Dodany: 14.04.2009 11:07|Autor: misiak297

Książka: Kobieta z wydm
Abe Kōbō (właśc. Kimifusa Abe)

2 osoby polecają ten tekst.

Sy(zy)fowa praca


Pamiętacie zabawy z klepsydrą? Ja pamiętam je bardzo dobrze. Brało się taką klepsydrę i z fascynacją oraz rozdziawionymi ustami patrzyło się, jak piasek niespiesznie przesypuje się z jednego lejka do drugiego. Kiedy cały piasek znalazł się na dole, wystarczyło obrócić klepsydrę i można było przypatrywać się od początku. Wciągające, prawda? I na dobrą sprawę tak samo ogłupiające jak wpatrywanie się w śniegową kulę ze świętym Mikołajem w środku. No, ale potem zawsze odstawiało się klepsydrę albo kulę i wracało się do książki czy ziemniaków gotujących się na gazie. A teraz wyobraźcie sobie, że klepsydry nie można odstawić. Jesteście skazani na jej wieczne i właściwie bezcelowe obracanie. Jednak kiedy przestaniecie - czeka Was okrutna śmierć. Koszmar, prawda?

Właśnie taki koszmar przytrafił się młodemu nauczycielowi na kartach powieści Abe Kobo. Chce na chwilę odpocząć od codzienności, wyrwać się. Jako miłośnik owadów rusza do pobliskiej wioski, by zebrać kilka żyjątek do swojej kolekcji. Szczególnie zależy mu na cicindelli - insekcie z rodziny chrząszczy. Jednak zamiast niego znajduje tytułową kobietę z wydm (nazwijmy ją japońską femme fatale). Początkowo wydaje się, że to przelotna znajomość - jednak szybko się okazuje, że Niki Shino stał się więźniem, zresztą nie tyle kobiety, co... piasku.

Piasek nie daje żyć. W granicach piasku znajduje się cały świat kobiety, a potem także nauczyciela. Piasek zgrzyta w zębach, wysusza język, wiruje w nosie, wchodzi do oczu, zapycha usta, zagnieżdża się za paznokciami, wciska się w ubranie, doprawia sobą posiłki, wzbogaca wodę, obciąża strych... Ma w sobie siłę, która zdolna by była zmiażdżyć dom, co dopiero mówić o człowieku. Żeby przeżyć, trzeba ciągle pozbywać się piasku - a praca w tym syfie jest naprawdę syzyfową pracą.

Cała sytuacja nieodparcie nasuwa na myśl "Proces" Franza Kafki - mamy tu do czynienia z podobnym absurdem, z podobnym koszmarem przebranym w fatałaszki normalności. Podobna siła oddziaływania, przykra anonimowość (imię bohatera pada dopiero na ostatniej kartce) sprawia, że razem z nauczycielem gubimy się w tym koszmarze, rozpaczliwie chcemy wyjść, a utrudnia nam to nie tylko piasek, lecz również nieżyczliwi mieszkańcy. Wspólnie dajemy się ponieść tej samej psychozie. Naprawdę przy lekturze "Kobiety z wydm" można się nabawić klaustrofobii!

Ja w tej powieści widzę coś jeszcze - choć możliwe, że to moja nadinterpretacja. Widzę Jeana Jacquesa Rousseau przewracającego się w grobie - cóż to zrobiono z jego ideą powrotu do natury? Pierwotność nie jest tutaj wcale wyzwoleniem - to przekleństwo i niewola, a człowiek wcale nie współgra z naturą. Przyroda staje się wrogiem, wyższą instancją, z którą trzeba walczyć. I może właśnie o tym jest ta książka - o zagubieniu jednostki w postępującym absurdzie rzeczywistości?

Cóż, oceńcie sami. Zachęcam Was do wybrania się na wydmy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4787
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Marylek 15.04.2009 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętacie zabawy z kleps... | misiak297
A dla mnie najbardziej przerażające było to, że bohater, ów nauczyciel, cały czas marzący o ucieczce z piaskowego piekła i powrocie do własnego życia, kiedy wreszcie nadarza się okazja - nie robi nic. Zupełnie nic. I co to oznacza? Że jeśli dostatecznie długo jesteśmy poddawani jakiemuś praniu mózgu, torturom fizycznym lub psychicznym, zmienia nas to tak, że przestajemy być sobą? Ale przecież ludzie przeszli koszmar więzień, obozów koncentracyjnych i dalej chcieli żyć normalnie.

Może więc bohater Abe Kobo jest osobą wykorzenioną? - przecież on nie ma właściwie do czego i do kogo wracać: nie ma rodziny, prawdziwych, bliskich przyjaciół, nie jest też pasjonatem swojej pracy. Czy wreszcie poczuł się potrzebny i na miejscu tam, w jamie z piasku, w życiu którego sam nie wybrał? Jest bierny i słaby czy silny i walczący z przciwnościamki (z piaskiem)? Był taki zawsze, czy zmienił się pod wpływem nowych warunków. A może, podświadomie, chciał uciec od tamtego życia, dlatego tak naprawdę zaakceptował to, co się stało po okresie nic nieznaczącego buntu?

A może jeszcze inaczej: może wielu z nas żyje we własnych jamach z piasku bądź czegoś innego i spędza życie na codziennym, mozolnym jego sprzątaniu, na syzyfowej walce, której nie można wygrać. Zabijamy się dzień w dzień, harując ciężko, po prostu po to, żeby przeżyć, wykonując te same, rutynowe czynności, nie myśłąc już nawet o ich celu. A gdzieś tam, daleko, poza granicami naszej jamy, toczy się prawdziwe życie z całym jego blichtrem i radościami, do którego nie mamy dostępu uwięzieni przez los we własnej rodzinie, miasteczku, kręgu społecznym. A gdy nadarza się okazja ucieczki, okazuje się, że wcale tego tak naprawdę nie chcemy.
Może więc jest to przyczynek do rozmyślania o determiniźmie i roli wolnej woli w życiu?

To świetna książka, stawia wiele pytań, na które wciąż szukamy odpowiedzi. Też ją bardzo polecam.
Porównanie z Kafką jak najbardziej zasadne, chociaż styl zupełnie inny.
Użytkownik: misiak297 15.04.2009 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A dla mnie najbardziej pr... | Marylek
W swoim komentarzu zawarłaś wiele z tego, co mógłbym napisać, gdyby nie to, że uparłem się, aby ta recenzja nie zaczynała się od ostrzeżenia o zdradzaniu treści:) Mnie również ten moment najbardziej przeraził - zszkował, ale i na swój sposób zirytował. W końcu bohater ma szansę, a z niej nie korzysta. Dlaczego? I tu się właśnie otwierają ścieżki do interpretacji - sama uchyliłaś w swoim komentarzu niejedną furtkę - to również poszerzyło mój sposób patrzenia na tę powieść:)
No i jeszcze raz ją wszystkim polecam!:)
Użytkownik: koczowniczka 15.02.2010 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętacie zabawy z kleps... | misiak297
Zgadzam się z Tobą i Marylkiem, że jest to świetna książka.

Ale chyba miałeś wybrakowany egzemplarz, bo w mojej (Znak 2007) imię bohatera padło nie na ostatniej stronie, lecz już na 63. Podano tam zresztą nie tylko imię i nazwisko, ale też opis wyglądu, wzrost, wagę (54 kg), wiek i nawet grupę krwi. A nauczyciel nazywał się Niki Jumpei, Niki Shino to jego matka.

Klimat bardzo klaustrofobiczny, zgadzam się. Książka na długo zostaje w pamięci.

Użytkownik: ka.ja 07.05.2012 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętacie zabawy z kleps... | misiak297
Wróciłam z wydm i jeszcze mi piasek w zębach zgrzyta. Możliwe jednak, że to nie piasek, tylko irytacja. Pomysł spodobał mi się bardzo, fabuła jest świetna, ale zapiaszczona okropnie; grzęźnie się w nudnych monologach wewnętrznych bohatera, jakieś takie niewiarygodne są. Opowieść o psychicznej chorobie wenerycznej tylko mnie zdziwiła. Eee? Ale co to ma do rzeczy?
Pewnie część moich zarzutów odnosi się do tego, co wynika z różnic kulturowych. Przeczytałam kilkanaście książek napisanych przez Japończyków i we wszystkich dostrzegłam podobną niezręczną sztuczność wypowiedzi. Taki powiew teatru kabuki. U nkektórych autorów to lubię, u Kobo Abe - nie.
Użytkownik: norge 07.05.2012 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wróciłam z wydm i jeszcze... | ka.ja
Do mnie też jakoś ta książka nie dotarła. Ta właśnie sztuczność, marudzenie, wymyślanie niestworzonych rzeczy... nie, to zupełnie styl nie dla mnie.
Użytkownik: ka.ja 07.05.2012 23:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Do mnie też jakoś ta ksią... | norge
A ja bardzo lubię wymyślanie niestworzonych rzeczy, pod warunkiem, że się bredzi z wdziękiem. Jak kaczka łykam wszystkie wizje, monologi wewnętrzne, strumienie świadomości i baśniowe wstawki. Problem w tym, że Kobo Abe przynudza albo w tym, że ja nie załapałam, co łączy te wszystkie kawałki. Psychiczna choroba weneryczna jest takim przykładem zupełnego oderwania od głównego nurtu. Jedyne usprawiedliwienie dla niej to próba wprowadzenia erotyzmu, wyjątkowo nieerotyczna, niestety.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: