Dodany: 27.05.2014 11:57|Autor: WszyscyByliOdwró​;ceni

Wielki, japoński spisek


Żyjąc w Polsce, każdy z nas musiał słyszeć o koncepcji spisku żydowskiego albo żydowsko-masońskiego, który to spisek ma prowadzić do przejęcia władzy nad światem. Ostatnio w kraju nad Wisłą popularne są też teorie mówiące o tym, że władzę nad nami przejmuje bądź to Berlin, bądź to Moskwa. Znany amerykański pisarz, jakim niewątpliwie jest Crichton, ma inną obsesję: spisek japoński.

"Wschodzące słońce" to powieść osadzona w realiach Los Angeles końca XX wieku. W supernowoczesnym wieżowcu japońskiej korporacji, na 46 piętrze, powiadomiona telefonicznie policja znajduje ciało młodej, pięknej kobiety. Zaczyna się więc gra między amerykańską policją a Japończykami, którzy tu doskonale zastępują stereotypowych Żydów, rządzących Ameryką i całym światem (w "żartach" mawiało się, że Żydzi to już nawet Warner Bros mają, w powieści Crichtona Japończycy kontrolują inną znaną wytwórnię filmową). Asem atutowym amerykańskiej policji jest detektyw Connor (ciekawa, choć chwilami nieco naiwnie skonstruowana postać), wybitny znawca Japonii, który pomaga młodemu oficerowi łącznikowemu Smithowi przebijać się przez japońskie mury oraz odczytywać zakamuflowane kulturowo przekazy. Japończycy zaś mają w kieszeni polityków, miejskich dygnitarzy, najnowsze technologie i ogromne pieniądze oraz żywią pogardę dla Ameryki i Amerykanów.

Powieść tę trudno ocenić ze względu na jej wielowarstwowość. W warstwie czysto literackiej jest bardzo dobra. Akcja trzyma w napięciu do samego końca, zaskakuje, świetnie splata w całość poszczególne wątki. Wyrazy uznania należą się też autorowi za pracę nad poznaniem kultury Japonii i jej aspektów biznesowych. Natomiast całość mocno psuje wydźwięk polityczno-gospodarczy. Szczególnie dla współczesnego czytelnika opisy Japonii wykupującej Stany Zjednoczone, rządzącej niemal całym krajem oraz USA jako biedniejszego, zacofanego partnera gospodarczego są naprawdę irracjonalne. Crichton niby podaje źródła naukowe, z których korzystał, nie zmienia to jednak faktu, że roztoczył wizję zupełnie absurdalną, która najzwyczajniej psuje radość z lektury. Chwilami czyta się to jak jakąś propagandową ulotkę rozdawaną przez narodowców na ulicach. Coś takiego nie przystoi genialnemu pisarzowi, z doktoratem z medycyny na Harvardzie.

Podsumowując, mimo wszystko nie poleciłbym tej powieści komuś, kto dobrze zna się lub interesuje gospodarką światową, bo we "Wschodzącym słońcu" jest mnóstwo odniesień do ekonomii międzynarodowej i makroekonomii amerykańskiej. Zupełnie niepotrzebnie. Jeśli ktoś potrafi bez emocji przebrnąć przez tę ekonomiczno-polityczną warstwę, znajdzie pod nią bardzo ciekawy kryminał z odrobiną thrillera, oferujący sentymentalną podróż w czasie, pokazującą, jak szybki jest postęp techniczny.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 680
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: