W pięknym mieście, Beskidów stolicy
spotkali się dzisiaj książkoholicy.
Książek, książeczek przynieśli bez liku
Stosiki urosły na kilku stolikach.
Czego tam nie było: eseje, powieści,
trochę pro-wegańskich, wywrotowych treści ;-)
Tłoczno było, gwarno, jak zawsze wesoło,
szelest przewracanych kartek rozbrzmiewał wokoło.
Każdemu przybyszowi przyświecała misja:
rozdać własne książki, torby opróżnić - do czysta!
Sposobów by cel osiągnąć było wiele:
komplementy, zachwyty, pochwały, apele
"Ta książka najlepsza!" "Czytałeś? - Przeczytaj!"
Taki to już nasz biblionetkowy zwyczaj.
Kto rozdał wszystko w swej przebiegłości,
a komu znów brakło asertywności?
Tej tajemnicy dzisiaj wam nie zdradzę,
ale na przyszłość wszystkim dobrze radzę,
by spotkań w Bielsku nigdy nie opuszczali
i w pięknych Beskidach częściej się zjawiali!
Mam nadzieję, że mi wybaczycie tę moją radosną, grafomańską twórczość (zwłaszcza Misiak, szczególnie po rozmowach o kursie kreatywnego pisania), ale miałam wenę w autobusie ;-)
Przede wszystkim chciałam Wam podziękować za tak kolejne udane spotkanie i liczne przybycie! A byli z nami: Cirilla, Szaraczek, której ku uciesze wszystkich, udało się zorganizować zastępstwo w pracy, Misiabela z córką Olą, Firmin, Mafia, Dot, Miciuś, Marylek, Neska, NeskoMąż, EPA, Ilia, Olimpia, Jarek, Warwi, Jelonka, Misiak i moja skromna osoba (proszę krzyczeć w komentarzach, jeśli coś pomyliłam!)
Pozdrawiali nas: Ka.ja (mamy nadzieję, że nie zaszkodziły Ci te litry piwa wypite na Twoje konto), Lutek z chorym kotem, Viv87 i Minutka.
Podobnie jak w zeszłe wakacje, spotkaliśmy się w klimatycznej (ale niestety nie klimatyzowanej) pizzerii w centrum Bielska - tym razem, szczęśliwie, topografia miasta nie przysporzyła Biblionetkowiczom żadnych trudności i wszystkim udało się trafić pod wskazany adres.
Tematów do rozmów jak zwykle nie brakowało: było trochę o kotach i ich słynnych właścicielach, o tym, jak można zwerbować nowych biblionetkowiczów podczas kazania, o zarządzaniu ceną, o przeprowadzkach, gender, kreatywnym pisaniu, dzieciach i kredytach, genealogii, policyjnych interwencjach, a nawet... o transformersach i wielu innych rzeczach. Każdy z uczestników na pewno z łatwością wymieni jeszcze kilka - na co liczę w komentarzach.
Jak zwykle było wesoło i głośno. Na tyle głośno, by zagłuszyć wydobywające się z głośników dźwięki muzyki disco polo - tutaj szczególne podziękowania należą się Olimpii. Mam nadzieję, że bolące gardło jednak nie da Ci się we znaki.
Ostatnio na śląskich spotkaniach Biblionetkowicze z lubością podbijają sobie czytelnicze statystyki, oddając się lekturze książeczek dla dzieci. Tak też było i tym razem. Po "Baranku Bronku" i "Kotku Splotku" przyszła pora na
Psie życie (
Wilkoń Józef)
,
Lalka Williama (
Zolotow Charlotte)
i
Dlatego nie jemy zwierząt: Książka o weganach, wegetarianach i wszystkich żywych istotach (
Roth Ruby)
Mam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie przed zlotem, i że uda się coś zorganizować jeszcze na początku sierpnia - czy to w Pszczynie, czy tradycyjnie w Katowicach.
Ściskam Was wszystkich mocno i jeszcze raz dziękuję za dzisiaj!