Dodany: 19.06.2014 17:49|Autor: modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!

Książki i okolice> Z życia bibliofila

1 osoba poleca ten tekst.

Co sądzicie o karach w bibliotekach?


Pytanie nasunęło mi się w związku z tym artykułem http://ksiazki.onet.pl/wiadomosci/zwrocil-ksiazke-po-61-latach-uniknal-wysokiej-kary/jk64p
Czy kary dają jakiś efekt? Czekam na książkę w bibliotece od roku. Ktoś ją wypożyczył i nie oddaje. Panie bibliotekarki nic nie mogą zrobić. No bo, czy mają iść po książkę i ją zaaresztowac?...
Wyświetleń: 2553
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 19.06.2014 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie nasunęło mi się w... | modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Gdy pracowałam w bibliotece, zawsze dzwoniliśmy do czytelnika, żeby mu przypomnieć o nieoddanej książce (w końcu każdemu może się zdarzyć zapomnieć, albo odłożyć w inne miejsce niż zwykle). Dopiero gdy to nie przynosiło efektu wysyłaliśmy upomnienie wraz z naliczoną karą. Sporo ludzi przybiegało wtedy do biblioteki z książką. Jednak byli też oporni czytelnicy, którzy dostając list od windykatora łaskawie pojawiali się w progach biblioteki (najczęściej złorzecząc i twierdząc, że oni nigdy nie otrzymali żadnego upomnienia).
Dla tych, którzy zalegali ze zwrotem książek, a mieli już naliczone kary, dyrekcja ogłaszała w dniu bibliotekarza amnestię. Według mnie te metody skutkowały, większość książek wracała na półkę.
Użytkownik: espinka 19.06.2014 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie nasunęło mi się w... | modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Zapominalscy i/lub nie-empatyczni czytelnicy są bardzo irytujący.
Ciekawa jestem, co oni myślą o innych, gdy czekają na jakąś "wymarzoną" lekturę?! Pewnie są oburzeni...

Ja nie raz spotkałam się z taką sytuacją, że jakaś książka, na którą miałam chrapkę, leżakowała u kogoś od niepamiętnych czasów. Wrrr. Wiem co to znaczy. Za każdym razem wizualizowały mi się w głowie niewybrdne tortury. Niestety żaden z nich użytek, bo pewnie nikt z pracowników biblioteki by się ich nie odważył wykonać.

Kary pieniężne jak najbardziej uważam za zasadne, ale nie w takich wysokościach, o jakich słyszałam. 20 gr za dzień? Śmiech mnie ogarnia. Co to za dyscyplina? Raczej nie uderzy po kieszeni, a co za tym idzie, nie zmusi do refleksji na czas dłuższy niż moment wyciągnięcia portfela by zapłacić. Ale 10 zł za dzień zwłoki? Brzmi rozsądniej. Myślę, że to by zabolało. Oczywiście biorąc pod uwagę realność ściągnięcia takiego długu.

U mnie w bibliotece, swego czasu, jedna z bibliotekarek zawsze gdy jakiś suseł przynosił po czasie książkę inaczej go "biczowała". Jeśli tylko byli jeszcze inni czytelnicy akurat na sali, nie omieszkała nigdy głośno, wyraźnie i dobitnie oznajmić, że oto właśnie jest oddawana książka przetrzymana przez tego kogoś przez taki to a taki czas. Do tego zupełnie poważnie oczekiwała wyjaśnienia. Równie głośno, wyraźnie i dobitnie. Niektórzy zapadali się pod ziemię. Na miejscu. Od razu. I tylko raz, co najważniejsze :))
Użytkownik: aleutka 19.06.2014 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapominalscy i/lub nie-em... | espinka
Jako bibliotekarka stwierdzam, ze monity skutkowaly tylko u w miare solidnych czytelnikow. Natomiast zbyt wysokie oplaty zniechecilyby nawet ich. Sankcje prawne biblioteki sa znikome, ci najbardziej notoryczni po prostu ksiazki nie odniosa i juz. Realnosc sciagniecia takiego dlugu jest zbyt minimalna. Oczywiscie inaczej ma sie sprawa z bibliotekami uniwersyteckimi, o ile pamietam trzeba bylo przed odebraniem dyplomu przedstawic zaswiadczenie od bibliotek akademickich, ze nie zalega sie z zadnymi ksiazkami. Ale w przypadku biblioteki publicznej jest zupelnie inaczej. A nawet akademickie oglaszaja amnestie i moim zdaniem jest to dobry sposob.

Cytowane przez ciebie zachowanie bibliotekarki jest po prostu niedopuszczalne moim zdaniem. Kompletny brak profesjonalizmu. Podobnie zachowuja sie niektore nauczycielki w szkolach podstawowych - mysla ze upokorzenie dziecka publicznie zalatwi sprawe - i zawsze uwazalam ze to wyjatkowo zalosna metoda, nawet jesli daje poczucie satysfakcji. Zawstydzanie kogos publicznie nigdy nie skutkuje na dluzsza mete. Gdyby ktos zachowal sie tak wobec mnie zlozylabym skarge i nigdy wiecej nie przyszla do takiej biblioteki. (A jestem dobra czytelniczka, bardzo zawyzajaca statystyki, choc okazjonalnie zdarzaja mi sie zapomnienia). Odpowiedzialabym po prostu "Poniewaz jestem czlowiekiem nie robotem i zdarza mi sie zapomniec o czyms, w odroznieniu od pani zapewne". A co jesli komus zmarl ktos z rodziny i naprawde ksiazki z biblioteki spadly z listy priorytetow??
Użytkownik: lady P. 20.06.2014 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapominalscy i/lub nie-em... | espinka
W mojej bibliotece płaci się od niedawna 1,50 zł. za dobę spóźnienia. Najpierw przez kilka miesięcy informowano czytelników, że już niedługo takie kary będą naliczane. Któregoś dnia byłam świadkiem takiej sytuacji: czytelniczka chce wypożyczyć książkę, dowiaduje się, że za dwie książki, które już ma w domu (i których tego dnia wcale nie przyniosła), musiałaby zapłacić 21 zł, gdyby te kary były już naliczane. Ooo, jak się wkurzyła, jak zaczęła niemal krzyczeć na bibliotekarkę. I wyszła obrażona.
Użytkownik: Ryana 20.06.2014 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapominalscy i/lub nie-em... | espinka
10zł za dzień za książkę, czy nawet 5zł spowodowałoby po prostu tyle, że osoby mające jakiekolwiek obowiązki zawodowe (a pewnie nie tylko one) po prostu z biblioteki przestałyby korzystać.
Poza tym już widzę kogoś, komu naliczono powiedzmy 300zł, jak przychodzi i pokornie płaci. Kary, jak zauważono, są dla czytelników regularnych.

A jeśli komuś tak bardzo zależy na przeczytaniu jakiejś książki, że nie może kilku dni poczekać, powinien ją po prostu sobie kupić.
Użytkownik: lady P. 20.06.2014 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: 10zł za dzień za książkę,... | Ryana
Nie przestałyby z niej korzystać, tylko zaczęłyby postępować odpowiedzialnie - przecież wystarczy pójść do biblioteki i poprosić o opóźnienie terminu zwrotu o miesiąc. W dwa miesiące chyba da się książkę przeczytać, prawda? Zresztą w miesiąc chyba też. Tylko trzeba wypożyczyć jedną, a nie tak, jak wspomniana przeze mnie czytelniczka - wypożyczyła dwie, żadnej nie oddała, a już biegnie do biblioteki po kolejną.

A ja myślę, że to właśnie ktoś, kto przetrzymuje książkę wiele miesięcy, powinien ją sobie kupić.
Użytkownik: Malina015 20.06.2014 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przestałyby z niej ko... | lady P.
Gdyby kara wynosiła 10zł za dzień to wolałabym książki kupować. Niestety nie zawsze mam możliwość oddania książek dokładnie w terminie. Zdarza mi się zaplanować wyprawę do biblioteki, a później rzeczywistość ją uniemożliwia. I tak potrafię przetrzymać książkę o 2-3 dni, bardzo rzadko tydzień dłużej. A że zazwyczaj wypożyczam 4 to miałabym do zapłaty 120 zł! To naprawdę lepiej książki kupić. Nie trzeba wówczas nigdzie chodzić, pilnować godzin otwarcia, terminu oddania. Niestety biblioteki nie działają jak centra handlowe do 22. Nie chcą się też otwierać jak sklepy spożywcze o 6. Książek z biblioteki nie można też zamówić przez internet z dostawą do domu.
Niestety biblioteka jest dużo mniej wygodna niż sklep. Ale jest tańsza. Wysokie kary sprawiłyby, że straciłaby i tę zaletę.
Może niektóre biblioteki działają w godzinach wcześnie porannych, albo późno wieczornych, albo może nie masz tego problemu, że praca zabiera większość dnia. Ale sądzę, że dla sporej grupy czytelników dotarcie do biblioteki w godzinach jest otwarcia jest wyzwaniem.
Użytkownik: lady P. 20.06.2014 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby kara wynosiła 10zł ... | Malina015
Rzeczywiście, moja biblioteka ma korzystne godziny otwarcia - od pn do pt od 8 do 18, w soboty od 8 do 16. Myślę, że każdy ma możliwość do niej dotrzeć. Zdarzyło mi się też raz zadzwonić do biblioteki z prośbą o przedłużenie czasu wypożyczenia książki - cała rozmowa potrwała może minutę i było po problemie.

Nie oburzam się, gdy ktoś zwraca książkę z kilkudniowym opóźnieniem, zgadzam się z Aleutką, nie jesteśmy robotami. Możemy się pomylić, nie zdążyć dotrzeć do biblioteki. Wszystkie moje wypowiedzi dotyczyły osób niepoważnych i nieuczciwych - takich, które przetrzymują książkę kilka miesięcy bez słowa usprawiedliwienia, albo zachowują się tak, jak wspomniana wcześniej przeze mnie czytelniczka. Na drzwiach mojej biblioteki wisi kartka z apelem do czytelników - czytelnik podpisuje z biblioteką umowę, zgadza się na to, że ma oddawać książki po 30 dniach. Nie odpowiada, nie musi podpisywać (a więc nie skorzysta też oczywiście ze zbiorów biblioteki). A skoro podpisał, to biblioteka wywiązująca się ze swoich zobowiązań oczekuje tego samego od czytelnika.
Użytkownik: wpluska 20.06.2014 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie nasunęło mi się w... | modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Byłem kiedyś świadkiem jak pani przyszła oddać przetrzymaną książkę w ramach amnestii. Kiedy dowiedziała się, że termin amnestii minął kilka dni wcześniej stwierdziła "Aha, to nie", zabrała książkę i wyszła. Na niektórych czytelników, jak widać, nie ma mocnych.
Użytkownik: yyc_wanda 21.06.2014 06:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie nasunęło mi się w... | modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
W mojej bibliotece (Calgary) opłata od książki za każdy dzień spóźnienia wynosi $ 0,35. Nie jest to dużo, ale przy możliwości wypożyczenia nieograniczonej ilości książek/cd/dvd, poślizg o jeden-dwa dni może słono kosztować. Ponieważ kary nie są wysokie, myślę, że każdy je płaci bez mrugnięcia okiem. Płacę je i ja, chociaż staram się pilnować terminów i odnawiać datę oddania przez internet. Biblioteka ma swoje metody na karanie spóźnialskich, czy tych co nie spieszą się z zapłatą. Pewne sankcje zaczynają się od $5 wzwyż. Mój syn, na przykład, czekał na zamówioną książkę, a gdy przyszła jego kolejka, nie tylko, że książki nie dostał, ale też i stracił miejsce w kolejce i musiał zapisać się z powrotem na koniec listy. A wszystko przez to, że miał nieuregulowaną opłatę powyżej $5. To go nauczyło i teraz dba o to, by mieć czysty rekord. Drugą z kolei okazją do skasowania zaległości jest odnawianie karty bibliotecznej. Ta karta jest ważna tylko rok, przy jej odnawianiu trzeba spłacić wszystkie długi i mieć czyste konto. Może warto tu dodać, że w Calgary jest tylko jedna biblioteka publiczna, która ma 18 oddziałów, tak więc nie isnieje możliwość obrażenia się na jedną i korzystanie z innej. Wszystkie dane są w tym samym komputerze.
Myślę, że te symboliczne kary za przetrzymywanie są konieczne, gdyż w przeciwnym razie nikt z nas nie przejmowałby się terminem zwrotu. Taka już jest ułomna natura ludzka.

Artykuł z Onetu, o człowieku, który oddał książkę do biblioteki po 61 latach, po czym wspaniałomyślnie anulowano mu karę w wysokości 4,5 tys. funtów, bardziej wygląda na kaczkę dziennikarską niż rzetelną informację. Ciekawa jestem jak tę karę naliczono. 61 lat temu książki w bibliotekach były stemplowane datą wypożyczenia, a następnie datą zwrotu. Wyobrażam sobie, że ten pan odniósł książkę z datą wypożyczenia 1951, bibliotekarz pomnożył 61 lat x 365 dni x opłata dzienna i wyszło mu 4,5 tys. funtów. Innej możliwożci nie ma. Żadna biblioteka na świecie nie trzyma w rejestrze zagubionej książki przez 61 lat, nie przenosi jej podczas reorganizacji z katalogu do systemu komputerowego, bo i po co? Podejrzewam nawet, że książka oddana po 61 latach nie przedstawia dla biblioteki żadnej wartości i wyląduje w kuble na śmieci. Nowsze od niej poszły już na przemiał. Dlatego też, jeśli taka historia miała miejsce, to prawdopodobnie w formie żartu. Dziwi mnie tylko, że Onet pisze o niej tak poważnie.
Użytkownik: Agnieszka-M4 08.07.2014 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Pytanie nasunęło mi się w... | modem2{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Kary - jak najbardziej popieram i to rzeczywiście w bardziej "odczuwalnej" wysokości. W zasadzie takie świadome przetrzymywanie książek to trochę jak... przywłaszczenie sobie cudzej własności (=kradzież). Z drugiej jednak strony, jesteśmy tylko ludźmi... Dlatego myślę, że np. wspominane przez was pomysły z amnestią, to dobre rozwiązanie. A tak na marginesie: serdeczne pozdrowienia dla pracowników wypożyczalni w Bibliotece Śląskiej! Kilka dni temu zorientowałam się, że przekroczyłam termin zwrotu o tydzień, nie mogłam prolongować książek przez internet, zadzwoniłam, zaczęłam się ze wstydem tłumaczyć, a Pan bibliotekarz bez słowa komentarza po prostu prolongował książki. Cóż, ale był to zaledwie tydzień, gdzie mi tam do 61 lat :D
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: