"Bractwo" jest powieścią powstałą na kanwie popularnych motywów gatunku kryminalno-sensacyjnego. Ma też cechy politycznej intrygi i powieści szpiegowskiej. To nagromadzenie różnych motywów jest niesamowite. Tworzą one specyficzną mieszankę, którą można by nazwać po prostu amerykańskim światem polityki, sądownictwa, wojskowości i biznesu. Wszystkie te sfery są nierozłączne, bo zależne od siebie.

Jest tu trzech skorumpowanych byłych sędziów, marionetkowy kandydat na prezydenta, który godzi się na manipulowanie wizerunkiem przez służby specjalne i wielki biznes wojskowy. Oprócz tego agenci rządowi, przekupni prawnicy, hazard, alkohol, konta w bankach na Kajmanach i Bahamach. I to wszystko pod kontrolą pewnych służb specjalnych, które wiedzą wszystko. Powieść ujmuje dzięki temu szeroko tematykę społeczno-polityczną. Szkoda tylko, że pewne wątki nie zostały bardziej rozwinięte.

Opis wszystkich trzech sędziów jest prawie identyczny, trochę jak ze stereotypu postaci więźnia, który odlicza dni do wyjścia. Za bardzo autor skupił się na formie, zapomniał trochę o treści. Jeśli już o czymś piszemy, to do końca, a nie tylko dotykając jedynie powierzchni problemu. Za zaletę natomiast należy uznać, że to nie tylko sensacja, ale także podskórna krytyka amerykańskiego (może światowego) wszechobecnego sterowania polityką przez różne służby i biznes. Może także powiedzenie poprzez literaturę, czym tak naprawdę polityka jest i kto w niej może uczestniczyć.