Dodany: 09.09.2014 23:11|Autor: jolietjakeblues

Sieńka Skorik


To już tak znane, że chyba nie trzeba i nie warto powtarzać: Boris Akunin – B. Akunin – Bakunin. Teraz należałoby zadać pytanie, do czego Borisowi Akuninowi bliżej w literaturze: panslawizmu czy anarchizmu? Cóż, wydaje się, że ani do tego, ani do tamtego, mimo znaczenia japońskiego słowa „akunin” – łotr żyjący wedle utworzonych przez siebie zasad. Umiłowanie kultury japońskiej, tłumaczenie literatury tego kraju, nasycenie własnych utworów elementami z Kraju Kwitnącej Wiśni nie bardzo pozwalają kojarzyć rosyjskiego, acz przyznającego się do trzech narodowości, pisarza z panslawizmem. A pamiętacie Państwo zbiór opowiadań wydanych pod tytułem „Nefrytowy różaniec”, zawierający utwór, który uwielbiam i uważam za najlepszy z dzieł tego autora, jakie dotąd przeczytałem, pt. „Przed końcem świata”? Książka poświęcona jest dziesięciorgu pisarzom, autorom kryminałów, acz gatunek ten Akunin traktuje niezwykle szeroko. Są zatem wśród nich Sayutei Encho, Georges Simenon, Agata Christie, Arthur Conan Doyle, ale i Washingon Irving, Umberto Eco, Edgar Allan Poe. Biorąc pod uwagę prozę omawianego pisarza, co ich wszystkich łączy? Hmm… chyba klasa po prostu. Talent do tworzenia ponurej atmosfery. Umiejętność budowania intelektualnych podstaw fabuły. Wyczarowanie inteligentnego bohatera, wyrastającego umysłem, kulturą i jeszcze innymi cechami ponad daną społeczność, a nawet całe społeczeństwo swojego kraju. Konstruowanie niezwykle logicznego ciągu wydarzeń, w którym niewielkie potknięcia nie rażą, lecz raczej dają czytelnikowi świadomość, że to po prostu literatura, pewna forma zabawy.

I po co piszę ten hymn pochwalny? Żeby udowodnić, że warto czytać Borisa Akunina? Nie – że trzeba koniecznie! Tym bardziej że jest pisarzem rosyjskim. A jeszcze bardziej dlatego, że jego kryminały są powieściami historycznymi. I dlatego, że główny bohater akurat tego cyklu jest wyjątkowy, wyrasta ponad siermiężność nie tylko carskiej Rosji, ale każdego innego kraju w każdych możliwych czasach. Powiecie: kolejny literacki patrycjusz wśród książkowego i realnego plebsu. Tak, oczywiście! Dlatego że jeśli w gatunku poczytnym, niewysublimowanym pojawia się postać mogąca przekazać nam wiele pozytywnych zachowań, trzeba ją hołubić.

Miałem tym razem w rękach – przez bardzo krótki czas (ach! jakże szybko się czyta te mniej więcej trzystustronicowe powieści) – dziesiątą część serii o Eraście Fandorinie, carskim dyplomacie, radcy stanu, urzędniku, w zasadzie kimś w rodzaju policjanta do specjalnych poruczeń. (Jakże to podobne do casusu Jamesa Bonda, prawda?). Różni się i nie różni ten tom od innych książek cyklu. Jeśli dotychczas widziałem Fandorina jako głównego bohatera niemal od pierwszych słów powieści, to w „Kochanku Śmierci”, jak również w „Gambicie tureckim”, pojawia się on przypadkiem, znienacka, troszkę jakby wychodząc z cienia. W zasadzie ma się wrażenie, zaczynając czytać, że to nie jest cykl o Fandorinie. Albo że będzie on co najwyżej postacią trzeciego planu. Och, nie! Nie popełniajcie mojej pomyłki. To specyficzny zabieg Akunina, który dodaje kolorytu fabule, wzmaga ciekawość czytelnika, buduje napięcie. I, cóż, zmienia samego Fandorina.

Wchodzimy nie z Erastem Pietrowiczem, lecz z niejakim Sieńką Skorikiem w dwudziesty wiek. Sieńka jest moskiewskim wagabundą, łobuzem, drobnym złodziejaszkiem. Wszakże dość szybko autor przedstawia nam jego losy od dzieciństwa i najzwyczajniej w świecie litujemy się nad nim. Co tu dużo pisać, jesteśmy u Dickensa. Tylko patrzeć, jak Skorik źle skończy, umierając na suchoty lub syfilis, bądź znajdzie się bogaty dobroczyńca, który – oczywiście po odkryciu w nim odpowiedniego talentu – zaopiekuje się młodzieńcem. Nic z tych rzeczy, aczkolwiek Akunin ma jakieś ciągoty do Londynu (w którejś powieści, o Fandorinie rzecz jasna, nawiązywał do Kuby Rozpruwacza). Autor porzuca zatem Dickensa, ale nie Londyn. Chitrowka, najgorsza moskiewska dzielnica, jest przecież jak zaułki Whitechapel. Tyle że z podcerkiewnymi katakumbami. Akcja kryminału tylko chwilami opuszcza to ponure miejsce. Czasem za sprawą Sieńki, innym razem – Fandorina. Skorik to postać niezwykle ciekawa. Jego historia nie kończy się przecież na wzbudzeniu naszej litości. Chłopak aspiruje do roli bandyty – członka gangu. Chce piąć się w górę po szczeblach kariery aż do miejsca u prawego boku Księcia, capo di tutti capi. Jednak ma to nieszczęście, że natyka się na japońskiego służącego i przyjaciela Erasta Pietrowicza – Masę, Miłość spotyka Śmierć, a skarbem ukrytym w czeluściach moskiewskiego Whitechapel zaczynają się interesować najgroźniejsi z groźnych tego miasta. W potworny sposób mordowani są ludzie i zwierzęta. Wkracza do akcji Erast Pietrowicz, miłośnik i znawca techniki, co poniesie go na skrzydłach Latającego Dywanu nie do Londynu czy Tokio, lecz do Paryża.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2640
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Frider 11.09.2014 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: To już tak znane, że chyb... | jolietjakeblues
Świetny, bardzo pasujący do stylu prozy Akunina tekst.
Użytkownik: jolietjakeblues 11.09.2014 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny, bardzo pasujący ... | Frider
Dzięki. Miło, że mamy podobne gusta...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: