Dodany: 23.06.2014 02:01|Autor: Roke_Alva

Książka: Los utracony
Kertész Imre

2 osoby polecają ten tekst.

Wolność losowi nierówna, czyli o szczęściu w lagrze


Nie ma praktycznie osoby, która nie słyszałaby o II wojnie światowej. Zwykle jednak historia przedstawiana jest ogólnikowo. Jakiś Hitler, III Rzesza, ruchy wojsk, czasami wspomina się Bitwę o Anglię, Stalingrad, atak na bazę Pearl Harbor lub ostatnio nagłaśniane Powstanie Warszawskie. Wielu, szczególnie wśród młodszego pokolenia, wojna jawi się wyłącznie jako wielkie manewry armii, gdzie dumni żołnierze walczą z hitlerowcami. Duża w tym wina gier komputerowych i filmów, nastawionych na przesadzone efekciarstwo. Patrząc bezkrytycznie, łatwo dostrzec tylko sferę militarną. Niestety, stanowiła ona zaledwie ułamek dramatu.

Czym więc była wojna, która wybuchła ponad siedemdziesiąt lat temu? Mieszkańcy Europy mieli prawo nazywać ją przedsmakiem piekła. W głównej mierze dotknęła bowiem cywilów, powodując zagładę milionów, exodus wypędzonych, a co najważniejsze - ogromną tragedię tych, którzy ocaleli. Wszyscy zdumieli się barbaryzacją życia, zachowaniami dalekimi od pojęcia człowieczeństwa. Uczeni głosili wręcz koniec zachodniej cywilizacji. II wojna światowa miała jeszcze jeden aspekt. Jego prostota nadal przeraża i działa najskuteczniej na wyobraźnię. Są to dramaty poszczególnych osób, które zostały wrzucone w coś dla nich niezrozumiałego. Najboleśniej działania machiny totalitaryzmu doświadczyli najmłodsi.

Dlaczego o tym piszę? Na świecie powstało wiele książek opisujących te sześć lat. Współcześnie pojawia się wręcz problem, jak znaleźć wartościowe pozycje. Podobnie rzecz ma się z nurtem literatury obozowej. Wydawałoby się, że wszystko zostało już powiedziane i nic nie powinno czytelnika zaskoczyć. Tymczasem ostatnimi czasy wpadła mi w ręce książka, której autor dokonał analizy wyjątkowej. Zaprezentował rzeczywistość lagrów oczami dziecka. Co czuło, jakie emocje kierowały jego poczynaniami i wreszcie dlaczego obozy koncentracyjne były „szczęśliwe”? Na te pytania odpowiada „Los utracony” autorstwa Imre Kertésza.

Powieść rozpoczyna się w Budapeszcie pod rządami regenta Horthy’ego. W stolicy Węgier mieszka główny bohater, György Köves. Ten piętnastoletni chłopiec musi mierzyć się z rosnącymi w stosunku do Żydów ograniczeniami i nakazami. Wszystko powoli rozpada się na jego oczach: szkoła, posiadany majątek i wreszcie rodzina. Pewnego dnia, podczas podróży do pracy, zostaje zatrzymany i wysłany w nieznane. Tym sposobem „zwiedzi fabryki śmierci”: Auschwitz, Buchenwald i Zeitz. Jego los mógłby zakończyć się bardzo szybko, gdyby nie kłamstwo podczas rozmowy z „Aniołem Śmierci”.

Kertész zastosował niezwykle udany zabieg. Nadał powieści charakter autobiograficzny, stawiając Kövesowi za zadanie zrelacjonowanie swoich przeżyć. Pomocne jest to, iż chłopiec zachowuje się jak typowy nastolatek. Odznacza się ogromną ciekawością świata, z którego pragnie poznać jak najwięcej. Pod tym względem przypomina małego Niemca z „Chłopca w pasiastej piżamie”.

Rzeczywistość przedstawiona jego oczami różni się od tej, jaką prezentuje większość literatury obozowej. Bohater zauważa, że w lagrze można się... nudzić. Monotonia w zestawieniu z dymiącymi kominami Auschwitz będzie jednym z wielu poruszających momentów, na które natrafi czytelnik. Sposób myślenia Kövesa może wprawiać w osłupienie. Usprawiedliwiona wiekiem naiwność przejawia się m.in. w przyjmowaniu wszystkiego bezkrytycznie. Bohater początkowo nie dostrzega prawdziwej natury miejsca, do którego trafił. Wprawdzie z czasem odkrywa powód i cel istnienia lagru, jednak nadal system funkcjonujący w obozach jawi mu się jako dobrze skonstruowany mechanizm. Kertész nie poświęca zbyt wiele miejsca na przemyślenia głównego bohatera. Nie znajdziemy tu licznych skarg bądź złorzeczeń. Autor uczynił z chłopca uczestnika i obserwatora, który za swoje zadanie uznał wyłącznie „suche” zrelacjonowanie pewnej historii. Ma to uzasadnienie w wieku protagonisty. Köves chłonie wszystko bez głębszych refleksji. Jako dziecko sądzi, że tak musi być w skonstruowanym przez dorosłych świecie. Czytelnik zauważy to podczas jego rozmowy z rodziną i bliskimi w Budapeszcie (poruszającej tematy religii, polityki, uczuć), jak i w czasie przebywania w kolejnych obozach. Trudny, wręcz brutalny zabieg autora. Dla wielu książka stanie się przez to zbyt neutralna, obiektywna. Tymczasem lagry były złe! Czy naprawdę? Wszak bohater pragnął podzielić się „szczęściem obozów koncentracyjnych”. Co o tym wszystkim sądzić?

Autor nie miał oczywiście na celu uzasadnienia słuszności istnienia m.in. Auschwitz i Buchenwaldu. Chciał zobrazować tragedię ludzi zesłanych do „fabryk śmieci”, w szczególności dzieci. Panujące tam zasady budowały pozory ładu, bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Po wojnie główny bohater nosił w sobie uzasadnioną nienawiść, nie potrafił się odnaleźć w nowych warunkach. Dla niego, jak dla setek innych wyzwoleńców, lagry już zawsze były miejscem wielkiego cierpienia, które próbowali uzasadnić, ubrać w wartości określające „szczęście”. Bestialstwo w najczystszej postaci nie mieściło się bowiem w wizji świata pojmowanego przez człowieka.

Styl Kertésza jest dostosowany do relacji głównego bohatera, którą charakteryzuje niezwykle prosty i rzeczowy język. Z jednej strony można zauważyć próby zrozumienia zachodzących zjawisk i prostych spraw, opisanych „rozwlekle”. Z drugiej - łatwo dostrzec brak komentarzy do kwestii, które chłopiec uznał za mało istotne. Poznawanie przemyśleń innych ludzi wyłącznie przez pryzmat percepcji Kövesa wymaga przyzwyczajenia. Umożliwia to fabuła; akcja po kilku rozdziałach nabiera szybkości, a inne postacie stają się coraz bardziej „tłem”. Ostatnim interesującym zabiegiem jest dostosowanie stylu do stanu fizycznego i psychiki chłopca. Być może wysuwam zbyt daleko idące wnioski, jednak początkowo świat jest bardziej dokładny, szczegółowy. Z czasem zaczyna się rozmywać, czas w lagrze zdaje się płynąć, aż do momentu... Tego jednak nie sposób opowiedzieć, każdy powinien sam przeczytać i przemyśleć.

Powieść Kertésza, jak każda inna, ma oczywiście wady. Można jej zarzucić wspomniane wcześniej odarcie kwestii Shoah z emocji i przedstawienie jej w suchej relacji. Innym nie przypadnie do gustu prosty, niekiedy dosadny język, brak patosu. Kolejnych rozczarują stosunkowo nieliczne nawiązania do polityki, sytuacji na Węgrzech, zmian władzy itp.

Niezwykle trudno ostatecznie oceniać literaturę traktującą o II wojnie światowej. Wielu uważa, że „nie wypada” jej krytykować. „Los utracony” broni się jednak bez żadnej pomocy. Nie jest to dzieło, które można pochłonąć w jeden wieczór. Zmusza do refleksji, oddziałuje na psychikę czytelnika. Im bliżej końca, tym bardziej to zjawisko narasta, aż do wspaniałego finału. Należy się ogromne uznanie autorowi, który potwierdza starą formułę, że najlepsze są proste rozwiązania. Jednocześnie podziw wypływa z faktu, że sam Kertész znajdował się na miejscu Kövesa. Opisanie Holocaustu na podstawie własnych doświadczeń, zamknięcie ich w formie literackiej pozbawionej wartościowania typowego dla osób dorosłych z pewnością nie było łatwe. Kunszt autora został doceniony Nagrodą Nobla w 2002 r. „Trylogia ludzi bez losu”, do której należą „Los utracony” i uważany za najwybitniejsze dzieło Węgra „Kadysz za nienarodzone dziecko”, miała na to ogromny wpływ. Pierwsza część doczekała się ekranizacji.

Dla kogo jest ta powieść? Zarówno miłośnicy historii, jak i literatury faktu powinni być nią usatysfakcjonowani. Choć dzieło częściowo przypomina opowiadania T. Borowskiego, to stanowi unikat na skalę światową. Jest pozycją wartą poznania, którą „trzeba przeczytać” i ocenić samodzielnie. Wszak nie w każdej książce obozy koncentracyjne są „szczęśliwym miejscem”, gdzie los zwycięża w konfrontacji z wolnością. „Los utracony” oczywiście.


[Recenzja znajduje się również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 687
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: