Dodany: 02.06.2014 05:13|Autor: bobi378
Gej w wielkim mieście
Mikołaj Milcke, autor tej powiastki (nazwanie jej „powieścią” byłoby chyba przesadą), wiedział jak wzbudzić zaciekawienie samym tytułem. Gdyby było napisane: "Student z prowincji w wielkim mieście", być może mało kto zwróciłby na to uwagę a tak mamy od razu coś kontrowersyjnego, na czasie i zarazem egzotycznego, gdyż świat namiętności męsko-męskich nie często jest obecny w polskiej literaturze, zwłaszcza przedstawiony z tak nieskrępowaną, rozbrajającą, młodzieńczą szczerością. Nawiasem mówiąc, uprawianie ekshibicjonizmu w tematach umownie traktowanych jeszcze nie tak dawno jako naturalne tabu; szokująca dosłowność - zdają się odpowiadać modzie, rodem z Zachodu. Dzisiaj odbiorcy nie wolno oszczędzać – powinien zainkasować solidnego „kopa”, czuć się wstrząśnięty i sponiewierany, wówczas taki produkt wart jest publikacji. Rzecz jasna, mocne uderzenie niekoniecznie idzie w parze z jakością, nie ona, wszakże, się liczy u wydawcy, lecz nakład i zyski ze sprzedaży.
Historia młodego, wrażliwego studenta, szukającego prawdziwej miłości i partnera na całe życie, utrzymana w tonie romantycznej komedii, z sensacyjnym finałem, napisana jest lekko, ciekawie. pogodnie i tak też się ją czyta. Opisy homoseksualnego erotyzmu (w tradycyjnym odczuciu - niesmaczne) można od biedy pominąć. Myliłby się jednak ten, kto chciałby przypisać treści moralny sens, szukając w niej czegoś na kształt wołania o tolerancję dla ludzi "kochających inaczej'. Nic z tych rzeczy! Główny bohater, narrator i autor w jednej osobie nie ma absolutnie żadnych problemów z akceptacją środowiska (poza najbliższą rodziną, która będąc z innych powodów, komórką patologiczną i tak nie zasługuje na uwagę) ani problemów z samoakceptacją. Liczni przyjaciele i znajomi, obojga płci jak i preferencji seksualnych, uznają go i akceptują bez zastrzeżeń, natychmiast po poznaniu prawdy, a trzeba dodać, że są to bez wyjątku bohaterowie pozytywni: intelektualnie rozwinięci, niezrównani towarzysze zabaw, niezawodni w potrzebie - po prostu wspaniali! Ideologiczne przesłanie jest tu aż nadto wyraźne: jeśli chcesz uchodzić za człowieka światłego, nowocześnie ukształtowanego, postępowego, zasługującego na miano "obywatela XXI wieku", powinieneś odnosić się do homoseksualizmu z taką samą, obojętną akceptacją, jak do wszystkiego, co mieści się w granicach ogólnie przyjętych norm. Taki pogląd może wzbudzać uzasadniony sprzeciw i niepokój. Oczywiście, jest to temat drażliwy, gdyż wiele osób stawia niesłusznie znak równości między negatywnym stosunkiem do homoseksualizmu jako dewiacji i nietolerancją wobec ludzi dotkniętych tą przypadłością. Padają zaraz oskarżenia o homofobię, zaściankowość, „ciemnogród” etc. Fakt, nie zgadzam się z opinią, że geje są całkowicie normalni i tylko trochę inni. Błędne poczucie tożsamości płciowej, ukierunkowanie popędu na osoby tej samej płci, obiektywnie rzecz biorąc, stanowi odstępstwo od natury, nieprawidłowość, defekt. Powyższe stwierdzenie nie ma nic wspólnego z nietolerancją. Każdy ma też prawo do własnego zdania, do własnej odmienności. Czuję się natomiast nieswojo, gdy publicznie, pod literacką „przykrywką” ktoś usiłuje poszerzać granice normalności o coś, co trudno uznać za normalne. To, moim zdaniem, jest już swego rodzaju, moralnym nadużyciem, próbą zmiany rzeczywistości tak, by adaptować ją do swoich potrzeb.
Możliwe, że autorowi wcale nie chodziło o narzucanie "gejowskiego" punktu widzenia na kwestię normalności, lecz jedynie o podzielenie się swymi wspomnieniami miłosnych perypetii ze wskazaną w tytule, grupą czytelników, w takim razie, za późno na przeprosiny.
Historia z łezką, dreszczykiem i morałem, literatura raczej niewielkiego formatu, mimo wszystko zasługuje na lekturę z racji refleksji moralno-obyczajowych, jakie nieuchronnie wzbudza. Przeznaczona zdecydowanie dla czytelników dorosłych, dojrzałych, obdarzonych niezbędnym, w tym przypadku, dystansem i tolerancją wobec rzeczywistości, która często przerasta nasze wyobrażenia.