Dodany: 01.09.2014 14:29|Autor: carmaniola

Rozmowy z niewidzialnymi


Liao Yiwu jest chińskim poetą, muzykiem, reporterem i pisarzem. Za protest wobec masakry na placu Tian’anmen został uwięziony przez władze chińskie. Mimo prześladowań nie porzucił działalności literackiej. Już w więzieniu prowadził rozmowy ze współtowarzyszami, a po wyjściu na wolność kontynuował dokumentowanie życia obywateli chińskich pochodzących z najuboższych warstw społecznych. Efektem jego spotkań jest książka „Wywiady z ludźmi z dolnych szczebli drabiny społecznej”, zawierająca sześćdziesiąt wywiadów - w większości z ludźmi z marginesu społecznego. „Prowadzący umarłych” to wybór trzydziestu z tych rozmów z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego i początku obecnego wieku – najnowsze pochodzą z roku 2005.

Liao Yiwu ma niesamowity dar odkrywania i docierania do ludzi na pierwszy rzut oka niepozornych, mających jednak do opowiedzenia historie nawet jeśli nie niecodzienne i wyjątkowe, to w każdym razie takie, które w niedługim czasie przysypałby kurz niepamięci. Jego rozmówcy z zasady są osobami starszymi i te rozmowy to zapis ich życia, którego duża część przypadła na okres Chin maoistycznych. Ale warto zwrócić uwagę, że Liao Yiwu spotyka się z nimi teraz, we współczesnej rzeczywistości, w której ich status nie uległ zmianie.

Najbardziej zainteresowali mnie przedstawiciele zawodów odchodzących w szybkim tempie w niebyt - umierają ich wykonawcy, zanikają stare obyczaje. Rozmowy z nimi czasem czyta się z odrobiną nostalgii, a czasem z niedowierzaniem, że wciąż jeszcze pozostawiają ślady na ziemi, chociaż należą do innej epoki.

Do takich należy wywiad zatytułowany „Zawodowy żałobnik”. Funkcja płaczek na pogrzebach była dość powszechna w wielu społecznościach, jednak nie wszędzie wykształcił się z niej, tak jak w Chinach, zawód, ba, powstały całe grupy specjalizujące się w fachu opłakiwania zmarłych.

„Zwykle ludzie, którzy stracili członka rodziny, płaczą (…). Prędko ogarnia ich smutek, a kiedy dociera do samego serca, doznają szoku albo mdleją. Z kolei my, jak tylko wprawimy się w odpowiedni nastrój, potrafimy panować nad emocjami i improwizować z pełną swobodą”* – tłumaczy Li Changgeng, który od dwunastego roku życia pracuje jako żałobnik. I z dumą zaznacza, że pierwszym wykonawcą tego zawodu był sam Konfucjusz.

A nie jest to, wbrew pozorom, zajęcie proste ani łatwe; wymaga wielu lat nauki oraz zdobywania doświadczenia w grze na suona (rodzaj fletu), śpiewaniu pogrzebowych pieśni i zawodzeniu. I nawet to nie gwarantuje sukcesu, jeśli na tym samym terenie znajdą się dwie konkurujące ze sobą grupy. Ale, jak się okazuje, zawodowa wirtuozeria może pomóc - nawet gdy za tą drugą grupą stoi miejscowa triada.

Wywiad „Prowadzący umarłych” nie został przeprowadzony z reprezentantem zawodu, lecz z człowiekiem, który miał okazję osobiście zetknąć się z przedstawicielami tej profesji. Chociaż więcej o nich krąży legend i przerażających opowieści niż prawdziwych relacji, to jednak istnieli naprawdę i w wielu przypadkach stanowili jedyny ratunek dla tych, którzy zmarli poza granicami rodzinnych stron i dla ich bliskich: pomagali im połączyć się z domami i duchami przodków. Podobnie jak wykonawcy wielu innych tradycyjnych zawodów związanych ze starą kulturą i religią, byli tępieni przez władze CHRL jako propagatorzy zabobonów i burżuazyjnych przesądów.

Wstrząsnęła mną do głębi rozmowa z człowiekiem, który niemal przez całe życie był (i nadal pozostaje) izolowany od miejscowej społeczności, gdyż uznany został za trędowatego. Tylko dlatego, że słowa „Wąż Ma” (święty wąż) brzmią podobnie do słowa „trąd” (mafenbing), zamknięto go na wiele lat w ośrodku dla trędowatych, a gdy już go opuścił – nie pozwolono mu wrócić do rodzinnej wioski. Człowiek ten niedawno został chrześcijaninem: modli się do Boga o… ochronę przed klątwą węża Ma i dziękuje za to, że sąsiedzi uchronili go przed nieszczęściem, paląc na stosie jego pierwszą żonę…

Jeden z zabawniejszych wywiadów został przeprowadzony w więzieniu z mężczyzną, który – kopiując metody zastosowane przez swego historycznego poprzednika – siebie ogłosił cesarzem, a rodzinne miasteczko w prowincji Syczuan niezależnym królestwem. Przy pomocy popleczników zdobył i uczynił swym pałacem miejscowy szpital, a jego pierwszym posunięciem było spalenie środków antykoncepcyjnych – co przyniosło mu uznanie większości mieszkańców, przeciwnych polityce „jednego dziecka” – i… przywrócił tradycję konkubinatu cesarskiego. Oczywiście, tak jak jego poprzednika, spotkała go za to zasłużona kara. Spędzając czas w więzieniu żałuje, że postawił na historię; teraz spędza czas studiując nowe technologie.

W książce przedstawione zostały również rozmowy: z przedstawicielką Falun Gong – grupy, która propaguje doskonalenie ciała i umysłu poprzez medytacje i ćwiczenia, a której działalność została w Chinach zakazana, kiedy okazało się, że zdobywa coraz większą popularność i liczba jej członków przekracza siedemdziesiąt milionów; z opatem klasztoru buddyjskiego; z ulicznymi grajkami; mistrzem feng shui; handlarzem kobiet; i wielu innymi, których los pozostałby nieznany, gdyby nie spotkanie z pisarzem.

Tym, którzy są zdecydowanie przeciwni lekturom książek nietłumaczonym bezpośrednio z języka ojczystego autora chciałabym powiedzieć, że polska tłumaczka angielskojęzycznego przekładu – który sam autor uznał za podstawę do tłumaczeń na inne języki - świetnie, moim zdaniem, wywiązała się z zadania. Jak sama pisze, zminimalizowała dziwaczności językowe wersji angielskiej, mające uwypuklić sposób mówienia bohaterów wywiadu. I był to chyba doskonały pomysł, bo obawiam się, że oddanie ich w wersji polskiej mogłoby – zamiast uwypuklić – zatrzeć wrażenie „obcości” i być może uczynić tekst śmiesznym w miejscach zupełnie nieoczekiwanych.


---
* Liao Yiwu, „Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych”, przeł. Agnieszka Pokojska, Wydawnictwo Czarne, 2011, s. 21-22.


[Rezenzję zamieściłam również na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1239
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: