Dodany: 28.05.2014 13:16|Autor: Popkulturka

Szczęśliwie dotarli, na nieszczęście


Po zakończeniu II tomu pt. "Milion słońc" rozpoczął się kolejny rozdział w życiu bohaterów. To nie tylko dalsza część historii, ale przede wszystkim zupełnie nowe otwarcie. Bohaterowie muszą opanować nowy świat. Nie dodatkowe metry kwadratowe, ale całą planetę, o której nic nie wiedzą. Nie ma tam schematów poziomów, grawiszybów ani wikomów. Jakby Starszy i jego ludzie mieli za mało problemów, do gry wchodzą uwolnieni z długotrwałej śpiączki Ziemianie, którzy od razu chcą zaprowadzić swój porządek. Jednolici Mieszkańcy Błogosławionego po raz pierwszy w brutalny sposób zderzą się z różnorodnością kulturową, polityczną i religijną. Dla niektórych może to być zbyt wiele. Amy i Starszy podejrzewają, że wszystko, co mówił Orion, a ukrywał Najstarszy, może się niebawem ziścić...

"Śmiertelna odyseja" ma znamiona literatury młodzieżowej. Ale uniesień charakterystycznych dla tego typu powieści jest niezmiernie mało. Trudno zignorować wątek miłosny pary głównych bohaterów, ponieważ z ich punktu widzenia poznajemy całą historię. Opowiadają oni na zmianę kolejne wydarzenia. Fabuła jest spójna i przemyślana; Amy i Starszy w tomie trzecim przedstawiają historię z tego samego punktu widzenia - w poprzednich wyraźnie było widać, że to dwie różne perspektywy. Revis miała ciekawy pomysł na trylogię, a z informacji "od autora" dowiadujemy się, że w dopracowaniu szczegółów pomagał jej sztab ludzi. Niemniej w opisach sytuacji widać braki w momentach, gdy w scenie uczestniczy więcej niż kilka osób. Problem z "ujmowaniem tłumów" zauważyłem już podczas czytania drugiego tomu. Obawiałem się, że w "trójce" autorka powtórzy ten sam błąd, ponieważ przeniosła w otwartą przestrzeń większość populacji Błogosławionego, a także powołała do życia (wybudziła z hibernacji) kolejnych bohaterów grających ważne role. Na szczęście moje obawy nie potwierdziły się. Revis umiejętnie żonglowała postaciami, unikając większych skupisk ludzkich, głównie ograniczając się do dialogów w gronie maksymalnie czteroosobowym.

Przyznam, że "Cienie Ziemi" były trochę przewidywalne. Ale nie w tym sensie, że udało mi się odgadnąć przebieg fabuły od początku do końca - bynajmniej. Można było się domyślić, że na dole musi znaleźć się nowy wróg, skoro dotychczasowych zostawiono na Błogosławionym. Ponadto gdy autorka ujawniła, ile czasu załoga statku spędziła w zamknięciu, okazało się, że na planetę zdążył dotrzeć ktoś alternatywnym sposobem podróży - to również było do przewidzenia. A także to, że wybudzeni z hibernacji ludzie będą chcieli zaprowadzić porządki po swojemu.

Ciekawostką była wizja nowego świata, pomysły z klonowaniem DNA i pochodzeniem narkotyku zwanego fidusem. Ponadto początki cywilizacji na tej planecie oraz technika obrabiania szkła solarnego - ciekawa alternatywa dla ekologicznego źródła energii. Szkoda tylko, że wszystkie ważniejsze miejsca z powieści znalazły się zasadniczo w zasięgu pieszego, i to zaledwie kilkanaście minut drogi od jednego punktu do drugiego.

Zanim przeczytałem powieści Beth Revis, nie sądziłem, że polubię młodzieżową sci-fi. Podobnie jak w przypadku Stephenie Meyer i jej "Intruza", zmieniłem zdanie o tego typu powieściach. Historie te są bardzo przemyślane, miejscami głębokie i często ukazują nietypowy świat nakreślony z pominięciem utartych w popkulturze wzorców. Revis odrobiła zadanie domowe z dobrym wynikiem. Nie powiem, wiele rzeczy można było napisać inaczej. Dla mnie jest w tym wszystkim za dużo happy endów. Co prawda ludzie giną, nie tylko dalecy, znani z "hej ty", ale także bohaterowie z krwi i kości, bracia, rodzice, dzieci. Niemniej mam żal jedynie o szybkie podkręcenia tempa na końcu. Finałowe rozwiązanie problemu zajmuje około 90 stron. Aby jednak wyglądało wiarygodnie, potrzebne byłoby dwa razy tyle.


[tekst pochodzi z mojego bloga]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 517
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: