Dodany: 20.07.2014 14:00|Autor: Cirilla
Olsztyński pospotkaniowy z Krakowem w tle
Warmińsko-mazursko-krakowsko-olsztyńskie spotkanie rozpoczęło się nietypowo jak na biblionetkę: SMS-owo o godzinie 7:49, kiedy to właśnie wygrzebałyśmy się z wnętrza Leona.
Wówczas to Szaraczek dostała wiadomość od Pijanego Nietoperza, iż Mmyszunia nie ma jak dojechać do Olsztyna. I choć ogólnie wiadomo, iż Nietoperz Pijany jest, to sms zabrzmiał przeraźliwie otrzeżwiająco, mimo nieludzkiej pory i zaspanych odbiorniczek i uruchomił lawinę dramatycznych smsów, telefonów i postów.
Bladym świtem (po godz. 8.00), na przydrożnym parkingu 438 m od tabliczki z napisem Olsztyn (opędzając się od nazbyt przyjacielskiego psa, zwanego Kiciusiem) na gwałt uruchomiłyśmy poszukiwanie internetu.
Przerażające informacje podane przez Nietoperza uzyskały potwierdzenie na forum. Wtedy okazało się, że nikt nie ma numeru telefonu do Mmyszuni. Nietoperz szarmancko chciał podjechać po nią do Mrągowa, ale w pracy był,więc nie byłoby to łatwe. Napisaliśmy (i my i Nietoperz) serię PW do Mmyszuni, żeby (PILNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!) do nas zadzwoniła. Prośby o kontakt zaszczepiliśmy i na forum.
Żadne z nas nie przewidziało, że akurat tego ranka internet mmyszuniowaty odmówi posłuszeństwa.
O godz. 10.00 (4 godziny od planowanego spotkania) podjęłyśmy decyzję, iż pojedziemy 120 km do miejsca zamieszkania Mmyszuni, nie wiedząc ani gdzie dokładnie mieszka, ani jak się nazywa, ani jak wygląda i że jako te koty śledzcze tajemniczą Mmyszunię nawet spod miotły wytrzaśniemy!! Zamierzałyśmy dojechać do Staświnów, chodzić od domu do domu i rzucać ludziom tajemnicze hasło "Mmyszunia??"
Zanim dojechałyśmy na miejsce do poszukiwań włączyła się Fka88, uzyskując cenne informacje via Skype, a następnie w Staświnach - sołtys i cała jego rodzina (gdyż pierwszy dom, w którym postanowiłyśmy zasięgnąć języka, okazał się domem sołtysa).
W chwili gdy sołtys - po ustaleniach telefonicznych z tajemniczym panem Pawłem - zdołał wydedukować miejsce zamieszkania Mmyszuni, otrzymałyśmy od niej smsa. Nie wnikając zbytnio w jego treśc od razu oddzwoniłyśmy.
W trakcie rozmowy bardzo zdezorientowana otrzymanymi wiadomościami z PW Mmyszunia zapytała, gdzie my jesteśmy.
- W Staświnach - padła odpowiedź.
- Gdzie????? - niezrozumiała.
- W Staświnach. U sołtysa...
Zszokowaną Mmyszunię (i jej rodzinę) odnalazłyśmy już bez większego trudu, potem zapakowałyśmy do Leona i "teleportowałyśmy" kolejne 120 km do Olsztyna, a na spotkanie i tak dotarłyśmy pierwsze. Kolejna dotarła Fka88, a na koniec całkiem trzeźwo wylądował Pijany Nietoperz.
Po radosnych uściskach wokół rozpoznawczego stosiku z Marquezem na szczycie i "Pandrioszką" u podstawy biblionetkowicze dowiedzieli się:
- jak się wpada do dojarki,
- że "Miedziany jeździec" P. Simons nie powala z nóg, ale i tak jest lepszy od drugiego tomu,
- że dinozaury najlepiej się mierzy wieczorami,
- dlaczego z Gdańska, Warszawy, Pabianic najbliżej jest do Olsztyna i po co,
- że "Nędznicy" koszą wszelką konkurencję,
- ile mężów miał Czerwony Kapturek i dlaczego to się podoba kobietom,
- jak Gombrowicz tumani i przestrasza - maturzystów zwłaszcza,
- co ambitni farmaceuci mogą zrobić z chemią,
- w jaki sposób "Dni i noce Szczytna" zmieniają jego topografię,
- ile natchnienia tkwi w obserwacji rąbania drew tudzież latających wiórów,
- co wstydliwego można sobie załonić wężem,
- dlaczego lody pietruszkowe budzą przerażenie i respekt,
- jak smakuje kawa z mlekiem, sokiem i cukrem na dokładkę,
- jakie skutki antropomorfologiczne wywołuje całowanie płazów ze szczególnym uwzględnieniem żab,
- jak zamawiać parkingi, tramwaje i po drodze łapać czającą się drogówkę,
- co na pewno ucieszy łódzkich biblionetkowiczów a już cieszy warmińskich,
- gdzie są zwłoki, gdy ich tam nie ma,
- co Szaraczek nieprzyzwoitego zrobił PT Kopernikowi, a Cirilla żabci,
- jak przed północą wprowadzić Greya do Nidzicy,
- dlaczego rybki, dzięki kłującemu żwirkowi, nie utoną w akwarium,
- o śp. stworzeniach małych, dużych, domowych i gryzących,
- jak wygląda Oisaj (zidentyfikowany przez Fkę88),
- o radościach i trudach bycia blogerem,
- jak recenzowana książka, bez względu na jej treść, straszy szkolną lekturowatością,
- jak się powrotne kilometry przelicza na herbatkę i co w samochodzie mierzy się tuzinami.
Ponadto na na spotkaniu zaocznie i b. serdecznie pozdrawialiśmy jolietjakebluesa i malowaliśmy tradycyjną kartkę do Brukseli (ka-ju droga nie bądź zszokowana i obejrzyj sobie w internecie fotki ławeczki Kopernika). Oczywiście, jak to zwykle bywa, spotkanie stało się najksiążkowniejsze po 23.00, gdy już czas był najwyższy rozjeżdżać się do domów!
Okołospotkaniowo ciepłe myśli do Olsztyna wysyłała Marylek i nieco spóźniony pozdrawiał Misiak.
Na koniec jako stare wyjadaczki bibionetkowo-spotkaniowe wyrażamy niniejszym i oficjalnie szczególny podziw oraz wyrazy uznania dla biblionetkowiczów warmińsko-mazurskich za współdziałanie, postawę i dziką determinację. Jolietjakeblues próbował się umawiać transportowo z nieznaną mu Mmyszunią (wszyscy bardzo żałowaliśmy, że okoliczności nie pozwoliły mu na dołączenie do nas i już ma nieoficjalnie zapowiedziane, że z następnego spotkania się nie wywinie), Nietoperz wszczął alarm i starał się zrobić wszystko, żeby Mmyszunia jednak dojechała do Olsztyna (a na koniec odwiózł ją do domu, choć po drodze mu nie było), Fka88 z własnej inicjatywy także włączyła się do poszukiwań Mmyszuni i w tym celu zdobyła numer do Szaraczka, którego nie miała!
Kochani Biblionetkowicze z Polski i okolic, jeśli planujecie choć przejazdem pobyt w rejonie Olsztyna, to spróbujcie koniecznie załapać się na spotkanie warmińsko-mazurskie!
WARTO!!!!!