Dodany: 06.06.2014 20:03|Autor: malynosorozec

Tam, gdzie padają ostatnie promienie słońca


„Kim był bohater, który nigdy nie miał okazji niczego dokonać? Który zginął na pierwszym progu?”[1]

Rudy Thorkell, bohater pieśni, niegdyś towarzysz legendarnego Volgana, w przypływie gniewu zabija człowieka. Zostaje za to skazany na wygnanie. Zmęczony, stary łupieżca ponownie musi zasilić załogę jednego z drakkarów. Jego syn, Bern, przez lekkomyślność ojca z zamożnego dziedzica ziemskiego zmienia się w pośledniego sługę. Młodzieniec w przypływie rozpaczy robi coś, przez co tak jak ojciec musi uciekać z rodzinnych stron. Kieruje swoje kroki do Jormsviku, siedziby najtwardszych najemników na świecie.

W tym samym czasie na zachodzie stary duchowny odwodzi od zrobienia bardzo głupiej rzeczy dwóch lekkomyślnych książąt. Młodzieńcy na dłużej wiążą swój los z losem charyzmatycznego kapłana.

Wszyscy oni spotkają się w kraju Anglcynów, gdzie trawiony chorobą król od ćwierćwiecza stara się zjednoczyć swój lud i zbudować silne, oświecone państwo.

Świat jest ten sam, w którym autor umiejscowił akcję powieści: „Pożeglować do Sarancjum”, „Władca cesarzy”, „Lwy Al-Rassanu”, „Pieśń dla Arbonne”. Jest też kilka odniesień (niewielkich - nawiązania do przeszłości Sarancjum, wspomnienia krain z owych powieści, kupiec przybywający z Al-Rassanu…) do tych pozycji. Dla kogoś, kto ich nie czytał, nie stanowi to problemu. Dla tych, którzy czytali - jest dodatkowym smaczkiem. Najlepiej przygodę z owym światem zacząć od dwóch pierwszych z wymienionych pozycji (chociaż tak naprawdę czytanie w dowolnej kolejności nie sprawi problemów).

A wracając do tematu… Świat powieści odzwierciedla Wyspy Brytyjskie i Skandynawię. Zamieszkują go Celtowie, wikingowie, Anglosasi (Cyngaelowie, Erlingowie, Anglcyni). Wszystko jest przemieszane z pół-światem zamieszkanym przez elfeny i duchy. Przemieszane z niezwykłym wyczuciem. To, co nadprzyrodzone spychane jest na dalszy plan, ma jednak niemałe znaczenie dla bohaterów. Bo właśnie oni są największym atutem powieści. Postacie w większości przedstawione zostały bardzo dokładnie (nawet te, które pojawiają się w jednym, dwóch rozdziałach). Ludzie z krwi i kości, których los będziemy śledzić z zapartym tchem. A każdy z nich inny, unikatowy. Większość wrogo nastawiona do siebie nawzajem. I czyją stroną ma trzymać czytelnik?

Świat opisany został w najdrobniejszych szczegółach. W ogóle pieczołowitość, z jaką autor dba o każdy detal (i to w każdej ze swoich powieści), jest imponująca. Niczego nie pozostawia przypadkowi, każdy wątek to część większego obrazu.

Guy Gavriel Kay potwierdza, że jest mistrzem budowania napięcia. Krąży wokół kulminacyjnego wydarzenia, pokazując drogi, jakie musi przejść każdy z bohaterów, aby znaleźć się w tym konkretnym miejscu, w tym akurat czasie. Po czym daje to, na co czytelnik czekał. Jak zwykle u tego autora, kulminacyjny moment wypada wspaniale. Można do niego wracać i wracać, i znowu wracać…

A później nastęuje bardzo dobre, zwięzłe pokazanie dalszych losów bohaterów, możliwości, jakie otwierają się przed nimi.

No i są oczywiście opisy łupieżczych wypraw z przeszłości. Dwadzieścia pięć lat przed opisywanymi wydarzeniami Volgan, bohater Erlingów, przeżywał dni chwały. Każda z ważnych postaci jest w jakiś sposób naznaczona krwawymi wyprawami sprzed lat. A sam Volgan przedstawiony został po prostu fantastycznie (nawet na tle tak dobrze prezentujących się głównych bohaterów).

Co w takim razie działa na niekorzyść powieści? Może zdania niezwykle rozbudowane, opisy bardzo dokładne - do fragmentów, w których jest więcej akcji, autor dochodzi powoli. Niektórych może to zniechęcić, nawet znudzić.

I jeszcze wątki miłosne: zbyt oczywiste, nawet trochę banalne (ale za to dla przeciwwagi relacje rodzinne: ojciec - syn, brat - siostra itp. - rewelacyjne).


Dla mnie: 9/10

„Życie wszystkich ludzi pod bogami jest niepewne jak pogoda lub zimowe morze: to jedyna rzecz godna miana prawdy, jak głosiło zakończenie jednej z sag”[2].
„Nadzieja, przepustka do marzeń. Ich początek”[3].
„Lubimy wierzyć, że potrafimy rozpoznać chwile z naszych dni i nocy, które będziemy później pamiętać, ale w gruncie rzeczy tak się nie dzieje”[4].
„Istnieją drobne sprawy, przypadki zgrania w czasie i zbiegi okoliczności, od których potem zależy, na dobre czy na złe, wszystko co w naszym życiu bierze początek od takich chwil. Idziemy (czasem potykając się) ścieżkami wytyczonymi przez wydarzenia, których jesteśmy całkowicie nieświadomi”[5].


---
[1] Guy Gavriel Kay, „Ostatnie promienie słońca”, przeł. Agnieszka Sylwanowicz, wyd. Mag, 2006, s. 38.
[2] Tamże, s. 141.
[3] Tamże, s. 152.
[4] Tamże, s. 265.
[5] Tamże, s. 282.


[tekst wcześniej umieściłem na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 598
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: