Dodany: 26.05.2014 23:27|Autor: jolietjakeblues

Książka: Zniewolony: 12 Years a Slave
Northup Solomon

1 osoba poleca ten tekst.

Dedykuję „Korzeniom”


W księgarniach na półkach z nowościami (i słusznie! niech leży tam do wyczerpania zapasów, czyli – kupujcie!) kolejna książka, której adaptacja zrobiła wrażenie na Akademii Filmowej. Książka amerykańska, i film amerykański. I nie ma w tym nic negatywnego. Jednak zanim dokończę myśl, mała dygresja. Mianowicie znowu mi wstyd. Za dawnych czasów „Chata wuja Toma” nie była lekturą szkolną (czy teraz jest?). Nie przeczytałem więc. Będąc dzieckiem, czekałem na kolejny odcinek, płakałem, ekscytowałem się, smuciłem podczas projekcji „Korzeni”. Być może dwukrotnie. Bo wówczas także powtarzano… Polska telewizja państwowa nie zmieniła zwyczajów przez lata. W każdym razie dopiero dużo później odkryłem, że „Korzenie” są adaptacją monumentalnej powieści. Teraz obie te książki wpisuję sobie do schowka w pewnym internetowym portalu czytelniczym. I czekam, żeby kupić (a najlepiej otrzymać w prezencie, może ktoś się domyśli na stare moje lata) i przeczytać. Dlaczego „Chata wuja Toma”? Najprościej mówiąc, ponieważ autor „Zniewolonego” swoją opowieść dedykuje właśnie tamtej. A moje skojarzenie z „Roots” jest już jak najbardziej zrozumiałe. Zrodził się pewien kanon. Ba! Swoista trylogia.

Wracam do przerwanej myśli. Powieść, czy raczej spisane wspomnienia – opowieść, w oryginale ma tytuł „12 Years a Slave”. Przetłumaczony został on znakomicie. Slave to niewolnik, niewolniczy, tyrać, harować. Polski przymiotnik oddaje znakomicie tragiczność przejścia ze stanu wolności do niewolnictwa. Utracenie czegoś pięknego i dramat 12 lat w więzach upodlenia psychicznego i fizycznego. Zniewolenie to przecież utrata, zabranie czegoś dobrego w sposób opresyjny, siłowy, jak dziecka matce, z histerią, łzami, tęsknotą przejmującą na wskroś, z myślą o śmierci, bo tylko ona może kajdany zniewolenia skruszyć. Czy jest inny jego symbol niż niewolnictwo w południowych stanach Ameryki? Tragedia zapoczątkowana porwaniem w Afryce i przewiezieniem na obcy kontynent lub urodzeniem się w niewoli. Tak nam się zdawało. Okazuje się, że jest też inny rodzaj tego samego dramatu. W XIX wieku, na 20 lat przed wybuchem wojny secesyjnej, potomkowie Abrahama Lincolna porywają wolnego człowieka, sprzedają go w niewolę na Południe Stanów Zjednoczonych, gdzie niebawem narodzi się biała Konfederacja, i z demokratycznego systemu trafia on tam, gdzie królują rasizm, szowinizm i ksenofobia. Musi to być ważne dla Polaków i na swój sposób znane. Cóż, przecież żyją jeszcze ci, którzy pamiętają okowy i śmierć polskich Żydów i Cyganów w czasie hitlerowskiej okupacji. 12 lat… Tyle lat bicia, poniżania, nazywania innym imieniem, pozbawienia nazwiska, pozbawienia miejsca urodzenia i zamieszkania, wymazania istnienia wolnej żony, wolnych dzieci. 12 lat zdejmowania kapelusza przed panem, stania przed nim w pełnej pokorze, z opuszczoną głową i rękoma. Oczywiście wszystko to znajdujemy w filmie. Pewne sprawy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Jednakże Solom Northup dodaje o wiele więcej. Czy wiecie chociażby, że czarny człowiek, Murzyn, obecnie Afroamerykanin otrzymywał nazwisko od swojego właściciela? Nie niewolnik, lecz wyzwolony. On i jego cała jego rodzina, jego potomkowie noszą nazwiska po białych panach?!

Trudno opowiedzieć o morderczej podróży Solomona po plantacjach białych właścicieli, południowych lasach, bagnach, o wężach mokasynowych, aligatorach, pejczach, kajdanach, śmierci od chorób i od razów, gwałtach, pokoleniu Mulatów, kwarteronów. Życiu dobrym i złym, ale w ciągłym strachu i uzależnieniu od woli pana – właściciela. To na wskroś amerykańska historia. Godnie uzupełniająca „Chatę wuja Toma” i „Korzenie”. Powinna stać na półce obok tamtych. Opowieść pisana pięknym, XIX-wiecznym językiem, nieco mniej literackim, trochę infantylnym, ale dzięki temu przejmującym i odwołującym się do uczuć. Tak trochę między Karolem Dickensem a Karolem Mayem, gdzie przesłanie i potrzeba opowiadania stoją na pierwszym miejscu.

Powieść pisana jest w pierwszej osobie, ale w „Przedmowie” wydawca twierdzi: „Jedynym zadaniem wydawcy, wolnego od wyobrażeń i uprzedzeń, było wierne przedstawienie historii życia Solomona Northupa tak, jak ją od niego usłyszał”*.


---
* „Przedmowa wydawcy do wydania anglojęzycznego” w: Solomon Northup, „Zniewolony”, przeł. Martyna Plisenko, wyd. Replika, 2014, str. 10.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 932
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: