Dodany: 17.06.2009 19:34|Autor: blue_blues

Książka: Otchłań zła
Chattam Maxime

1 osoba poleca ten tekst.

Droga przez piekło


Uwaga! Recenzja zawiera liczne informacje o treści i zdradza zakończenie utworu.


Odpowiedz sobie na pytanie – Czego szukasz w thrillerach/kryminałach? Wystarczy Ci uczucie niepokoju, nagły skok strachu, kiedy książka zadrży w rękach? Przecież Twoje życie jest z reguły nudne i szare. Potrzebujesz dreszczyku emocji. Przeczytaj to.

A może dodajmy jeszcze zawiłą fabułę, logiczną naturalnie, lecz tak nieprawdopodobną, że do ostatniej strony nie domyślisz się rozwiązania? Maxime Chattam da Ci i to.

Nie lubisz nadmiernego okrucieństwa? Takiego bez celu, wypełniającego stronice, aby… je wypełnić? Długich opisów tortur, cierpienia? Po co autor aż tak się w to zagłębia; forma przerasta treść? Spokojnie, tu każdy szczegół ma znaczenie, nic nie jest na wyrost. Poczujesz obrzydzenie, by później zdać sobie sprawę, że miało ono sens.

W porządku, ustaliliśmy reguły rządzące rozrywką. Wiem jednak, że i w thrillerach można znaleźć coś więcej. Bo czy zdarzyło Ci się przeczytać powieść sensacyjną, która autentycznie zapada w pamięć? Która naprawdę potrafi zaboleć, z bohaterem Ci bliskim? Historię niosącą przesłanie? Choćby najbanalniejszy morał? Wierzę, że tak.

Dlatego żałuję, ze w „Otchłani zła” tego nie ma.

Zaczyna się kiepsko. Główny bohater to zdolny, młody (czego autor nie omieszka przypomnieć kilkanaście razy), lecz doświadczony policjant, który po szkoleniu w FBI zostaje zatrudniony w portlandzkiej policji. Właściwie niewiele wiadomo o jego osobistych doświadczeniach, które nie są związane z karierą. Nieznane są jego bolączki większe niż męka spowodowana rzuceniem palenia papierosów czy picia kawy. Inspektor Joshua Brolin, jako profilujący sylwetki seryjnych morderców, jest silny psychicznie i ma nie lada wiedzę. Oto nasz typowy śledczy.

Równoległą rolę pełni tu młoda (ale nie aż tak, aby nie pokusić się o romans z Panem Inspektorem) studentka, Juliette Lafayette. Dosyć zamożna, mieszkająca sama w pustym, po wyjeździe rodziców, domu. Z łatwością może oczarować mężczyzn urodą oraz inteligencją. I oczywiście jest typową ofiarą.

Kiedy uzupełnimy te postacie osobą seryjnego zabójcy na tle seksualnym, pojawia się oklepana historia. I tak właśnie wygląda sam początek książki (umyślnie pomijam wątek z porwaniem małego chłopczyka). Morderca uprowadza dziewczynę, która w ostatniej chwili zostaje uratowana przez inspektora. Oprawca, Leland Beaumont, pada trupem, a między dwojgiem ludzi rodzi się więź.

Rok po tych dramatycznych wydarzeniach zaczyna się właściwa historia. Powoli powieść nabiera rumieńców, momentami wbija nawet w fotel. To, co praktycznie nierealne, dziwne, niepodlegające prawom zdrowego rozsądku, staje się prawdą. Wszystko wskazuje na to, że Leland żyje i zabija dalej.

Spotykamy tu barwną technikę profilowania seryjnych zabójców, wątek czarnej magii, odniesienia do „Boskiej komedii” Dantego. Tak, zdecydowanie, mroczny bohater „Otchłani zła” nie jest typowy.

Historia została błyskotliwie sklecona; śledztwo toczy się w dobrym rytmie, a żywe postacie drugoplanowe choć trochę ratują książkę przed oskarżeniem o „papierowych bohaterów”. Autor na szczęście poskąpił polityki i tak zwanych „wiecznych problemów z prasą”, które często zakłócają mi odbiór książek. Opis codziennego życia policjanta również nie nuży, każdy ma tu swoje miejsce, każdy coś wnosi do śledztwa.

Powieść jest, niestety, nierówna. Przykładem może być zachowanie rodziców bohaterki. Słysząc o „powrocie” niedoszłego kata ich córki, nie przyjeżdżają jej na ratunek, nie panikują. Sprawa ogranicza się do telefonu, w którym Juliette przedstawia swoją uspakajającą wersję. Rodzice nie kontaktują się z policją w celu weryfikacji jej słów. W końcówce książki autor podsuwa nam myśl, że bohaterka wreszcie znalazła w sobie siłę, aby przeciwstawić się nękającym ją od roku lękom. Jednak robi to w sposób wywołujący śmiech, ponieważ już po chwili, skrępowana, czeka na śmierć. A Brolin, który tym razem nie zdołał uratować ukochanej, nie zabija jej oprawcy (czy też mózgu operacji), tylko woli wpakować go do więzienia. Kto na jego miejscu pohamowałby wszechogarniający gniew?

Podsumowując pierwszą część „Otchłani zła”, widzę ją jako dobrą rozrywkę. Najciekawszą postacią wydaje się sam morderca, wzbudza prawdziwe emocje. To rzecz, którą szybko się czyta i równie szybko zapomina Ale jest coś dziwnego – po lekturze czym prędzej chcesz mieć w ręku kolejną część…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1984
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: