Dodany: 08.10.2014 23:22|Autor: misiak297

Zarzucone, niedokończone...


Wydawnictwo MG rozpieszcza polskich fanów sióstr Brontë. Od kilku lat podsuwa im kolejne nieznane w Polsce dzieła rodzeństwa z Haworth – niczym smakowite potrawy, o których skosztowaniu można było dotąd tylko śnić. To dzięki MG poznaliśmy losy Caroline Helstone i Shirley Keeldar („Shirley”), mogliśmy zawrzeć znajomość z odważną kobietą, która porzuciła brutalnego męża-alkoholika („Lokatorka Wildfell Hall”), zetknęliśmy się z dolami i niedolami guwernantki („Agnes Grey”) czy wreszcie zajrzeliśmy za kulisy historii miłosnej, która przydarzyła się Charlotte Brontë i znalazła odbicie w literaturze („Profesor”). Niedawno ukazała się też najsłynniejsza biografia słynnej córki pastora, niemal starcie literackich tytanek (mowa tu oczywiście o „Życiu Charlotte Brontë” pióra Elizabeth Gaskell). Nie wypada również nie wspomnieć o pozycji „Charlotte Brontë i jej siostry śpiące” Eryka Ostrowskiego, która zrewolucjonizowała myślenie o słynnych angielskich pisarkach. Teraz do tej istnej kolekcji pereł można jeszcze dołączyć „Niedokończone opowieści”.

Na tę książkę składają się fragmenty czterech powieści, których Charlotte Brontë nie ukończyła: „Ashworth”, „Państwo Moore”, „Historia Williego Ellina” oraz „Emma” (prace nad tym świetnie zapowiadającym się dziełem przerwała śmierć autorki). Trzy pierwsze tytuły wydają się ze sobą powiązane – pojawiają się te same nazwiska, a także motyw skłóconych braci rozwinięty później w „Profesorze”, pierwszej ukończonej powieści Charlotte. „Ashworth” – zarys sagi rodziny Ashworthów - wygląda na typową pisarską „wprawkę” i najbliżej mu oszczędnym stylem do zazwyczaj słabiej ocenianego przez krytyków „Profesora”. W tekście „Państwa Moore” została ukazana rywalizacja między małżonkami (czy szerzej ujmując – między płciami). Małżeństwo Johna Henry’ego Moore’a i Sarah Julii Dobson przypomina ring, na którym toczą walkę dwie silne osobowości (aczkolwiek to mężczyzna zdaje się tu stroną dominującą). Kiedy do posiadłości Aspen Place przybędzie jeszcze przyrodni brat Johna Henry’ego, William oraz przyjaciółka pani Moore, Alicia Wynne, będziemy mieli do czynienia z prawdziwym starciem mocnych charakterów. Bardzo interesującą opowieścią – choćby dlatego, że stworzoną już przez pisarkę dużo dojrzalszą - jest również ta o Williem Elinie. Tytułowy bohater to istota demoniczna, jakby pozaziemska, przypominająca niekiedy znanego z „Wichrowych Wzgórz” Heatcliffa. Zresztą ta historia zdumiewa brutalnością (brat maltretuje fizycznie i psychicznie brata. Te sceny nawet po 150 latach przejmują zgrozą!), która pojawiła się też (choć chyba nie w takim natężeniu i mocy) w „Wichrowych Wzgórzach” czy „Lokatorce Wildfell Hall”. Jednak niewątpliwie najciekawsza w tym zbiorku jest „Emma” – historia małej lunatyczki, Matyldy Fitzgibbon, która przybywa na podrzędną pensję dla panien. Pochodzącą z zamożnego domu uczennicę wyraźnie faworyzuje dyrektorka szkoły – panna Wilcox. Ale okazuje się, że wyróżniania dziewczynka nie jest osobą, za którą się podaje.

Wszystkie te cztery powieści pozostały nieukończone – a jednak na podstawie fragmentów łatwo wyrobić sobie zdanie o niewątpliwym talencie Charlotte Brontë. Postaci są naprawdę ciekawe i opisane ze znajomością ludzkiej natury, fabuły (jak można przypuszczać) – złożone, narracja w większości bez zarzutu, a poczynione obserwacje - błyskotliwe. Gdyby po „Niedokończone powieści” sięgnął czytelnik, który nie spotkał się wcześniej z twórczością Charlotte Brontë (i nie miał pojęcia o spektakularnym sukcesie, jaki osiągnęła słynna córka pastora z Haworth), obiektywnie musiałby stwierdzić, że te fragmenty prozy znamionują wielki talent.

Jest coś nieopisanie smutnego w niedokończonych przez pisarza książkach (niezależnie od tego, czy z własnej woli przerwał pisanie, czy śmierć nie chciała poczekać na postawienie ostatniej kropki), zwłaszcza jeśli te miały w sobie pewien potencjał. Oto bohaterowie zostają uwięzieni w powieści jak aktorzy, których porzucono na scenie, nie zostawiwszy scenariusza. Nie ma dalszych kwestii, rozdziały są urwane, trzeba zamrzeć w pół kroku, zamilknąć w pół zdania. I nie dowiemy się już nigdy, jak potoczą się losy skrzywdzonego rodzeństwa Ashworth. Bracia Moore nigdy nie dopalą swoich cygar, a pani Moore i panna Wynne nie doczekają się ich powrotu. Skatowany i płaczący mały Willie na zawsze pozostanie na swojej facjatce w towarzystwie anioła stróża w postaci pięknej siedemnastoletniej dziewczyny. Nigdy też nie dowiemy się, kim naprawdę była Matylda Fitzgibbon, dlaczego lunatykowała i co miała wspólnego z tytułową Emmą. Jej tajemnica pozostanie nierozwiązana.

To niezwykłe, ale też wyjątkowe doświadczenie – sięgać po utwory niedokończone. Zupełnie jakby się spacerowało po cmentarzu pogrzebanych pomysłów, które nie będą mogły w pełni wybrzmieć, wśród grobów postaci, które nie zdążyły zaznać finałowego szczęścia rekompensującego wcześniejsze dramaty (a tak zazwyczaj bywało w prozie autorki "Dziwnych losów Jane Eyre"). Oczywiście po lekturze można dać się ponieść wyobraźni, ale po co? Nigdy do końca nie poznamy zamysłów Charlotte Brontë. Jej bohaterowie są skazani na tkwienie w niedokończonych opowieściach.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1256
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: helen__ 21.10.2014 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydawnictwo MG rozpieszcz... | misiak297
O Boże, kolejna do kupienia!
Użytkownik: misiak297 21.10.2014 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: O Boże, kolejna do kupien... | helen__
Uważam, że naprawdę warto. Charlotte Bronte była wielką pisarką i to widać w tych niedokończonych utworach (zwłaszcza w "Emmie" i wstrząsającym "Willim Elinie"). Szkoda tylko, że wydawnictwo MG nie opatrzyło tej publikacji stosownym wstępem lub posłowiem. Ty, ja, czy inni miłośnicy sióstr Bronte (zwłaszcza po lekturze książki Ostrowskiego) wiedzą dużo o niedokończonej twórczości Charlotte. Trudno jednak zakładać, że wszyscy czytelnicy są dobrze w niej zorientowani.
Użytkownik: helen__ 21.10.2014 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważam, że naprawdę warto... | misiak297
To prawda. Ale swojego czasu wokół książki Ostrowskiego było trochę szumu w mediach, więc sprawa była nieźle nagłośniona - wywiady, audycje, artykuły. No nic, kupię, do przed chwili myślałam, że zakończyłam to kompletowanie.:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: