Dodany: 17.08.2014 00:04|Autor: Frider

Książka: Z pięciu miast
Marchlewska Zofia

1 osoba poleca ten tekst.

W pamięci córki


"Z pięciu miast" to wspomnienia Zofii Marchlewskiej dotyczące jej ojca - Juliana Marchlewskiego, znanego działacza komunistycznego, jednego z założycieli Międzynarodówki Komunistycznej. Ich celem jest ukazanie go jako postaci bardzo pozytywnej, mężczyzny poświęconego rodzinie i bezgranicznie kochającego córkę, a jednocześnie wiernego swym ideałom mimo niebezpieczeństw związanych z prowadzoną działalnością. Ten obraz początkowo sprawił na mnie wrażenie próby wyidealizowania obrazu Marchlewskiego lub uczłowieczenia jego sylwetki, postrzeganej zwykle wyłącznie przez pryzmat działalności rewolucyjno-socjalistycznej. Zdałem sobie jednak sprawę, że czasy, w których powstało "Z pięciu miast" to lata, gdy pani Marchlewska nie musiała jeszcze martwić się o wizerunek ojca. W Polsce wciąż był jednym z symboli rewolucji, stawianym na piedestale i czczonym przez socjalistyczne władze. Jej książka jest raczej wyrazem hołdu córki dla ojca, w którego ideały bezkrytycznie uwierzyła.

Trudno mi jednoznacznie odnieść się do samej postaci Juliana Marchlewskiego. Zakładając, że wspomnienia Zofii są prawdziwe (co jest zresztą całkiem prawdopodobne), nie można nie zauważyć ich całkowitej jednostronności. Pani Marchlewska postać ojca (oraz jego poglądy polityczne i działalność konspiracyjną, w której uczestniczył) traktuje z uwielbieniem. W jej wspomnieniach razi wiele szczegółów, które dla niej były czymś naturalnym i niewymagającym tłumaczenia, a które współczesnego czytelnika mogą szokować. Autorka z dużym sentymentem wspomina miasta, w jakich przyszło jej wraz z ojcem mieszkać (Włocławek, Monachium, Berlin, Warszawa, Moskwa), nie przychodzi jej jednak do głowy, że przez te lata spędzone w Niemczech Marchlewski korzystał bez skrępowania nie tylko z gościnności, ale i stabilności, ładu w kraju, który zgodnie ze swą ideologią (rewolucji socjalistycznej) planował zniszczyć. Skarży się na traktowanie ojca podczas uwięzienia w Berlinie, nie zwraca jednak uwagi, że sposób, w jaki się z nim obchodzono można nazwać co najmniej poprawnym (nie mówiąc już o porównaniu z warunkami w więzieniach i łagrach sowieckich). Dużo jest mowy o miłości do ojczyzny, ale już ani słowa, że Julian Marchlewski był zdecydowanym przeciwnikiem odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Gdzie tu patriotyzm? Chyba że bardzo pokrętny, skażony (albo raczej - całkowicie zdominowany) myśleniem komunistycznym (równość i internacjonalizm proletariatu). Oprócz tego w książce przewija się wątek bliskiej znajomości Marchlewskiego z Feliksem Dzierżyńskim. Ten ostatni przedstawiony jest jako szlachetny, surowy człowiek, przyjaciel rodziny Marchlewskich. Znając dokonania Dzierżyńskiego w sowieckich organach bezpieczeństwa (Czeka, GPU), wiedząc, z jakim potworem mamy do czynienia, doznajemy wstrząsu, czytając pochlebne zdania o postaci tego zbrodniarza. Co prawda wspomnienia Zofii Marchlewskiej nie dotyczą bezpośrednio działalności ani jej ojca, ani Feliksa Dzierżyńskiego w strukturach komunistycznej organizacji, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że sumienie i wartości etyczne obaj zostawiali w domu, w kręgu rodzinnym, natomiast ich druga twarz (bardziej prawdziwa - czy po prostu równoległa tożsamość?) była przeznaczona na zewnątrz, dla innych ludzi.

Literacko "Z pięciu miast" prezentuje się bardzo słabo - miejscami przypomina garść notatek z pamiętnika egzaltowanej, naiwnej, głupiutkiej nastolatki, a miejscami oderwany od rzeczywistości zbiór komunistycznych, propagandowych sloganów. Jednak ta powiastka jest bardzo interesująca jako specyficzny dokument, punkt widzenia córki czołowego socjalisty lat 20., osoby mającej bardzo ograniczoną perspektywę postrzegania wydarzeń politycznych, oceniającej przemiany na świecie przez pryzmat miłości do ojca. Zofii Marchlewskiej brak punktu odniesienia, nie może nabrać (koniecznego do właściwej oceny ojca oraz samej rewolucji socjalistycznej) dystansu wobec toczących się wydarzeń. Przedstawia sentymentalne obrazy z dzieciństwa: wspomnienia zabaw z ojcem, puszczania latawca na słonecznej łące, uczuć, których ojciec nie szczędził ukochanej córce. Działalność Marchlewskiego - potajemne spotkania z rewolucjonistami, pisanie felietonów przeznaczonych do prasy socjalistycznej - traktuje jak tajemniczą (i szlachetną) pracę, co prawda niebezpieczną, ale tym bardziej wynoszącą go w oczach córki. Pracę tę sama kontynuowała - przez całe życie była aktywną działaczką ruchu robotniczego, tłumaczką w Międzynarodówce, działała w Związku Pisarzy ZSRR, a końcówkę życia poświęciła na spisanie swych wspomnień o ojcu.

Jak już wspomniałem, dla przypadkowego czytelnika "Z pięciu miast" nie ma specjalnej wartości literackiej. Myślę jednak (tak trochę poza tematem), że ta książka może budzić zazdrość wśród mężczyzn będących ojcami, mających córki. Każdy ojciec chciałby, aby jego córka wspominała go z taką miłością, ciepłem i oddaniem. Nie wiem, jakim człowiekiem był Julian Marchlewski, ile dobrego i złego w życiu uczynił, ale jednego możemy być pewni: sposób, w jaki córka o nim pisze, stanowi chociaż mały plusik: przypomina, że przynajmniej w pewnym zakresie musiał być dobrym człowiekiem, skoro choć jedna osoba takim go zachowała w swojej pamięci.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1127
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: