Dodany: 29.06.2009 23:10|Autor: misiak297

Książka: Niezwykły dzień Agnieszki
Borg Inga

6 osób poleca ten tekst.

Niegramatyczny dzień Agnieszki


Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi recenzować książkę dla dzieci. Jednak po lekturze "Niezwykłego dnia Agnieszki" uznaję to za swój polonistyczny obowiązek.

Nie dlatego, że jest to taka absolutna rewelacja, po którą powinni sięgnąć wszyscy rodzice, krewni i znajomi królika, aby przeczytać swoim dzieciom-wnukom-prawnukom-siostrzeńcom-bratankom-siostrzenicom-bratanicom-kuzynom-chrześniakom-chrześnicom i innej dzieciarni.

O nie. Z przykrością muszę stwierdzić, że "Niezwykły dzień Agnieszki" na lekturę dla kilkulatka ani żadnego innego -latka się nie nadaje. Nie, żeby książka była z gruntu zła. To kwestia tłumaczenia. Tak spartaczonego przekładu nie widziałem od czasu sławetnej "Fredzi Phi-Phi". O ile powiastka pani Borg w oryginale może być nawet ciekawa, o tyle w polskiej wersji traci wszystkie atuty.

Tytułowa Agnieszka jest kilkuletnią dziewczynką, która przeżywa niezwykłe przygody w pozornie zwykłym dniu. A wszystko zaczyna się od sroczki, która co rusz pojawia się na kartach opowieści, po to chyba tylko, żeby być tam sobie a muzom. A i bez tego kraczącego elementu "Niezwykły dzień Agnieszki" bajką niewątpliwie jest. No bo która matka wysłałaby swoje paroletnie dziecko na samodzielne zakupy do ogromnego domu towarowego? Która właścicielka psa oddałaby swojego pupila pod opiekę kilkuletniej (zupełnie obcej, dodajmy) dziewczynce, aby ta się z nim przespacerowała hen, hen, gdzie ją oczy poniosą, a potem go zwróciła? Któremu małemu chłopczykowi wolno otwierać obcym? Widzicie, bajka jak ta lala.

Inną sprawą jest już kreacja samej tytułowej bohaterki. Gdzie tam jej do prawdy psychologicznej, która cechuje Sieriożę z powieści Panowej, Mikołajka, Alicję biegnącą za królikiem, najmłodsze Borejkówny czy rodzeństwo przekraczające progi Narnii... Zresztą mniejsza z tym. Wszystko i tak się gubi w obliczu, a raczej w gąszczu, błędów językowych.

A teraz z wielką przyjemnością popastwię się nad translatorskimi zdolnościami tłumaczki. Wiecie, co mówi mamusia, kiedy widzi małą Agnieszkę po dniu pełnym wrażeń? "Agnieszko, idź już spać. Jest strasznie późno. Wyglądasz BARDZO ZMĘCZONA [podkr. moje - Misiak]"[1]. Co następnie robi mamusia? "Powiedziała dobranoc i wróciła do telewizji"[2]. Nie, mamusia nie jest prezenterką na jedynce, chociaż z tego zdania tak by wynikało. Nie jest też jakąś imaginacją prosto ze szklanego okienka. Po prostu ogląda telewizję wpatrując się w tzw. w tej książeczce "aparat telewizyjny". Agnieszka zresztą nie ma nic przeciwko tej maminej rozrywce. Bo "Agnieszka tak właśnie lubi, żeby było"[3] (kochani, ten potwór składniowy, to naprawdę cytat! Zapraszam na stronę 62).

W każdym razie pod koniec książki Agnieszka zasypia, ciesząc się na jutrzejsze spotkanie z nowo poznanym przyjacielem. Bo Kjell co prawda kupił puszkę ryby mielonej dla kotki, ale, jak stwierdza mamusia Agnieszki: "Zapomniał ją tutaj"[4] (teraz ja się zabawię w tłumacza z polskiego na polski. Chodzi o to, że Kjell po prostu zostawił puszkę z kocim żarciem w domu Agnieszki - i trzeba jedzonko odnieść).

Dziewczynka zasypia po dniu pełnym wrażeń. A działo się, oj działo! Agnieszka nieraz potknęła się na drodze trudnej gramatyki podczas swojej godnej Ulissesa wędrówki. Tyle ciekawych rzeczy widziała! Tyle pięknych ozdób "na froncie"[5] (Agnieszka nie jest dzielnym wojakiem, chodzi o frontową stronę domu przyjaciela), spotkała nawet wilka (tłumaczka nie odróżnia wilka od wilczura, jak mniemam. Nie sądzę, aby ktoś wyprowadzał wilka na smyczy - a Mougli w tej bajce nie występuje).

Podczas wędrówki Agnieszki po lesie "wiatr szemrze w koronach, lecz dołem jest zupełnie cicho"[6] (osobiście wymiękłem przy tym zdaniu i miałem ochotę z każdej kartki zrobić origami, mimo bajecznych ilustracji).

Nie wiem, co wzbudza moją większą irytację. Czy konstrukcje pokroju: "Pani Persson wygląda zadowolona"[7] (i nie chodzi tu wcale o wyglądanie przez okno, tylko o ogólny wygląd osoby), czy brak zdecydowania na konkretny czas. Tłumaczka skacze sobie z czasu na czas jak pszczółka z kwiatka na kwiatek. A potem czytamy takie np. kwiatki (a raczej chwasty do wyplewienia): "Za drzwiami wejściowymi jest zupełnie inaczej niż w zwykłym przedpokoju. Weszli na staroświecką werandę i tam Agnieszka zdejmuje kurtkę i buty"[8].

Jeśli będziecie kiedyś chcieli mimo wszystko przeczytać "Niezwykły dzień Agnieszki" swoim milusińskim, zalecam wcześniejszą samodzielną lekturę, najlepiej z długopisem w ręku. Można wtedy dokonać korekty, o której chyba zapomniano. Zresztą uzbrójcie się nie tylko w długopis - potrzebna będzie duża doza cierpliwości!



---
[1] Inga Borg, "Niezwykły dzień Agnieszki", tłumaczenie (które woła o pomstę do literackiego nieba): Teresa Chłapowska, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1969, s. 62.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 24.
[6] Tamże, s. 22.
[7] Tamże, s. 12.
[8] Tamże, s. 27.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 22099
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 50
Użytkownik: Vemona 30.06.2009 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Omatko, gdzieś Ty to znalazł?? Prawie mi się zwoje mózgowe wyprostowały, kiedy to czytałam, ktoś coś takiego wydaje dla dzieci??
To naprawdę absolutny skandal, gdzie był korektor?
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, gdzieś Ty to znal... | Vemona
Skoro tak dramatycznie zareagowałaś na przykłady podane przez Misiaka, wypunktuj mi - punkt po punkcie - jakich uchybień językowych doszukujesz się w podanych frazach...
Użytkownik: Vemona 24.08.2009 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro tak dramatycznie za... | cesare
Już na to odpowiedziałam poniżej, jeżeli uważasz wymienione frazy za poprawne, to Twoja sprawa.
Użytkownik: Marylek 30.06.2009 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Nieźle się uśmiałam, ale czytać bym tego potworka nie chciała. Strasznie mnie takie błędy denerwują, a jest tego coraz więcej, niestety. Szczególnie w kiepskich tłumaczeniach, chociaż nie tylko.

A Vemona ma rację, że wydanie w ten sposób książki dla dzieci jest szczególnym skandalem.
Użytkownik: Vemona 30.06.2009 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieźle się uśmiałam, ale ... | Marylek
O, cieszę się, że się ze mną zgadzasz. :) Przecież właśnie dla dzieci powinno się pisać i wydawać ze szczególnym pietyzmem, dzieci się z książek uczą, nie tylko z podręczników przecież - gdzie my sami bylibyśmy, gdyby nie wiedza wyniesiona z literatury? A zarazem z tejże literatury wyniesiona umiejętność używania poprawnego języka - jak można wydać takiego potworka dla dzieci?
Użytkownik: Marylek 30.06.2009 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: O, cieszę się, że się ze ... | Vemona
Ależ, oczywiście!
Niestety, obserwuję coraz częściej sytuacje-potworki, w których nawet prezenterzy radiowi (telewizji unikam, ale myślę, że tam jest tak samo) popełniają błedy, nierzadko rażące, w zwykłym, potocznym języku. I nikigo to nie dziwi, nie drażni. A to też jest przykład dla młodych.

A książeczka dla dzieci, w której poprawność językowa traktowana jest byle jak, woła o przysłowiową pomstę do nieba. Nie tylko literackiego.
Użytkownik: Vemona 30.06.2009 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ, oczywiście! Niest... | Marylek
Masz rację co do prezenterów, czasem nawet w oficjalnych wiadomościach, w jakimś dzienniku - potrafią użyć takiego słownictwa i w dodatku tak wymawiać i akcentować, że uciekam z pokoju. Czasem dolatuje mnie głos małego żonka, który gromko poprawia najbardziej rażące błędy.

Jakoś do niskiego poziomu kultury języka w mediach przyzwyczaiłam się, choć oczywiście jest równie naganny, ale gdy w grę wchodzi literatura, to natychmiast czuję jak mi rosną szpony, żeby szybko i skutecznie rozszarpać kogoś, kto ośmiela się nie dbać o język.
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację co do prezente... | Vemona
Akurat ta książka nie roi się od błędów... [ciach]

[Każdy kto wypowiada się w BiblioNETce pod cudzą recenzją, obowiązany jest robić to grzecznie i szacunkiem. Nie ważne czy z autorem się zgadza czy nie. Bardzo prosze pamiętaj o tym, bo to ważna BiblioNETkowa zasada. Admin]
Użytkownik: Vemona 24.08.2009 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat ta książka nie roi... | cesare
Przepraszam Cię bardzo, ale nie zgodzę się z Twoim zdaniem. Nie uważasz za błąd pierwszego cytatu, z Misiakowym podkreśleniem? "Wyglądasz bardzo zmęczona" - to poprawne? Wydaje mi się, że powinno być - Wyglądasz na bardzo zmęczoną.
Mamusia wróciła do telewizji? A może raczej do OGLĄDANIA telewizji?
A cytat trzeci? "Agnieszka tak właśnie lubi, żeby było" - a może raczej Agnieszka lubi, żeby tak właśnie było?
To książka dla dzieci, więc powinna być, przynajmniej moim zdaniem, napisana taką polszczyzną, żeby dzieci miały dobry przykład do naśladowania. Z takich potworków składniowo-językowych niczego się nie nauczą, może poza brakiem szacunku dla własnego języka.
Użytkownik: cesare 24.08.2009 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam Cię bardzo, a... | Vemona
Bardzo się cieszę, że tłumaczka zdobyła się na trochę luzu i nie stworzyła kostycznego przekładu z papierową polszczyzną. Język tego tłumaczenia iskrzy się spontanicznością i swadą, co bardzo musi odpowiadać dziecięcej wrażliwości. Chwała za to tłumaczce.

Nie uważam za błąd żadnego z trzech zdań, które przytoczyłeś/przytoczyłaś (kiedy to piszę, nie mam już możliwości zweryfikowania Twej płci - przepraszam;). Dzięki właśnie takim zdaniom książka żyje, nie jest martwym tekstem. "Wyglądasz bardzo zmęczona" - to po prostu skrót myślowy, który ożywia narrację. Nie mam natomiast pojęcia, jakich niepoprawności doszukujesz się z Misiakiem w dwóch następnych zdaniach, które przytaczasz - to jakaś straszliwa buchalteryjność i skrupulatność, która zabiłaby całą świeżość opowieści (szkoda, że o niej nie chcesz dyskutować...). Na szczęście ani Ty, ani Misiak nie tłumaczyliście "Niezwykłego dnia Agnieszki":D.
Użytkownik: Vemona 24.08.2009 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę, że tłu... | cesare
Nie wiem, czy na szczęście, czy nie na szczęście nie tłumaczyłam tej książki, pozostałe przykłady to równie niepoprawne, nieprawidłowe konstrukcje słowne, jak i pierwszy.
Zgodnie z logiką, skoro mamusia wróciła do telewizji - to znaczy do budynku, do pracy w telewizji, jeżeli do oglądania, to należało to powiedzieć.
To nie buchalteryjna skrupulatność, to troska o język. Co jest świeżego w zdaniu "Zapomniał ją tutaj" - czy gdyby to powiedzieć właściwie - straciłoby na znaczeniu?
Nie chcę, żeby dzieci mówiły takim językiem, nie wiem, co rozumiesz przez pojęcie "papierowa polszczyzna", owszem, język się rozwija, ewoluuje, ale czy musi zatracać gramatykę i zdrowy rozsądek w budowaniu zdań?
Użytkownik: cesare 24.08.2009 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy na szczęści... | Vemona
To przykre, że nie czytasz uważnie moich postów... Gdybyś przeczytała to, co napisałem poniżej, to dowiedziałabyś się, że fraza "Zapomniał ją tutaj" została przeze mnie wytknięta jako błąd. Wielka szkoda, że tak wartościowa książka stała się przedmiotem krytyki - nieuzasadnionej, bo ja nie widzę nic niepoprawnego w sformułowaniu "Mamusia wróciła do telewizji", jak i w innych wytkniętych przez Autora recenzji.
Użytkownik: Vemona 25.08.2009 08:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To przykre, że nie czytas... | cesare
Odpowiadam na posty skierowane do mnie, nie na wszystkie po kolei jak leci, bo najpierw sprawdzam co kto do mnie powiedział, a dopiero potem całą dyskusję. Stąd nie odniosłam się do tej części Twojej wypowiedzi, w której (nie skierowanej do mnie) przyznałeś, że "zapomniał ją tutaj" uważasz za błąd.

Skoro nie widzisz nic niepoprawnego w sformułowaniu "mamusia wróciła do telewizji" - cóż, nie moją jest rzeczą produkować się tu na temat zasad polskiej pisowni, nawet nie studiowałam polonistyki, ale nadal będę się upierała, że jest to użyte niepoprawnie i niefortunnie. Bardzo dziękuję za taki rozwój języka, nie odpowiada mi, żeby w przyszłości ludzie tak budowali zdania. :(
Użytkownik: chuda 25.08.2009 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę, że tłu... | cesare
-> „Bardzo się cieszę, że tłumaczka zdobyła się na trochę luzu i nie stworzyła kostycznego przekładu z papierową polszczyzną. Język tego tłumaczenia iskrzy się spontanicznością i swadą, co bardzo musi odpowiadać dziecięcej wrażliwości. Chwała za to tłumaczce.”

Ty tu widzisz luz?!
Język jest tak giętki i bogaty, że można stworzyć przekład, który „uderzy” czytelnika swoją plastycznością, swoim pięknem, który po prostu zaczaruje, ale jednocześnie będzie napisany poprawną polszczyzną i nie będzie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji (bo przecież w przekładach nie chodzi o kontrowersje, ale o warsztat)

Dlaczego znakomici tłumacze np. Barańczak nigdy nie porwali się na taki „luz”?!



-> „Wyglądasz bardzo zmęczona" - to po prostu skrót myślowy, który ożywia narrację

Gdyby tak wszyscy zaczęli używać swoich skrótów myślowych, to aż strach się bać ;) jak wyglądałaby nasza komunikacja...



-> „ja nie widzę nic niepoprawnego w sformułowaniu "Mamusia wróciła do telewizji", jak i w innych wytkniętych przez Autora recenzji.”

Naprawdę nie ma dla Ciebie różnicy logicznej między zdaniem „Mamusia wróciła do telewizji” i „Mamusia wróciła do OGLĄDANIA telewizji”?!



-> "Dzięki właśnie takim zdaniom książka żyje, nie jest martwym tekstem."

Hmm.
Czyli "papierowa polszczyzna" oznacza dla Ciebie zgon danego tekstu?
Książka żyje dzięki umiejętnościom tłumacza, od tego jakim jest/będzie pośrednikiem. Skoro skończyłeś polonistykę powinieneś wiedzieć na ten temat coś więcej.

Dlaczego tłumacze książek dla dzieci mogą zrobić zachwycający wszystkich przekład bez używania tego typu zdań?!
Widać można...


PS Ja również nie rozumiem, dlaczego trzy razy piszesz to samo. Jak słusznie zauważył janmamut – „To w bajkach trzykrotne powtórzenie tego samego tekstu miało moc magiczną.” ;)
Użytkownik: Monika.W 25.08.2009 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę, że tłu... | cesare
Wygląda wypowiedź bardzo racjonalna. Świeżość wygląda ważniejsza niż sens. A zasady wyglądają łamane.

Szkoda, że nie wiadomo po co?????
Użytkownik: cesare 25.08.2009 17:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Wygląda wypowiedź bardzo ... | Monika.W
Szalenie błyskotliwe...
Użytkownik: Andaluzja 25.08.2009 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Szalenie błyskotliwe... | cesare
Och, to przecież błyskotliwy skrót myślowy, który ożywia dyskusję ]:->
Użytkownik: janmamut 24.08.2009 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat ta książka nie roi... | cesare
To w bajkach trzykrotne powtórzenie tego samego tekstu miało moc magiczną. Tu książka nadal roi się od błędów, a Misiak nie ma urojeń. Lub może: od błędów książka tu się roi nadal, a urojeń Misiak nie ma.
Użytkownik: Vemona 24.08.2009 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: To w bajkach trzykrotne p... | janmamut
<roftl>
Użytkownik: cesare 31.08.2009 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację co do prezente... | Vemona
Ta książka nie roi się od błędów. To raczej urojenia Misiaka, którym dałaś się zwieść;).
Użytkownik: Vemona 31.08.2009 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka nie roi się od... | cesare
Cesare, ja już mówiłam, co myślę na ten temat. Cytaty przytoczone w recenzji uważam za dowód, że w książce błędy są, nie wiem, czy się od nich roi, tym niemniej moim zdaniem książka dla dzieci powinna być ich pozbawiona.
Nie zamierzam po raz kolejny dawać się wciągnąć w dyskusję, wybacz.
Użytkownik: carmaniola 31.08.2009 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka nie roi się od... | cesare
Urojenia (łac. delusiones) – zaburzenia treści myślenia polegające na fałszywych przekonaniach, błędnych sądach, odpornych na wszelką argumentację i podtrzymywane mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość. Obecne w wielu psychozach, w tym w przebiegu schizofrenii. Szczególnie rozbudowany system urojeń charakteryzuje schizofrenię paranoidalną. Treść urojeń często nie odpowiada poziomowi wiedzy chorego.

Wikipedia. Bez dodatkowego komentarza.
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ, oczywiście! Niest... | Marylek
Ta książka nie roi się od błędów i o pomstę nie woła... To raczej urojenia Misiaka, którym dałaś się zwieść;).

P.S. Ja także uwielbiam koty:)!
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieźle się uśmiałam, ale ... | Marylek
Ta książka nie jest skandalem, skandalem jest recenzja Misiaka;).

P.S. Pozdrowienia dla miłośniczki kotów od równie wielkiego miłośnika tych uroczych stworzeń:).
Użytkownik: Simons 30.06.2009 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Ciekawa pozycja - można się trochę pośmiać. A błędy biorą się pewnie z dosłownego tłumaczenia ze szwedzkiego. Co do tego ogromnego domu towarowego, to weźmy poprawkę na to, że książka została napisana w połowie lat sześćdziesiątych i były to "nieco" inne czasy (i niech nas nie zmyli puszka z kocim jedzeniem).
Użytkownik: emkawu 01.07.2009 08:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Słuchajcie, ale Teresa Chłapowska tłumaczyła przecież Muminki i książki Astrid Lindgren. To są piękne przekłady. Nie osądzajmy tłumaczki po jednym juwenilium, wydanym 40 lat temu.
Użytkownik: aleutka 25.08.2009 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Słuchajcie, ale Teresa Ch... | emkawu
No coz. Pamietam przypadek Malgorzaty Musierowicz (opowiadalam juz o tym gdzies na forum) - kiedy wydawca zagubil (!!) jej przeklad Beatrix Potter i odtwarzal go potem z pamieci przez telefon (!!!!!)
Nie zdziwilabym sie, gdyby to nie byla w ogole wina tlumaczki, zwlaszcza ze znam jej inne przeklady. Kiedys chodzily legendy, do czego zecerzy na przyklad sa zdolni.
Użytkownik: jakozak 01.07.2009 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
A gdzie jest moja wczorajsza długa wypowiedź?
Użytkownik: misiak297 01.07.2009 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: A gdzie jest moja wczoraj... | jakozak
Nie wiem, jakim cudem, ale się nie pojawiła:( Nawet w linku z gg:( Może dajmy Twojemu komentarzowi jeszcze jedną szansę?:D
Użytkownik: jakozak 02.07.2009 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, jakim cudem, al... | misiak297
Dobrze. :-)
Książki nie czytałam i wierzę Ci, że są tam paskudne błędy gramatyczne.
Skomentować mogę rzeczywistość. Książka z 1969 roku. Jak było?
Dzieci poruszały się swobodnie same po mieście i nikogo nie dziwiło to, że plątają się i po domach towarowych. Sama tak robiłam. Dziecko samo prowadza psa? Oczywiście, że tak było, mało z tego: nawet dzieci woziły w wózkach młodsze rodzeństwo i nikogo to nie dziwiło. To też przykład z mojego życia.
Aparat telewizyjny? Tak się mówiło, nawet moja Babcia używała takiego sformułowania.
Tyle ja.
Użytkownik: misiak297 02.07.2009 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze. :-) Książki nie ... | jakozak
O, to ciekawe:) I pomyśleć, że dziś coś takiego jak małe dzieci w supermarketach i dzieci w ogóle pozostawione bez opieki, jest właściwie nie do pomyślenia:)
Użytkownik: cesare 02.07.2009 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Nie, nie doceniłeś Michale „Niezwykłego dnia Agnieszki”... To książka niezwykła, nieprzypadkowo zrobiła na mnie takie wrażenie przed dziesięciu laty – utwierdzam się w przekonaniu po ponownej – olśniewającej – lekturze jako (czysto teoretycznie...) dorosły mężczyzna. Po pierwsze, czy choćby próbowałeś czytać opowiadanie Ingi Borg zasłuchany w rekomendowaną Ci przeze mnie czwartą część szóstej symfonii Sibeliusa?

http://www.youtube.com/watch?v=ZjAmeT5bQYA

Posłuchaj raz jeszcze pierwszych akordów i rozpocznij na nowo podróż do pierwszych zdań magicznej prozy Ingi Borg... „Jest ranek. Agnieszka śpi w swoim pokoju na ósmym piętrze wieżowca. Na dworze niebo jest ciemne, bo zima w pełni. Lecz od wschodu, za lasem, coraz bardziej się rozjaśnia”. Kilka zdań zaledwie – niczym kilka pociągnięć pędzla – wystarcza, by oczarować czytelnika, który już wtapia się w ten ascetyczny skandynawski pejzaż, w ten mikroświat pokoju Agnieszki niczym w obraz rekomendowanego Ci niegdyś Hammershoia. Kilka zdań, niezbyt z pozoru efektownych, okazuje cały kunszt pisarstwa Ingi Borg. I tego właśnie mroźnego zimowego poranka rozpoczyna się niezwykły dzień Agnieszki. Dzień, w którym mała dziewczynka nabędzie kilka nowych cennych społecznych doświadczeń – a przede wszystkim po raz pierwszy pozna smak przyjaźni. Nie przymierzaj polskiej – skarlałej – miary do stosunków panujących w Szwecji lat 60. Choć może trochę racji masz – całą książkę – całkowicie realistyczną – przenika jakaś baśniowa atmosfera, co podkreślane jest obecnością rekwizytów charakterystycznych dla tego gatunku literackiego, jak domek zagubiony w lesie czy zwierzę-prefiguracja. Tyle że jak zaznacza autorka na dachu chatki z piernika jest antena telewizyjna, a sroka nie mówi ludzkim głosem. Autorka dokonała jednak – niczym Vesaas w „Pałacu lodowym” – prawdziwego cudu, sprawiając, że to, co realistyczne, właśnie za sprawą swej realistyczności przybiera aurę cudowności. Nie zapominajmy przecież, że jest to dzień niezwykły, dzień, który przyniesie nowe doświadczenia – a pisarka podkreśla ich wyjątkowość za pomocą owych rekwizytów, kreując niecodzienną, tajemniczą atmosferę towarzyszącą przecież nieodłącznie wszelkiej inicjacji w nowe sfery życia, która w powieści następuje. Autorka ukazuje niezwykle sugestywnie cud stawania się pełnym człowiekiem. „Widzicie, bajka jak ta lala.” – wyraziłeś się pogardliwie. Moim zdaniem – bardzo niesprawiedliwie. Z perspektywy czterdziestoletniej kobiety, którą była, gdy pisała „Niezwykły dzień Agnieszki”, Borg, podobnie jak Panowa wtopiła się w dziecięcą psychikę i wrażliwość – a zderzenie tych dwóch optyk postrzegania rzeczywistości zaowocowało tą właśnie niezwykłą, zupełnie niepowtarzalną atmosferą powieści, gdzie dziecięca świeżość i entuzjazm stapiają się z refleksyjnością dorosłego, który – za pomocą użycia mowy pozornie zależnej – jest jakby rzecznikiem dziecka, pozwala w pełni wybrzmieć temu, czego dziecko nie jest jeszcze samodzielnie zwerbalizować.

Bohaterami Agnieszki są ludzie, którzy dziś decydują o obliczu współczesnej Szwecji, to oni właśnie robili rewolucję obyczajową. Kjell i Agnieszka to silne indywidualności, autonomiczne odrębne jednostki, które oczekują szacunku i uznania własnej podmiotowości ze strony świata dorosłych. Ale nie ma w nich czczego buntu i przekory. Bo poza wszystkim dzieci te cechuje rozsądek i odpowiedzialność, które pozwalają ze swej indywidualności czynić dobry użytek. Kwintesencją tej postawy – indywidualizmu i odpowiedzialności zarazem – są słowa Kjella: „Mnie natomiast, kiedy jestem sam w domu, wydaje się, że dom jest wyłącznie na mojej opiece, dopóki mama nie wróci. Robię to, na co mam ochotę, a potem wszystko mamie opowiadam, i myślę, że nie ma w tym zupełnie nic złego”. „Dostałem na poddaszu swój własny pokój. Mogę w nim robić, co mi się podoba, i sam decydować, kogo do niego zaproszę” – mówi Kjell innym razem o swym prawie do samostanowienia. Agnieszka zaś stwierdza: „Ja też uważam, że najlepiej robić to, na co się ma samemu ochotę. Choć czasem trudno coś wymyślić. Byłam kiedyś u jednej rodziny w naszym domu. Mama wtedy była w biurze. Ta rodzina składa się z niepracującej matki, z kilkorga dzieci i z tatusia, który też często bywał w domu. Chwilami było tam bardzo zabawnie, to prawda. Ale za dużo robili zamieszania i hałasu. Kłócili się o wszystko. Sądzili, że mnie musi być bardzo nudno, ponieważ moja mama pracuje, a mojego tatusia nie ma. Takie zwyczajne rodziny niczego nie rozumieją”. Właśnie ta niezależność myślenia – nie zaś myślenie narzuconymi schematami –każe Agnieszce zainteresować się zmarzniętym kotkiem Kjella, a Kjellowi zmarzniętym psem, którym opiekuje się Agnieszka. To wymowny przykład. W ogóle sam fakt, że autorka opisuje spotkanie i zabawy siedmioletnich chłopca i dziewczynki jest wymowny. Wszak prawicowy nurt psychologii głosi, że chłopcy i dziewczęta się w tym wieku unikają, wręcz nie lubią, są nastawieni do siebie antagonistycznie, żyją w odrębnych, niestykających się ze sobą światach – a dopiero, kiedy wybucha burza hormonów, zaczynają się sobą interesować. Borg znosi tę sztuczną różnicę. „Agnieszce bardzo się Kjell podoba. Z nikim w ten sposób nie rozmawiała, a już w każdym razie nie z chłopcem. Nie, w ogóle z nikim”. Okazuje się, że już w 1966 roku w pokoju Agnieszki znajdują się samochody, a Kjell znajduje przyjemność w zabawie lalkami. Te dzieci są wychowywane na wolnych ludzi, wolnych od przesądów i uprzedzeń, mogących się w swoim życiu swobodnie realizować. To porozumienie chłopca i dziewczynki ma w sobie wiele, wiele uroku, choć jest przedstawione bez cienia sentymentalizmu. To relacja dwóch pełnowartościowych partnerów, dwóch autonomicznych jednostek, które znajdują zadowolenie i satysfakcję w dzieleniu się sobą nawzajem. To piękna historia o zawiązującej się przyjaźni, pierwszej przyjaźni w ich życiu – zawiązanej, jakże symbolicznie, w tajemniczym leśnym domku, gdzie Kjell oczekuje Agnieszki.

A oto współczesne zdjęcie Ingi Borg, dokładnie właśnie tak ją sobie wyobrażałem;).

http://www.bergshamra.org/images/Inga-Borg.jpg

P.S. Tym razem Michaś zgubił Cię nadmierny pedantyzm językowy i... straszna dosłowność. (I kto to mówi?;). Jedyny błąd, co do którego muszę przyznać Ci rację – to użycie biernika w miejsce dopełniacza w miejsce biernika na stronie 62. Reszta Twoich przykładów, które przytaczasz, nie jest przekonująca...
Użytkownik: misiak297 03.07.2009 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie doceniłeś Michal... | cesare
Nie można Ci odmówić pewnych racji:) Nie pomyślałbym o bohaterach tej książki jako o rewolucjonistach, ale coś w tym musi być. Tylko czemu znowu ta opłakana składnia - „Agnieszce bardzo się Kjell podoba"? Wiesz, może gdyby ktoś się zabrał za poprawienie tłumaczenia, książka Ingi Borg mogłaby odsłonić wszystkie swe atuty, przyćmione jak dotąd nieco tymi pomyłkami językowymi.
Użytkownik: cesare 03.07.2009 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie można Ci odmówić pewn... | misiak297
"Agnieszce bardzo się Kjell podoba" - doprawdy trudno mi się dopatrzyć tu jakiegokolwiek uchybienia polskiej składni, podobnie jak i w innych podawanych przez Ciebie przykładach. Jako student polonistyki powinieneś wiedzieć, że język polski nie jest językiem pozycyjnym... Ty chyba Michaś zapadłeś na ciężkie schorzenie, które zwie się agnieszkofobia. "Agnieszkofobia - to się leczy!":D.
Użytkownik: bursztynowa 18.08.2009 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "Agnieszce bardzo się Kje... | cesare
A mnie - Agnieszce, bardzo podoba się ta dyskusja ;). A tak poważnie - zdanie "Agnieszce bardzo się Kjell podoba" - pewnie to dosłowne tłumaczenie ze szwedzkiego. W językach skandynawskich (nie wiem czy we wszystkich, ale w fińskim na pewno) czasownik stoi na końcu zdania (mam na myśli zdania złożone, jeśli się mylę to sorry, polonistyki nie kończyłam), podobnie jak w niemieckim. Np. zdanie "nie odwiedziłam cię, bo grałam na cymbałkach" brzmiałoby w dosłownym tłumaczeniu "nie odwiedziłam cię, bo na cymbałkach grałam".
Tłumaczenie może faktycznie nie jest najlepsze, ale ta książka ma swój urok. Czy wyszło jej wznowienie? Ja mam pierwsze wydanie z 69 roku. I mam do niej sentyment, pomimo kilku "wpadek" tłumaczki :)
Użytkownik: chuda 18.08.2009 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie - Agnieszce, bardz... | bursztynowa
To nie jedyna książka, w której roi się od błędów. W lipcu przeczytałam "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips) i znalazłam perełki w stylu "ciężki orzech do zgryzienia" :/ czy przecinki w niewłaściwych miejscach.
Tłumacz może popełnia błędy, ale zadaniem korektora jest ich poprawienie.
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:05 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jedyna książka, w ... | chuda
Ta książka nie roi się od błędów... To raczej urojenia Misiaka;).
Użytkownik: cesare 24.08.2009 02:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie - Agnieszce, bardz... | bursztynowa
Dzięki za ciepłe słowa na temat "Niezwykłego dnia Agnieszki" - może wystawisz jej ocenę (szóstkę oczywiście!:), żeby zawyżyć średnią, tak niesprawiedliwie zaniżoną przez Misiaka;)? Co zaś do szyku zdania, to przecież język polski, o czym już pisałem, nie jest językiem pozycyjnym i funkcjonuje tu szyk przestawny. Zdanie "Agnieszce bardzo się Kjell podoba" ma nieco inne zabarwienie stylistyczne niż "Kjell się bardzo podoba Agnieszce" - i ja uważam, że tłumaczka świadomie skorzystała z możliwości innego ukształtowania szyku zdania, bo zdanie "Agnieszce bardzo się Kjell podoba" nieco inaczej - trafniej - rozkłada akcenty opowieści. To niuanse, niuanse oczywiście, ale Ty przecież jesteś w stanie je wychwycić:). Pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze za ciepłe słowa na temat tak ważnej książki mojego dzieciństwa.
Użytkownik: koczowniczka 24.08.2009 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za ciepłe słowa na... | cesare
Gdybyś przeczytał recenzję uważnie, zauważyłbyś, że Misiak napisał, że książka nie jest z gruntu zła, złe jest tłumaczenie.

"Wiatr szemrze w koronach, lecz dołem jest zupełnie cicho"...

"Pani Persson wygląda zadowolona"...

"Weszli na staroświecką werandę i tam Agnieszka zdejmuje kurtkę i buty"...

"Zapomniał ją tutaj"...

Nie wiem, o czym tu dyskutować. Nie widzisz błędów? Właśnie... Jesteś najlepszym przykładem na to, że czytanie w dzieciństwie "Niezwykłego dnia Agnieszki" i innych tego typu książek uszkadza poczucie wrażliwości na piękno języka i zdolność do dostrzegania błędów :-)

Użytkownik: cesare 24.08.2009 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybyś przeczytał recenzj... | koczowniczka
Trafiłaś jak kulą w płot swoim porównaniem... Jestem akurat rzadkim przykładem osoby niezwykle wrażliwej na piękno języka i dostrzegającej niemal obsesyjnie błędy językowe.

Bardzo się cieszę, że tłumaczka zdobyła się na trochę luzu i nie stworzyła kostycznego przekładu z papierową polszczyzną. Język tego tłumaczenia iskrzy się spontanicznością i swadą, co bardzo musi odpowiadać dziecięcej wrażliwości. Chwała za to tłumaczce.

Jedyny błąd, co przyznałem w komentarzu zamieszczonym wyżej, to "Zapomniał ją tutaj". Poza tym nie uważam za błąd żadnego z trzech pozostałych zdań, które przytoczyłaś. Dzięki właśnie takim zdaniom książka żyje, nie jest martwym tekstem. "Pani Persson wygląda zadowolona" - to po prostu skrót myślowy, który ożywia narrację. Nie mam natomiast pojęcia, jakich niepoprawności doszukujesz się z Misiakiem w dwóch następnych zdaniach, które przytaczasz - to jakaś straszliwa buchalteryjność i skrupulatność, która zabiłaby całą świeżość opowieści (szkoda, że o niej nie chcesz dyskutować...). Na szczęście ani Ty, ani Misiak nie tłumaczyliście "Niezwykłego dnia Agnieszki":D.
Użytkownik: koczowniczka 24.08.2009 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Trafiłaś jak kulą w płot ... | cesare
A dlaczego dwa razy wklejasz ten sam komentarz? Bo napisałeś słowo w słowo to samo do mnie o godź. 14.33 i do Taryn o godź. 14.25.

A tak na przyszłość - regulamin zabrania umieszczania tej samej informacji wielokrotnie. Wystarczy raz napisać.

Użytkownik: cesare 24.08.2009 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A dlaczego dwa razy wklej... | koczowniczka
Odpowiedź jest prosta - mam to samo do powiedzenia do Was obydwu. Nietrudno to chyba zrozumieć... A teraz może byś się łaskawie wypowiedziała merytorycznie?

P.S. Skrót od słowa godzina to "godz.", a nie "godź.". Radzę zapamiętać.
Użytkownik: koczowniczka 27.08.2009 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiedź jest prosta - m... | cesare
Za zwrócenie uwagi na błąd dziękuję, a odpowiedzi merytoryczne widnieją powyżej.

Misiaku, dzięki za ostrzeżenie przed tą koszmarną książką :-)
Użytkownik: cesare 27.08.2009 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Za zwrócenie uwagi na błą... | koczowniczka
Szkoda, że nie zapoznałaś się z moim tekstem na temat książki Ingi Borg zamieszczonym powyżej. Bo na jakiej podstawie twierdzisz, że jest koszmarna? Ale co mnie to obchodzi, to Twoja, a nie moja strata, będę się czuł po prostu bardziej elitarnie, mając świadomość, że tylko wybrańcy po nią sięgnęli.
Użytkownik: aleutka 31.08.2009 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, że nie zapoznałaś... | cesare
Jako absolwentka skandynawistyki jestem goraca wielbicielka tych lodowatych klimatow. Zawsze cenilam nie tylko literature dla doroslych, ale takze - a moze przede wszystkim - literature dziecieca z tego kregu kulturowego. Jest zupelnie wyprana z sentymentalizmu, ale rownoczesnie pelna autentycznego zrozumienia, surowej czulosci i prawdziwego szacunku dla dzieci, bez poklepywania po ramieniu. Borg nie jest nowatorka w tej kwestii, jesli chodzi o ton opowiesci jej ksiazka wpisuje sie w nurt w skandynawskiej literaturze dzieciecej dominujacy.
Ja takze podziwiam umiejetnosc oddawania atmosfery przez Skandynawow - bardzo oszczednymi srodkami a bardzo plastycznie.
I sadze ze wiekszosc forumowiczow w tych kwestiach sie z toba zgodzi.
Rzecz w tym, ze omawiamy ksiazke na innych plaszczyznach. Ty opowiadasz o jej wartosci poznawczej, spolecznej itp, natomiast biblionetkowicze o wartosci stylistyczno - jezykowej. Zwracaja uwage, ze ten klejnot jest fatalnie oszlifowany i przez to traci na wartosci.
Mowisz o papierowej polszczyznie. No coz, wole przeklad papierowy (jak rozumiem znaczy to dla ciebie poprawny jezykowo) niz kulawy - bo przyklady, konkretne przyklady podane przez misiaka to w najlepszym przypadku spore niezrecznosci stylistyczne. I bede sie upierala, ze tekst traci przez to na potoczystosci. Nie oddaje jezyka potocznego, nie oddaje jezyka dziecka - jest po prostu niezreczny. I dzieje sie to z ogromna szkoda dla ksiazki.
Zreszta, jak zaznaczylam w mojej wczesniejszej wypowiedzi - nie obwinialabym automatycznie tlumaczki. Jak slusznie zwrocila uwage emkawu przeklady Muminkow autorstwa Chlapowskiej sa swietne. Wszelako jak rozumiem ksiazke wydawano w czasach skladu recznego - miedzy skladem zecerskim a ksiegarnia wiele rzeczy zdarzyc sie moze.
Użytkownik: Venta 25.08.2009 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Trafiłaś jak kulą w płot ... | cesare
cesare, moim zdaniem nie masz racji. Nie będę się rozpisywać, bo nie chcę przytaczać po raz kolejny tego, co inni napisali już wcześniej.
Myślę jednak, że w książkach, a szczególnie w książkach dla dzieci, styl, oczywiście, może być lekki, ale powinien być przynajmniej POPRAWNY. Wyrażenia przytoczone przez miśka to IMO ewidentne błędy, które nawet w mowie potocznej źle by wyglądały. Oczywiście, ludzie mówią w ten sposób, (chyba każdemu takie kwiatuszki się zdarzają ;]) ale przecież to właśnie literatura powinna rozwijać nasz język. Od razu zaznaczam, że nie jest to moim zdaniem najważniejsza funkcja książek - ale istotna, zwłaszcza w utworach skierowanych do dzieci. ;)
Użytkownik: Kuba Grom 31.08.2009 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Z tym językiem to ten problem jest, że czyjś błąd może być uznany za językowe nowatorstwo i odwrotnie. Sam pamiętam takie kwiatki u Gombrowicza, które wstawione w wypracowanie szkolne, doprowadziłoby polonistę do niekontrolowanego wybuchu śmiechu.
Ot choćby taki lapsus - nie lapsus "Zapomniała o tym przeciw Pimce" - skrót myślowy, tutaj zamierzony ale może się pojawić jako błąd.
Użytkownik: misiak297 31.08.2009 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Być może w końcu wypowiem się jako autor tej feralnej (?) recenzji. Chcę tylko powiedzieć, że osobiście nie mam żalu do Cesare za posądzanie mnie o urojenia:) Być może tak jak mamy prawo odbierać różnie książki, tak również mamy prawo odbierać różnie recenzje. Pozdrawiam wszystkich.
Użytkownik: jolekp 29.05.2017 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Wydaje mi się, że to nieszczęsne "wyglądasz bardzo zmęczona" to może chyba być jakiś archaizm. Natykam się na takie konstrukcje co i rusz w "Trzech towarzyszach" Remarque'a (wydanie z 1968 roku w tłumaczeniu Zbigniewa Grabowskiego), np. "wyglądała wypoczęta i świeża", "wyglądał straszliwie zgnębiony" itp. A wcześniej też w baśniach Andersena w tłumaczeniu Stefanii Beylin i Jarosława Iwaszkiewicza z 1956 roku (np. w Dziewczynce z zapałkami: "szła taka głodna i zmarznięta i wyglądała taka smutna, biedactwo!"). Recenzowana książka też pochodzi mniej więcej z tego akurat okresu.

PS. Dostanę złotą łopatę za wygrzebanie na wierzch dyskusji sprzed ośmiu lat? :D
Użytkownik: Anna125 29.05.2017 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy bym nie przypuszcza... | misiak297
Kapitalna recenzja i nawet ją zrozumiałam :).

A to do - niezrównanego Niedźwiedzia, który do życia ją przywołał. Dziękuję, dziękuję!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: