Dodany: 30.09.2014 17:16|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka IX 14



Wszystko zależy od przyimka (Bralczyk Jerzy, Markowski Andrzej, Miodek Jan, Sosnowski Jerzy (ur. 1962)) (5,5)
Wyborne, pełne erudycji i zabawne dialogi na temat współczesnej polszczyzny, z lekka tylko moderowane przez prowadzącego dziennikarza, a swoją atrakcyjność zawdzięczające tyleż wiedzy, co osobistym walorom dowcipu i języka dyskutujących. To widać, a jeśli czytelnik zna głosy poszczególnych uczestników debaty, nawet i (w wyobraźni) słychać. I z miejsca pragnie się dorównać standardom wyznaczonych przez profesorską trójcę.

Za wszystko trzeba płacić (Marinina Aleksandra (właśc. Aleksiejewa Marina)) (4)
Kolejna część przygód Nastii Kamieńskiej okazała się tym razem raczej thrillerem, niż kryminałem. Bo od początku wiadomo, „kto?” i „dlaczego?”, w związku z czym czytelnik nie musi sobie łamać głowy równie intensywnie, jak zespół śledczy i jak sama Nastia, którą oprócz obowiązków służbowych gna do rozwiązania zagadki także osobista prośba Eduarda Denisowa (tego z „Gry na cudzym boisku”). Co najwyżej z pewną niecierpliwością czekać, czy naszej bohaterce i jej współpracownikom uda się zapobiec paru kolejnym morderstwom i rozszyfrować tajemniczego prześladowcę nękającego ją telefonami. A w tle, jak zwykle, krytyczne spojrzenie na rosyjską rzeczywistość, które wraz z moją sympatią do głównej bohaterki przesądziło o ocenie :-).

Polskie Bałkany: Proza postjugosłowiańska w kontekście feministycznym, genderowym i postkolonialnym: Recepcja polska (Duda Maciej) (4)
Obszerna rozprawa o dostępnej w Polsce literaturze krajów byłej Jugosławii: których autorów czytamy, co znajdujemy w ich książkach, jak interpretujemy treści? Dużo interesujących tropów, ale lepiej by się czytało, gdyby autor miał taki dar narracji jak Dehnel czy Tomkowski i nie uważał, że poważna publikacja musi koniecznie zawierać słowa w rodzaju „aporyczny”, „antyfallogocentryczny” i „perlokucja”.

Šenoa August – Pjesme (4)
Rzadko się zdarza, by ten sam literat był równie dobrym poetą, jak i prozaikiem, a nieliczne wyjątki tylko potwierdzają tę regułę. August Šenoa był przede wszystkim autorem powieści historycznych i obyczajowych, skoro jednak odkryłam, że pisał i wiersze, a co więcej, że wiersze te dało się znaleźć na którymś z chorwackich portali literackich, czemużbym nie miała ich skosztować? Ale wymęczyły mnie porządnie; archaizmy to jedno (ze słownikiem nie takie groźne), a częstochowskie rymy i powtarzalność środków językowych (co da się zauważyć nawet przez czytelnika stosunkowo słabo znającego język) to drugie… A i tematyka dość ograniczona, bo głównie wiersze opiewające ojczystą przyrodę i/lub patriotyczne (z patriotyzmem raczej w szerszym ujęciu, nawołującym do zgody i wspólnoty wszystkich ludów słowiańskich, co i nie dziwota: ojciec Šenoi był Czechem pochodzenia niemieckiego, matka pół-Słowaczką, pół-Węgierką), garsteczka satyrycznych (naprawdę rozbawił mnie tylko jeden, o Piotrze i Pawle, którzy zamiast rodzimego chorwackiego wina raczyli się piwem i stąd wynikła cała kaskada rozmaitych kłopotów), pokaźna garść utworów ku czci zmarłych lub obchodzących jakieś jubileusze sławnych postaci (a wśród nich sporo o ograniczonej wartości literackiej, takich zwykłych okolicznościowych rymowanek). Nie byłoby może i czwórki, gdyby nie dwa wiersze - jakościowo z tych najlepszych - poruszające tematykę… polskich walk niepodległościowych: „Poljak slijepac. Prizor iż poljsko-ruskoga rata [Polak ślepiec. Scena z wojny polsko-rosyjskiej]” (a dokładnie z czasów insurekcji; wymieniana w nim jest „Visla” oraz „Košćiuško”, którego krótki biogram znalazł się w słowniczku na końcu zbioru) i „Stari plemić [Stary szlachcic]” (datowany 1863, więc nie ma wątpliwości, jakiego wydarzenia dotyczy; w tekście występuje „Čenstohova” i - zacytowana w oryginale, acz z błędami - fraza „Wolnoć i oczyna” [Wolność i ojczyzna]).

Tort urodzinowy (Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy)) (5)
Tym tomem 27-letnia wówczas Ostrowska debiutowała, zapowiadając się na świetną reportażystkę, celującą w tematyce społeczno-obyczajowej. Gdyby chcieć podsumować jego treść, należałoby powiedzieć, że opowiada on o ludziach, którym inni ludzie rzucają kłody pod nogi: z głupoty, ze źle pojętego obowiązku, z chęci dokuczenia komuś innemu, z zawiści czy wreszcie z jakiejś zupełnie prymitywnej, dogłębnej złośliwości. Czasem ręce opadają, czasem się scyzoryk w kieszeni otwiera, a czasem łzy się cisną do oczu… Gdyby nie nieco męczący styl z tendencją do stawiania orzeczenia na końcu, oceniłabym jeszcze wyżej.

Historia urody: Ciało i sztuka upiększania od renesansu do dziś (Vigarello Georges) (3,5)
Temat interesujący, ale cóż z tego, kiedy ujęty jakoś płasko i monotonnie. Niestety autor nie potrafi opowiadać tak ciekawie, jak np. Eco czy Toussaint-Samat, a sytuacji nie ratują i bardzo liczne cytaty (bibliografia zajmuje gdzieś około ¼ objętości), składające się najczęściej z 1-2 wyrazów.

Dzicy detektywi (Bolaño Roberto) (brak oceny)
Mimo najszczerszych chęci nie zmogłam. Problem sprawiło mi już przebrnięcie przez pierwszą część, stanowiącą dziennik pewnego młodzieńca, który miał szczęście (albo pecha, zależy, jak na to patrzeć) zadać się z grupą awangardowych literatów, z których dwaj podejmują się trudnego dzieła odszukania śladów zapomnianej poetki. Gdyby ten dziennik liczył sobie dwadzieścia stron, byłoby to może jeszcze dobrym wstępem do reszty, ale nie, ma ich sto osiemdziesiąt, z czego większość zajmują opisy doświadczeń erotycznych narratora, niekoniecznie subtelne (a prawdę mówiąc, wręcz przeciwnie). Część druga, ucharakteryzowana na reportaż historyczny, złożony z wypowiedzi kilkudziesięciu osób, mających w przeszłości kontakt z dwoma pierwszoplanowymi bohaterami– które to przebranie jest tym bardziej zwodne, że w tekście pada mnóstwo nazwisk autentycznych postaci ze świata literatury i sztuki – początkowo wydała mi się tym, na co czekałam: ciekawa kompozycja, język i styl wypowiedzi wyraźnie zindywidualizowany, no i te okołoliterackie konotacje… Niestety w miarę jak lektura postępowała, robiło się coraz bardziej nudno, a to, co chyba (?) miało być elementem ubarwiającym monotonię, czyli scenki łóżkowe podobne jak w dzienniku Garcii Madero, na mnie zadziałało odpychająco. Po dwustu stronach miało się robić ciekawie. Dobrnęłam gdzieś do trzystu. Wybaczcie wszyscy, którzy macie odmienne zdanie – widocznie nie ten czas, nie ta pora – nie mogę. I już.

Przez czerwoną granicę (Kościński Piotr) (3,5)
Epizod z życia młodego Polaka, którego rodzinna wieś po latach rosyjskiej niewoli nie zmieściła się w granicach odzyskanej Rzeczypospolitej. Sowieckie władze przedstawiają ojczyznę jako siedlisko straszliwej nędzy i terroru, a same szykanują i prześladują każdego, kto odważy się wychylić, albo po prostu nie pasuje do narzucanego z góry stereotypu obywatela. Franek już wie, że mają go na oku, postanawia jednak popełnić drobne wykroczenie, wybierając się nielegalnie do Polski w towarzystwie dalekiego krewnego i jego znajomych, całkiem nieźle żyjących z przemytu. Czy warto tak ryzykować dla drobiazgów, które ma zamiar kupić za „czerwoną granicą” – pończoch dla świeżo poślubionej małżonki, lekarstwa na hemoroidy dla matki, kawy i herbaty do świątecznych wypieków? I czy to, co zobaczy w Polsce, w jakiś sposób wpłynie na jego przyszłość?
Z edukacyjnego punktu widzenia jest to lektura całkiem udana – nigdy nie za dużo wiedzy historycznej, przybliżającej czytelnikowi jakiś aspekt powikłanych polskich losów w ubiegłym stuleciu. Nie mam też zastrzeżeń w kwestii stylu i języka. Natomiast kompozycyjnie mogłaby być trochę lepiej dopracowana: nadmiernie rozbudowana jest część środkowa, opisująca samą transgraniczną eskapadę Franka i spółki, w tym długą drogę powrotną, z bieganiem po lesie, wyliczaniem wszystkich odwiedzanych przez bohatera miejscowości i wszystkich wykorzystanych środków komunikacji, a za bardzo skrótowe zakończenie.

Nocowała ongi chmurka złota (Pristawkin Anatolij) (5,5)
Przejmująca opowieść o dzieciństwie, jakiego nigdy i nikt mieć nie powinien. To nie wina wojny, a w każdym razie nie tylko; Kolka i Saszka nie są wojennymi sierotami – wojna trwa ledwie czwarty rok, a oni w sierocińcu są od zawsze. Czy ich rodzice padli ofiarą „rozkułaczania” lub jakiejś innej podobnej, a znanej tylko w tym kraju procedury, czy trafili do więzienia za jakieś prawdziwe ciężkie przestępstwa, a może pomarli albo ich zwyczajnie porzucili, wie chyba tylko (a raczej nie tyle wie, co ma gdzieś w papierach odnotowane) dyrekcja, bo oni sami nie wiedzą, co to rodzice i rodzina. Odkąd pamiętają, mają tylko siebie. I jeszcze zanim wojna wybuchła, wiedli takie samo życie, w którym najważniejsze było nie być głodnym (co w sowieckim sierocińcu wcale nie było takie proste); wojenne braki w aprowizacji jeszcze pogorszyły sytuację, więc zdobywanie żywności stało się prawie niemożliwe. Dziesięciolatki marzące nawet nie o jedzeniu, ale choćby o wejściu do krajalni chleba, by nasycić się samym widokiem i zapachem… podczas gdy pozbawieni skrupułów państwowi funkcjonariusze tuczą przeznaczonymi dla nich racjami siebie i swoje rodziny… taka rzecz się nie powinna zdarzyć! Ale zdarza się, ba, tutaj jest codziennością, którą chłopcy za wszelką cenę starają się przetrwać. Zrządzeniem losu trafiają do transportu wiozącego gromady osieroconych dzieci na Kaukaz, do miejsc, z których wysiedlono sprzyjających jakoby Niemcom (a może tylko niechętnych sowieckiej władzy?) Czeczenów. Tam walka o byt przybiera nieco inną postać – to, że czasem jest co jeść i że po raz pierwszy w życiu są pod opieką kogoś, kto odnosi się do nich życzliwie, nie znaczy, że wreszcie będą mogli zaufać swoim kolegom albo spotkanym w różnych okolicznościach dorosłym …
Piekielnie to smutne, i nawet gdy momentami przez ten smutek prześwituje odrobina humoru, jest on i tak podobniejszy śmiechowi przez łzy, niż radosnemu rozweseleniu. Ale tak pięknie napisane…

Nie gaś światła (Minier Bernard) (4,5)
Trzeci tom cyklu thrillerów kryminalnych z komendantem Servazem – tym razem chwilowo w stanie spoczynku (z powodu… no, z powodu, dla którego każdy by przeszedł w stan spoczynku… chociaż niekoniecznie byłby to spoczynek psychiczny…). Mniej więcej do 2/3 tak wciąga, że trudno odłożyć (technika narracji mi bardzo odpowiada, a do tego i tłumaczenie jest zgrabne, bez żadnych kiksów językowych), potem robi się po pierwsze cokolwiek przewidywalnie, po drugie chyba trochę nieprawdopodobnie, a cały czas jest dość drastycznie (zwłaszcza miłośnikom zwierząt odradzam, bo psychopatyczni bandyci nie mają żadnych względów dla niemych świadków…). A mimo to dałam wyższą ocenę niż poprzednim tomom z uwagi na świetną dwutorową konstrukcję fabuły oraz rewelacyjne przedstawienie psychiki obiektu stalkingu (dodajmy, że jest to stalking maksymalnie bezwzględny i brutalny!).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1920
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Marylek 30.09.2014 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystko zależy od przy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dobrze, że napisałaś ostrzeżenie, bo już się chciałam skusić na tego Miniera. Szybciutko mi przeszło.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 01.10.2014 07:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, że napisałaś ostr... | Marylek
Prawdę powiedziawszy, specjalnie dla Ciebie to napisałam, bo wiem, że takiej sceny byś nie zniosła (ja z trudem...) :-).
Użytkownik: Marylek 01.10.2014 07:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Prawdę powiedziawszy, spe... | dot59Opiekun BiblioNETki
:-(
Nigdy nie wiem, po co to... Akcji z reguły nie rozwija, czemu służy? Pokazaniu jak głęboko sięga zło? Prosta metoda?

Dziękuję, obejdzie się.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: