Dodany: 02.05.2009 16:50|Autor: tivoli
Hyperiońskie popłuczyny
O ile pierwsze dwie części ("Hyperion" i "Upadek Hyperiona") przeczytałem z prawdziwą przyjemnością - i uważam, że umieszczanie ich wśród elity dzieł sci-fi jest całkiem uzasadnione - to jednak tutaj spotkało mnie spore rozczarowanie.
Akcja rozpoczyna się kilkaset lat po wydarzeniach zamykających drugi tom ("Upadek Hyperiona") i przynosi odpowiedzi na pytania, co działo się dalej. Same koncepcje, które autor wymyślił (np. wykorzystanie krzyżokształtów przez Kościół i konsekwencje tego) i wizja świata, którą na nich zbudował są bardzo ciekawe i miały potencjał na świetną kontynuację. Niestety mam wrażenie, że autor nie miał do końca pomysłu na to, co z tym potencjałem zrobić i trochę się pogubił w koncepcjach.
W rezultacie dostajemy opowieść, która ciągnie się i dłuży, jakby autor czekał na jakieś olśnienie i pomysł ,co z nią dalej zrobić, w którą stronę popchnąć i jak zakończyć. Książka jest raczej kameralnym, podróżniczym opisem przemieszczania się Enei i jej towarzyszy przez światy starej Hegemonii w jakimś (określonym, choć nie do końca jasnym) celu i pościgu, który Kościół organizuje w celu schwytania dziewczynki.
"Endymion" jest zdecydowanie inny od poprzednich dwóch tomów - brakuje mi tu rozmachu i dynamiki akcji. Kreacja świata rządzonego przez Kościół, koncepcja dostępnej dla wszystkich nieśmiertelności, wątek działalności Intruzów i Sztucznych Inteligencji - wszystko to pozostaje jedynie tłem dla banalnej przeprawy bohaterów przez planety starej Hegemonii.
Autor niepotrzebnie skupia się na aż tak szczegółowym opisywaniu i sprawozdawaniu z tej podróży (opisy polowań na Hyperionie, spływu tratwą, wydarzenia na platformie morskiej, również genialny opis lotu w nadprzestrzeni), które same w sobie są być może ciekawe i przyjemne w czytaniu, ale mogłyby się dziać w dowolnej innej scenerii i dowolnej innej książce - tutaj są jedynie zmarnowaniem potencjału świata, który autor wykreował, a na którym dałoby się zbudować coś o wiele lepszego.
To, co mi się bardzo podobało w poprzednich częściach serii, to sposób wykorzystania pewnych naukowych koncepcji i płynących z nich wniosków do budowania na nich akcji - np. dług czasowy wynikający z teorii względności przy podróżach z prędkościami przyświetlnymi, koncepcja poruszania się wstecz w czasie, koncepcje sztucznych inteligencji, światy połączone portalami etc. Tutaj również nie zabrakło kilku świetnych pomysłów, na których zbudowane zostały "drobne smaczki" tej książki - rozwinięcie koncepcji krzyżokształtów, koncepcja "podróży zmartwychwstańczych", przedefiniowanie pojęcia śmierci etc. Pod tym względem "Endymion" dotrzymuje kroku poprzednim częściom.
Nie zmienia to jednak faktu, że w odniesieniu do poprzedniczek ta część wydaje się słaba, pisana na siłę i wymęczona. Dotrwałem do końca, ale z uczuciem dużego niedosytu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.