Dodany: 21.09.2014 13:56|Autor: lukin

Oby więcej takich ekscesów...


Tytuł mówi o zawartości. Jest o książkach i z dystansem. To rzeczywiście był eksces w czasach socjalizmu - pisać zjadliwe eseje krytycznoliterackie na temat sygnowanych państwowym „znakiem jakości” publikacji. Barańczak nie tylko ocenia wartość powieści, zbiorków poetyckich czy scenariuszy obchodów uroczystości. Nie tylko pisze o ich płytkiej zawartości, ale także o przyczynach powstawania tak lichych utworów.

Przeważają w tej wyliczance powieści, a głównie jeden gatunek. Kryminał milicyjny. Osnuty zawsze wokół stereotypu dobrego, uczynnego i przystojnego milicjanta rozwiązującego zagadkę przestępstw (najczęściej morderstw) popełnianych przez zdrajcę o nazwisku hebrajskim, angielskim czy w jakiś inny sposób brzmiącym zachodnio. Osobnik ów zawsze źle wygląda, od początku jest w nim coś podejrzanego, plącze się w zeznaniach i co najważniejsze… działa na zlecenie obcych służb specjalnych (Izrael lub USA).

Można zapytać, po co służby? Nijaka fabuła byłaby nudna, gdyby nie przewinął się przez nią cały zastęp funkcjonariuszy MO i SB. Moim faworytem, choć jej nie znam, jest powieść „Jelenie jedzą klejnoty” Henryka Gaworskiego. Może się skuszę, że tak powiem, tytuł za mną chodzi. Oczywiście w recenzowanych „dziełach” znajdziemy wiele innych ciekawych stereotypowych rozwiązań literackich. Niechęć do zwiedzanych krajów i ich nieuzasadniona krytyka w powieściach podróżniczych, płytkość poezji (ocierającej się często prawie o socrealizm) w różnych zbiorowych tomach popularnych w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych.

Na szczególną uwagę zasługuje krytyczne spojrzenie na literaturoznawczą działalność Artura Sandauera oraz dramaty Heinera Müllera. Barańczak ukazuje, jak na przestrzeni lat zmieniała się twórczość niemieckiego dramaturga i jak bardzo był on zachowawczy i krytyczny wobec zmian systemowych pod koniec lat osiemdziesiątych. Natomiast Sandauer, uznawany za uczonego erudytę i pedantycznego filologa, okazuje się człowiekiem nieznającym współczesnej mu literatury, niechlujnie cytującym lub ucinającym cytaty, byleby do postawionej tezy pasowały.

Publikacja zasługuje na uwagę. Wielu czytelników nie poznało i nie pozna nigdy omawianych w niej utworów. Jednak krytyczne spojrzenie Barańczaka, nawiązujące do „Książek najgorszych” Antoniego Słonimskiego ukazujących się w „Wiadomościach Literackich” w dwudziestoleciu międzywojennym, daje pełniejszy obraz literatury PRL-u. Nie tylko tej poznawanej przez studentów polonistyki na kursie literatury współczesnej. Pewne zjawiska odchodzą do przeszłości, ale schematy fabularne są wieczne - i współcześnie nadal wykorzystywane.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 507
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: