Dodany: 30.05.2014 17:00|Autor: Marylek
Z kanarkiem w tle
Hej, dziewczyny, hej, chłopaki! Czy ktoś ma ochotę na ciekawą przygodę? Chodźcie, poznajcie Odessę!
Odessa to trzynastoletnia dziewczynka mieszkającą z nadopiekuńczą matką, która tak się o nią boi, że nawet nie pozwala jej chodzić do szkoły – uczy ją sama w domu. Odessa tęskni za zabawą z rówieśnikami, za życiem w grupie, a przede wszystkim – za nieznanym sobie ojcem. Matka bowiem nawet nie chce z nią o nim rozmawiać. Jak długo można słyszeć, że jest się na coś za młodym i nie buntować się? Wszystkie dzieci mają tatusiów! Jak można nie rozumieć, że córka pragnie mieć ojca?!
Z tego buntu i poczucia uwięzienia biorą początek nocne samotne eskapady Odessy. Namiastka samodzielnego życia, którego jest pozbawiana. Obawiając się jednak gniewu mamy, dziewczynka decyduje się na bardzo oryginalną formę zwiedzania miasta: chodzi po dachach. Ogląda z góry ulice i place, czasem jakichś spóźnionych przechodniów; czasem napisze wiersz na kartce wyrwanej z zeszytu, a potem puści w dół zrobiony z tej kartki samolocik. Czy ktokolwiek mógłby przewidzieć, do czego to doprowadzi?…
Gdybym miała trzynaście lat, zanurzyłabym się w tej powieści po uszy. Jej bohaterka jest postacią, z którą łatwo się identyfikować młodemu człowiekowi, szczególnie jeśli człowiek ten jest dziewczynką. A już całkowicie, jeśli w dodatku lubi czytać, bo „Odessa uwielbiała książki, ale jej matka miała na ich punkcie wręcz obsesję!”[1]
Miłość do książek, dbałość o nie jest jedną z głównych sił napędzających akcję.
„– Przestań, to tylko książka.
– To matka cię niczego nie nauczyła? Książki również mają uczucia. Książka ujawnia swoje tajemnice dopiero wtedy, gdy sama tego zechce”[2].
Wszystko zatem kręci się tu wokół książek, a biblioteki przypominają najlepsze swe wzorce z literatury. Gdzieś tam jest nawet nieco szalony bibliotekarz! Akcja wciąga od pierwszych stron, napięcie narasta niczym w dobrym kryminale (elementy kryminału także tu zresztą znajdziemy), można by zarwać noc, zaryzykować nieodrobienie zadania i spóźnienie się do szkoły, żeby tylko dowiedzieć się, co dalej. Kto więc kocha książki, będzie kibicować Odessie w jej poszukiwaniach i trzymać kciuki za ich powodzenie. Dziewczynka bowiem, szukając ojca, szuka również odpowiedzi na podstawowe, egzystencjalne pytanie, które człowiek zadaje sobie, odkąd uzyskał świadomość: pytanie o sens życia.
„Każdy pisze w głowie jakąś historię, której jest bohaterem lub ofiarą. Historie wpływają na to, jak przypominamy sobie naszą przeszłość. Historie wpływają na to, co będziemy robić w przyszłości. Historie stanowią klucz do ludzkiej egzystencji. Po co inaczej rycerze dokonywaliby swych bohaterskich czynów? Po co Aleksander Wielki podbił Azję? Naprawdę myślisz, że chodziło mu o te piaszczyste połacie ziemi? Nie, chciał móc usiąść przy stole i móc opowiadać o swoim męstwie, by po jego śmierci jakiś bard opiewał w swych opowieściach jego życie. Kto chciałby być bohaterem, jeśliby nie miano opowiadać o jego czynach?”[3].
W taki oto sposób, pod przykrywką przygodowej opowieści fantasy, autor przemyca rozważania filozoficzne i klasyczną walkę dobra ze złem, pyta o zakres wolności człowieka, o to, jak daleko można się posunąć w ingerencji w życie innych. Czy szlachetna motywacja jest wytłumaczeniem przekraczania barier? Czy można zaprogramować świat, z którego zniknie zło i gdzie wszyscy będą jednakowo szczęśliwi? Jaka jest cena wprowadzenia w życie podobnej utopii? Czy bylibyśmy szczęśliwi, mogąc cofnąć czas?
Tak, nie ma niczego nowego w tych pytaniach, wszystko to już było wielokrotnie omawiane, analizowane, wałkowane przez wielkich i mądrych; przez Josteina Gaardera nawet w wersji „soft”, czyli dla młodzieży. A jednak udało się Van Olmenowi połączyć sprawy ważne i poważne z barwną akcją i przygodami. Powieść można wręcz określić jako postmodernistyczną – przeplatają się w niej wątki realne z fantastycznymi, ożywają bohaterowie (i łajdacy!) z baśni i mitów, postacie z książek, żyjący niegdyś pisarze. Uważny czytelnik doszuka się wielu archetypów obecnych w kulturze i literaturze, starych motywów w nowych dekoracjach. Ale to nie wszystko: autor dorzuca jeszcze popkulturę – komiks, piosenki, film; całość doprawia humorem.
Język, sytuacje, opisywane emocje – dostępne są kilkunastoletniemu czytelnikowi; jeśli nawet z braku oczytania nie dostrzeże wszystkich aluzji literackich, to i tak będzie się dobrze bawił, koncentrując się na samej akcji. Czytelnik dorosły natomiast doszuka się smaczków i podtekstów. Niektóre, wyrażone wprost, stanowią oś akcji; inne trzeba odnaleźć między wierszami. Są też takie, przy których zaskoczony znienacka czytelnik myśli: „Ależ to przecież…!” – co daje trochę dodatkowej radości. W „Odessie” mniejszych i większych powodów do uśmiechu nie brakuje. Popatrzmy choćby na ten fragment:
„Dostojewski wystąpił naprzód w pozie skarconego uczniaka – z brodą opuszczoną na piersi.
– Byłem idiotą – powiedział. To była zbrodnia i zasługuję na karę. Powiedzcie, co mam zrobić, by wypędzić z siebie nękające mnie biesy”[4].
Im więcej lektur czytelnik ma za sobą, tym więcej tropów tu znajdzie. Autor nie wskazuje jednak wszystkich źródeł własnych inspiracji, choć na końcu książki znajduje się bardzo przydatna lista „Dramatis personae”. Na marginesie: niezwykle godna uwagi jest postać kanarka, który nie jest wróblem!
„Odessa i tajemnica Skrybopolis” to świetna powieść dla młodzieży. Polecam ją jednak nie tylko nastolatkom, ale i tym dorosłym, którzy lubią „Harry’ego Pottera”, zabawę konwencją, doszukiwanie się tropów i podtekstów, choć bez ogromnych komplikacji. Aż dziwne, że nikt jeszcze nie przyrównał jej do powieści sławnego semiologa, choć jest, oczywiście, znacznie prostsza w odbiorze. W przypadku „Odessy” porównanie takie miałoby sens. A kończące ją przesłanie, piękne i mądre, jest w stanie przemówić do każdego czytelnika.
---
[1] Peter Van Olmen, „Odessa i tajemnica Skrybopolis”, wyd. Egmont Polska, 2013, s. 16-17.
[2] Tamże, s. 52.
[3] Tamże, s. 229.
[4] Tamże, s. 448.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.