Dodany: 11.04.2014 19:08|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Blisko domu
Caldwell Erskine

3 osoby polecają ten tekst.

Niewinny Miejscowy


[w recenzji zdradzam mniej więcej tyle, ile wydawca w nocie na okładce]


Kolejne moje spotkanie z Caldwellem okazało się tak samo udane jak poprzednie, choć w zupełnie innym klimacie. Znów amerykańskie Południe, znów małe miasteczko, znów relacje między biało- i czarnoskórymi obywatelami (wobec prawa wciąż jeszcze należącymi do różnych kategorii) – lecz bez śladu tego lekko zwariowanego luzu, tak urzekającego w „Chłopcu z Georgii”. Chociaż nie, to nie całkiem prawda; przecież pierwsze cztery rozdziały to właśnie takie zabawno-ironiczne scenki z życia niejakiego Native’a (tak, to nie pomyłka ani nie przezwisko! „tatuś mówiąc, że już za wiele chodzi po świecie Johnów, Tomów i tym podobnych banalnych imion”[1], nadał synowi imię „Tubylec” albo, jak kto woli, „Miejscowy”) Hunnicutta.

Imię to okazało się poniekąd prorocze, bo Native jest „miejscowy” do szpiku kości; nie rusza się poza granice Palmyry, pragnąc, jak ojciec, „być pochowany tam, gdzie leżą Hunnicuttowie”[2]. Nie kusi go lepszy los – woli biedować, zajmując się „naprawianiem aparatów radiowych i tym podobnych, byle pozostać blisko domu”[3], bo przecież i tak ma szczęście – a to wygra na automatach darmowe piwo, a to… „dwa miejsca na cmentarzu”[4]. Ba, nie dość tego, zbliżając się do czterdziestki, bez żadnego wysiłku zdobywa serce i rękę najbogatszej wdowy w miasteczku, starszej o piętnaście lat – nie dla pieniędzy jednak, tylko „by wyciągnąć nogi pod jej stołem i napchać się prawdziwym domowym jedzeniem”[5]. Do spełniania obowiązków małżeńskich zbytnio się nie kwapi, bowiem jego potrzeby w tej materii od paru lat zaspokaja pewna kobieta, młoda, ładna, sympatyczna, tylko… źle urodzona. Gdzieś w dużym mieście „mogliby żyć jak mąż z żoną, nawet gdyby się nie pobrali”[6], ale po co, skoro „biali śpią z Murzynkami co noc, ledwie słońce zajdzie”[7] (przecież sama Josene jest owocem takiego quasi-związku) – rzecz w tym, by się z ową preferencją nie afiszować. Niestety, świeżo poślubiona połowica okazuje się zbyt dociekliwa, a oburzenie, jakie ją ogarnia po odkryciu, co robi jej małżonek w swojej dawnej nędznej chatce, jest… no cóż, słuszne, lecz najwyraźniej większe, niż gdyby rywalka była złotowłosym dziewczęciem w typie nordyckim… Zdradzona żona pragnie ukarać winnych w majestacie prawa, a jej gorliwość doprowadzi do tragedii. Szkoda tylko, że po niektórych wszystko spłynie jak woda po kaczce…

Kilka lat po opublikowaniu tej powieści małżeństwa międzyrasowe były legalne już we wszystkich stanach USA, a czarnoskórzy Amerykanie przynajmniej w teorii mogli korzystać z pełni praw obywatelskich… ale w istocie – powiada Caldwell między wierszami – to nie archaiczne prawo odpowiada za nieszczęście, do którego doszło w Palmyrze. To – „tylko” czy może raczej „aż”? – ludzka mentalność, uparcie dająca jednym ludziom prawo traktowania innych jak podludzi, przekazująca z pokolenia na pokolenie nienawiść i pogardę, zezwalająca kanaliom takim jak Clyde Hefflin na skandaliczne nadużywanie powierzonej im władzy i przymykająca oczy na zbrodnie będące efektem tych nadużyć. To wszystko nie umniejsza niechlubnej roli, jaką w tym dramacie odgrywa główny bohater. Cóż, może wspominany wciąż przezeń jako najwyższy autorytet „tatuś” nie zdołał mu wpoić podstawowych zasad moralnych – a może nie próbował, bo sam nigdy nie rozumiał, że „pozostać sobą”[8] nie znaczy: dbać tylko o własne dobro, nie zwracając uwagi na potrzeby i uczucia innych? W końcu co to takiego strasznego, żyć z kobietą, z którą się nie ma zamiaru na stałe związać? Albo ożenić się z kobietą, z którą się nie ma zamiaru żyć? Ileż to już podobnych historii opisała literatura…

Ale Native został skonstruowany doprawdy po mistrzowsku; z jednej strony taki fajtłapa, prostaczek Boży, wygłaszający przy każdej okazji odziedziczone po tatusiu pseudofilozoficzne maksymy niczym jakiś autor poradników dobrego życia („to dobrze, że istnieją faceci, którzy, jak ja, są zadowoleni, że świat tak właśnie wygląda, słońce wschodzi i zachodzi w naturalny sposób”[9]; „najlepiej się urządzi w życiu ten, kto stale wyprzedza o krok innych, choćby ryzykował, że wdepnie w krowi placek”[10]; „są dwa ważne powody, by mężczyzna brał za żonę dużą tłustą kobietę: ma mu gotować i grzać go w zimne noce”[11]; „najlepiej poznajemy kobietę, jeśli jemy z jej ręki”[12]) i przy tym radośnie się do wszystkich uśmiechający, a z drugiej – moralne zero, skończony egoista; kobiecie, którą od lat bałamuci i wykorzystuje, najchętniej zabroniłby wyjść za mąż, ale że nie jest władny komukolwiek czegokolwiek zabronić, usiłuje ją przekonać takimi oto słowy: „M u s i s z  tu przychodzić. (…) Wiesz, jak j e s t e ś   m i  p o t r z e b n a. Do nikogo innego  n i e  m ó g ł b y m  s i ę  p r z y z w y c z a i ć”[13], a argument, jakiego używa, by nakłonić ślubną żonę do przyjęcia go z powrotem, to „niepokój o świetne potrawy, jakie ty przyrządzasz, ale nie dla mnie”[14]. Clyde jest odrażającym bandziorem, którego nienawidzą wszyscy mieszkańcy miasteczka – i trudno im nie przyznać racji; tylko że takich łotrów Clyde’ów chodzi po świecie dużo mniej, niż takich niewiniątek Native’ów, których nikt nie postrzega jako zagrożenia. Ale czy słusznie?...

Doskonała historia, mimo że smutna i przykra. Od razu się chce więcej Caldwella i aż dziw bierze, że w swojej ojczyźnie jest już całkiem zapomniany – na najpopularniejszym portalu czytelniczym ta króciutka powieść ma… 21 ocen, kilkakrotnie mniej niż u nas!


---
[1] Erskine Caldwell, „Blisko domu”, przeł. Kazimierz Piotrowski, wyd. Książka i Wiedza, 1985, s. 19.
[2] Tamże, s. 186.
[3] Tamże, s. 18.
[4] Tamże, s. 7.
[5] Tamże, s. 80.
[6] Tamże, s. 47.
[7] Tamże, s. 71.
[8] Tamże, s. 11,
[9] Tamże, s. 5.
[10] Tamże, s. 9.
[11] Tamże, s. 29.
[12] Tamże, s. 207.
[13] Tamże, s. 53. Podkreślenie moje.
[14] Tamże, s. 206.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 688
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: