Mafia polska nie taka znowu straszna
Mój pierwszy kontakt z tworczością Olgi Rudnickiej to powieść "Natalii 5", którą poleciła mi przyjaciółka. Rewelacyjna absolutnie, wciągająca, z inteligentnym humorem, a sam pomysł na fabułę genialny i nowatorski. Następnie przeczytałam "Drugi przekręt Natalii", może minimalnie słabszy, ale też na ocenę 6,0. Potem sięgnęłam po kolejne książki tej autorki ("Martwe Jezioro", "Czy ten rudy kot to pies?", "Zacisze 13", "Zacisze 13. Powrót", "Lilith") - już wyraźnie "cieńsze" i niestety zdecydowanie słabsze. Niewątpliwie nieźle się je czyta - są świetne, gdy mamy ochotę na lekką, zabawną powieść w deszczowy wieczór - ale do "Natalii 5" wiele im brakuje.
W jeden z takich deszczowych wieczorów, przeglądając księgarnie internetowe w poszukiwaniu lektury (ach, te luksusy czasów współczesnych - zdobycie książki trwa teraz kilka minut), natknęłam się na nowość wydawniczą: "Fartowny pech" Olgi Rudnickiej.
Na początku poznajemy trzech bohaterów: Gianniego (nieuchwytnego dla europejskiej policji specjalistę od brudnej roboty dla włoskiej mafii), Krystiana Dzianego (pechowego policjanta, który postanawia zostać prywatnym detektywem) i Filipa Nadzianego (równie pechowego policjanta, który postanawia przenieść się do "posiadłości" odziedziczonej po pradziadku i do mniejszego wiejskiego posterunku policji). Gianni, który akurat jedzie w odwiedziny do rodzinnej Polski, dostaje zlecenie wytropienia grupy prześladującej poznańskiego mafioza Padlinę. Do tej roboty zatrudnia Krystiana, wspomagając go w początkach detektywistycznej kariery. W trakcie działań "operacyjnych" stykają się z Filipem, bowiem śledztwo prowadzi ich do wielkopolskiej wsi Paszcze, gdzie mieszka teraz Nadziany. Pech obu policjantów oraz szczególne cechy polskiego półświatka rodzą kolejne zlecenia dla Gianniego (którego zamiarem wcale nie było rozwijanie działalności na terenie Polski) oraz wojnę poznańskich gangów.
Odczucia po lekturze:
Po pierwsze, autorka zupełnie nie wykorzystała potencjału drzemiącego w bliskim pokrewieństwie leksykalnym nazwisk dwóch głównych bohaterów (Krystian Dziany i Filip Nadziany). To dość mocno mnie zawiodło.
Po drugie, mafia opisana w powieści jest taka trochę... grzeczna, jakby delikatna, no niby przeklina, ale miałam wrażenie takiej nastoletniej wizji świata przestępczego w Polsce.
Po trzecie, jak zwykle u Rudnickiej, świetnie i z przymrużeniem oka są nakreślone charaktery bohaterów, a już szef wszystkich szefów mafiozo Padlina jest chyba jedną z lepszych postaci (tu sama sobie odrobinę przeczę w obliczu poprzedniego punktu, ale w końcu nie oceniam pobożnych życzeń, tylko stan faktyczny).
Po czwarte, wciąż bardzo silny jest wpływ na pisarkę Joanny Chmielewskiej - podobieństwo zwrotów, powiedzonek, sposobu prowadzenia narracji. Chciałabym, żeby Rudnicka wypracowała już swój własny styl (w końcu to jej dziewiąta książka).
Gdyby powstał ranking powieści tej autorki, "Fartowny pech" plasowałby się w nim zaraz za książkami o Nataliach, ex aequo z "Lilith", a przed "Martwym Jeziorem" i cyklem o mieszkankach Zacisza.
Mimo kilku wad jest to naprawdę dobra powieść w kategorii "inteligentny humor w wydaniu lekkostrawnym".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.