Dodany: 20.06.2014 19:18|Autor: zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!

O kaloszach, łyskach i lampach śmierci


No wiecie: przylecieli kosmici, posiedzieli, narobili ambarasu i odlecieli z powrotem, bo kto by chciał z własnej woli siedzieć na takim zadupiu Wszechświata jak Ziemia dłużej, niż to konieczne? Wbrew wszelkim szablonom, nie było ze strony przybyszów próby podbicia ani wybicia ludzkości, ani nawet chęci nawiązania z nią kontaktu. Z kolei mieszkańcy naszej planety, rzecz jasna, w pełni ulegli fascynacji obcą cywilizacją i nie przeszkadzało im, że bez wzajemności. Kosmici tymczasem bez żalu opuścili ten padół łez, jednak zostawili za sobą Strefę lądowania, a ludzie, jak to ludzie - czym prędzej zabrali się do szabrowania. Szybko okazało się, że Strefa jest nie do końca bezpieczna, pełna porzuconych tajemniczych przedmiotów i anomalii zadających kłam ziemskim prawom fizyki oraz natury. I w tym momencie pojęcie stalkera zostało ukute przez braci Strugackich, a oznaczało - ni mniej, ni więcej - śmiałka, który z własnej woli, z narażeniem zdrowia i życia wkracza do Strefy, by wynieść stamtąd przedmioty o niecodziennych właściwościach. Czasem to istne dziwactwa, czasem cuda techniki, czasem śmiertelnie niebezpieczne gadżety, ale wszystkie mają wspólną cechę: są niezwykle cenne na czarnym rynku.

Tak sobie myślę, że skoro kiedyś lekkomyślnie wchodziłem do rozpadającego się budynku, by za pomocą skomplikowanych narzędzi (młotek i przecinak) wybijać z nadproży zdatne do ponownego użytku cegłówki i wywozić je stamtąd taczką, to byłem takim trochę stalkerem (choć na mniejszą i mało spektakularną skalę, przyznaję). Przy okazji znalazłem też stary komiks "Transformers" (z nudów przeczytałem cały, nie wiedząc o co w nim chodzi, bo roboty nigdy mnie nie kręciły), a także kartridż do Pegasusa (168 in 1). Co ciekawe, obecnie określenie stalker zostało zdeprecjonowane i oznacza anonimowego zboczeńca prześladującego swoją ofiarę (najczęściej będącą również, zupełnie przy okazji, atrakcyjną kobietą), śledzącego ją i wysyłającego jej sprośne, wyuzdane SMS-y czy też dzwoniącego i dyszącego do słuchawki. Wszystko to by pokazać, jak bardzo kocha. Strugaccy się w grobach przewracają.

Red Shoehart jest stalkerem, który w celach zarobkowych łazi regularnie do Strefy, wynosząc stamtąd różne śmieci, przykre doświadczenia i wspólników, bo ci w międzyczasie wdepnęli nie tam, gdzie trzeba i stracili czucie w nogach, więc sami nie wyjdą. Red ma pseudonim "Rudy", a wiadomo, jak to z rudymi mężczyznami - trudno ich lubić i w horrorach giną w drugiej kolejności (pierwsi z rolą żegnają się Murzyni). Dodatkowo Shoehart typem śmieszka raczej nie jest: zazwyczaj nerwowy, stale krzyczy, żeby inni zamknęli mordę, a jak nie zamkną, to ich po niej bije, no i ogólnie można osobnika o takim charakterze nazwać BUCEM zdolnym do czynienia zła, choć uczciwie trzeba przyznać, że bohater ma przebłyski ciepłych uczuć. Z drugiej strony trudno się dziwić, że nerwy mu czasem puszczają, bo zawód, jaki wykonuje nie jest ani bezstresowym, ani chlubnym. Wystarczy wspomnieć, że jedni z najbardziej zasłużonych stalkerów mają pseudonimy w rodzaju Zgnilec czy Ścierwnik. Nie za bardzo jest się więc czym chwalić w CV. Jednocześnie wspólnota stalkerów stanowi bardzo wdzięczny materiał dla nakreślenia burzliwych relacji międzyludzkich. I co z tego, że czytelnik nie zostawiłby im dziecka do popilnowania (bo nie musi). Ważne, że iskrzy.

Z tego wszystkiego można wysnuć jeden wniosek: "Piknik na skraju drogi" tylko pozornie dotyczy wyłącznie kolejnych, coraz bardziej niebezpiecznych i pokręconych, wypraw do Strefy. Te eskapady to zaledwie pretekst - podstawa, na której Strugaccy budują chybotliwą konstrukcję ludzkiej psychiki i tego, co nazywamy ogólnie człowieczeństwem. Stalkerzy, na co dzień posługujący się początkowo niezrozumiałą dla czytelnika terminologią, w momencie wkroczenia do Strefy mają tylko jeden cel: wyjść z niej za wszelką cenę. Pewnie, warto byłoby przy okazji wynieść trochę "czarnych bryzgów", "świerzbów", "bateryjek", "czarciego puddingu" czy (mój osobisty faworyt) "grzmiących serwetek" i się nieco obłowić, sprzedając te skarby na czarnym rynku. Ale atmosfera aż trzeszczy od napięcia i priorytetowym celem jest przeżycie - nawet kosztem współtowarzyszy. Dlatego trochę mi żal, że samych wycieczek do serca Strefy jest względnie mało, bo dopiero tam i w obliczu stałego zagrożenia Red Shoehart pokazuje pazur niebanalnego charakteru. Resztę dni spędza na walce z własną moralnością i pogaduszkach z typami różnego autoramentu.

To skondensowana powieść, dotycząca przełomowych chwil i etapów życia Reda. Stale miałem wrażenie, że przydałoby się obszerniejsze poruszenie niektórych wątków (szczególnie tych rodzinnych, dotyczących żony i córeczki), ale ja mam takie odczucie prawie przy każdej książce, która liczy poniżej 300 stron, więc nie traktowałbym tego wiążąco. Po prostu już w momencie, gdy uświadomiłem sobie skromną objętość "Pikniku na skraju drogi" wiedziałem, że nie będę w pełni nasycony po lekturze. I nie jestem. Ja się po prostu wolno adaptuję do realiów powieści i kiedy zaczynam się w niej czuć swobodniej, ta się kończy. Człowiek chciałby się zrelaksować w gorącej kąpieli, pobawić w niej ludzikami, a okazuje się, że mama nalała wody do kostek, bo "więcej nie potrzebujesz, a inni też czekają na łazienkę". Dlatego choć zdaję sobie sprawę, że dla wielu dzieło braci Strugackich to klasyka, dla mnie jest jakieś... średnie. Takie do kostek właśnie.

Aha: gratulacje dla wydawnictwa Prószyński i S-ka za ozdobienie powieści (która po raz pierwszy ukazała się w 1971 roku) okładką z gry traktującej o Czarnobylu (wyd. 2011). No, ale przecież i tu, i tam są stalkerzy, więc to musi być to. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale na premię nie zasłużył. Trochę śmieszne, trochę smutne.

Cześć.

[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1746
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: miłośniczka 24.06.2014 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiecie: przylecieli ko... | zsiaduemleko{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Uwielbiam Twoje recenzje! Ta jak zawsze, świetna.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: