Dodany: 06.07.2014 15:33|Autor: AnnRK

Książka: Nomen Omen
Kisiel Marta

1 osoba poleca ten tekst.

Katastrofa katastrof


Wyobraź sobie najbardziej pechowy dzień życia. Wstajesz rano z przerażeniem stwierdzając, że do wyjścia z domu zostało mniej czasu, niż było w planach. Masz ważne spotkanie. W pośpiechu pijesz gorącą kawę, zakładając spodnie i dopinając koszulę. Chlup! Na starannie wyprasowanej górze zakwita plama brązowej cieczy. Z paniką w oczach przeczesujesz szafę. Hmm... Prasowanie nie jest twoim ulubionym zajęciem. Wybierasz najmniej wygniecioną bluzkę w nadziei, że na rozgrzanym emocjami ciele wyprostuje się, nim dotrzesz na zebranie. Masz mało czasu, a pośpiech jest wrogiem mycia zębów. Pac! Oczy rozszerzają ci się w przerażeniu, gdy biały kleks staje się wątpliwą ozdobą spodni. Nic to, ścierasz go wilgotną szmatką, starając się pamiętać o trzymaniu lewej dłoni tak, by nikt nie dojrzał rozmiaru twojego pecha. Biegnąc na przystanek, widzisz odjeżdżający autobus. Zamawiasz taksówkę, ale... Czego się spodziewasz przed ósmą rano? Korek gigant odziera cię z reszty złudzeń. Na spotkanie się spóźniasz. Biegiem pokonujesz korytarze, potrącając jakąś Bogu ducha winną kobietę. Ta nieomal zabija cię wzrokiem. Docierasz pod wskazany numer. Każą ci czekać. W końcu wchodzisz. Za biurkiem siedzi znana ci już pani. Jej oczy wciąż ciskają błyskawice. Chcesz wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Zbliżasz się do biurka, starając się przywołać na twarz szeroki uśmiech. Pod nogi oczywiście nie patrzysz. Potykając się, zdążasz jedynie zarejestrować dramatyczny rozmach kończyn, który wprawia w ruch stojącą na biurku paprotkę, oprawione w ceramiczną ramkę zdjęcie uśmiechniętej familii i filiżankę z, tak na oko, bardzo drogiego serwisu.

Teraz już wiesz, jak wygląda przeciętny dzień Salomei Klementyny Przygody, bohaterki powieści "Nomen Omen" Marty Kisiel.

Gdyby nieszczęsne dziewczę, lat dwadzieścia pięć, mogło liczyć na minimalne choćby wsparcie rodziny, pewnie ten pech mniej rzucałby się w oczy, pod nogi, na głowę i we wszystkie inne zaskakująco nieprzystosowane do wypadków miejsca. Niestety. "Salka, dyżurna ofiara losu"[1], ma familię równie egzotyczną jak imię. Otwarci, towarzyscy rodzice pewnie byliby wspaniałymi kumplami, ba, nawet przyjaciółmi od serca, gdyby ich ekstrawersja nie godziła w prywatność córki. Brat Salki - beztroski Niedaś, nieodrodny syn swych rodziców, "odkąd tylko nauczył się mówić, radośnie informował cały świat o każdej wpadce i tajemnicy swojej starszej siostry, po prostu dlatego, że uważał je za szalenie zabawne. W rezultacie Salka nieraz najadła się wstydu, gdy dowolne pół miasteczka omawiało jej zmagania z rozstępami, funkcjami rzeczywistymi czy nadprogramowymi centymetrami tu i ówdzie"[2]. Jeśli dodać do tego fascynację Przygodów Facebookiem i możliwościami, jakie daje publikowanie fotografii czy bieżące informowanie o tym i owym, łatwo wyobrazicie sobie rozmiar tej katastrofy w połączeniu z codziennym pechem sytuacyjnym Salomei, który materiałów do publikacji dostarcza aż nadto.

Wsparcie dziewczyna znajduje jedynie u babci i to właśnie jej zawdzięcza pomysł wyprowadzki od niszczącej jej życie towarzyskie rodziny. Kierunek: Wrocław. Niestety, pech obrał dokładnie ten sam azymut. Gdyby Salka miała choć odrobinę intuicji... Gdyby jej przemożna chęć ewakuacji z rodzinnej miejscowości nie rzucała głębokiego cienia na jej rozsądek... Gdyby zastanowiło ją, dlaczego taksówkarz nie dowiózł jej pod wskazany adres... Gdyby dało jej do myślenia podejrzane zachowanie wrocławiaków, którzy na hasło "Lipowa pięć" nerwowo przyspieszali kroku lub udawali dotkniętych całkowitą głuchotą... Gdyby... Cóż - Salomea nigdy nie dowiedziałaby się, ja spokojne życie wiodła do tej pory.

Spora piętrowa willa, zniszczone mury, złażąca farba, kiczowata wieżyczka z płaskim daszkiem. "Całość wyglądała tak, jakby nikt tu nie mieszkał od co najmniej stulecia, odkąd ostatni lokator wyniósł się nocą w wielkim pośpiechu, odprowadzany przez życzliwych sąsiadów w blasku pochodni i przy akompaniamencie ostrzonych siekier"[3]. A jednak dom ten ma lokatorów, i to nie byle jakich. O tym Salka przekonuje się niebawem.

Starszą panią, u której bohaterka wynajmuje pokój, cechuje dość zmienny charakter i takiż styl. To, roześmiana i pełna energii, podśpiewując szaleje w kuchni, szeleszcząc wściekle jedwabną różową szatą, kiwając w rytm muzyki głową owiniętą turbanem. To znów, ubrana w dżinsy i modną bluzkę, taksując świat surowym spojrzeniem o intensywnie żółtych tęczówkach, wzbudza raczej strach i szacunek niż sympatię, jaką zwykły wzbudzać staruszki (pomijając siejące zniszczenie egzemplarze walczące parasolkami o wolne miejsce w tramwajach). Pani Bolesna nie mieszka w willi sama. Jej towarzyszem jest Roy Keane - grzeczna, uczynna papuga ze słabością do wafelków. Na tym lista lokatorów się nie kończy, ale pierwszego dnia Salka jeszcze tego nie wie.

"Nomen Omen" to jazda bez trzymanki. Co wydaje się dziwne, okazuje się jeszcze dziwniejsze. Cały dom wygląda jak wyjęty z powieści grozy w stylu retro. Tu i tam słuchać jakieś podejrzane głosy, radio nie działa, wszędzie walają się poduchy i bibeloty. Na dodatek Niedaś zjawia się na Lipowej pięć szybciej, niż Roy pochłania paczkę wafelków, a z nim oczywiście spora dawka kłopotów - i to takich, które nie mieszczą się w granicach racjonalności. Sympatyczny skądinąd student próbuje utopić swą siostrę, a jak się okaże - padną na niego podejrzenia o jeszcze gorsze czyny. Coś złego wisi w powietrzu, czerwoną nitką łącząc się z czarną przeszłością rodziny Przygodów i lokatorów willi na Lipowej.

Marta Kisiel ma poczucie humoru jak stąd do Władywostoku przez Antananarywę. Co zdanie, to albo słowna batalia, albo językowy kalambur, albo slang młodzieżowy włożony w papuzi dziób czy babciną paszczę. Tu dowcip, tam ironia. Tu sarkazm, tam sytuacyjny komizm. Można mieć poczucie nadmiaru, można też po prostu dać się ponieść. Wybrałam wariant drugi. I zupełnie zapomniałam, że przecież fantastyki raczej nie czytuję.

Wbrew moim początkowym obawom, "Nomen Omen" nie okazał powieścią o niczym, służącą jedynie wywoływaniu salw śmiechu. W tej całej dosyć pokręconej historii kryje się ludzka chęć kierowania cudzym losem, odwracania biegu rzek i wpływania na coś, czego się dotykać nie powinno. Kreujemy przyszłość, mamy wpływ na teraźniejszość, ale przeszłość powinna leżeć odłogiem, a z tego, co z niej kiełkuje, winniśmy wyciągać wnioski. Nasze wybory mogą sięgać dalej, niż nam się wydaje, zaś ich konsekwencje nierzadko przerastają oczekiwania. Truizm? Może. Ale jak smakowicie podany! Marta Kisiel bawi się językiem, a czytelnik bawi się wraz z nią. Bywa absurdalnie i specyficznie, jest zabawnie i antydepresyjnie. Oprócz żartów są tu urocze ilustracje Kataryzny Babis i nawet plany Wrocławia, coby czytelnik mógł prześledzić, którędy pech gonił Przygodów, a Przygodowie pecha.

"Nomen Omen" to opowieść o zwariowanej rodzinie, której przydarzają się zwariowane rzeczy. Oryginalność bohaterów jest niezaprzeczalna. W całym tym absurdzie spod znaku fantastyki sporo jest także pięknie naszkicowanego absurdu codziennego. Widząc rozterki Salki związane z wyborem ciuchów na spotkanie z pewnym młodzieńcem czy klasycznego "misia pandę", który z założenia miał być makijażem subtelnie podkreślającym kobiecą urodę, zaczęłam się zastanawiać, jak też wyglądam z boku podczas doprowadzania się do stanu jak z okładki "Vogue'a" (takiej zmoczonej deszczem, przewianej wiatrem, z lekko spłowiałą barwą, ale jednak).

Kisiel poprawia humor, to wiem nie od dziś. Ten pisany wielką literą można przepisywać na chandrę, ból głowy, brzydką pogodę i wrednego szefa. Można dawkować, ale nie jest to konieczne. Zagryzać nie radzę. Parskanie śmiechem bywa wówczas mało higieniczne.

I jak? Lecicie szukać najnowszej powieści Marty Kisiel? "No to komu w drogę, temu aviomarin!"[4].


---
[1] Marta Kisiel, "Nomen Omen", wyd. Uroboros, 2014, s. 8.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 22.
[4] Tamże, s. 150.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 707
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: