Dodany: 23.12.2004 16:21|Autor: Shadowmage

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ilion
Simmons Dan

"Iliada" w przyszłości


Na terraformowanym Marsie rozgrywa się po raz kolejny Wojna Trojańska. Achilles trwa w sporze z Agamemnonem, Trojanie spychają Achajów na plażę. Bogowie co chwila wtrącają się w losy starcia. Wszystko zdąża do kulminacyjnego punktu. Sytuację z boku obserwuje Thomas Hockenberry, wskrzeszony przez bogów specjalista od "Iliady" z naszych czasów. Jego zadaniem jest pilnowanie zgodności z eposem Homera. Dzieje się tak do momentu, gdy zostaje wplątany w rozgrywki i intrygi między bogami. Wtedy postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i za pomocą technicznych gadżetów wpłynąć na przebieg historii.

Równocześnie z księżyców Jowisza wyrusza wyprawa morawców, częściowo organicznych robotów, w celu zbadania dużej aktywności kwantowej na Marsie, co może być niebezpieczne dla całego układu słonecznego. Za zadanie mają dostarczyć tajemniczą maszynerię na Olimp.

Trzeci wątek dzieje się na Ziemi. Obecnie zamieszkuje ją niewielka grupa tak zwanych dawnych ludzi. Żyją w niewiedzy o historii i otaczającym ich świecie. Życie spędzają na ciągłych zabawach i przyjęciach, przenosząc się z miejsca na miejsce za pomocą stacji faksujących. Jedynie niewielka grupa śmiałków stara się odkryć tajemnice otaczającej ich rzeczywistości.

Początek książki był dosyć ciężki, czytało mi się wolno i topornie. Jakoś nie mogłem wczuć się w klimat, a poruszane kwestie nie porywały. Na szczęście nie przerwałem lektury, bo dalsza część była zdecydowanie warta poświęconego jej czasu. Akcja nie jest może zbyt dynamiczna, ale interesująca. Wątki są poprowadzone w bardzo sprawny sposób, tak, że praktycznie do końca nie wie się, jakie będzie rozwiązanie. Przewidziałem zaledwie kilka kluczowych momentów. „Ilion” jest pierwszym tomem dylogii, więc nie wszystkie wątki są ze sobą powiązane, sporo spraw pozostało niewyjaśnionych aż do samego końca powieści. Warto zaznaczyć, że nie oznacza to, iż narracja została urwana w połowie. Wręcz przeciwnie, jest to kompletna całość, kończąca pewien etap. Drugi tom będzie mógł się rozpocząć od wkroczenia w nową problematykę, która tutaj została jedynie zasygnalizowana.

Co ciekawe, założenia fabuły silnie opierają się na fizyce kwantowej. Niemal każdy element jest z nią powiązany, na jej zasadach działa większość urządzeń. Niestety, jest to dziedzina całkowicie mi obca, więc wiele rzeczy musiałem przyjąć na wiarę. Autor co prawda wyjaśnia pewne podstawy, ale nie jestem w stanie stwierdzić, jak się one mają do naszej współczesnej wiedzy na ten temat. Choć z drugiej strony nie przeszkadza to ani trochę w lekturze, a czepiać się niezgodności mogą co najwyżej ludzie fascynujący się tym zagadnieniem naukowym.

Jak wspomniałem, główny wątek powieści opiera się na wydarzeniach opisanych w „Iliadzie”. Połowa powieści to napisana prozą wersja eposu Homera. Nie jest to jednak parafrazowanie, ale raczej spojrzenie na te wydarzenia w krzywym zwierciadle. Owszem, Hektor, Achilles i inni herosi dokonują wspaniałych czynów, ale ich sposób bycia, mowa mają niewiele wspólnego z popularnym wyobrażeniem antycznego bohatera. Pasują raczej do współczesnego żołnierza tkwiącego w okopach. Powieść jest pełna takich sprzecznych zestawień. Jedyną denerwującą manierą jest wyliczanie dziesiątek postaci, nie mających żadnego znaczenia dla fabuły. Zwykle zresztą z przypiskiem w stylu „jutro w południe zabije go Diomedes”.

Pisałem o sugerowaniu się „Iliadą”, ale nie jest to jedyne dzieło literackie, z którego Simmons czerpie garściami. Morawce analizują na akademickim poziomie prozę Prousta i sonety Szekspira. Dramaty tegoż oraz wiersze Browninga są źródłem, z których zostały zaczerpnięte cytaty czy archetypy postaci. Źródeł inspiracji jest jeszcze co najmniej kilka. Sprawia to, że nie jest to tylko i wyłącznie zwykła powieść science fiction.

„Ilion” jest książką zawierającą dużą dozę humoru. Przejawia się on głównie w różnego rodzaju grach słownych, zestawianiu sprzecznych lub wręcz absurdalnych sytuacji. Jest to humor inteligentny, często bazujący na erudycji czytelnika i odpowiednim kojarzeniu faktów. Są też oczywiście rzeczy prostsze, ale równie zabawne. Na przykład o wybuch śmiechu przyprawiły mnie emzetele. Zastanawiacie się, co to? Wyjaśnienie jest banalne, są to po prostu Małe Zielone Ludziki.

Na koniec postanowiłem napisać kilka słów o bohaterach. Jest to niestety najsłabszy element powieści. Antyczni bohaterowie kojarzą mi się z marmurowymi rzeźbami. Sztuczni, bez emocji. A jak już jakieś przejawiają, to są schematyczne i nieprzekonywujące. Ludzie na Ziemi sprawiają wrażenie zagubionych sierot, a transformacja Daemana z obiboka i podrywacza w dzielnego bohatera nie ma moim zdaniem żadnych sensownych podstaw. Stosunkowo najlepiej prezentuje się wspomniany już Thomas Hockenberry, aczkolwiek i on nie do końca przekonuje. Zanim wziął się za kierowanie losami wojny, powinien najpierw potrenować sterowanie własnym losem. Ciekawa jest też dwójka morawców. Mam wrażenie, że są najbardziej ludzcy z całej tej zbieraniny. Mahnmut to romantyk, ceni każde, nawet najmniej znaczące życie, a okaleczony Orphu utrzymuje kontakt ze światem poprzez radiową łączność z Mahnmutem. Powoduje to w jego wykonaniu wiele ciekawych, a zarazem cennych uwag z zupełnie innej perspektywy.

Książkę szczerzę polecam, bo jest to jedna z ciekawszych pozycji science fiction, jakie ukazały się na naszym rynku w ostatnich latach. Co prawda cena może być, niestety, silnym czynnikiem odstraszającym. Sam długo się zastanawiałem, czy wydać te pięćdziesiąt złotych, mimo że słyszałem o niej wiele pozytywnych opinii. Nie wiem, jaki byłby rezultat, ale trafiła mi się okazja kupna za pół ceny i nie żałuję. Teraz pozostaje mi jedynie czekać w napięciu na drugi tom pod tytułem „Olimp”. Obawiam się, że, niestety, trochę to potrwa...

Ocena: 8/10

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5378
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: