Dodany: 15.05.2009 17:39|Autor: niqaab
Sto odcieni smaku
Czym byłaby kuchnia bez przypraw, nadających każdemu daniu niepowtarzalną osobowość? Zapewne zbiorem nic nieznaczących składników, bezbarwnych, ubogich w smak i aromat, nijakich, służących wyłącznie zaspokojeniu głodu - bez przyjemności, jaką daje powolne delektowanie się potrawą, wyczarowaną wprawną ręką mistrza sztuki kulinarnej.
Dawno, dawno temu w krajach Orientu odkryto zmysłowo pachnący cynamon, pomarańczową kurkumę, curry, ostrą paprykę, kumin, tak często mylony przez nas z rodzimym kminkiem, a także rozmaite mieszanki, określane tajemniczą nazwą "masala", by dzięki nim zdobyć władzę nad światem - nie polityczną, nie ekonomiczną, ale duchową, gdyż zaklęty w nich został dar oddziaływania na ludzkie uczucia. Umiejętnie zastosowane, skłaniały do zwierzeń, do większej otwartości na drugiego człowieka, miały też cudowną moc łagodzenia cierpień, leczenia bólu, kojenia smutku. Przy znakomitym posiłku od zawsze omawiano najistotniejsze sprawy, podejmowano decyzje, zawierano przymierza. Miał on pomóc w osiągnięciu celu, wpłynąć na rozmówcę i uczynić go przychylnym. Nieprzypadkowo więc słynna stała się gościnność mieszkańców Orientu, a wspólne spotkania przy stole nabrały charakteru swoistego rytuału.
"Przyrządzanie pożywienia jest sztuką magiczną i, jeśli wszystko robi się dobrze, jedzenie ma moc zmiękczania nawet najtwardszych serc. Moja matka zawsze powtarzała, że ten, kto robi to, co kocha, ten na co dzień ma do czynienia z czystą magią. Jeśli jednak źle się dobierze składniki albo jeśli ugotuje się ze złą wolą, jedzenie może wywołać katastrofalne skutki. (...) Ściśle określona porcja kminku dla zaostrzenia apetytu na życie, laska cynamonu na przełamanie życiowej stagnacji, sok z cytryny na zapomnienie uraz, chilli na złagodzenie bólu i kurkuma na uleczenie serca. Listki świeżo zerwanej kolendry temperują zły humor i powodują jasność myśli, ognisty, pieprzny rasam ogrzewa duszę, a starty kokos daje ukojenie i pociechę. Moczona przez kilka dni tłuczona soczewica, dodana do ciasta na cienkie naleśniki z nadzieniem ze smażonych ziemniaków w sosie masala, daje poczucie dumy i wewnętrznej równowagi. Żółta fasola dodana do toranu z jarzyn zapewnia długowieczność i pomyślność"[1].
Sekretne właściwości indyjskich przypraw, dzięki kulinarnym pasjom swej matki, poznała Nalini, jedna z dwóch głównych bohaterek powieści Preethi Nair pt. "Sto odcieni bieli". Nieoczekiwanie pozostawiona przez męża w obcym kraju, bez pieniędzy, dachu nad głową, znajomości języka, tradycji, obyczajów, z dwójką całkowicie od niej zależnych, małych dzieci - musiała stawić czoło trudnościom. Pozornie bezbronna, od lat żyjąca w cieniu małżonka kobieta, próbująca zasłużyć na jego uwagę czy choćby cień zainteresowania, odnajduje w sobie niespotykaną wręcz siłę, czyniąc atut ze swego kulinarnego talentu i wiedzy, jaką wyniosła z rodzinnego domu.
Młoda Hinduska, wspierana przez zupełnie obce osoby, które z czasem przeistaczają się w prawdziwych przyjaciół, zaczyna sprzedawać domowe pikle z mango, marynaty z jogurtem i kurkumą, jabłkami, chilli i cynamonem. Nieustannie wierząc w magię gotowania, przezwycięża kryzys i odnajduje się w nowej rzeczywistości, stopniowo odbudowując z ruin własny świat, a także wiarę w człowieka. Mimo że w życiu bohaterki nie zawsze trwa idylla, że szczęśliwą codzienność często zakłócają troski, mimo tragicznej śmierci syna - pasja daje jej ukojenie i motywację do działania, ona też, w konsekwencji, doprowadza do pojednania między Nalini a jej córką, Mają, drugą niezwykle ważną postacią w powieści Preethi Nair.
W przeciwieństwie do kobiet ze swego rodu, Maja nie lubi gotować, nie posiada też daru prowadzenia rozmów z klientami odwiedzającymi rodzinny sklepik. Wciąż szuka swojej drogi, swojego miejsca na Ziemi, starając się przy tym uporządkować przeszłość i zaakceptować teraźniejszość: powtórne małżeństwo matki. Żyjąc w przekonaniu, że ukochany tata, na którego jako dziecko czekała z niecierpliwością, zginął, ratując małego chłopca spod kół rozpędzonego tramwaju, zostaje zmuszona do konfrontacji swych wyobrażeń z rzeczywistością. Towarzyszy jej bolesne przekonanie, że Nalini posunęła się do kłamstwa z egoistycznych pobudek, co w konsekwencji prowadzi do utraty zaufania i stopniowego odrzucenia rodzicielki.
Służbowa podróż do Indii uświadamia Mai, gdzie tkwią jej korzenie, pozwala na nowo odkryć miejsce, które ukształtowało jej losy, kroczyć po śladach bliskich ludzi i stopniowo zbliżyć się do prawdy, która - jak to zwykle bywa w powieściach - w końcu wychodzi na jaw.
Historie obu kobiet pokazują, jak wielkim bogactwem jest posiadanie własnych zainteresowań, pasji, czegoś, czemu można się bez reszty poświęcić, nie ulegając nudzie, banałowi, przyziemnym czynnościom odzierającym życie z uroku. Gdyby Nalini nie kochała gotowania, gdyby przyrządzaniu aromatycznych indyjskich potraw nie towarzyszyła szczypta magii, którą chciała uleczyć serca swoich najbliższych, bohaterka "Stu odcieni bieli" skończyłaby zapewne jako szwaczka w jednej z londyńskich fabryk, Maja i Sacin natomiast dołączyliby do setek apatycznych dzieci emigrantów, jakich nie brak na przedmieściach angielskich miast.
"W zapachu dochodzącym z kotła poczułam swoje dzieciństwo - duszne dni, kiedy szalał monsun, zagrzybione z wilgoci ściany, kwiaty wiśni, ostro przyprawione przetwory, przesiąknięty starym moczem materac, fabrykę firmy Trebor, gulasz jagnięcy z pierożkami i ogień w kominku. Gdy zawartość kotła zaczęła stygnąć, zapachy rozpłynęły się w powietrzu, tak, jakby nie miały już żadnego znaczenia. W słoikach zamykałyśmy poczucie zrozumienia. Byłam wdzięczna, że tu trafiłam"[2] - mówi pod koniec powieści Maja, kiedy, gotując wraz z matką, stara się poznać jej świat, świat indyjskich przypraw, z którym dotąd nie chciała mieć bliższego kontaktu.
Co w zapachu dochodzącym z kotła czuje czytelnik? Nieprawdopodobne wręcz bogactwo aromatów, które zaklinają go, uwodzą, wiodą na pokuszenie. Każda kartka powieści jest nimi przesycona, zaczarowana tak, że czasem mimowolnie wilgotnieją oczy, nie za sprawą wielkiego kunsztu literackiego pisarki, zdolnego poruszyć ukrytą wrażliwość, ale z powodu historii, której piękno wyraża się w prostocie i prawdziwości.
---
[1] Preethi Nair, "Sto odcieni bieli", przeł. Agnieszka Pokojska, wyd. Muza, 2004, s. 67-68.
[2] Tamże, s. 333.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.