Dodany: 03.09.2014 21:16|Autor: carly
Nie każdy szwedzki kryminał to bestseller
Po ogromnym sukcesie „Dziennika Bridget Jones” polski rynek zalała fala mniej lub bardziej udanych krajowych i zagranicznych powieści traktujących o samotnych 30-latkach szukających wśród ogromu żabopodobnych osobników płci męskiej tego jednego jedynego, księcia z bajki; po sukcesie „Zmierzchu” (fenomen tego cyklu pozostaje dla mnie nadal jednym z najbardziej niezwykłych paradoksów współczesnego świata) na półkach księgarni zaroiło się od fantastycznych historii o młodych niewinnych pannach i zakochanych w nich na zabój wampirach, wilkołakach tudzież innych fantastycznych stworach. Cóż, jak wiadomo, rynek rządzi się swoimi prawami, popyt zawsze zwiększa podaż. Nie dziwi więc, że po dobrym przyjęciu w Polsce kryminałów jednego z najpopularniejszych szwedzkich autorów, na rynku coraz częściej pojawiają się dzieła innych skandynawskich twórców. W ten trend wpisuje się idealnie „Niewidzialny” Mari Jungstedt.
Mam z tą książką nie lada problem. No, bo jak tak można - ocena czytelników powyżej 4,00, i optymistyczne recenzje pozwalają zakładać, że powieść nie sprawi zawodu i nawet jeżeli nie będzie fajerwerkiem, pozostawi przyjemne wrażenia. Niestety! Ale skoro podjęłam się napisania recenzji, a ta, jak wiadomo, jest zawsze subiektywna i powinna być szczera, to zaczynajmy.
„Niewidzialny” to kryminał i spełnia wszelkie kryteria gatunku. Jest więc potworna zbrodnia, której ofiarami padają (co oczywiste!) młode kobiety; jest policjant ścigający zbrodniarza; jest i sam zbrodniarz - poznajemy go dzięki osobnym króciutkim rozdziałom, które miały chyba budować atmosferę zagrożenia i rosnącego napięcia. Miały, bo po drugim lub trzecim takim przerywniku naszła mnie ochota, by pomijać kolejne. Krótkie, urywane zdania, dodatkowo zapisane kursywą - chyba dla podkreślenia faktu, iż to „głos mordercy” - nie wpływają bowiem w żaden sposób na rozwój akcji, a skutecznie przeszkadzają w skupieniu się na samej intrydze. Jednak nie zaważyło to na mojej ocenie tak bardzo, jak nielogiczności w sferze charakterologicznej bohaterów. Długo nie poznajemy motywów działania zabójcy, ale kiedy w końcu karty zostają odkryte, coś w obrazie ofiara/morderca (dobry/zły) zaczyna poważnie szwankować. Wyśmiewanie się, rubaszne żarty czy wzajemne złośliwości dzieci to jedno, ale okrutne, niczym niesprowokowane znęcanie się nad innym - to zupełnie co innego. Takie zachowania w dzieciństwie są pierwszym symptomem poważnych zaburzeń emocjonalnych, zaburzeń, które musiałyby wpłynąć przynajmniej w pewnym stopniu na zachowanie danej osoby w życiu dorosłym: z bezsensownego okrucieństwa i braku poszanowania dla cudzego życia niestety nie można całkowicie wyrosnąć. Tymczasem autorka kompletnie ignoruje ten aspekt historii, co skutkuje największym z grzechów - w czasie lektury sympatyzowałam z mordercą, a nie z ofiarą.
Czytając, nie mogłam pozbyć się uporczywej myśli, że wszystko to już gdzieś, kiedyś widziałam - tyle że w dużo lepszym wydaniu. Innymi słowy - porównany z innymi kryminałami ze skandynawskiego nurtu, „Niewidzialny” znacznie traci. Prawdę mówiąc, nie znalazłam w tej powieści niczego, co odróżniałoby ją od innych kryminałów, niczego, co kazałoby mi do niej wrócić na dłużej.
Dla mnie to książka z gatunku „przeczytać-i-zapomnieć”.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.