Turcy inaczej
Wielka jest siła stereotypów, mają się całkiem dobrze, nawet jeżeli wiedza o narodzie, jego zwyczajach i życiu znacznie się zwiększa. W ślad za twórczością odsądzanego od czci i wiary noblisty, Orhana Pamuka, zaczynają się ukazywać na naszym rynku czytelniczym inne publikacje poświęcone stosunkowo słabo znanym dziejom ludzi w bliskim już nam kraju.
Oto Moris Farhi, wychowany w Turcji pisarz angielski pochodzenia żydowskiego, prezentuje swoje przetworzone literacko wspomnienia z lat młodzieńczych spędzonych w kraju, który w czasach Holocaustu był przystanią dla wielu uchodźców, a także stał się na pięćset lat ojczyzną części wygnanych z Hiszpanii Żydów. I to właśnie przede wszystkim w tych kręgach bardzo starej imigracji rozgrywają się wydarzenia opisane w trzynastu opowiadaniach.
Te wszystkie krótkie formy mają kilka wspólnych rysów: dotyczą młodych ludzi pochodzenia żydowskiego, nacjonalizmu, lewicowości, tureckiej tradycji i poezji Nazima Hikmeta.
Grupa luźno związanych ze sobą rówieśników przeżywa trudne dla Turcji czasy drugiej wojny światowej w kraju, który po rewolucyjnych reformach Mustafy Kemala Atatürka chce być nowoczesny, boryka się z biedą, ksenofobią i starymi tradycjami, o których nie zapomina się w ciągu jednego pokolenia. Jest jednak dla opisywanej młodzieży niewątpliwie przystanią, a może nawet ojczyzną.
Farhi nie ukrywa bolesnych wydarzeń lat czterdziestych, kiedy drastyczny podatek nakładany na osoby nietureckiego pochodzenia zniszczył egzystencję wielu rodzin, ale z drugiej strony chwali wielkie reformy i brak innych prześladowań. Nie unika drażliwych tematów nacjonalistycznych i z szacunkiem wypowiada się o wielu tureckich sąsiadach. W jego prozie wyczuć można sporą dawkę autentyzmu, nawet jeżeli przetworzoną przez długie lata mieszkania w Wielkiej Brytanii.
Drażni w części literackiej "Młodych Turków" jednostronne potraktowanie literatury tureckiej. Wiadomo, że do młodych ludzi przemawia najbardziej poezja buntownicza, rewolucyjna, obrazoburcza. Niewątpliwie takim poetą był Nazim Hikmet. Ale czy tylko on? Czytelnik odnosi wrażenia, że w ówczesnej Turcji tylko on cierpiał i pisał, ba, był swoistym geniuszem, a poza nim już tylko pustka, lub - w domyśle - konserwatywna literatura. Rzecz nie w tym, żeby wymagać od autora wierności faktom, niemniej tego rodzaju obraz, sugestywny i wielokrotnie powtarzany, może w czytelnikach, którzy znajdą upodobanie w tych opowiadaniach, wzmocnić przekonanie o ułomności tej dziedziny sztuki w Turcji.
Warto zwrócić uwagę na wątki dotyczące samych Turków. Piękna postać "kabadayi", wędrownego zabijaki z niezwykle silnie rozwiniętym poczuciem uczciwości i przyzwoitości (opowiadanie Atilli "Popękane naczynia z tych samych ruin"), filozoficzna głębia poczynań artysty cyrkowego "babacika" ("ojczulka") w opowiadaniu Havvy ("Zapaśnik") to prawdziwe perełki i powiew piękna Wschodu.
Są na tych kartach i wątki erotyczne, czasami nawet bardzo mocne. Niestety, nie mają tego posmaku długotrwałej adoracji, długich i jakże nam obcych przemyśleń i wahań zakochanego czy zakochanej. Autor zdecydował się na "europejski" (a może "amerykański") model stosunków pomiędzy kobietą i mężczyzną i ten wybór niekiedy odbiera opowiadaniom misternie budowaną atmosferę.
Dobrze, że literatura turecka zaczyna pojawiać się w naszych księgarniach, może wreszcie zaczniemy patrzeć na ten kraj zupełnie innymi oczami.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.