18 jadałam coś, co po polsku nazwalibyśmy obiadem, czyli ciepły, obfity posiłek. Jednego dnia bywał to "dinner", a innego "tea", zależnie, jak się gospodyni powiedziało.
To samo zdarza się w innych regionach i z innymi słowami, w związku z tym tłumacz, chcąc być wiernym, musi posiadać szeroką wiedzę. Nie tak dawno czytałam dwie książki Highsmith w wersji oryginalnej i równolegle w polskim przekładzie i o ile tłumaczenie "Znajomych z pociągu" pani Anny Bronaczowej jest świetne, to w "Niedołędze" tłumaczowi udało się zmienić wymowę co najmniej kilku fragmentów.
Jeśli zaś chodzi o koszmarne spolszczenia ... czasami są po prostu koszmarne, myślę, że dobre jest trzymanie się istniejących, utrwalonych już wersji, a w wypadku słów nowych wyczucie i szukanie analogii.
Użytkownik: atram_ent 17.11.2014 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
Druga część książki - "Jedwabnik" przyniosła kolejny koszmarek: "taksi". Czemu na litość boską bohater nie mógł wezwać TAKSÓWKI? Czemu TAKSI? CZEMU?!
Użytkownik: harrypotter 23.09.2015 05:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Druga część książki - "Je... | atram_ent
Niech już będzie to taksi ale może zapisane taxi. A w jakim to było kontekście, że krzyczy ,,taxi'', czy po prostu był opis: jegomość taki, a taki wzywa taksi/taxi, bo jak to drugie to się zgadzam w 100%, że powinna być taksówka.
Użytkownik: m10fantast 07.06.2015 02:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
O ile tłumacza nic nie tłumaczy (sic!). To wiele wyrazów jest pisanych zgodnie z wymogą, ponieważ osoby piszące nie znając języka nie są pewne jak to zapisać poprawnie po angielsku, niemiecku. I wbrew pozorom jest to proces naturalny, im bardziej słowo jest popularne tym szybciej następuje spolszczenie pisowni. Czy ktoś pisze wieheister, czy wszyscy wihajster? Ten sam proces powoduje, że ludzie zaczynają pisać czipsy. Czasami pisanie zgodnie z pisownią obcojęzyczną jest odbierane nienaturalnie. Nowy Jork jest dobrym przykładem. W tej chwili może to niektórych razić, bo jesteśmy przyzwyczajeni do spolszczania nazw z innych języków niż angielski, głównie z niemieckiego. Wystarczy popatrzeć jak wygląda słownictwo żeglarskie, bardzo dużo spolszczonych słów niemieckich i niderlandzkich.
Od tłumaczy można za to wymagać jednej rzeczy, korzystania z polskich odpowiedników. Driver to przecież sterownik, screenshot to zrzut ekranu.

P.S. Co do zarzutów wobec słowa drednot, że to jest niepoprawnie zapisywane dreadnought. W języku polskim istnieje też słowo przeddrednot. Łączenie polskich przyrostów, przedrostków z takimi słowami jak dreadnought tworzy prawdziwe potworki.

P.P.S. Nagrywanie na USB. To też naturalny proces językowy. Język jest tworzony przez użytkowników, zmiana znaczeń słów, skróty myślowe to coś co od zawsze istniało. Ważna jest komunikatywność, szybkość przekazania informacji.
Użytkownik: atram_ent 31.01.2016 00:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
"Żniwa zła" (najnowsze tłumaczenie Anny Gralak kolejnej części serii o Cormoranie Strike'u) prawie mnie zawiodły - tylko trzy "kfiatki":
- „każdy, kto widział ją rozebraną w skłotach i brudnych komunach” (s. 35);
- „Strike musiał wyguglać kilka rzeczy” (s. 104)
- „przez cały dzień przekąsiła tylko torebkę czipsów” (s. 143)
Użytkownik: Marylek 31.01.2016 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio przeczytałam "Wo... | atram_ent
Zaczęłam czytać nowego Reachera: Zmuś mnie (Child Lee (właśc. Grant Jim)). Od razu na 21 stronie "zamówił standardowe śniadanie, to znaczy pankejki i jajka na bekonie", a na kolejnej, 22: "Kelnerka rzyniosła śniadanie. Pankejki i jajka na bekonie".

Pal licho bekon, chociaż mamy rodzimy boczek. Ale pankejki?! Czy tłumacz nie słyszał o naleśnikach? Przecież to nie jest żadne spolszczenie, tylko jakiś potworek!
Użytkownik: atram_ent 31.01.2016 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaczęłam czytać nowego Re... | Marylek
Bekonu będę bronić, bo między boczkiem a bekonem jest pewna różnica - prawdziwy bekon ma jedną warstwę tłuszczu obrastającą mięso, boczek to mięso przerośnięte warstwami tłuszczu. W sumie pancakes to też coś trochę innego niż naleśniki - zwykle tłumaczy się to jako "amerykańskie naleśniki" - nasze naleśniki to duży cieniutki placek, ich pancakes to raczej niezbyt duże grube (i bardzo pulchne przez dużą ilość proszku do pieczenia/sody) placki, bliższe naszym racuchom. Tu tak naprawdę nie ma złotego środka - jeśli chcieć zachować poprawność kulinarną to albo zachowujemy oryginalną pisownię, albo stosujemy "amerykańskie naleśniki". Oczywiście jest to na tyle nieistotne (prawdopodobnie, o ile dla fabuły nie ma znaczenia), że faktycznie "naleśniki" chyba byłyby lepsze.
Użytkownik: Marylek 31.01.2016 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Bekonu będę bronić, bo mi... | atram_ent
Toteż bekonu się nie czepiam. Zresztą długo już funkcjonuje w polszczyźnie a chipsów boczkowych zupełnie sobie nie wyobrażam. Swoją drogą, nie widziałam, że jest taka różnica w nazwie, w zależności od liczby warstw tłuszczu! :)

Natomiast "pankejki" odrzuciły mnie. Istotnie, dla akcji nie ma to żadnego znaczenia i gdyby Reacher zjadł zwykłe naleśniki nie zwróciłabym na to w ogóle uwagi.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: