Dodany: 05.05.2014 10:32|Autor: Qrap

Fantastyczna proza codzienności


W „Długiej Ziemi” Terry’ego Pratchetta ziemniak odgrywał strategiczną rolę – był źródłem energii w urządzeniu służącym do przemieszczania się do światów równoległych. W „Bogu na urlopie” Kołbusa robi równie dużo zamieszania. Rzeczone warzywo to nie jedyna rzecz łącząca obu autorów – jest nią również umiejętność opisywania rzeczywistości z dużą dawką humoru.

Klikustronicowy prolog to doskonały pokaz stylu, w jakim jest utrzymana cała powieść – pełno w nim humoru i ironii.

Autor wyróżnia się na tle innych tym, że bardzo celnie potrafi opisać nie tylko głównego bohatera, ale również postacie poboczne. Charakterystyka ta nie nuży, ponieważ każda osoba stanowi zestaw niepowtarzalnych cech – i zostaje w pamięci na długo; doskonale pamiętam prawnika z prologu, mimo że jego rola w całej historii skończyła się na 18 stronie.

Fantastyczna fabuła – głównemu bohaterowi ukazują się Archanioł Rafał oraz demon Mammon i oznajmiają mu, że los ludzkości zależy tylko od niego – to jedynie pretekst do przedstawienia i zgłębienia rzeczywistości. Jest ona zarówno zabawna, jak i smutna. Zabawna ze względu na doskonale wyważony między humorem a ironią sposób narracji. Smutna zaś w warstwie analizy sylwetek bohaterów. Marcin – trzydziestoletni sfrustrowany nauczyciel historii w gimnazjum; Małpa – niespełniony gangster, ukryty homoseksualista uzależniony od żelek; Adam – najlepszy sprzedawca wiertarek w tej części Europy – notorycznie zdradza żonę, jeżdżąc porsche narzeka na biedę, w jakiej mu przyszło żyć; ksiądz Marek – swoje powołanie traktuje jako sposób na wygodne życie. Oraz mnóstwo pobocznych postaci, a każda z nich ma wiele cech negatywnych.

Na co dzień zmagają się ze swoimi problemami, które to problemy ograniczają się do próby wzbogacenia swojego życia seksualnego. Pracę traktują jako zło konieczne, siebie uważają za najważniejsze osoby na świecie. Opisanie w ten słodko-gorzki sposób bohaterów obnaża ludzką dwulicowość, egoizm, brak ambicji. Jest to smutny obraz dzisiejszej rzeczywistości.

W powieści pojawiają się obcy. Bellatrixanie, którzy stworzyli ludzką cywilizację, ciągle ją badają. Gdy Marcin wymyśla wersję alternatywną (opowiada, że piramidy oraz inne dobra starożytności stworzył ziemniak), Bellatrixanie dochodzą do wniosku, że wpadł na ich ślad i podejmują decyzję o zagładzie Ziemi, co z kolei zmusza Rafała i Mammona do ingerencji w sprawy kosmiczne.

Sposobem prowadzenia fabuły powieść Kołbusa bardzo mi przypomina „Post Polonia” Marcina Wolskiego – to samo szybkie tempo narracji oraz nietuzinkowi bohaterowie.

Wszystkim czytelnikom tej pozycji proponuję, by po lekturze zastanowili się nad rzeczywistością, która nas otacza, nad tym, jak ją kształtujemy. Ponieważ każda dobra książka, która bawi, powinna również być przyczynkiem do przemyśleń.


[Recenzja zamieszczona także na blogu Książki Moja Miłość]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 694
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: