Dodany: 24.09.2014 20:21|Autor: Pani_Wu

Szekspirowska tragedia u stóp Karkonoszy


Romans księcia Wilhelma Pruskiego i księżniczki Elizy Radziwiłłówny jest w Karkonoszach dobrze znany. Swego czasu plotkowała o nim cała arystokracja w Europie, obecnie zaś pobudza wyobraźnię mieszkańców tego regionu i turystów. Przecież o mały włos Polka zostałaby cesarzową Prus! Jedną ze scen wydarzeń był pałac Radziwiłłów w Ciszycy w pobliżu Kowar, a pruska arystokracja często bywała w Dolinie Pałaców i Ogrodów, w jaką przemieniła podnóże Karkonoszy.

Nikt jednak do tej pory nie dotarł do tak wielu szczegółów korespondencji pomiędzy Elizą i Wilhelmem, jak Dagmar von Gersdorff. Autorka omawianej tu biografii dostała zgodę na przeczytanie listów pisanych przez księcia do siostry Charlotty (później żony cara Mikołaja), a przez księżniczkę do przyjaciółek, którym opisywała spotkania z ukochanym: „Zachowało się osiemnaście listów Elizy do Wilhelma. Dziewiętnastolatka, pilnowana przez matkę, brata, damę dworu i guwernantkę, nie mogła nic napisać, co by wykraczało poza obowiązujące konwenanse, nic, co było dla niej ważne. Słała więc życzenia urodzinowe 22 marca »przez kwiat«: Wilhelm kończył dwadzieścia pięć lat. W tym dniu chciał się z nią ożenić”[1].

W Tajnych Państwowych Archiwach w Berlinie przechowywane są notatniki, pamiętniki i kalendarze Wilhelma Pruskiego. Nie były dotychczas publikowane, nie poświęcano im uwagi. Lektura tych zapisków daje obraz epoki, w której żył książę i ujawnia zdarzenia z jego życia prywatnego, chociaż informacji o Elizie jest w nich niewiele: „(…) nie wolno mu było oficjalnie pisać do ukochanej. Są to bileciki, którym znaczenie miały nadawać dyskretne dopiski. 16 marca 1822 roku posłał do Elizy z Niederwaldu koło Rüdesheim dwa liście bluszczu oraz liść trzciny znad brzegu Renu; dziś leżą w płaskiej białej skrzynce z odręcznym napisem: »Wszystko wysyłam tam, gdzie ciągle jestem myślami«”[2]. Niektóre informacje ukryte są w postaci tajemniczych skrótów. „Niezwykle wymowne jest to, że książę każdego wieczora kończył swoje notatki zamaszystym »E« – przez dziesięć lat duże »E« dla Elizy”[3].

Ponieważ korespondencja Elizy znajduje się w prywatnych zbiorach potomków rodów, z którego przedstawicielami korespondowała, w przypisach znajdujemy takie np. informacje: „Oryginalne listy księżniczki Elizy Radziwiłł do Luise von Kleist, voto hrabina Stosch, zostały życzliwie udostępnione do przejrzenia przez ich właściciela”[4]. Zachowało się sto pięćdziesiąt jej listów do Lulu von Kleist. To na ich podstawie autorka książki napisała o Radziwiłłównie, że „(...) nie wydaje się ona delikatną rośliną, którą widziała w niej krytyczna hrabina Bernstorff. Prawdopodobnie jej przyjemna powierzchowność i serdeczne zainteresowanie nawet wówczas w epoce romantyzmu były czymś nadzwyczajnym. Harmonijny zarys twarzy, piękne włosy i profil jak na kamei wyrażały jakąś magię i podkreślały jeszcze tajemnicę charakteru będące źródłem fascynacji jej osobą. Twarz Elizy nazywano »miłą«, jej oczy »natchnionymi«, była »anielską« istotą, której nikt nie mógł się oprzeć – tak sądził również na śmierć zakochany Wilhelm, dla którego na całym świecie nie istniała żadna kobieta, która miałaby więcej wdzięku. Sprawiała wrażenie czułej i wrażliwej, mimo to była pełna energii i ambicji. Eliza miała silną wolę, poczucie humoru i lubiła się śmiać. Do Lulu von Kleist pisała śmiałe listy, w których bez ckliwości dowcipnie opisywała kurs tańca, męczące wycieczki czy uciążliwych gości, którzy działali jej na nerwy, lub też drogi szal i marzenie, by po lekcji jazdy konnej móc samej pogalopować przez Tiergarten”[5].

Obie rodziny patrzyły z życzliwą pobłażliwością na miłość Elizy i Wilhelma, ale tylko do pewnego czasu. Zasada równego urodzenia, ebenbuertigkeit, wyraźnie określała, że następca tronu może poślubić wyłącznie księżniczkę z tak zwanego suwerennego rodu. W podzielonych na księstwa Prusach odpowiednich partii nie brakowało, podobnie jak w ościennych krajach. Poprzez małżeństwa wzmacniano sojusze polityczne.

Dlaczego Eliza nie była odpowiednią kandydatką na żonę dla księcia?

W związku z ewentualnym małżeństwem Wilhelma i Elizy sporządzono około dwudziestu siedmiu ekspertyz, w postaci grubych ksiąg, a trwało to ponad sześć lat. Przez te lata nastroje i nadzieje młodych wahały się jak na huśtawce. To wstępowała w nich nadzieja, to im ją odbierano. „Nastały »ponure święta Bożego Narodzenia«, dodatkowo fatalne, bo profesor Schmelzer z Halle przekazał księciu Wittgenstein kolejną, dwudziestą drugą opinię. Zatytułowana »Małżeństwa morganatyczne niemieckiej arystokracji« odnosi się w 26 paragrafach do rodu Radziwiłłów: »Ten stary, zamożny, sławny i od stuleci posiadający tytuł książąt Rzeszy ród … nie należy do suwerennych dynastii. Niezaprzeczalnie wynika z tego, że: Związek małżeński Królewskiego Księcia Prus z Księżniczką Radziwiłł jest morganatyczny«”[6] czytamy między innymi.

Czy trzeba przypominać, że suwerenność Polska utraciła w wyniku rozbiorów?

Książę Wilhelm, syn pruskiego króla Fryderyka Wilhelma III, znał Radziwiłłównę od dzieciństwa. Po raz pierwszy ujrzał ją w Królewcu, gdy miał jedenaście lat i był już od roku oficerem. Eliza liczyła sobie wówczas lat pięć. Po serii bitew stoczonych w 1806 r. wojska pod wodzą cesarza Napoleona Bonaparte rozbiły armię pruską, a całe Królestwo Prus dostało się pod panowanie Francji. Król wraz z rodziną i dworem musiał uciekać na wschód, do Królewca. Matce Elizy, księżnej Luizie Radziwiłłowej, oraz jej bliskim groziło takie samo niebezpieczeństwo, jak rodzinie królewskiej. Żona księcia Antoniego Radziwiłła pochodziła bowiem z panującego domu Hohenzollernów.

Miłość pomiędzy Elizą i Wilhelmem rodziła się zatem powoli, wyrastała z dziecięcej zażyłości i przyjaźni. O ile dorosłym sprawy polityczne spędzały w tym czasie sen z powiek, dla dzieci był to czas beztroski: „(...) dla wszystkich dzieci, zarówno królewskich, jak i Radziwiłłów, był to czas dużej swobody. Eliza mogła bawić się ze swoim rodzeństwem Wilhelmem, Ferdynandem i Luizą, książę Wilhelm z dwa lata od niego starszym następcą tronu i swoją ukochaną siostrą Charlottą”[7].

W dzieciństwie księżniczka Eliza „Gdziekolwiek się pojawiała, mówiono o niej: »wdzięczna i urocza«”[8] , a hrabina Bernstdorff zapisała: „(...) swoją delikatną łagodnością oraz ognistym temperamentem roztaczała tyle uroku, że nikt nie był w stanie się temu oprzeć”[9].

Książę Wilhelm po kampanii antynapoleońskiej, w której uczestniczył w 1814 r., otrzymał pruski Krzyż Żelazny. Miał siedemnaście lat, od czterech lat nie żyła jego matka i był drugim w kolejności sukcesorem pruskiego tronu. Jako dwudziestolatek „był ponadprzeciętnego wzrostu, nosił krótkie wąsy i miał wyprostowaną sylwetkę urodzonego jeźdźca. Wewnątrz miękki i wrażliwy, na zewnątrz przybierał pozę człowieka z zasadami: twardego i zahartowanego. Zdaniem »księcia Goethego« Karola Augusta von Sachsen-Weimar był pośród swojego rodzeństwa »najbardziej imponującą postacią z nich wszystkich, przy tym skromny i rycerski, wesoły i miło usposobiony, ale zawsze z poczuciem godności«”[10].

Dlaczego Radziwiłłowie dostąpili zaszczytu przyjaźni z królewską rodziną, lecz byli zbyt niskiego urodzenia, aby ich córka mogła poślubić następcę tronu?

Byli wówczas najbogatszym rodem w Europie. W Berlinie mieszkali w pałacu przy Wilhelmstrasse 77 i tam dość często spotykali się z rodziną królewską. Posiadali także m.in. letni pałac w stylu myśliwskim w Antoninie, w Wielkopolsce i pałac w Ciszycy, w pobliżu Kowar. Książę wraz z całą swoją rodziną prowadził ożywione życie towarzyskie i artystyczne. Prywatnie był wielkim miłośnikiem sztuki, rysownikiem, kompozytorem i wiolonczelistą. To on skomponował muzykę do „Fausta” Goethego. To dzięki jego staraniom wystąpił w Poznaniu z koncertem sam Niccolò Paganini. Antoni Radziwiłł podejmował się również roli mecenasa sztuk pięknych. Jego rezydencje odwiedzały ważne osobistości ze świata polityki i sztuki, m.in. Fryderyk Chopin.

W takim otoczeniu księżniczka Eliza, piąte dziecko Radziwiłłów, wyrastała na piękną i mądrą kobietę. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że książę zakochał się w tej dobrze mu znanej, wspaniałej istocie.

Wilhelm, urodzony 22 marca 1797 roku jako drugi syn króla i królowej Luizy, już we wczesnych latach pozostawał pod wrażeniem jej „niezwykłej pogody ducha”. Mając dwadzieścia lat zapewniał jej rodziców: „Eliza jest niezbędna dla mojego szczęścia w życiu”. Z późniejszej perspektywy, już jako król Prus i cesarz Wilhelm I, próbował tłumaczyć, dlaczego tak mocno przykuła go do siebie: dzięki swojej urodzie i godnej naśladowania ufności w Boga stała się gwiazdą przewodnią jego życia. „Szlachetny charakter i niezwykły wdzięk jej powierzchowności, które mogą być wyłącznie odbiciem pięknej duszy i wspaniałego usposobienia”[11] – zapewniał.

Co więc przesądziło, że matka Elizy, Fryderyka Dorota Luiza Filipina Pruska, księżniczka z rodu Hohenzollernów, mogła zostać żoną księcia Antoniego Radziwiłła, a jej córka Eliza żoną Wilhelma Pruskiego - nie?

„Decydujące przy zawieraniu związków małżeńskich wśród książąt były cele dynastyczne. Radziwiłł nie wchodził w grę dla księżniczki z Hohenzollernów. (…) Ostatecznie zdecydował o tym rządzący król Fryderyk Wilhelm II, który po trzecim rozbiorze Polski uznał, że małżeństwo siostrzenicy z polskim Radziwiłłem będzie korzystne, bo »zjedna i przywiąże« nową ludność. Tego rodzaju związki przekraczające granice były wypróbowanym środkiem politycznym. Wielkodusznie wyrażono zgodę na ślub”[12].

Wypróbowany środek polityczny! Z jednym „ale”:

„W opisie przyjęcia weselnego znajduje się pozorna błahostka. Król zakazał »tańca z pochodniami«, starego zwyczaju, w którym przed parą młodych kroczą ministrowie z pochodniami, »ponieważ książę Antoni nie należy do żadnego rządzącego rodu«. Nie mogła wtedy przypuszczać, że ta dziwaczna okoliczność będzie miała znaczenie dla przyszłości jej córki Elizy”[13].

Jakie znaczenie? Właśnie takie, że mimo poślubienia przez Antoniego Radziwiłła pruskiej księżniczki, jego ród nie może wchodzić w koligacje z rodami rządzącymi. Ostatecznie książę Wilhelm nie dostał więc zgody na poślubienie Elizy.

Czemuż zatem nie zdecydował się na małżeństwo morganatyczne, rezygnując z tronu? Po pierwsze, sprawujący władzę jego starszy brat Fryderyk Wilhelm IV okazał się bezpłodny, a ponadto zaczął zdradzać objawy choroby psychicznej. Książę Wilhelm musiał przejąć obowiązki władcy, a to oznaczało konieczność spłodzenia potomków z prawem do sukcesji tronu. Po drugie, był grzecznym, posłusznym synem i nie zrobił nigdy nic bez zgody swojego ojca: „(…) od dzieciństwa był strofowany i wychowywany w posłuszeństwie. Jako siedemnastolatek musiał podczas konfirmacji w kaplicy pałacowej w Charlottenburgu odczytać przysięgę: »Dla Króla, mego Ojca, żywię pełną czci i czułości miłość. Będę się gorąco starać, by sprawić mu radość. Będę bezwzględnie posłuszny jego rozkazom. Będę się stosował do praw państwa i konstytucji pod każdym względem«"[14].

Karność, cecha dobrego żołnierza, nie przyniosła mu szczęścia w życiu prywatnym.

Między kartami pamiętników możemy się natknąć na zasuszone kwiaty, liście, a także liść przywieziony przez Wilhelma z Werony. Eliza poprosiła go o jakąś pamiątkę nieszczęśliwych kochanków – Romea i Julii. Jakże tragicznie prorocza okazała się ta prośba.

Ona nie wyszła nigdy za mąż. Zmarła na gruźlicę, którą zaraziła się podczas opieki nad chorym bratem Ferdynandem. Miała 31 lat.

On został cesarzem Wilhelmem I, ożenił się z księżniczką Augustą von Sachsen-Weimar, spłodził z nią dwoje dzieci, córkę i syna, po czym oddał się całkowicie polityce.

Czy cierpiał z powodu straty Elizy? Bardzo. Jak bardzo, świadczy ten przejmujący fragment, opisujący reakcję księcia na list od ojca z ostateczną i kategoryczną odmową zgody na ślub z nią: „W swojej rozpaczy Wilhelm wziął wszystko, co podarowała mu Eliza – szpilkę lazurową, album, rysunki, liściki, kartkę i zasuszone kwiaty, jej pukiel włosów i sygnet »Zawsze wierni« – i włożył do czarnej drewnianej skrzynki z lazurytem, którą dostał od Charlotty. Tylko portret Elizy zostawił na swoim biurku. Wieczorem pogalopował do parku w Charlottenburgu, by modlić się przy grobie swej matki”[15].

Nie miał nikogo (jedyna bliska mu osoba, ukochana siostra Charlotta, była w Rosji), do kogo mógłby się zwrócić w takiej chwili. Był w swym bólu całkiem osamotniony.

Cesarz Wilhelm I przez resztę życia nosił przy sobie portret Elizy, który w 1822 roku na urodziny podarowała mu Charlotta. Kiedy umierał w wieku 91 lat, schował go pod poduszką.

Czy był szczęśliwy? „Na dziewiętnaste urodziny Elizy Wilhelm napisał do jej rodziców decydujące słowa: »Bez Elizy nie wyobrażam sobie już mojego szczęścia w życiu«”16]. Odpowiedź nasuwa się sama.

Materiał faktograficzny, do którego dotarła Dagmar von Gersdorf jest imponujący. Biografia Elizy i Wilhelma została napisana z ogromną rzetelnością. Dotychczas, czytając artykuły o tym romansie wszech czasów, który miał za tło urokliwą Dolinę Pałaców i Ogrodów, myślami byłam przy biednej Elizie. Wilhelm wydawał mi się nieczułym mężczyzną, który nie chciał walczyć o swoje szczęście. Teraz widzę go jako głęboko nieszczęśliwego człowieka, zmuszonego przywdziać kryjącą emocje zbroję i z godnością wypełniać swoje obowiązki. Można powiedzieć, że poświęcił życie (w sensie osobistego szczęścia) dla ojczyzny. To dla mnie iście szekspirowski bohater!

Jest jeszcze jedna smutna, może nawet tragiczna, postać w tej historii. Zepchnięta na margines, potraktowana instrumentalnie, niekochana żona Wilhelma – Augusta von Sachsen-Weimar. „Pierwsze słowa, jakie Augusta do niego skierowała, brzmiały: »Wiem, kogo mam Wam zastąpić. Niech Bóg sprawi, że będę mogła Wam ją zastąpić moimi najlepszymi staraniami!«”[17].

W świetle tak licznych faktów oraz emocji uwięzionych między linijkami listów, romans księżniczki Elizy Radziwiłłówny i księcia Wilhelma Pruskiego ma wymiar tragedii na skalę Romea i Julii, z których grobu Wilhelm zabrał dla Elizy liść bluszczu – na wieczną pamiątkę.

Serdecznie polecam tę opowieść o prawdziwej, wielkiej i niespełnionej miłości.



---
[1] Dagmar von Gersdorff, „Na całym świecie tylko Ona. Zakazana miłość księżniczki Elizy Radziwiłł i Wilhelma Pruskiego”, przeł. Grażyna Prawda, wyd. Ad Rem, 2014, s. 71.
[2] Tamże.
[3] Tamże, s. 19.
[4] Tamże, s. 259, przypis 13.
[5] Tamże, s. 37.
[6] Tamże, s. 106.
[7] Tamże, s. 11-12.
[8] Tamże, s. 9.
[9] Tamże, s. 10.
[10] Tamże, s. 19-20.
[11] Tamże, s. 10.
[12] Tamże, s. 17
[13] Tamże.
[14] Tamże, s. 158.
[15] Tamże, s. 161.
[16] Tamże, s. 89.
[17] Tamże, s. 186.


[Opinię opublikowałam także na swoim blogu oraz w serwisie Lubimy Czytać]



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 170688
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: