Dodany: 05.07.2014 14:17|Autor:

z okładki


János Esterházy (1901-1957), potomek wspaniałego węgierskiego rodu Esterházych z Galanty, urodzony w Ujlaku (wówczas Górne Węgry), przez matkę, Elżbietę z hrabiów Tarnowskich, związany z Polską, po rozpadzie Austro-Węgier stał się politycznym przywódcą mniejszości węgierskiej w Czechosłowacji. Skomplikowany bieg wypadków historycznych sprawił, że w latach II wojny światowej został posłem do parlamentu państwa słowackiego, uzależnionego od hitlerowskich Niemiec. Jako jedyny wstrzymał się od głosu, gdy sejm słowacki uchwalał ustawę o wysiedleniu Żydów ze Słowacji. Osobiście pomógł w ocaleniu niemal 300 Żydów. Wspierał w potrzebie Węgrów, Polaków, Słowaków, Czechów, słowackich Niemców. W 1945 r. został przez Rosjan wywieziony do gułagu. W tym czasie sąd w Czechosłowacji zaocznie skazał go na śmierć pod zarzutem zdrady stanu. W 1949 r. Rosjanie odsyłają go do Bratysławy dla wykonania wyroku.

Wtedy wkracza do akcji Maria Mycielska, młodsza siostra Jánosa, która w 1944 r. uciekając przed nadciągającym frontem z rodzinnego majątku nad Sanem, schroniła się w rodowej siedzibie Esterházych w Ujlaku ns Słowacji. Dzięki pomocy przyjaciół udaje jej się wstrzymać wykonanie wyroku, a następnie uzyskać ułaskawienie brata: karę śmierci zamieniono mu na dożywotnie więzienie. Maria mimo polskiego obywatelstwa decyduje się pozostać z piątką dzieci w komunistycznej Czechosłowacji, mężnie znosząc nędzę i szykany, by móc wspomagać ciężko chorego brata, przenoszonego z więzienia do więzienia. Odwiedza go, zawozi paczki, organizuje lekarstwa. Po jego śmierci, niczym współczesna Antygona, na próżno zabiega u władz więziennych o wydanie prochów...

Maria Mycielska powróciła do Polski w 1958 r., zmarła w 1975 r.

Książka zawiera jej wstrząsające zapiski codzienne z lat 1945-1957, odnalezione już po jej śmierci, a także fragmenty listów do rodziny oraz dziennik więzienny Jánosa Esterházego. Te autentyczne dokumenty w sumie składają się na poruszającą opowieść o dobroci, miłości i wierności ludzi uwikłanych w okrutną historię XX wieku.


"17 lutego 1957
Piszę do Ciebie ten list bardzo niechętnie, ale nie mam wyjścia. Muszę Cię poinformować, że w ostatnich dniach stan mojego zdrowia znacznie się pogorszył i jest teraz bardzo ciężki. (...) Proś o natychmiastową przerwę w wykonaniu kary na kilka miesięcy, żebym mógł być przewieziony do szpitala w Nitrze. Ale to musi być szybko, bo może być za późno. (...) Błogosławię Was wszystkich, a Wy proście Pana Boga o dobrą śmierć dla mnie".

János Esterházy do siostry, Marii Mycielskiej


"21 lutego 1957
Nic, absolutnie nic zrobić nie można w systemie, który uważa, że ułaskawienie nie jest aktem miłosierdzia, tylko »udzielane bywa, jeśli kara spełniła swoje zadanie wychowawcze« – dosłownie tak mi napisali w odpowiedzi na któreś z moich licznych podań. (...) Nie proszę, abyś się modliła, bo wiem, że to robisz, ale proś wszystkich, aby się modlili, choć z daleka, żeby się Pan Bóg, nad nim ulitował".

Maria Mycielska do siostry, Luizy Esterházy

[Biblioteka "Więzi", 2010]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 374
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: