Dodany: 23.06.2009 15:59|Autor: Kuba Grom

Miasto na granicy światów


Bohaterka książki, osiemnastoletnia Zuzanna Klejn, żyje sobie spokojnie w Krakowie, w roku bardzo przyszłym. Dosyć dla niej nieoczekiwanie dostaje wiadomość, że jej od dawna nieżyjący ojciec zostawił jej spadek, który dopiero teraz może odebrać. Spadek ów prezentuje się tajemniczo - niezwykły naszyjnik, broń, mapa, pieniądze - i jako taki stanowi zarzewie wielkiej przygody. Oto bowiem nagle, w sposób zupełnie zaskakujący, pojawia się przed nią Miasto.

Czasy, w których żyje bohaterka bardzo różnią się od nam znanych, choć czytając odniosłem wrażenie, że jednak się tak za wiele nie zmieniło. Nowe technologie pozwalają na utrzymywanie przy "życiu" osób już umarłych, a także na przedurodzeniowe kształtowanie osobowości. Istnieje również "lsen", stanowiący coś w rodzaju wirtualnej rzeczywistości, do której wchodząc nie trzeba zakładać żadnych okularów wyświetlających czy rękawic sensorycznych - lsen jest na wpół namacalny, wywoływany przez użycie dokrewnie odpowiedniego środka chemicznego. Bohaterka mieszka na elfim osiedlu, w wieży mieszkalnej omywanej nieustająco zasłoną wodną, pracuje i ma się dobrze. Wszystko to okraszone scjentycznie brzmiącymi neologizmami, których dociekanie znaczenia, choćby z kontekstu, było dla mnie dodatkową zabawą.

Fabuła (i sposób jej przedstawienia przez autora) jawi mi się jako dosyć nieregularna. Akcja zbudowana jest z popularnych schematów - "Motyw tajemnicy rodzinnej"; "Motyw spisku wielkiej korporacji"; "Motyw tajemniczego zaginięcia krewnego"; "Motyw nastolatki doznającej wrażeń mistycznych wobec odcięcia od sieci" etc. Autor oczywiście czyni to świadomie, nawiązując do tego bądź owego znanego nam współcześnie dziełka. Co jakiś czas zresztą sama bohaterka spostrzega to podobieństwo, jednak fabuła o takiej budowie nie zostaje przez to ujęta w jakiś ironiczny nawias, który by sugerował: "Ależ nie przejmujcie się, ja wam tego wszystkiego nie podaję z powagą; ja coś chcę przez to powiedzieć"; schematyczność i, powiedzmy sobie szczerze, udatnie sprokurowana kiepskość nie zostają zanegowane.

No, ale może to ja coś przeoczyłem. Załóżmy, że o coś tam autorowi w tym chodziło. Zapewne miał to być jakiś rodzaj ukazania słabości przyszłego rozwoju ludzkości poprzez uwydatnienie ich w przedstawieniu pozytywnym - tak jak u pewnego autora rosyjskiego, który okropność gułagów przedstawił pokazując szczęśliwy dzień więźnia, który to dzień jest dla czytającego okropny.

Zuzanna działa zgodnie z medialnymi wzorcami, mówi znanymi cytatami zamiast własnymi słowami, a gdy w danej sytuacji żadne nie znajdują zastosowania, nie wie co robić. Śmierć ojca jakoś jej wiele nie obeszła, żal, który powinna zapewne czuć, jakoś się nie pojawia, a ona sama czuje się pusta. Cóż jednak, gdy owo utelewizyjnienie kultury podsumowane zostaje ostatecznie krótkimi narzekaniami prababki bohaterki na zinfantylizowanie tych czasów, oraz mającym własności wtrętu dłuższego wywodu naratorskiego na temat religijności ówczesnych ludzi. Wątek marlowe'owskiego w typie detektywa samorodnego wydaje się jakby zarzucony w połowie.

Ogółem zatem wydaje mi się, że przyjęta konsekwentnie forma została niewystarczająco wykorzystana.

Miasto jest pomysłem oryginalnym: niekończąca się przestrzeń, rządząca się odmiennymi prawami fizyki, samokopiująca przestrzenie miejskie w całym kosmosie, o ile tylko wykażą jakąś symetrię formy, właściwie nie wiadomo po co. Mając łączność symetrii z miejscami, z których odwzorowany został fragment architektury, stanowi bramę do setek światów porozrzucanych po miejscach zbyt odległych, aby móc tam dotrzeć normalną drogą - stąd skojarzenie z "Domem na granicy światów" Hodgsona, choć pomysł wydaje się bliższy temu z opowiadania "Wielkie frontowe podwórze" Simacka. Przy końcu utworu (ja zaliczałbym go raczej do rozbudowanych nowel aniżeli mikropowieści - choć terminy się w zasadzie zazębiają) sypie autor śmielszymi teoriami, a fabuła przestaje być podobna do przyszłościowej bajki, co jej wychodzi na dobre.

Równolegle czytałem "Czarne oceany", co dało mi możliwość poprowadzenia wyraźnych analogii typu: lsen - wirtual, przedurodzeniowa animacja imieniem Urszula - manager wszczepki Diabeł etc. Zupełnie jakbyśmy oglądali dwie różne możliwości wynikłe z tych samych, przyszłościowych warunków początkowych.

Podsumowując: mamy tu kupę dobrych pomysłów, sporo nawiązań kulturowych i puszczania oka do czytelnika (choćby wzmianka o "rydzykowcach"*, ale przy tym wątki nie dość rozwinięte i szanse nie całkiem wykorzystane.



---
* Jacek Dukaj, "Córka łupieżcy", Wydawnictwo Literackie 2009, s. 28.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4792
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: JMM 23.06.2009 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Bohaterka książki, osiemn... | Kuba Grom
Tylko, że "Córka..." nie była pisana jako pełna, samodzielna powieść, a jako nowelka do rodzimej antologii, więc nie ma się co dziwić, że nie wszystkie wątki były rozwinięte. No i też trochę szkoda, że została wydana osobno, a nie w większym zbiorze.
Użytkownik: Kuba Grom 24.06.2009 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko, że "Córka..." nie ... | JMM
wiem, że została napisana w takiej formie, ale jakoś tak ją wydano osobno bez zmian. Zresztą forma przyjęta przez autora - rozbudowanej noweli - nie zbyt pasuje do rozwijanych w niej pomysłów, które zdają się być na siłę upchane w wąskim skrawku dozwolnego miejsca - stąd brak swobody w ich się rozwijaniu i stąd niedostatki które pozwoliłem sobie wytknąć.
Ale nawet rozumiejąc przyczyny, dla których owe słabości musiały się pojawić, nie mogę o ich zauważonym istnieniu nie wspominać. Wszak to ja jestem czytelnikiem.
Użytkownik: inheracil 24.06.2009 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Bohaterka książki, osiemn... | Kuba Grom
W "Córce łupieżcy" są niedociągnięcia, ale i tak oceniłem ją na 5. Głównie za miasto, które było wyjątkowo udane. Dukaj korzysta ze schematów fabularnych, ale w końcówce rozwija skrzydła i pokazuje na co go stać. Z Dukajem jest ten problem, że albo cierpi na słowotok i robi za dużo wątków ("Lód"), albo pisze mikropowieści i nie mieści się w narzuconej formie. "Córka łupieżcy" ma temat dobry na 300 - 400 stron powieści. Dziwi mnie tylko jedna rzecz, dlaczego WL wydało samodzielnie "Córkę łupieżcy", nie można by zrobić minizbioru? Np. dodać Irrehaare, Ruch Generała, Sierpniową noc, W bibliotece albo IACTE, które i tak są udostępnione na stronie autora, a nie wszystkie były drukowane.
Użytkownik: JMM 24.06.2009 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Córce łupieżcy" są nie... | inheracil
Czemu wydała? Po sukcesie "Lodu" czytelnicy domagali się czegoś nowego, a skoro autor dopiero przygotowuje kolejny tomik, to postanowiono wydać mniej znanego odgrzewanego kotleta i tyle.
Użytkownik: inheracil 24.06.2009 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czemu wydała? Po sukcesie... | JMM
Ja to rozumiem, ale "Wizje alternatywne 4", w których była wydana można kupić za 39 zł., a pojedynczo "Córkę..." za 32. A przecież w wizjach jest jeszcze Grzędowicz, Kossakowska i parę innych perełek, poza tym zbiór widziałem już w bibliotece. Nie rozumiem strategii wydawnictwa, ludzie będący na bieżąco z polską fantastyką już dawno przeczytali, część się dowie o tej mikropowieści i poleci po "Wizje" do bibliotek. No chyba, że kieruję to do ludzi, którzy kupili "Lód" (osobiście podejrzewam, że większość sprzedanych egzemplarzy nie została przeczytana przez właścicieli)i chcą postawić na półce kolejną ładną książkę w twardej oprawie. Gdyby dodano do "Córki łupieżcy" jeszcze jedno albo dwa opowiadania, to wychwalałbym Wydawnictwo Literackie pod niebiosa i pierwszy poleciał do księgarni.
Użytkownik: JMM 24.06.2009 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja to rozumiem, ale "Wizj... | inheracil
Jakoś mi się nie wydaje, żeby Jacek Dukaj był takim autorem którego książki się kupuje, żeby ładnie wyglądały na półce, a nie po to, żeby je przeczytać. Mimo wszystko, mimo naprawdę dużej promocji jaką "Lód" miał.
Użytkownik: Sznajper 25.06.2009 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Córce łupieżcy" są nie... | inheracil
"nie można by zrobić minizbioru? Np. dodać Irrehaare, Ruch Generała, Sierpniową noc, W bibliotece albo IACTE"

Można by, gdyby te opowiadania w jakiś sposób pasowały do "Córki łupieżcy". A nawet gdyby je na siłę połączyć, to żeby nie odbiegały za bardzo poziomem.

Irrehaare, Ruch Generała i IACTE umieszczone było już w zbiorze W kraju niewiernych (Dukaj Jacek) z tej samej serii. Niektóre starsze opowiadania mają wejść w skład "Króla bólu" ("Szkoła", "Serce Mroku", "Aguerre w świcie").
Pozostają więc "Crux", "Złota galera" i kilka wczesnych, drukowanych w czasopismach opowiadań. Żadnego z nich nie znam, więc nie wiem, czy można by z nich złożyć zwarty zbiór.
Użytkownik: Kuba Grom 25.06.2009 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Córce łupieżcy" są nie... | inheracil
moim skromnym zdaniem, gdyby "Córkę..." uzupełnić jakimiś 50 stronami dopowiadającymi to, co tu jest zalążkowe, to było by to dzieło w sam raz - ani rozwlekłe ani skrótowe.
Książka robi dużo nadziei i jakoś ich tak nie może całkiem spełnić - dlatego uznałem, że najlepszym stylem dla recenzji, będzie złośliwy.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: