Dodany: 26.04.2014 11:03|Autor: kliva

Ogólne> Offtopic

Filologia


Witam wszystkich,
ostatnio zastanawiałam się nad tzw. "planem Z" czy co będzie jeśli nie dostanę się na studia, na które chce. Jako, że lubię języki i wydaję mi się, że jestem w nich dość dobra to pomyślałam sobie o filologii. A konkretnie o filologii norweskiej. I tu rodzi się pytanie: czy ktoś się orientuje czy trudno się dostać, jak jest na takich studiach itp.? Wiem, że uczelnie mają od tego specjalne strony, ale jest to przekazany w sposób bardzo nieprzyjazny przyszłemu studentowi, więc chciałam poznać opinię kogoś w temacie.
A jak nie norweska to jaką polecacie?
Wyświetleń: 2215
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Jose 26.04.2014 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich, ostatn... | kliva
Ech... Oczywiście wszystko zależy. Od uczelni, od rocznika, od popularności kierunku i - przede wszystkim - od Ciebie i Twojego nastawienia.
Trudno mi opowiadać o filologii norweskiej, chociaż wydaje mi się, że to nie jest popularny kierunek (w przeciwieństwie do filologii angielskiej czy romańskiej), więc powinno być łatwiej się dostać. A dzięki temu, że jest mniej popularny, będzie więcej warty na rynku pracy.
Jak jest na filologii? Przyjemnie. O ile lubisz dany język i rzeczywiście chcesz się czegoś nauczyć, to poradzisz sobie bez problemów.
Użytkownik: lutek01 26.04.2014 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich, ostatn... | kliva
Jako absolwent filologii zdecydowanie odradzam studiowania w dzisiejszych czasach samej filologii, zwłaszcza popularnej, jak angielska czy niemiecka. Rynek pracy bardzo nieprzyjazny, przy mniej lub większej znajomości tych języków przez społeczeństwo trzeba się w czymś wyspecjalizować, żeby znaleźć pracę w zawodzie. Inaczej mało kto to doceni. Nieważne, że jeden mówi np. niemczyzną wysoką a inny jakoś tam kleci zdania. Z punktu widzenia pracodawcy często najważniejsze jest się dogadać. Dla tego na przykład w sytuacji, gdy o jedno stanowisko w firmie, dajmy na to, produkcyjnej ubiegają się dwie osoby - jedna z biegłym niemieckim, druga z kulawym niemieckim oraz z jakimiś kompetencjami technicznymi, pracę prawdopodobnie dostanie ta druga. W Polsce nadal liczy się szeroka specjalizacja, dlatego najbardziej polecam kombinację filologii z innym kierunkiem, np. technicznym, farmaceutycznym, prawniczym itd. Oczywiście wszystko jest zależne od możliwości studiującego, jego upodobań, nastawień itd, ale mówię o sytuacji idealnej.

Bardzo bym przemyślał wybór filologii norweskiej, bo o ile kierunek i sam przedmiot jego badań jest niezwykle ciekawy, z możliwościami zawodowymi na rynku pracy może być ciężko. Raczej się tego języka u nas nie uczy, kontaktów handlowych generujących ruch tłumaczeniowy mamy chyba też niewiele, pozostaje tłumaczenie literatury, ale to już wyższy stopień znajomości i nie dla wszystkich. Trzeba dobrze rozumieć literaturę, być najlepszym, bo podejrzewam, że bardzo trudno się przebić.

Generalnie polecam filologię plus jeszcze coś, co da Ci taką kombinację, która będzie później niezłym narzędziem do walki o pracę.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 26.04.2014 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako absolwent filologii ... | lutek01
Lutek świetnie to ujął. I sądzę, że rozwiazanie: filologia + coś jeszcze, to dobry pomysł.

A że uczę się w szkole językowej włoskiego i hiszpańskiego, to jako ciekawostkę dodam, że język norweski jest dość popularny i sporo osób chce się go uczyć.
Użytkownik: Marylek 26.04.2014 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako absolwent filologii ... | lutek01
Całkowicie zgadzam się z Lutkiem - filologia jest dla zapaleńców. Jeśli ktoś chce nauczyć się dobrze języka, jeśli "lubi języki i jest w nich dobry" - nie musi studiować filologii. Dobrą znajomość języka można osiągnąć "przy okazji", studiując coś zupełnie innego. Studia filologiczne to koncentrowanie się na szczególe, w tym również historycznym, masa literatury do przeczytania, detaliczne dłubanie w budowie i funkcjonowaniu języka, rozbieranie go na drobniutkie elementy. W pracy, jeśli nie jest ścisłe związana z kierunkiem studiów, przydaje się raczej językowa biegłość komunikacyjna. To jest umiejętność uzupełniająca w stosunku do wykonywanego zawodu/specjalizacji.
Użytkownik: aleutka 26.04.2014 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich, ostatn... | kliva
Lutek ma racje jesli chodzi o popularne filologie. Obecnie jest tyle najrozniejszych kursow, dajacych ci naprawde gruntowna znajomosc np. angielskiego lub niemieckiego, ze studiowanie filologii jest po prostu nieoplacalne, jesli bieglosc jezykowa jest twoim celem.
Inaczej rzecz sie ma w przypadku filologii norweskiej i innych mniej znanych jezykow. Sa wprawdzie kursy, ale podstawowe. Tu wciaz studia filologiczne sa najbardziej gruntowna opcja. Musisz sobie jednak uswiadomic pare rzeczy. Filologia to studiowanie takich aspektow jezyka, ktore laikowi nawet nie przyszlyby na mysl. Masa teorii, jezykoznawstwo, gramatyka historyczna, czesto komparatystyka, historia Skandynawii i inne tego typu rzeczy to przedmioty bardzo abstrakcyjne i osobom nastawionym pragmatycznie i chcacym sie glownie nauczyc jezyka moga byc potezna kula u nogi, bo stanowia naprawde duza czesc studiow. Filologia to studia dla zapalencow ekscytujacych sie procesem zanikania jerow i innymi takimi zwarciami krtaniowymi. Tacy swietnie sie tam czuja.

Jesli twoj temperament z trudem to ogarnia to z dusza na ramieniu pozwole sobie na cos w rodzaju porady (bo to zawsze niebezpieczne doradzac komus). Jesli chcesz studiowac aby sie nauczyc jezykow biegle (w tym takze nietypowych) - moze warto rozwazyc cos w rodzaju lingwistyki stosowanej? Lingwistyka pozwala wlasnie na uczenie sie jezykow (kilku) bez nadmiernego bagazu filologicznego ale na wysokim bardzo poziomie zaawansowania. Znajomi, ktorzy to studiowali mowili, ze to bardzo rozwijajace studia. Wiele sie podrozuje.

Trudno mi powiedziec jak obecnie sytuacja na skandynawistyce wyglada. Wiele wody uplynelo od czasu gdy ja konczylam. Otworzono nowe wydzialy, np we Wroclawiu. Generalnie moje doswiadczenia sa bardzo pozytywne. Grupy byly wtedy male (16 osob), wykladowcy kojarzyli bez problemu indywidualnych studentow i to juz od pierwszego roku. Studia byly zorganizowane bardzo dobrze, poza konkretnym jezykiem skandynawskim studiowalo sie drugi jezyk (niemiecki lub angielski) na poziomie filologii wlasnie ale bez calego bagazu teoretycznego (po skandynawistyce mialo sie uprawnienia do nauczania angielskiego lub niemieckiego). Z drugiej strony nasi skandynawscy lektorzy mowili, ze te studia sa bardzo dziwne, przypominaja raczej klasyczna szkole, niz uniwersytet. (Z tego wzgledu porada Lutka o studiowaniu filologii i czegos jeszcze bylaby troche niepraktyczna w przypadku skandynawistyki za moich czasow. Mialo sie naprawde mnostwo nauki, drugi kierunek moglabys ewentualnie rozwazyc na czwartym roku, ale wtedy wiekszosc z nas wyjezdzala na dluzsze stypendia, niekiedy caloroczne). Ze wzgledu na egzotycznosc jezyka, ktora grala pewna role (anglistow i germanistow jest wielu, skandynawisci wciaz stanowia relatywnie niewielka grupe) nastal prawdziwy boom, mnostwo ludzi skladalo podania a egzamin w zwiazku z tym byl trudny. Ze wzgledu na ograniczona liczbe miejsc dostawali sie olimpijczycy i inni tacy. PODKRESLAM JESZCZE RAZ - to bylo naprawde sporo czasu temu, nie wiem, na ile jest prawdziwe teraz.
Użytkownik: aleutka 26.04.2014 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich, ostatn... | kliva
I dodam jeszcze, ze wbrew temu co mowi Lutek sytuacja na rynku pracy jesli o skandynawistow chodzi nie jest wcale najgorsza (choc oczywiscie zawsze mogloby byc lepiej...) Wszystko zalezy od regionu. Na Pomorzu skandynawisci znajdowali prace dosc szybko sadzac po doswiadczeniach moich znajomych. Pomijam juz fakt, ze w Irlandii dunski okazal sie poteznym atutem na rynku pracy, co bylo dla mnie olbrzymim zaskoczeniem.
Użytkownik: Natii 28.04.2014 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam wszystkich, ostatn... | kliva
Norweski to piękny język, uczyłam się go kiedyś i nawet zaczęłam filologię, z której potem musiałam zrezygnować (to był mój drugi kierunek i nie dałam rady pogodzić go z pierwszym) i baaardzo tego żałowałam. W zasadzie to cały czas planuję wrócić do nauki. :-)

Praca dla osób znających język norweski, przynajmniej obecnie, w Polsce jest / bywa - wiem, bo obserwuję rynek pod kątem norweskiego od kilku lat (taki mój masochizm trochę). Oczywiście, że dużo zależy od szczęścia i okoliczności, a ofert nie ma bardzo dużo, ale pojawiają się regularnie. Trafiają się tłumaczenia za stawki bardzo wysokie w porównaniu z angielskim czy niemieckim. Poza tym są oferty w outsourcingu (i wcale nie musi to być od razu call center), również lepiej płatne niż te popularniejsze języki, pamiętam też, że kiedy jakiś czas temu sprawdzałam możliwości pracy w biznesie, wyskoczyło mi kilka ofert z Warszawy - tylko nie pamiętam, czy to były filmy polskie działające na rynku norweskim czy firmy norweskie z jakimiś odnogami w Polsce. No i zawsze pozostaje jeszcze aplikacja dyplomatyczna - a po niej praca albo w MSZ albo na placówkach. Chociaż do tego ostatniego trzeba sporo determinacji. :-)

Nie wiem, czy coś się zmieniło przez ostatnich kilka lat, ale na stan mojej wiedzy filologia norweska jest na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i w Trójmieście (chyba na UG, ale głowy sobie nie dam uciąć). Poza tym widziałam kiedyś te studia też w Warszawie na jakiejś prywatnej uczelni. Dodatkowo na Uniwersytecie Mikołaj Kopernika w Toruniu były stosunki międzynarodowe, w ramach których można było wybrać specjalizację skandynawską i uczyć się norweskiego w dużej ilości - z tym że to już nie jest stricte filologia.

Ja osobiście miałam przygodę z Poznaniem, gdzie jest typowa filologia połączona z intensywną nauką drugiego języka obcego - angielskiego lub niemieckiego. Do Poznania dostać się było trudno, bo przyjmują mało osób, ale w razie czego można się dostać z listy rezerwowej, bo sporo osób rezygnuje na rzecz czegoś innego.

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: