Dodany: 14.04.2009 20:28|Autor: Aquilla

Książki i okolice> Pisarze> Stoker Bram

Czy może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi?


Weszłam na stronę tego pisarza i zdębiałam. O co tutaj chodzi? To jeszcze rozumiem - album: Dracula: Mrożąca krew w żyłach opowieść o najsłynniejszym wampirze na świecie (Stoker Bram)

ale czym się różnią te dwie pozycje???
Dracula [wersja krótsza] (Stoker Bram) i Dracula [pełna wersja] (Stoker Bram)

Jakaś cenzura objęła wampira, że potrzebna jest osobna strona na pełną wersję książki?
Wyświetleń: 8605
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: miłośniczka 02.05.2009 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Weszłam na stronę tego pi... | Aquilla
Też nie wiem, o co chodzi. Kupiłam w wersji obcojęzycznej i oto zastanawiam się, w posiadaniu której z książek jestem...
Użytkownik: gandalf 02.05.2009 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Też nie wiem, o co chodzi... | miłośniczka
Całe to zamieszanie jest spowodowane tym, że na początku lat dziewięćdziesiątych wydawnictwo Civis - Press wydało skróconą o połowę wersję "Draculi" (bez Van Helsinga!!). Nawiasem mówiąc, było to podobno dopiero pierwsze polskie wydanie książki Stokera. A więc jeśli posiadasz wersję obcojęzyczną, to raczej nie ma się czym przejmować, ale na wszelki wypadek sprawdź, ile jest w niej rozdziałów (w oryginale jest podobno 27).

Osobną kwestią pozostaje to, co zrobić z dwiema wersjami "Draculi" w BiblioNETce. O ile jeśli chodzi o książkę z podtytułem "wersja pełna" to wszystko jest jasne (późniejsze, "całościowe" wydanie), to z drugą, zatytułowaną po prostu - "Dracula", sprawa nie jest oczywista - czy chodzi tutaj JEDYNIE o wspomnianą wersję skróconą, czy ogólnie o "Draculę", bez podziałów na różne wydania?. Sądząc po sporej liczbie osób, jakie ją oceniły, wydaje się, że w grę wchodzi ta druga opcja.
Użytkownik: miłośniczka 02.05.2009 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Całe to zamieszanie jest ... | gandalf
Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź (w dodatku tak szybką). Tak, rzeczywiście, kupiłam tzw. "pełną wersję", bo ma 27 rozdziałów. Ależ się cieszę! :-)
Użytkownik: Astral 10.12.2009 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Całe to zamieszanie jest ... | gandalf
Stoker pozostawił dwie wersje "Draculi" - tę właściwą z 1897 i skróconą, wydana chyba dopiero ok. 1990 roku.
W Polsce mamy trzy wersje - stustronicowy bryk z 1990, wersję Roju i Zielonej Sowy (odpowiednio 1991 i 2005 - to ta krótsza autorska najwyraźniej, w dwóch różnych tłumaczeniach, a może wydawcy robili własne skróty???) i tę właściwą (Alfa 1993, w tłumaczeniu Marka Wydmucha i Łukasza Nicpana.
To że tytuł "Dracula" ma tyle ocen, wynika po prostu z późnego podziału na trzy różne książki w Biblionetce, bo przecież nie można było wtedy ustalić, którzy czytający którą wersję oceniali. Bryk Civis-Press" miał spory nakład, którego wysokości nie pamiętam (mogło to być ponad 100 000), wersja Roju miała 30 000 nakładu, Zielonej Sowy dwa wydania, a Alfy - kilkanaście.
Jest też wersja audio Bellony, ale nie podają tłumacza, więc mogli ukraść przekład.
W języku angielskim są też wersje b. krótkie, dla dzieci, dla młodzieży, do nauki angielskiego itp., a być może też niepełne wersje wydania z 1897 r.
Użytkownik: Astral 10.12.2009 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Stoker pozostawił dwie we... | Astral
Alfy - kilkanaście tysięcy egz.
Użytkownik: krasnal 10.12.2009 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Stoker pozostawił dwie we... | Astral
W swoich notatkach mam zaznaczone, że tłumaczenie wydania audio Bellony jest autorstwa Zbigniewa Zawadzkiego. I to też nie jest pełna wersja, sądząc z czasu trwania.
Użytkownik: Astral 03.01.2010 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W swoich notatkach mam za... | krasnal
Czyli jeszcze jeden przekład i enta wersja. No cóż. (Jeśli chodzi o tłumacza Bellony - nie znalazłem go na fiszkach KaRo.) Zawsze można wybierać... Najważniejsze, że mamy z czego:)
Użytkownik: miłośniczka 05.06.2011 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli jeszcze jeden przek... | Astral
Niesamowicie drażnią mnie kolejne próby wydawania w nowych postaciach i różnych skróconych wersjach kultowych powieści. To powinno być jakoś prawnie zabronione, podobnie, jak zamieszczanie na okładkach książek opisów, które w trzech zdaniach streszczają calusieńką książkę, łącznie z jej - niekiedy mającym być zaskakującym - zakończeniem. Regulowane prawnie i odpowiednio karane! ;]
Użytkownik: Astral 27.10.2011 00:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Niesamowicie drażnią mnie... | miłośniczka
Wiesz, wolnoć Tomku, a w praktyce mamy wydawców i mądrych, i głupich, i cynicznych (i notabene doszedł jeszcze jeden przekład Draculi w międzyczasie...). Na wersje angielskie też mogłabyś narzekać, tam to dopiero wydają kurioza - np. wersja, która liczy 48 stron, opracowana dla dzieci (notabene Dracula w Anglii i Stanach - ten w pełnej wersji - to ostatnio już klasyka dla dzieci i młodzieży). Niektórzy upierają się, że krótsza wersja autorska jest lepsza od klasycznej pełnej (ale to raczej chwyt marketingowy). Notabene zabronić nie można, bo Stoker jest darmowy.
Co do not, to akurat najbardziej mnie drażnią te napisane fatalną fatalną polszczyzną - stylistycznie, gramatycznie, językowo, i to piszą redaktorzy tych książek, o zgrozo! Niestety, teraz ton nadaje internet, i to oczywiście najczęściej styl co prymitywniejszych komentarzy. I niestety, jak czytam fantastykę tłumaczoną z angielskiego, to nawet w książkach "renomowanych" wydawnictw znajduję często potworne kiksy. Na dużo niedobrych przekładów trafiam np. w Solarisie i Świecie Książki (Historyk Kostovej i niektóre romanse w ogóle nie miały prawa się ukazać w takiej postaci!!!) Historyk jest przetłumaczony przez jednego z NAJGORSZYCH tłumaczy, który nigdy mimo to nie narzeka na brak roboty. Tłumaczenie to zresztą złe słowo. To bełkot robiony na tempo, czego tłumacz nie rozumie (a nie rozumie DUŻO), po prostu skraca i przeinacza, a redaktor nie widzi, że jedno zdanie przeczy drugiemu. Ale forsę biorą obaj/oboje. Ten który skopał pierwszy przekład Lolity czy komplet Bonda (to zresztą nie jego przekłady, tylko pozlepiane kawałki różnych tłumaczy z seminarium translatorskiego!) - a sprytnie wyrobił sobie markę jednego z najlepszych tłumaczy w Polsce (i rzekomo poligloty). To są dopiero karygodne przykłady wołające o pomstę do nieba. Notabene ten ostatni, jak mu coś wytknąć, zaraz biegnie do sądu. Nie wiem, jak się skończyła sprawa Bonda, może zdechła w trakcie.
Przepraszam, ale moim zdaniem spojlery to przy tym pikuś (a dobrą notę reklamową napisać - to rzeczywiście sztuka, którą potrafi niewielu). Mnie wkurzają np. przekłamania. Jedni wydawcy udają, że wydają książki pozbawione fantastyki (np. kryminały wzbogacone o elementy i wątki np. magiczne bądź parapsychiczne), a inni mamią, że w niefantastycznych są elementy fantastyczne. Jeśli to są przekłady - sprawdzam po prostu np. w Amazonie. DO zwykłej praktyki należy tłumaczenie noty reklamowej z oryginału (ale urywa się ją przeważnie w tym istotnym momencie, który przesądza o gatunku książki - to też nieuczciwe). Nie mówiąc już o tych głupich thrillerach mistycznych, w których bohaterowie uganiają się od początku do końca za jakimś bzdurnym mcguffinem (prehistoryczna skrzynka albo stary manuskrypt), którego zdobycie zapewni co najmniej posiadaczowi władzę nad światem, bo jest to np. jakaś straszliwa broń magiczna czy energetyczna. W finale (ewentualnie!) następuje pokaz cudów - a często i nie. No ale trochę się zagalopowałem, to już nie na temat. :)
Użytkownik: agatatera 27.10.2011 08:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, wolnoć Tomku, a w ... | Astral
Nie zamierzam bronić żadnego tłumacza, redaktora czy korektora, tylko podzielę się tym, co ostatnio częściowo zmieniło mój punkt widzenia na ten temat. Otóż proces wydawniczy kiedyś wynosił pół roku - rok, więc komfort wydawania był normalny. Teraz potrafi wynosić 3, a nawet 2 miesiące. A przetłumaczenie książki w 2 miesiące to już rajd i się nie dziwię błędom.

A to znowu wina wydawnictw, które takie cyrki odstawiają :/
Użytkownik: Astral 31.10.2011 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zamierzam bronić żadn... | agatatera
Wiesz, jest jeszcze jedna paranoja, którą uprawia wiele wydawnictw (choćby Świat Książki, a przede wszystkim dużo małych). Chodzi o prostą zasadę: minimum nakładu, maksimum zysku (stąd też bierze się szalone windowanie cen książek poprzez zwiększanie marż aż do absurdu - ponad 60% - patrz choćby Olesiejuk czy Empik). Wynajmuje się taniego (a więc zwykle marnego) tłumacza, a potem (ewentualnie!!!) redaktora (często tylko formalnie, bo bywa często i tak, że redaktor nie zna języka, z którego tłumaczono książkę!) i książka jest na rynku.... Przykłady - proszę bardzo: "Historyk" Kostovej (Świat Książki), choć tutaj akurat nie dam głowy, że tłumacz tani, bo nie narzeka na brak roboty od wielu lat (tak na oko od ponad 20!). A tenże tłumaczy na tempo, czego nie rozumie, nie sprawdza w słowniku, tylko skraca lub zmyśla. O zdaniach złożonych z litości nie wspomnę. Skutek jest taki, że sąsiadujące zdania bywają nawzajem sprzeczne, a całość to generalnie bełkot (takim bełkotem był przetłumaczony też jeden z romansów fantastycznych z poślizgiem w czasie, tytułu nie pamiętam, z tegoż wydawnictwa).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: