Dodany: 10.06.2009 13:22|Autor: piecuch

re: "Lis już wtedy był myśliwym"


Dopiero co skończyłem książkę pani Herty Müller.

Nie mam pojęcia, co w niej było.

240 stron całkiem mi umknęło, nic nie zarejestrowałem żadnej historii, fabuły, nici opowieści. Nie ma, nie ma.

Jest przestrzeń i jej opis, ale opis bardziej przez skojarzenia niż zwykłe przymiotniki i dookreślniki, przez impresje i przez nagromadzenie słów o surowym, marmurowo chłodnym wydźwięku. Dziwnie się czułem. Jakby ktoś dostarczał mi do mózgu najróżniejsze bodźce metodą in vitro.

Taką właśnie mam refleksję co do tej książki. Że to nie jest odtwarzanie toku myślenia autora, a bardziej samodzielna praca czytelnika, sam uruchamiasz swoje skojarzenia, sam zwracasz uwagę na jakieś słowo, sam dobudowujesz historię do wywołanej emocji. Choć właściwie historii tutaj nie ma, to znaczy jest, ale fragmentaryczna, nieposklejana. Jest natomiast to wrażenie, nadrzędne wrażenie.

Otrzymuję wrażenie, lecz nie mam pojęcia, co je wywołało, dlatego czuję się zagubiony. Jakbym w sklepie kupił nienawiść i niesprawiedliwość w pigułce i zaaplikował je sobie w domu, wieczorem, w łazience, na strychu – i po pięciu minutach jestem już wściekły, ale nie mam pojęcia na kogo, zresztą nie mam przecież najmniejszego powodu, żeby być wściekłym, ale i tak zaczynam kląć.

To może brzmieć całkiem kusząco, ta kreacyjna rola czytelnika, że czytasz i budujesz historie oraz wrażenia na podstawie skojarzeń, że autor pozostawia ci jakąś dowolność (przynajmniej przez pierwsze 100-150 stron, dopóki nie zacznie się jawny totalitaryzm), jednak w istocie jest to karkołomne. Męczące. Wymagające. Nie można odpocząć i zdać się na rytm opowieści. Bo tu nie ma opowieści, nie ma fabuły, którą można by streścić. Jeśli się nagle wyłączysz i odlecisz, to lada moment książkę skończysz, a nic nie zrozumiesz i nic nie zapamiętasz.

Takie odejście od fabuły, od nawyków fabularnych, które mam w sobie. Kiedy mogę trochę wyłączyć mózg i rejestrować opowieść. Tutaj nie. Tutaj cały czas dozują mi jakieś emocje. Bez historii.

Pejzaż. Mechanizacja i fabryka, ludzie w fabryce kąpią się w spermie i pocie, brud i chuć, mechanizacja, zezwierzęcenie, obojętność. Krótkie historyjki, jakieś pojedyncze zdania, rozmowy urwane w połowie. Elementy układanki. "Nic to, nic - powiedziałem sobie"[1] - motto zaczerpnięte z powieści "Moskwa-Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa, to ciekawe, jak można odmiennie odczytywać jedną książkę.

Dla mnie był to przede wszystkim wciągający, lekki styl, frywolne potraktowanie poważnego problemu, zobojętnienie tak wielkie, że komiczne, własną tragedię w farsę przemienić, zdystansować się, spojrzeć na siebie błazeńskim okiem.

Natomiast Jerofiejew u pani Müller to jest człowiek zniszczony, skrajnie bezwolny, bez sił i chęci do działania, nabity na pal i z bólu sparaliżowany na tyle, by bólu już nie odczuwać. Tu nie ma dystansu intencjonalnego. Tu ludzie są bez intencji. Jest dystans, bo nie ma nic innego, bo brak osobowości, a spojrzenie puste, zamglone, trzecioosobowe, choć może właściwie bezosobowe.

Czuję nad tym onirycznego ducha dzieciństwa jakby z Schulza zaczerpniętego. Świat dorosłych rejestrowany przez dziecko, oni coś robią, coś mówią, jakoś się zachowują. Narrator stylizowany na naiwne dziecko: wyłapuje wszystko co usłyszy, co zobaczy, ale nie ma żadnej gradacji tego, co zarejestrował.

Życie w mieście nad Dunajem jest dla narratora dogmatyczne, narrator też jest dogmatyczny, brak innej rzeczywistości, nie można uciec od tego, co jest, bo inne nie istnieje, nie ma go, nikt o innym nie pomyśli nawet, a jeśli pomyśli, to niekonkretnie, samemu nie wiedząc, o czym myśli, a kraj nad Dunajem jest wiecznie obecny i świat zewnętrzny jest nie do pomyślenia.

I ten wytrych-klucz z tylnej okładki, którego nie chcę używać, że "autorka urodziła się w rumuńskim Banacie oraz że dzieciństwo i młodość spędziła w kraju komunistycznej dyktatury"[2] . O, Ariadno, ja nie chcę, żeby to było tylko o socjalistycznych doświadczeniach autorki, ale to się przecież tak układa. I ten Schulz też tu pasuje, jego optyka retrospekcyjna, mityzacja dzieciństwa, dogmatyczność świata dorosłych, z powodzeniem można te hasła przy pani Müller wykorzystać, ona, dorosła, patrzy na świat zapamiętany z dzieciństwa.

Ale nie, że to jest tylko o komunizmie. Ja wiem, że dyktator, że żołnierze, że totalitaryzm. To się narzuca. Ale też nie tylko. Bo o ludziach. Tak. O Rumunii, zapomnianej Europie. O biedzie, brudzie. Mokrej od potu bieliźnie. Szarych gaciach. Genitaliach upaćkanych mózgiem. Braku sprawiedliwości. Wydrążeniu. Złe, złe, brzydkie, zanieczyszczone, chore. Mantra.

Mantra, słowa wracają, te same sformułowania cyklicznie powtarzane albo historie opowiedziane na początku, przypominane w połowie książki, autokorespondencja, przestrzeń zamknięta, brak wyjścia, brak zmian, stagnacja, brak ucieczki. Przestrzeń się nie zmienia, nawet gdy ludzie się zmienią lub umrą, to przestrzeń pozostanie.

Ciężki, ciężki styl ciężkiej, ciężkiej treści. Decorum.

Duszne lato, lepkie powietrze, pola zbóż i jasne niebo, bardzo otwarta przestrzeń i bardzo pusta. Jasne światło wpada do pokoju nad ranem, rozjaśnia wszystkie kąty i krzesła, w których nic nie ma poza krzesłem i kątem.

Karkołomne w czytaniu i destrukcyjnie potrzebne jak papieros.

Nużące jak bezsenność. I sen jak budzik o piątej nad ranem. Bardzo męczące, męczące jak cudze dzieciństwo w Rumunii. Bardzo dla mnie obce, obce jak cudze dzieciństwo w Rumunii. I tak samo ciekawe, choć nudne.



---
[1] Wieniedikt Jerofiejew, "Moskwa-Pietuszki", przeł. Andrzej Drawicz, Wydawnictwo Literackie, 2000, str. 16.
[2] Herta Müller, "Lis już wtedy był myśliwym", wydawnictwo Czarne, 2005, tekst z okładki.


(Recenzję opublikowałem 24 kwietnia 2008 na moim blogu)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3142
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: ambarkanta 25.11.2009 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero co skończyłem ksi... | piecuch
Taka lektura behawioralna? Świetna recenzja i zachęcająca!
Użytkownik: lajla 08.11.2010 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero co skończyłem ksi... | piecuch
Świetnie napisana recenzja, nic dodać nic ująć.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: