Dodany: 22.04.2009 17:18|Autor: schizofretka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Na Zachodzie bez zmian
Remarque Erich Maria (właśc. Remark Erich Paul)

5 osób poleca ten tekst.

Jeden z setek tysięcy...


Jak wiele prawdy o wojnie, życiu, śmierci, cierpieniu, współczuciu, ludzkiej psychice, samotności można zamknąć w 215 stronach? Okazuje się, że bardzo wiele...

Utworów literackich traktujących o wojnie, jej sensie i bezsensie i wszystkim, co się jej tyczyć może powstało bardzo wiele. Dla mnie jednak ta książka jest i pozostanie wyjątkowa. Między innymi dlatego, że oprócz tradycyjnych emocji, jakie wzbudza w przeciętnie wrażliwym człowieku historia wojny i jej okrucieństwa, ta książka pobudziła moją wyobraźnię do bardzo, bardzo wielu refleksji.

Historia dotyczy I wojny światowej. Młodzi niemieccy chłopcy zostają wprost ze szkolnej ławki oddelegowani do wojska, a następnie wysłani na front. Narratorem jest jeden z nich, młodziutki Paweł, który opowiada nam nie tylko o wydarzeniach, jakie miały miejsce na froncie i poza nim, ale również opisuje doświadczenia, przemyślenia, uczucia i refleksje, jakie towarzyszą mu w tym trudnym okresie jego dopiero co rozkwitającego życia, które nagle znalazło się w stanie zawieszenia...

Opowieść tę można zatytułować: "Wojna oczami zwykłego - NAPRAWDĘ zwykłego żołnierza". Dlaczego podkreślam "zwykłego"? Otóż na forum dotyczącym tej książki wywiązała się dyskusja na temat tzw. fałszowania rzeczywistości przez Remarque'a, a dokładniej tego, iż żołnierze niemieccy wcale nie byli tacy niewinni i nieświadomi, nie postrzegali wojny jako takiego nieszczęścia, chcieli walczyć itd... Również z tym mitem rozprawia się autor w powieści. Czytamy: „Kiedy maszerowaliśmy do powiatowej komendy uzupełnień, byliśmy jeszcze klasą, złożoną z dwudziestu wyrostków, którzy (wielu po raz pierwszy) dali się butnie i wesoło ogolić pospołu, zanim wkroczyli na dziedziniec koszar. Nie mieliśmy wytyczonych planów na przyszłość, myśli o karierze i zawodzie u bardzo niewielu były tylko na tyle określone, iżby mogły zdecydować o formie istnienia: natomiast tkwiło w nas mnóstwo idei niepewnych, które życiu, a także wojnie nadawały w oczach naszych charakter wyidealizowany i niemal romantyczny. (...) Entuzjastycznie i z dobrą wolą staliśmy się żołnierzami; ale czyniono wszystko, by nas tych złudzeń pozbawić”[1].

Jak więc widać, wojna okazała się dla nich wielkim złudzeniem i choć – jak u większości młodych chłopców – na początku zdolna była budzić podniecenie, ciekawość, poczucie (choć nie do końca wyklarowane) obowiązku, służby, symbol wielkich narodowych idei, to jednak później, niewiele później, bo już na froncie, otworzyła im oczy na istotę rzeczy: „Pierwszy ogień huraganowy ukazał nam naszą omyłkę i pod nim to runął pogląd na świat, którego nas nauczali. (...) Nie staliśmy się przeto tchórzami – a tymi wyrażeniami szafowano przecie lekką ręką – ojczyznę naszą kochaliśmy zupełnie tak samo jak oni, a podczas każdego ataku mężnie parliśmy naprzód; ale rozróżnialiśmy obecnie, raptem nauczyliśmy się widzieć. I ujrzeliśmy, że z ich świata nie pozostało nic. Nagle zostaliśmy straszliwie osamotnieni; i sami jedni musieliśmy temu sprostać”[2].

Remarque w bardzo dobitny sposób podkreśla jednostkowość każdego żołnierza uczestniczącego w wojnie. W książce nie znajdziemy opisów wielkich bitew, politycznych pertraktacji, ale mamy za to szansę wejść, jakże głęboko, w los tej jednej, jedynej istoty, tego jednego, konkretnego żołnierza, jakich wielu, i spojrzeć na wojnę zupełnie tak, jakbyśmy my sami tam byli. Jest to wyjątkowe o tyle, że przecież od dziecka jesteśmy karmieni historią w sposób syntetyczny. Czytamy o losie całych narodów, o posunięciach dowódców, polityków, o całych garnizonach, ale jak diametralnie zmienia się punkt widzenia, kiedy spojrzymy na historię pojedynczego człowieka... po prostu człowieka.

Czego ponadto dokonał Remarque? Otóż umożliwił nam spojrzenie na wroga w bardziej ludzki sposób, a jednocześnie zrozumienie jednego z najbardziej niezrozumiałych mechanizmów wojny. Wydrążył małą dziurkę w wielkim frontowym murze nienawiści do wroga, przez którą – kiedy spojrzymy – ujrzymy drugiego człowieka, który dzierży wymierzony w nas karabin, ale przeżywa dokładnie to samo co my. Tak samo się boi, ręka drży mu na spuście, a w głowie kłębią się te same myśli co nam. Jesteśmy dla niego tym samym, czym o jest dla nas. Został wrzucony w tę samą sytuację i tak samo zrobi wszystko, aby przeżyć. Jest trybikiem w wielkiej machinie wojny i czyha na nasze życie tylko dlatego, że nosimy na sobie mundur narodu, z którym musi walczyć, tylko dlatego, że jesteśmy po tej drugiej stronie. A kiedy stanie z nami twarzą w twarz, nie myśli, że musi nas zabić, bo jesteśmy (w tym przypadku) Niemcem, ale dlatego, że wie, że jeśli tego nie zrobi – sam zginie, my zaś myślimy dokładnie to samo. Gdybyśmy mieli na sobie strój chińskiego duchownego – nie mierzyłby do nas.

Czytamy: „Rozkaz uczynił te ciche stworzenia naszymi wrogami, rozkaz mógłby ich odmienić w przyjaciół. Przy jakimś tam stole jacyś tam ludzie, których nikt z nas nie zna, podpisują papiery, i oto na lata całe najwyższym naszym celem staje się to, co w innych warunkach ściąga na siebie pogardę życia i najsurowszą karę”[3]. Otóż i bezsens wojny!

Jak się okazuje, ten bezsens dostrzegają żołnierze: „- To komiczne, kiedy tak przełożyć to sobie – ciągnie dalej Kropp – my jesteśmy tu przecie, aby bronić naszej ojczyzny. Ale Francuzi są tutaj, by także bronić swojej ojczyzny. Któż ma słuszność?”[4].

To tylko kilka drobnych fragmentów większej dyskusji, ale postawione pytanie okazuje się błędnym kołem, w którym zamyka się bezsens wojny widziany oczyma prostego piechura, człowieka, który nigdy nie uzyska żadnych korzyści z wojny, te bowiem zarezerwowane są dla „tych z góry”...

I cóż z nas wojna uczyniła? W mistrzowski wprost sposób Remarque zgłębia labirynty ludzkiej psychiki wystawionej na tak ekstremalne przeżycia i doświadczenia, jakimi obarcza wojna. Zadaje ona nie tylko rany fizyczne, ale również psychiczne. To istne spustoszenie dla ducha, zdolne wyrwać z korzeniami z człowieka to, co w nim najwartościowsze i najpiękniejsze. Wraz z każdym pociskiem wystrzeliwane są nadzieje, marzenia, plany. Każdy granat celnie trafia w to, co było w nich ludzkie. Każdy odblask rakiety rozświetla w mózgu jedno pole – PRZETRWAĆ. A żeby przetrwać i nie zwariować, nie uciec, nie zabić się, nie ryć z bezsilności i strachu ziemi zębami, trzeba zapomnieć o tak wielu uczuciach i ludzkich odruchach. To, co widzi się na co dzień, przekracza granice wytrzymałości ludzkiej psychiki. I jedyną obroną przed tym jest instynkt przetrwania. Kiedy leży się w okopie, obok umiera przyjaciel, nad głową przelatują pociski, ręce są ubroczone krwią – nikt nie myśli o idei i słuszności wojny.

Kwintesencją niech będą słowa głównego bohatera: „Jestem młody, mam dwadzieścia lat; ale z życia nie znam nic poza rozpaczą, śmiercią, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości z całą otchłanią cierpienia. Widzę, iż popędzono jeden naród przeciw drugiemu i że mordują się milcząc, nieświadomi, ogłupieni, posłuszni, niewinni. (...) Spaleni jesteśmy od faktów, znamy rozróżnienia, jak kramarze i konieczności, jak rzeźnicy. Nie jesteśmy już beztroscy; jesteśmy straszliwie obojętni. (...) Przemieniliśmy się w niebezpieczne bestie. Nie walczymy, bronimy się przed zagładą, cóż w chwili tej wiemy o tym, tam szczuje za nami śmierć z ramionami i hełmami”[5].

Książka bardzo godna polecenia, bardzo sugestywna, poruszająca wszystkie te kwestie, które są niezrozumiałe, a co najważniejsze, pozwalająca ujrzeć we wrogu – człowieka i zrozumieć, w jak bezsensownej pozycji stawia nas przymus wojny, jak jesteśmy identyczni w każdej wojnie, choć przecież tak różni i przeciwko sobie.



---
[1] Erich Maria Remarque, „Na zachodzie bez zmian”, przeł. Stefan Napierski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, str. 22-23.
[2] Tamże, str. 16.
[3] Tamże, str. 144.
[4] Tamże, str. 151.
[5] Tamże, str. 89, 95, 193.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4123
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: