Dodany: 18.04.2014 22:56|Autor: zsiaduemleko

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wiele demonów
Pilch Jerzy

O zastępowaniu serca kolanami


Ponoć bez dotykania pleców nie ma miłości. Według moich zaufanych informatorów, to wycinek z Jerzego Pilcha (wierzę i nie sprawdzam). Co prawda nie czas teraz ani miejsce na moje uzewnętrznianie się, ale Teoria Pleców jest jedną z tych, które trafiają w sedno i z którymi wręcz nie mogę się nie zgodzić. Zamieszczam ją tutaj, by potwierdzić jej prawdziwość, a dla podkreślenia sytuacji wystarczy miniaturka okładki "Wielu demonów" (Wielka Litera, 2013) - śliczna nie tylko ze względu na ujęcie. Pozostając przy problematyce miłosnej: nieco bardziej pragmatyczne zdanie na ten temat ma jeden z drugoplanowych bohaterów omawianej powieści - Tomek Holeksa - dla którego uczucie jest wtedy, gdy chce się z kimś być nawet po orgazmie. Tego nie mogę już niestety z taką pewnością siebie potwierdzić i tym samym podpisać się pod jego stwierdzeniem, ale jeśli kiedyś przypadkowo będę świadkiem orgazmu, to - o ile pamięć i trzeźwość umysłu mnie akurat nie zawiodą - zapytam. Co ważne, zwolennicy obu teorii znajdą w "Wielu demonach" coś dla siebie, bo nie brakuje tutaj ani miłości, ani orgazmów, choć to bardzo liche podsumowanie, nieoddające pełni sytuacji, więc nie odbierajcie tego jako wyznacznika. Powieść Pilcha ma zdecydowanie więcej do zaproponowania i nawet jeśli porusza temat szczytowania (zdarza się nawet kobietom), to jednocześnie między wersami przemyca wartości edukacyjne. Bo seks seksem, ale kochankowie w miłosnym amoku o prezerwatywie pamiętają. A nawet o dwóch jednocześnie, dla pewności. Czy to nie urocze i godne pochwalenia?

Sam nie wiem, od czego zacząć. Może od sióstr, bo jeśli ktoś miałby zasłużyć na pierwszeństwo, to z pewnością one. Ola i Jula, nastoletnie i niepokorne córki Pastora Mraka. Pierwsza wieczorem poszła do swojego pokoju, a rankiem już jej nie było i ślad po niej zaginął. Uciekła? Porwano ją? Siedzi w lochach bezpieki? Nie wiadomo. Natomiast Jula, po dosyć burzliwym oraz straceńczym (a także pełnym krzyków rozkoszy) okresie godzenia się z zaginięciem siostry i w konsekwencji opuszczeniu rodzimej wioski, wraca do Sigły (Śląsk Cieszyński) z Warszawy (taka wieś koło Otwocka) wraz ze swoim katolickim ukochanym i... staje przed zamkniętymi drzwiami, bo konserwatywnie luterska społeczność nie kwapi się do przenocowania jej. I to w Wigilię! Wtenczas autor, burząc chronologię, sięga stopniowo i na wyrywki wstecz do siglańskich dziejów. Z fragmentów tych wyłania się cudny obraz tajemniczych, charyzmatycznych, dojrzałych ponad swój wiek i nieco demonicznych sióstr, które były podziwiane (często będąc też obiektami miłości - i to jakiej miłości!) przez rówieśników, a jednocześnie budziły nieokreślony strach w dorosłych. Ale czytelnik może być jedynie wdzięczny dziewczynom za pierwszorzędne wątki. No i ten dojmujący, poruszający brak Oli.

"Nie było jej nigdzie. W żadnym pokoju, w żadnym domu, w żadnej piwnicy, na żadnym strychu. Nie wspięła się na niedostępny wierch, nie zabłądziła w ciemnej dolinie, nie utknęła pod wiszącą skałą. Nie płynęła pod czarnozieloną taflą, nie szła podziemnymi labiryntami, nie kryła się w żadnym z zakamarków, które każdego lata mościły z Julą w nieprzebytych jałowcach przy nasypie kolejowym, za Papiernią czy pod Akweduktami. Szkoda gadać, szkoda słów na litanię. Cała Sigła zamieniła się w jedną wielką nieobecność Oli Mrakówny. Wszystkie miejsca straciły swą pierwotność, stały się domeną jej braku. Boisko przestało być boiskiem - stało się trawnikiem, na którym jej cień kiedyś strzelał bramki. Kino przestało być kinem - pozornie ta sama ciemna sala z rzędami bukowych krzeseł - jedno zbyt przeraźliwie puste. Nawet filmy się zmieniły. Pan operator Klatschko nadal wyświetlał nasze ulubione superprodukcje o zdobywaniu niemieckich twierdz w Alpach, ale akcjom brytyjskich komandosów najwyraźniej brakowało jej dopingu: niby udawały się po staremu, ale wypadały blado"*.

Kilkakrotnie poczułem się osobiście dotknięty i aż sam zatęskniłem. Kiedyś nawet miałem sen, że zgubiłem Olę - nic przyjemnego, nie polecam.

Siostry Mrakówny być może kradną całe przestawienie, ale nie sposób nie zauważyć pozostałych figur barwnej społeczności siglan. Choćby Fryc Moitschek, listonosz, ale - co istotniejsze - także prorok i jasnowidz. Właśnie dzięki niemu ciemnowiśniowa Olina piżama została odnaleziona na bagnach. A może to jedynie hochsztapler o sporej wiedzy i intuicji, osobiście stojący za zniknięciem jednej z sióstr? Albo rodzina Wzmożków, mniej liczna, od kiedy Emil Wzmożek - głowa familii - postanowił wziąć i umrzeć. Wynikające z tego komplikacje ujmują swoją łagodną absurdalnością, a sceny przy jego trumnie są tak bardzo mrożkowskie, że można to uznać jedynie za zaletę. Jest też pastorowa, która grozi partnerowi, że od niego odejdzie (mimo fantastycznego dupczenia - jej określenie), jeśli ten nie pokusi się czasem o głośno wyartykułowane, męskie przekleństwo. Jest Kornel, który rozumie nawet to, że ukochana uciekła od niego sprzed ołtarza (a zarazem trumny wszelkiej namiętności - małżeńskiego łoża), ale nie potrafi pojąć, dlaczego w konsekwencji przestała go dymać (również jego określenie). Jest starka Zuzanna, panicznie reagująca na mężczyzn chcących szarmancko całować jej dłoń, jest tajemniczy mężczyzna w czarnym owerolu, jest też Hela Trupostroicielka, dzięki której o zwłokach w trumnie można powiedzieć "wygląda jakby spał", albo "wygląda jak aniołek". I nie myśl, że wyszczególniłem już wszystkich, bo nie dotarłem nawet do połowy listy.

Potencjał ludzki jest więc spory, ale trzeba jeszcze umiejętnie pokierować losami bohaterów. I tutaj z całym swoim darem literackim wkracza Pilch, a czytelnik chciałby dotykać pleców powieści, gdyby tylko je miała (można za to pogładzić nieco grzbiet). Przywiązanie siglan do tradycji i przesądów z jednej strony ujmuje, z drugiej - skutecznie bawi. Weźmy na przykład Emilkę Morżolikównę i jej zamiar powieszenia się w lesie, bo samobójstwo swoją drogą - ludzka rzecz - ale obcinać do tego celu bieliźniany sznur? To nie przystoi, to źle wróży. Lęk mieszkańców Sigły przed skracaniem i obcinaniem czegokolwiek zatacza znacznie szersze kręgi, o czym dobitnie mógł się przekonać młody Wzmożek, który postanowił skrócić rękawy w swoim nowym, białym, zjawiskowym, jedynym takim na Allegro, popelinowym płaszczu. Cała wieś huczała od plotek i oburzenia. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że w "Wielu demonach" bogactwo i różnorodność wątków zadowoli nawet najbardziej wybrednego czytelnika, a stopniowo i z wyczuciem odsłaniana historia pochłonie wiele jego myśli.

Jeśli popatrzeć z szerokiej perspektywy, ton opowieści snutej przez Pilcha wydaje się również urozmaicony i taki też zapewne jest (bywa i komicznie, i ponuro), z tym, że treść pozostaje do końca spójna. "Wiele demonów" trudno jednoznacznie sklasyfikować gatunkowo, ale całą powieść, niczym gorąca woda ciało w kąpieli, rozgrzewająco otula czar realizmu magicznego, swojskiej baśni i lekko fantasmagorycznej atmosfery. Niezależnie od tego, czy Jerzy Pilch w danym momencie odchyla się w kierunku humorystycznym, kryminalnym (bo gdzież w końcu się podziała Ola?), czy też sennie surrealistycznym - wszystko jest cudownie przesycone aromatem wysublimowanej nieprzewidywalności, której kwintesencją jest świetne zakończenie. I nie mam tutaj na myśli wniosków z niego płynących, ale sposób prezentacji wydarzeń.

Jerzy Pilch w takim wydaniu znacznie bardziej trafia w mój gust, niż zakotwiczona w bolesnym realizmie "Pod Mocnym Aniołem". Może to kwestia większej przestrzeni do snucia opowieści, może mniejszej przystępności narracji, w którą trzeba się powoli wgryźć, a może nie wiem. Nie twierdzę też, że powieść "Wiele demonów" mnie oczarowała, ale... oczarowała mnie, i to wielokrotnie. Słowem - świetna. Czułem, że taka będzie.


---
* Jerzy Pilch, "Wiele demonów", wyd. Wielka Litera, 2013, str. 111.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2231
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: