Dodany: 10.07.2014 21:21|Autor: Frider

Światło latarni


[W recenzji odwołuję się do istotnych elementów fabuły]


Kiedy kończy się lato, godziny słonecznego światła skracają się i w powietrzu czuć pierwszy, chłodny oddech jesieni. Coraz częściej zdarzają się chwile, kiedy jesteś przygnębiony, czujesz się niepotrzebny, twoje uporządkowane życie staje się nudne i przestaje nieść ze sobą nowe wyzwania. W takie dni wieczorami, gdzieś za linią wzroku, w ciemności czai się coś nieokreślonego, pomieszanie strachu, smutku i samotności. Masz wrażenie, że widzisz to kątem oka, że odwróciwszy głowę zobaczysz coś więcej niż czarny, uciekający cień. Obracasz się gwałtownie i stwierdzasz, że jesteś zupełnie sam, jest zimno, a letnie kwiaty dookoła ciebie zwiędły. Pochylasz się, dotykasz ziemi i pod palcami czujesz sztywną trawę pokrytą kruchym, kłującym szronem. Wracasz do domu, patrzysz na doskonale znane ci miejsca i czujesz w sobie przeraźliwą pustkę, ręce opadają ci bezsilnie, masz wrażenie, że, sącząc się powoli, ucieka z ciebie z każdym oddechem życie. Wiesz, że tak się dzieje, ale nic nie potrafisz na to poradzić. Ten stan, ten potwór, który czai się za kręgiem światła, to depresja. Pójdzie za tobą krok w krok wszędzie, dokąd spróbujesz uciec, przyniesie ci zimno i ciemność. Rozpaczliwie pożąda światła i ciepła, chce się przy nim ogrzać, ale gasi każdą iskrę, każdy płomień, zechce zgasić też światło twoich oczu. Nie da się jej przebłagać, nie można o niej zapomnieć, trudno się z nią pogodzić. Nie śpieszy się, jest cierpliwa, nie dąży gwałtownie do celu. Bo po co? „Miała czas. Nie miała nic innego, jak tylko czas”[1]. Ty czasu nie masz, z każdym dniem i z każdą godziną jesteś słabszy, twoja wola ugina się i grozi pęknięciem. Musisz wstać, podnieść głowę i spojrzeć prosto przed siebie. Musisz walczyć. Teoretycznie jest to dość proste - należy wyznaczyć sobie nowe, szczytne cele, przewrócić swoje życie do góry nogami, zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, odnaleźć szacunek dla siebie poprzez udowodnienie sobie, ile jest się wartym. W praktyce mało kto daje sobie radę sam, zwykle jednostki pogrążają się w depresji coraz głębiej, nieuchronnie dążąc do samounicestwienia. Większą szansę mają ci, którym w tej nowej podróży przez życie towarzyszą i pomagają rodzina i przyjaciele.

Możesz zadawać sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje? „Najwidoczniej za dobrze im było... Dziwne, że ludzie mogą stać się smutni, a nawet źli, gdy życie staje się zbyt łatwe. Ale tak to już jest. I wtedy najlepiej zacząć od nowa, od drugiego końca”[2].

„Każdy potrzebuje czasem jakiejś zmiany. Stajemy się wszyscy zanadto do siebie przyzwyczajeni i wszystko jest wciąż tak samo”[3].

To nowe życie wymaga zmian totalnych - nowego miejsca zamieszkania, nowych zajęć, nowej tożsamości. O starcie możemy mówić tylko wtedy, gdy bieg zaczyna się z miejsca; nie da się wystartować, nie zatrzymując pędu.

Czwórka bohaterów - ojciec, matka, syn i przyjaciółka rodziny - przybywa na samotną, bezludną Wyspę. Prowadzeni przez pogrążonego w rezygnacji i depresji ojca, szukają miejsca do życiowego startu, miejsca, w którym można zacząć wszystko od nowa, odrzucić rutynę kolejnych dni i wyznaczyć nowe ścieżki ku przyszłości. Żona mężczyzny i jego dziecko odwrócili się plecami do swojego dotychczasowego życia, pozostawili dom, szczęście rodzinnego ogniska i ważyli się na podróż w nieznane, w poszukiwaniu lepszego jutra. Uczynili tak z miłości do cierpiącego, zagubionego Tatusia. Wyruszają z nadzieją, że nowe miejsce pozwoli im rozdmuchać blednącą iskrę życia, wyzwoli energię, która zaczęła się wypalać w ich domu. Czują, że się zastali, że wygoda codziennych dni uwięziła ich jak w komfortowej klatce. Mają wątpliwości, czy ich dotychczasowe życie, wszystko, co udało im się osiągnąć, jest faktycznie spełnieniem marzeń, czy może tylko przystankiem na drodze do ich spełnienia. Wyspa ma stać się niezapisaną kartą, na której odbudują szacunek do siebie poprzez pracę, wysiłek i mierzenie się z trudnościami. Co jednak, jeżeli jest zbyt jałowa, stanowi zbyt trudne wyzwanie dla rodziny, przerasta jej wyobrażenia i możliwości? Czy nie grozi to całkowitym rozpadem ich kochającej się, zżytej gromadki? Wyspa staje się próbą, sprawdzianem zarówno dla ojca, jak i dla jego bliskich. Staje się pytaniem: czy było warto porzucić dotychczasowe życie? Co otrzymaliśmy w zamian?

Początki pobytu w nowym miejscu stopniowo wprowadzają dysonans do harmonijnego życia rodziny. Każdy z jej członków musi sobie radzić ze zmianami i natrętnym, męczącym poczuciem samotności. Każdy ma też na to własny sposób.

Mama ucieka w świat wyobraźni; na ścianach swojego schronienia i nowego domu - morskiej Latarni - maluje obrazy przedstawiające fragmenty dawnego, szczęśliwego życia - kwitnący ogród, werandę domu opromienionego słonecznym blaskiem. Chroni się tam w chwilach zwątpienia, zapamiętuje się do tego stopnia, że zaciera jej się granica pomiędzy światem realnym a marzeniami. Mieszanką ciepłych wspomnień i kolorowych rojeń wygładza niespokojne myśli; wprowadza spokój do swojego serca, co daje jej siłę, by być podporą dla męża i pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. Takie postępowanie jest jednak w pewnym sensie oszustwem, stanowi ucieczkę, mentalny powrót do starego domu, cofnięcie się i wymazanie konieczności pobytu na Wyspie.

Dziecko ucieka w świat zabawy - próbuje zaprzyjaźnić się z beztroskimi konikami morskimi, zajmującymi się wyłącznie własnymi przyjemnościami, grami, gonitwami i śmiechem. Chłopiec traktuje przyjaźń z nimi jako rzecz najważniejszą, nie staje się tak jednak bez powodu. Do dziecka, któremu rodzice nie poświęcają uwagi, zaprzątnięci swoimi problemami, przychodzi depresja. Postrzega ją ono jednak inaczej niż dorośli. Ci jej efekty przypisują różnym zewnętrznym, niezależnym od nich czynnikom. Tylko dziecko wie, że depresja to realna bestia, kierująca się zrozumiałymi wyłącznie dla niej zasadami. I inaczej niż dorośli, potrafi sobie z nią radzić. Czy z depresją należy walczyć? Czy warto z nią walczyć? Może po prostu „jest jak deszcz, jak ciemność, albo jak kamień, który trzeba obejść, żeby móc iść dalej. (...) Nie należy rozmawiać (...). Lepiej nie mówić ani do niej, ani o niej, bo może zrobić się jeszcze większa i zacznie kogoś gonić”[4]. Więc dziecko nie ucieka, nie rozmawia z nią ani o niej, stopniowo przestaje się bać i ostatecznie zaczyna... jej współczuć. Po dziecięcemu, bezwiednie dostrzega jej dramat, samotność, szaleństwo i bezradność; świadomość, że nigdy nie osiągnie tego, do czego dąży. Ciepła i miłości.

Tymczasem ojciec nie daje sobie rady z wyzwaniem, które sam przed sobą postawił. Nie sprawdza się ani w roli przewodnika rodziny, ani w roli głowy domu. Szarpie się, próbując dokonywać czynów wielkich, monumentalnych, zaniedbuje jednak czynności, które mogą umożliwić im spokojne, bezpieczne życie na Wyspie.

„Niczego nie chcę naprawiać (...) Chcę budować wielkie, mocne rzeczy... strasznie chcę. Ale nie wiem... Tak bardzo trudno jest być ojcem!”[5].

Życie składa się z małych rzeczy, codziennych, drobnych trudności. Bycie ojcem, mężczyzną to nie są heroiczne czyny godne pieśni, to raczej pasmo mało imponujących, prozaicznych wyzwań, wymagających cierpliwości i mozołu. Niezrozumienie tego osłabia całą rodzinę, rozprasza ją, każąc każdemu na własną rękę radzić sobie z problemami.

Wspomniałem, że nowym miejscem zamieszkania rodziny staje się Latarnia morska. Początkowo jest ona zamknięta i brak klucza do drzwi. Pierwszym więc krokiem na Wyspie musi się stać znalezienie klucza do wymarzonego szczęścia. Światło Latarni morskiej to symbol nadziei. W każdym miejscu, do którego dążymy, w pragnieniu zmiany dostrzegamy szansę na poprawę życia. Czasami jesteśmy rozczarowani, bo spodziewane zmiany nie przynoszą ulgi, którą chcieliśmy znaleźć. Wtedy należy rozpalić światło swojej latarni - spróbować wzniecić w sobie nadzieję mimo wszystkich przeciwności losu. W tej światło od dawna się nie pali. Nie wiadomo, dlaczego ani gdzie podział się Latarnik. W trakcie lektury zacząłem się domyślać, że zgaśnięcie Latarni to utrata nadziei przez Latarnika, prawdopodobnie spowodowana przez zachłanną depresję („Nie jesteś w ogóle istotą ludzką, jesteś raczej jak roślina czy cień. Tak jakbyś się nigdy nie urodził”[6]). W Latarni i na całej wyspie brak wskazówek, jak zapalić światło, bohaterowie musza dojść do tego samodzielnie, a ostateczne wyjaśnienie tajemnicy jest bardziej zaskakujące, niż się początkowo wydaje. Niestety, czasem ucieczka i początek nowego życia okazują się pułapką.

Rodzina nie wie, że miejsce, do którego przybyła jest więzieniem dla innej osoby. Wieloletnie odizolowanie Latarnika od innych ludzi sprawia, że zatracając się w samotności, gubi cel i sens bytu. Dla niego początkiem nowego życia mogła być tylko ucieczka z wyspy, ale nie miał dokąd uciec - „Wyspa nie ma mostów ani płotów, więc nie można być z niej wypuszczonym ani na niej zamkniętym”[7]. Ucieczka od depresji wywołała u niego bardzo głębokie zmiany - odrzucił od siebie nie tylko stare życie, ale także dawną tożsamość, wymazał z pamięci wszystko, co łączyło go z wcześniejszym istnieniem. Doprowadziło to do specyficznego kalectwa, spowodowało powstanie pustki niemożliwej do wypełnienia nową osobowością - z braku warunków do jej rozwoju. Zobojętniał, stał się integralną, milczącą częścią Wyspy, której byt polegał wyłącznie na trwaniu. Latarnik zmienił się w Rybaka - „jeżeli dwóch wariatów mieszka na tej samej wyspie, to albo wszystko o sobie wiedzą, albo nie chcą o sobie nic wiedzieć. Prawdopodobnie i jedno, i drugie, to znaczy jedno wynika z drugiego”[8]. Długotrwałe osamotnienie i następnie kontakt z osobami podobnie jak on spragnionymi zmiany sprawiają, że dla niego nowością staje się powrót do dawnego, zapomnianego już trybu życia. Zapalenie latarni przez Latarnika jest świadectwem powrotu nadziei i wiary w przyszłość. Jednocześnie uświadamia czytelnikowi i rodzinie, że jej światło nie jest przeznaczone dla nich. W ich przypadku nadzieja to uczucie, które zabrali ze sobą - wzajemna miłość. Nie rozumieli, że ich światło jest z nimi tam, gdzie są razem. Zabierają je ze sobą wszędzie, dokąd udają się wspólnie. Nie muszą go zapalać, bo noszą je zawsze w sobie, bez względu na to, dokąd zdążają. Jedyne, o czym muszą pamiętać, to że światło pali się tym mocniej, im bliżej są siebie, jak iskry tworzące płomień.

Ta powieść to smutno-gorzkie studium samotności, oświetlone latarenką nadziei. Melancholia wyspy i samotność morza, stopniowa izolacja członków rodziny, nieustępliwa, czająca się w mroku depresja. O tym, że to teoretycznie książka dla dzieci, przypomina postać Muminka, wciąż jeszcze dziecka, po dziecinnemu przeżywającego małe tragedie i skupiającego się na zabawie.

Aha, właśnie! „Zapomniałem” dodać, że głównymi bohaterami są Muminki - trolle, „istoty fantastyczne, występujące w baśniach skandynawskich”[9]. Nie ma to jednak specjalnego znaczenia, gdyż przesłanie powieści przeznaczone jest dla osób dorosłych i pod postaciami Muminków wyobrazić możemy sobie każdego - mogę to być ja, Ty, którykolwiek z czytelników. Każdy z nas ma swoją wyspę, na którą czasami chciałby popłynąć, aby zacząć życie od nowa i strząsnąć z siebie, jak śnieg po zamieci, nagromadzone bagaże doświadczeń. Czasami chyba wszyscy marzyliśmy, aby wyjść z domu, zamknąć drzwi i nie oglądając się za siebie rozpocząć zupełnie nowe życie. Dosłownie życie, bo nie mam na myśli przejściowych zmian czy nowości, mówię o radykalnych, śmiałych, nieodwracalnych krokach; „wszystko razem jest prawdziwą zmianą, a nie tylko przygodą”[10]. A może inaczej: zbudzić się w nocy, ubrać i ruszyć w ciemność ścieżką ginącą w mroku, za przewodnika mając światło nadziei. „Tak właśnie należy zaczynać nowe życie: z palącą się lampą na maszcie. Brzeg ginie w mroku, cały świat śpi. Nie ma nic piękniejszego na świecie niż podróż nocą. (...) W dzień robi się tylko wycieczki, a podróżuje się w nocy”[11]. Wyspa umożliwia wgląd we własną duszę. Jedni chcieliby się w ten sposób pozbyć swoich lęków, inni woleliby się z nimi zmierzyć. Mało kto decyduje się na taki czyn, większość spośród tych, którzy tęsknią i marzą o ucieczce na wyspę, obawia się takiego kroku. Bo może ta wyspa to tylko mała plamka, kropka zostawiona przez muchę na środku mapy? Co wtedy?



---
[1] Tove Jansson, „Tatuś Muminka i morze”, przeł. Teresa Chłapowska, wyd. Nasza Księgarnia, 2010, str. 36.
[2] Tamże, str. 29.
[3] Tamże, str. 205.
[4] Tamże, str. 34 .
[5] Tamże, str. 123.
[6] Tamże, str. 246.
[7] Tamże, str. 218-219.
[8] Tamże, str. 57.
[9] Tove Jansson, „W Dolinie Muminków”, przeł. Irena Szuch-Wyszomirska, wyd. Nasza Księgarnia, 2010, str. 5.
[10] Tove Jansson, „Tatuś Muminka i morze”, dz. cyt., str. 42.
[11] Tamże, str. 28.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10571
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: misiak297 11.07.2014 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Przepiękna recenzja! Zresztą przepięknej książki - jednej z najlepszych w cyklu o Muminkach.
Użytkownik: helen__ 11.07.2014 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Gratuluję pięknej i rzetelnej recenzji.
Użytkownik: olina 12.07.2014 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Poruszający tekst! Dzięki tej znakomitej recenzji chyba wreszcie przeczytam „Tatusia Muminka…”
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.07.2014 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Cudowna recenzja! Aż się chce wrócić do Muminków, tylko czasu mało...
Użytkownik: Frider 15.07.2014 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Wybaczcie, że spóźniam się z podziękowaniami- przez kilka dni nie mogłem zajrzeć na Biblionetkę, ot, życie zaczyna wrzucać mnie w stare koleiny, z których wyskoczyć na stałe nie sposób. Niemniej dziękuję Wam bardzo, wszystkim. Misiaku297, Helen__, Olino, Dot59...kłaniam się głęboko i słowa Wasze miłe na dnie serca chowam.
Są jeszcze trzy sprawy, które leżą mi na duszy, a które nie pasowały mi do recenzji, więc tym komentarzem dodam małe posłowie.
W książce fragmenty „dziecinne” płynnie przeplatają się z obrazami „dorosłymi”:
„Dzień był pochmurny, całkiem bezwietrzny. Powierzchnia wody nabrzmiewała prawie niewidocznie, podnoszona martwą falą, równie szara jak niebo i podobna do jedwabiu. Tuż nad nią przeleciało bardzo szybko kilka kaczek- najwyraźniej musiały gdzieś mieć jakieś pilne sprawy do załatwienia. A potem znów wszystko zamarło w bezruchu. Tatuś Muminka szedł, trzymając jedną łapkę na skale, a drugą w wodzie, ogonek wlókł się za nim w morzu.” Taka przeplatanka jest po prostu magiczna. Z jednej strony książkę czyta się jak przesłanie dla dorosłych, z drugiej strony narracja w wielu miejscach pozwala zanurzyć się w świecie dzieciństwa. Nie znam innego autora/ki, która potrafi posługiwać się taką mieszaną narracją równie mistrzowsko. Nie znam w sumie nikogo, kto posługuje się tym w ogóle.
Tove Jansson uwielbia azyle. W każdej jej książce jest miejsce, w którym można się czuć bezpiecznie. Miejsce przeznaczone tylko dla nas. Nie zawsze jest to stały punkt, ograniczony ścianami. W „Tatuś Muminka i morze” jest to polanka wśród karłowatych drzewek, w „Lecie” staw ukryty w lesie, w „Zimie” kabina kąpielowa, ale i krąg światła dookoła świecy zatkniętej w latarnię wykonaną ze śnieżnych kul, w „Dolinie” polanka Topika i Topci oraz Grota. Azylem może być mgła, mrok, krąg światła. Na pewno pamiętacie jeszcze inne, nie wymienione przeze mnie. Myślę, że Tove Jansson musiała być w dużej mierze samotna i myślę, że musiała mieć bardzo namiętne usposobienie- jeżeli była szczęśliwa to do szaleństwa radości, jeżeli była nieszczęśliwa to do autodestrukcji depresji. Nie sądzę, żeby była zdolna do półśrodków i pół-uczuć.
„Tatuś Muminka i morze” to serce Tove Jansson, jej najintymniejsze wyznanie, a przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam. I w tym wyznaniu jestem z Nią bardzo blisko.
I wreszcie ostatnie. Kim jest Mała Mi w „Tatuś Muminka i morze”? Jaka jest jej rola? W porównaniu do innych książek w cyklu Mała Mi jest tutaj niejednoznaczna. Fantastyczna postać, w każdej kolejnej książce wybijająca sporą przestrzeń dla swojej osoby małymi łokciami. Ktoś ma pomysł?
Użytkownik: anek7 17.07.2014 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Wspaniała recenzja:)

Muminki, podobnie jak większość czytelników, poznałam jako dziecko - fajnie się czytało, bohaterowie byli do polubienia (ja szczególną sympatią darzyłam Włóczykija), no generalnie fajne książki.
Teraz czytam owe Muminki dziecku na dobranoc - aktualnie jesteśmy przy "Lecie Muminków" i, kurczę, to nie jest ta sama książka którą pamiętam z dzieciństwa...

Dalej lubię Włóczykija, ale zupełnie inaczej patrzę na Małą Mi (dawniej mnie straszliwie drażniła, a teraz ją po prostu kocham), Mamusię, Tatusia i całą resztę.

Czy tylko ja mam wrażenie, że Mamusia jest o wiele bardziej interesującą osobą niż Tatuś, któremu się tylko wydaje, że jest pępkiem świata? Tymczasem ów Tatuś to gość o przerośniętym ego, w wiecznych pretensjach do świata, który nie poznaje się na jego geniuszu, przyziemny do bólu (te wszystkie złote gałki, poręcze do schodów i inne bzdury, które stanowią sens jego życia), a Mamusia to osoba o bogatym wnętrzu, marzycielka stłamszona przez codzienność i męża własnego? Dobrze, że chociaż Muminek ma więcej cech Mamusi niż Tatusia. Chociaż z drugiej strony też nie ma farta jeśli chodzi o ewentualną drugą połówkę, bo Panna Migotka to typowa "słodka idiotka"...
Użytkownik: Frider 18.07.2014 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja:) M... | anek7
Dziękuję bardzo :).
Z Tatusiem chyba nie jest tak źle, trzeba pamiętać, że ich piękny, niebieski domek to w całości zasługa jego łapek, podobnie most nad rzeką, kabina kąpielowa :). Nie można odmówić mu odwagi- pamiętasz jak z dubeltówką w rękach strzegł rodziny przed Buką? Wady swoje oczywiście ma, jak każdy mężczyzna :). Dla mnie Tatuś to taki typowy ojciec rodziny, który tęskni za kawalerskimi czasami, burzliwymi przygodami młodości, wolnością. Większość mężczyzn, całkiem szczęśliwych w rodzinie, po cichutku ma takie tęsknoty. Wszystkie postaci z Muminków są proste, ale w poszczególnych tomach mogą być mocniej lub słabiej zarysowane, ich wnętrza bywają uwypuklane, nabierają charakteru (chociaż Panna Migotka faktycznie chyba zawsze jest identyczna, ale dzięki temu Muminek może sobie bywać rycerzem :).
„Lato” kojarzy mi się z późnym latem, dniami zmęczonymi upałem, nie dającymi wytchnienia dusznymi wieczorami. Nie wiem dlaczego, „Lato” zawsze było dla mnie przepojone smutkiem, samotnością. Zbieranie kwiatów przez Filifionkę i Pannę Migotkę w noc świętojańską, noc spędzona na drzewie przez Muminka i Migotkę, dryf teatru zawsze sprawiały na mnie wrażenie osamotnienia. Po radosnej „W Dolinie Muminków” „Lato” jest sygnałem w jakim kierunku idzie Tove Jansson.
A Mi?
„...ty pijesz pewnie tylko mleko?- powiedział.
Mi roześmiała się pogardliwie. Nie mrugnąwszy okiem, wlała w siebie całe dwie łyżeczki kawy, a do tego zjadła ni mniej, ni więcej tylko całe cztery ziarnka grochu.”
Użytkownik: anek7 18.07.2014 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję bardzo :). Z Ta... | Frider
Co do Tatusia, to może i masz rację - nigdy nie byłam facetem ani ojcem rodziny wiec nie wiem jak to jest ;)
Nie umniejszam jego roli - oczywiście dba o rodzinę i potrafi wykazać się odwagą i pomysłowością, ale bywa denerwujący, czego jako dziecko jakoś nie dostrzegałam. Co więcej uważałam rodziców Muminka wręcz za wzór - ufają swojemu synowi, dają mu dużo swobody, traktują jak partnera a nie jak dziecko. Oczywiście martwią się o niego, no ale taka już uroda bycia rodzicem. Najważniejsze, że nie przytłaczają go nadopiekuńczością i nie dają mu odczuć na każdym kroku, że sie dla niego poświęcają, co niestety ywa częstym zjawiskiem wśród "ludzkich" rodziców.
Swoją krytykę opieram na pamiętnikach Tatusia, których jako dziecko nie czytałam a wpadły mi w ręce dopiero teraz...
I faktycznie coś w tym jest - Dolina Muminków z każdym tomem jest coraz smutniejsza... Mój Piotrek jeszcze tego nie odczuwa, ale ja niestety tak. A może to z wiekiem idoświadczeniem zmienia nam się obraz Muminków i reszty? Bo ja się przyznam po cichutku, że żal mi Buki, tak rozpaczliwie samotnej i niekochanej przez nikogo...
Użytkownik: Roke_Alva 23.07.2014 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Doskonała recenzja:) Jedno z wspomnień dzieciństwa!
Użytkownik: Frider 24.07.2014 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja:) Jedn... | Roke_Alva
Dziękuję bardzo. Dziecko żyje w nas dopóki czytamy mu książki :).
Użytkownik: regent 31.07.2014 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Poruszyła mnie Twoja recenzja, tak że sam zacząłem się zastanawiać jakim jestem ojcem, jaką głową rodziny i jaka jest kondycja mojej rodziny. Niewiele jest tekstów, które zmuszają mnie do takich przemyśleń. Mocny tekst stworzyłeś. Nie wiem czy sam bym potrafił odkryć to drugie dno w "muminkach". Te czytałem w dzieciństwie, podobały mi się. Teraz nowe pełne wydanie czeka na półce aż zacznę je czytać na dobranoc mojemu synkowi. Mam nadzieję, że on się będzie dobrze bawił, a i ja wyciągnę coś głębszego dla siebie. Dziękuję za Twoją recenzję, pięknie i mądrze piszesz.
Użytkownik: agnesines 31.07.2014 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Poruszyła mnie Twoja rece... | regent
Jedna z piękniejszych i bardziej wzruszających recenzji! Doskonale ujmuje to co nieuchwytne i leżące gdzieś głęboko w sercu. Gratuluję!

A przy okazji, początek Twojej recenzji przypomniał mi atmosferę z Babie lato (Besson Philippe): "Na zewnątrz, za wielkim oknem, wciąż trwa lato, wciąż jest wrzesień, wciąż panuje słodkie wieczorne ciepło, pomimo nadciągających od strony Bostonu chmur i słabnącego światła".
Użytkownik: Frider 01.08.2014 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedna z piękniejszych i b... | agnesines
Bardzo Ci dziękuję, cieszę się, że moje myśli znalazły podobnego mi odbiorcę. Nie czytałem "Babiego lata". Lubię takie zdania jak to przytoczone przez Ciebie. Lubię literaturę bez pośpiechu pokazującą barwy, dotyk, zapachy- nieuchwytne rzeczy, sprawiające, że miejsca i zdarzenia pamięta się lepiej lub gorzej. Spróbuję kiedyś i tę książkę przeczytać.
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: Frider 01.08.2014 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Poruszyła mnie Twoja rece... | regent
Bardzo Ci dziękuję. Rzadko czuję się zakłopotany, ale po Twoich słowach...Muminki czytałem czwórce moich dzieciaków, piąte jest jeszcze troszeczkę za małe, ale już może się nastawiać na wieczorne lektury:). Wydaje mi się, że "Kometa" i "W Dolinie" ("Małych trolli" nigdy nie liczyłem do ścisłych "Muminków", nie wiem dlaczego) to książeczki najbardziej zrozumiałe dla dzieci, proste i chyba bez przemyślanego drugiego dna (chociaż w wielu momentach osoba wnikliwa coś może wyśledzić). Te książeczki były też przeze mnie w wieku dziecięcym najbardziej lubiane ("W Dolinie" znałem na pamięć do tego stopnia, że na wyrywki wiedziałem które zdanie jest na której stronie). Z wiekiem odkrywałem przyjemność płynącą z tych trudniejszych części- nostalgię "Lata", samotność i nadzieję "Zimy". Chyba najpóźniej doceniłem "Opowiadania"- to są małe perełki dla całkowicie dojrzałych ludzi.
Czytaj dzieciom Muminki. Uważam, że lektura mądrych, łagodnych książek ułatwia dzieciom rośnięcie, a dla rodziców to chyba najpiękniejszy moment dnia, najbardziej jednoczący z dziećmi- wtedy gdy wyciszone, skupione słuchają głosu swojego Tatusia. Myślę, że to zostanie im w pamięci.
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: EPA! 31.07.2014 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Jaka piękna i wzruszająca recenzja!
Użytkownik: Frider 01.08.2014 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaka piękna i wzruszająca... | EPA!
Dziękuję bardzo. Cieszę się, że Ci się spodobała.
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: Klosterkeller 10.08.2014 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: [W recenzji odwołuję się ... | Frider
Piękna recenzja. Sentymentalne łzy w oku się kręcą. :-)
Użytkownik: Frider 11.08.2014 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja. Sentymen... | Klosterkeller
Dziękuję bardzo.
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale chyba czasami rzeczywiście bywam sentymentalny. :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: