Dodany: 31.08.2014 10:01|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Sto dni bez słońca


Recenzuje: Grzegorz A. Nowak


Gdyby Don Kichot urodził się we współczesnej Polsce, byłby młodym doktorem polonistyki z Krakowa, fanatycznym pasjonatem rodzimej fantastyki i miałby skłonność do ubrań z tweedu. Kreując takiego bohatera, Wit Szostak postanowił zmierzyć się z nadwiślańską społecznością akademicką i już na wstępie należy zaznaczyć, że nie pozostawia na niej suchej nitki.

Wit Szostak dał się poznać jako twórca wszechstronny, który niemalże płynnie przeszedł od fantastyki do szeroko pojętej literatury głównego nurtu, po drodze zgarniając kilka prestiżowych nagród. Jego najnowsza książka jest zupełną odskocznią, zarówno od fantastyki, jak i dzieł inspirowanych kulturą ludową, z których przede wszystkim jest znany. Zamiast tego otrzymujemy opis naukowej wyprawy na Finnegany - oddalone od cywilizacji irlandzkie wyspy, których nie sposób odnaleźć na mapie. Głównym bohaterem opowieści jest Lesław Srebroń, wspomniany już polski naukowiec.

Srebroń jest dogłębnie przekonany, że jego powołaniem jest ocalenie europejskiej kultury, a on sam stworzony jest do czynów wielkich, o których wspominać będą historycy, jako o punktach zwrotnych w dziejach Europy. W tym zadaniu ma mu pomóc duchowy przewodnik oraz „genialny” mistrz - Filip Włócznik, tajemniczy polski pisarz fantasy, którego główny bohater ubóstwia ponad wszystko i z którego dzieł czerpie inspiracje.

Problem polega jednak na tym, że niczym rycerz z La Manchy, polski naukowiec boryka się na wyspie przede wszystkim z mnóstwem wyimaginowanych problemów oraz mylnie odczytanych intencji mieszkańców i naukowców rezydujących na uczelni. Świat akademicki maleńkiej wysepki jest tak naprawdę złożony z zaledwie kilku indywidualności, które bardziej niż nauką zainteresowane są po prostu spokojnym spędzaniem nadmiaru wolnego czasu. Szaleńczy zapał Polaka jest nieustannie zbywany, co ten odbiera za ciągłe przyzwolenie i akceptację dla swoich ambitnych zamiarów.

Narracja przedstawiona oczami naiwnego i oderwanego od rzeczywistości naukowca jest dla autora pretekstem do wyśmiewania absurdów i obyczajów panujących wśród ludzi nauki. Pod lekką opowieścią o przemądrzałym fajtłapie znajdziemy mnogość intertekstualnych zabaw i nawiązań do literatury. Nie da się oprzeć wrażeniu, że Szostak zwyczajnie bawi się z czytelnikiem, mając nadzieję, że jego sprytnie pomyślana książka-pułapka złapie w kleszcze niczego nieświadomych recenzentów i krytyków, którzy przerzucać się będą możliwymi interpretacjami i próbami rozszyfrowania fabuły.

„Sto dni bez słońca” jest swego rodzaju odskocznią od dotychczasowej pracy autora, być może żartem albo drobną złośliwością, która specjalnie pozostawia zbyt wiele niedopowiedzeń, aby uniemożliwić wyrobienie sobie jednoznacznej opinii o książce. Zdecydowanie nie jest to pozycja dla każdego - autor wyraźnie bawi się konwencją i wykreowaną postacią, pozbawiając czytelnika jakichkolwiek powodów do obdarzenia głównych postaci sympatią. Ostatecznie jednak Szostakowi nie da się odmówić świetnego warsztatu i trudno nie docenić trudu włożonego w napisanie książki. To jedna z tych pozycji, o której trzeba wyrobić sobie własne zdanie. Miłośnicy twórczości krakowskiego pisarza powinni jednak być nią zachwyceni.






Tytuł: Sto dni bez słońca
Autor: Wit Szostak
Wydawnictwo: Powergraph 2014
Liczba stron: 464


Ocena recenzenta: 5/6


Recenzja ukazała się również w serwisie Literadar.pl.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1504
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: