Dodany: 19.04.2009 22:21|Autor: Sznajper

"Pomniejsze bóstwa" - cytaty


Brat Nhumrod uniósł szczupłą dłoń. Brutha widział błękitne żyłki pod jego skórą.
- Z pewnością wiesz, że istnieją dwa rodzaje głosów, które można usłyszeć duchowo. - Brew przewodnika nowicjuszy zadrgała gwałtownie.
- Tak - zapewnił pokornie Brutha. - Brat Murduck nam mówił.
- ...nam mówił. Tak. Gdy czasem w swej nieskończonej mądrości uzna to za stosowne, Bóg sam przemawia do wybrańca, który zostaje potem wielkim prorokiem. Jestem pewien, że nie uważasz się za takiego. Hm?
- Nie, mistrzu.
- ...mistrzu. Ale są też inne. - W głosie brata Nhumroda pojawiło się lekkie drżenie. — Mamiące, kuszące, przekonujące. Tak? Głosy, które tylko czekają, by nas zaskoczyć. Zgadza się?
Brutha odetchnął cicho. Wiedział już, na czym stoi.
Wszyscy nowicjusze znali tego rodzaju głosy. Tyle, że zwykle mówiły one o rzeczach prostych, takich jak przyjemności nocnych manipulacji albo ogólna potrzeba dziewcząt. Co dowodziło tylko, że wśród głosów są to prawdziwi nowicjusze. Brat Nhumrod słyszał głosy, które wobec tamtych były niczym pełne oratorium. Niektórzy co bardziej zuchwali nowicjusze często próbowali nakłonić brata Nhumroda do wykładu o głosach. Jego wykłady były naprawdę kształcące, twierdzili. Zwłaszcza wtedy, kiedy białe kropelki śliny pojawiały mu się w kącikach ust.
Brutha słuchał.
[…]
- Otóż to - zakończył brat Nhumrod, klepiąc Bruthę po ramieniu. - Jestem pewien, że teraz lepiej wszystko zrozumiesz. Brutha wyczuł, że powinien udzielić konkretnej odpowiedzi.
- Tak, mistrzu - zapewnił. -Jestem pewien, że tak.
- ...że tak. Twoim świętym obowiązkiem jest opierać się głosom o każdym czasie - dodał brat Nhumrod, wciąż go klepiąc.
- Tak, mistrzu. Będę się opierał. Zwłaszcza jeśli mi powiedzą, żeby robić którąś z tych rzeczy, o których wspomniałeś.
- ...wspomniałeś. Dobrze. Bardzo dobrze. A gdybyś znów je usłyszał, co wtedy zrobisz? Hm?
- Przyjdę i powiem ci o nich - odparł posłusznie Brutha.
- ...o nich. Dobrze. Bardzo dobrze. To właśnie chciałem usłyszeć — rzeki Nhumrod. - Zawsze wam to powtarzam, chłopcy. Pamiętajcie, jestem tutaj, żeby rozwiązywać te drobne problemy, które mogą was nękać.
- Tak, mistrzu. Czy mam teraz wrócić do ogródka?
- ...do ogródka. Tak myślę. Tak myślę. I żadnych więcej głosów, słyszysz? - Nhumrod pogroził palcem dłoni nie klepiącej ramienia Bruthy. Zmarszczył policzek.
- Tak, mistrzu.
- A co robileś w ogrodzie?
- Okopywałem melony, mistrzu.
- Melony? Ach tak, melony - powtórzył wolno Nhumrod. -Melony. Melony. No cóż, to wiele wyjaśnia, naturalnie. Powieka zatrzepotała mu szaleńczo.

***

W tej chwili Vorbis siedział obok ławy, na której leżało coś, co formalnie rzecz biorąc, nadal było drżącym ciałem brata Sasho, jego byłego sekretarza.
Zerknął na dyżurnego inkwizytora, który skinął głową. Vorbis pochylił się nad zakutym w łańcuchy sekretarzem.
-Jak się nazywali? - powtórzył.
- ...nie wiem...
- Wiem, że przekazywałeś im kopie mojej korespondencji, Sasho. To zdradliwi heretycy, którzy całą wieczność spędzą w piekle. Czy chcesz do nich dołączyć?
- ...nie znam imion...
- Ufałem ci, Sasho. A ty mnie szpiegowałeś. Zdradziłeś Kościół.
- ...żadnych imion...
- Prawda ukoi ból, Sasho. Powiedz.
- ...prawda...
Vorbis westchnął. I wtedy zauważył, że palec Sasho zgina się i prostuje pod kajdanami. Wzywa go.
-Tak?
Pochylił się niżej nad ciałem.
Sasho otworzył jedyne pozostałe mu oko.
- ...prawda...
- Tak?
- ...Żółw Się Rusza...
Vorbis wyprostował się. Jego twarz nawet nie drgnęła. Rzadko zmieniał jej wyraz, chyba że tego chciał. Inkwizytor patrzył na niego ze zgrozą.
- Rozumiem - rzekł Vorbis. Wstał i skinął na dyżurnego. -Jak długo on tu jest?
- Dwa dni, panie.
- I możecie utrzymać go przy życiu przez...
- Może jeszcze dwa, panie.
- Tak uczyńcie. Tak uczyńcie - polecił Vorbis. - Wszak naszym obowiązkiem jest chronić życie tak długo, jak to tylko możliwe. Czyż nie?
Inkwizytor uśmiechnął się nerwowo, jak człowiek w obecności przełożonego, którego jedno słowo może go doprowadzić w kajdanach na ławę.
- Ehm... Tak, panie.
- Wszędzie herezja i kłamstwa - westchnął ciężko Vorbis. - A teraz będę musiał poszukać nowego sekretarza. To irytujące.

***

Tutaj nie było kłamstwa. Zniknęły wszelkie złudzenia. Tak się dzieje na pustyniach: zostajesz tylko ty i to, w co wierzyłeś.
W co zawsze wierzyłem?
Że tak w ogóle, generalnie, jeśli człowiek żył jak należy, nie według tego, co mówią jacyś kapłani, ale według tego, co wewnątrz wydaje się przyzwoite i uczciwe, to w końcu wszystko mniej więcej dobrze się skończy.
Nie da się tego wypisać na sztandarach. Ale pustynia wyglądała już znacznie lepiej.
Fri'it pomaszerował naprzód.


***


Pomniejsze bóstwa to jedna z najlepszych książek Pratchetta. Po powtórnym przeczytaniu zmieniłem ocenę z 5 na 6.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2267
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Marylek 20.04.2009 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Brat Nhumrod uniósł szczu... | Sznajper
Z tej samej książki:

"Bogowie nie lubią ludzi, którzy nie pracują. Ludzie, którzy nie są przez cały czas zajęci, mogliby zacząć myśleć.
Część mózgu istnieje jedynie po to, by do tego nie dopuścić.Jest bardzo sprawna. Potrafi skłonić człowieka, by doświadczał nudy w otoczeniu cudów."

Ja tam od razu dałam 6! ;)

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: