Dodany: 21.05.2009 02:58|Autor: joannasz

Groźne ostrze satyry


Na okładce książki „Śniadanie mistrzów” Kurta Vonneguta (Wydawnictwo Da Capo, Warszawa 1996) umieszczono fragment recenzji zaczerpnięty z „Publisher’s Weekly”: „Wielka, jedyna w swoim rodzaju książka”. Czy to prawda? Trudno mi się oprzeć pokusie, by też czegoś nie napisać o tej powieści uznanej przez tajemniczych „wielu” za najlepszy utwór nie tak dawno zmarłego amerykańskiego pisarza.

Niewątpliwie jest to zjadliwa satyra. Szczególną uwagę czytelnika „Śniadania...” przyciągają trzy postacie – Kilgore Trout, autor absurdalnych opowieści fantastycznonaukowych, którego niespełnionym marzeniem jest zademonstrowanie światu własnej nędzy; Dwayne Hoover – sprawca wielkiego zamieszania, poszukiwacz nowych prawd życiowych, które mogłyby ocalić jego zdrowie psychiczne oraz sam narrator – również pisarz, który jest najbardziej tajemniczy, a z tego powodu najciekawszy z nich. Prawdę mówiąc, przy pierwszej lekturze bohaterów tych z trudem wyodrębnia się z gęstej sieci faktów i fakcików, epizodów i pozornie zbędnych informacji, którymi oblepione są wszystkie postacie, miejsca, instytucje czy przedmioty wspomniane przez narratora. Realizuje on w ten sposób swoją oryginalną wizję literatury, w której „każda postać będzie równie ważna jak pozostałe. Wszystkie fakty będą równie istotne”*. Czytelnik nie powinien się zdziwić, gdy napotka w tekście na przykład życiorys świętego, opis działania gwizdka parowego, ocenę jakości usług dentystycznych w zakładzie poprawczym czy wyjaśnienie naukowej teorii zderzania się płyt kontynentalnych. Nie należy się jednak obawiać tych dygresji, gdyż nie przypominają encyklopedycznych notatek. Osobiście traktuję to jako niegroźną zabawę, a wręcz autorski żart. Z tą metodą wiąże się także obecność w książce schematycznych rysunków, dzięki którym możemy się dowiedzieć, jak wygląda jabłko, skrzynka na listy lub ślady stóp. Ten absurdalny pomysł wywołuje wrażenie, że Vonnegut napisał swoją powieść dla ludzi żyjących w świecie po wielkiej katastrofie, dla których nasza epoka to zamierzchłe czasy – przedmiot badań archeologów.

W fabule „Śniadania...” można wyróżnić trzy (co najmniej) poziomy. Po pierwsze, podpatrujemy pierwszoosobowego narratora kształtującego z prochu słowa swój wszechświat przedstawiony, w tym bohaterów poddanych w pełni jego władzy. Losy jednego z nich – Trouta i samego narratora są podejrzanie zbieżne, a sytuacja, kiedy obaj spotykają się w jednym barze, budzi ogromne zaskoczenie i rozbawienie czytelnika.

Najbardziej rozbudowany jest drugi poziom fabuły. Wydarzenia rozgrywają się w latach 70. XX w. w różnych stanach i miastach Ameryki. Szczególne znaczenie mają Nowy Jork i Midland City, do którego autostopem zmierza Trout. Z tekstu wyłaniają się obrazy szerokich autostrad, przydrożnych zajazdów, mieszczańskich domów i neonów sztucznie rozświetlających czerń smutnych nocy.

Trzeci poziom fabuły to streszczenia stworzonych przez Trouta powieści i opowiadań, przenoszących nas w fantastyczny świat odległych planet. Oczywiście treść tych utworów inteligentnie łączy się z wątkiem głównym „Śniadania mistrzów” – jest jego komentarzem i uzupełnieniem. Taka kompozycja, choć skomplikowana, to dla wprawnego czytelnika prawdziwa literacka przygoda.

Jak powiedziałam we wstępie, książka Vonneguta to ostra satyra. Choroby trawiące Amerykę (ale przecież nie tylko ten kraj) – niszczenie przyrody, rasizm, pornografia i inne, które prowadzą ostatecznie do zniszczenia świata, człowieka (a w pierwszej kolejności człowieczeństwa) i kultury wyolbrzymione są tu do granic absurdu. Ludzie – nie tylko w jednej z książek Trouta, ale i w amerykańskiej codzienności, w której on sam żyje – przypominają maszyny. Czasem maszyny, a czasem zwierzęta. Narrator opisuje ich poprzez wymiary ciała, a różne ich zachowania wyjaśnia kombinacjami związków chemicznych w ich mózgach. Takimi ludźmi czyni nas – zdaje się mówić Vonnegut – system polityczny i społeczny obrośnięty reklamą jak trującym bluszczem. Takimi czynimy się niekiedy sami – i to jest groźniejsze.

Szokujący, groteskowy naturalizm opisu ludzkiego ciała u Vonneguta ma oczywiście funkcję satyryczną, bezwzględnie obnaża wady ludzkie, lecz według mnie jest to miecz obosieczny i przynosi skutek jeszcze inny. Zbyt mocno niekiedy tnie delikatną tkankę czytelniczej wrażliwości. Jakkolwiek zgadzam się z oceną pornografii jako kompromitującej rodzaj ludzki nędzy, uważam środki służące okazaniu pogardy względem niej za momentami zbyt mocne. Nie trzeba nawrzeszczeć człowiekowi do ucha, aby nas zrozumiał. Choć, kto wie, może niektórym przydałby się wstrząs, by pewne rzeczy pojąć. Czy jednak tacy ludzie sięgają po książki Vonneguta?

Amerykański pisarz, mimo iż porusza się w świecie literatury, wkracza również na teren filozofii. Jego powieść nie na drwinie się kończy. Gdzieś między wersami ukrywa on troskę o człowieka, pyta o jego wolność i sens życia. „Śniadanie mistrzów” mimo żywiołowego komizmu tchnie rozpaczą, bo nasze istnienie wydaje się Vonnegutowi tragiczne – jesteśmy świadomi sami siebie i chcemy kierować własnym życiem, lecz dostrzegamy naszą zależność od tego, co zewnętrzne i materialne, choćby od poddanego różnym ograniczeniom własnego ciała. Nie podzielam tej rozpaczy.

Zdecydowanie nie zgodzę się też z twierdzeniem, na które natknęłam się w książce, iż jedyną „świętą częścią” człowieka jest jego świadomość – „niewzruszone pasmo światła”**. Jeśli byłaby to prawda, każdy pozbawiony świadomości: noworodek, ciężko chory czy pijany traciłby swą godność. „Niewzruszonym pasmem światła” jest w nas zatem coś innego.

„Śniadanie mistrzów” to nie jest „wielka książka”, lecz z pewnością była dla mnie intelektualnym i emocjonalnym przeżyciem.



---
* Kurt Vonnegut, „Śniadanie mistrzów”, przeł. Lech Jęczmyk, wyd. Da Capo, Warszawa 1996, s. 183.
** Tamże, s. 195.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5439
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Moloko 16.09.2010 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Na okładce książki „Śnia... | joannasz
O, przydatna recenzja - dzięki niej prawie zaczyęłam uważać, że czytanie "Śniadania mistrzów" nie było zwyczajną stratą czasu...
Użytkownik: tomp 03.10.2013 12:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na okładce książki „Śnia... | joannasz
Znakomita powieść. To kwintesencja Vonnegutowskiego stylu, pełnego ironii, wręcz sarkazmu, naturalizmu i ciętych, dowcipnych w inteligentny sposób komentarzy dotyczących USA i świata w ogóle. Lubię jego książki właśnie dla tych komentarzy, choć raczej nie do końca zgadzam się wizją świata autora - świata podlegającego wyłącznie ślepym prawom natury albo w najlepszym razie ślepemu Bogu, który nie jest w stanie kontrolować stworzonego przez siebie Wszechświata.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: