Dodany: 06.04.2014 22:36|Autor: Frider

Z miłości do syna


Skończyłem czytać wyjątkową książkę. Książkę oszczędną w obrazach, ascetyczną w formie, ale bogatą w uczucia i myśli. Jest w niej tylko dwóch głównych bohaterów - ojciec i syn. I zniszczony, spopielony przez nieokreśloną katastrofę świat. Świat, w którym żyją już tylko nieliczni, świat pełen zwątpienia, ciemności, trwogi i głodu. Świat, w którym spotkany człowiek może być twoim przyjacielem, ale raczej spróbuje cię okraść, być może zechce cię zabić albo zapragnie cię zjeść...

Ojciec i syn idą przed siebie. Nie ma już znaczenia, dokąd podążają, przyszłość ogranicza się do najbliższych dni, godzin, nawet minut. Ich życie wypełniają kolejne zimne kilometry drogi w poszukiwaniu pożywienia i bezpiecznego miejsca na kilka chwil niespokojnego snu. Syn idzie, bo prowadzi go ojciec. Ojciec idzie, bo wie, że jest jedyną szansą na przedłużenie życia syna.

Powieści drogi mają często w sobie głęboki, przejmujący smutek, mają jednak także jedną wspaniałą cechę - zostawiają we mnie głębokie ślady. W tej „Drodze” nie ma zbyt wiele akcji, fabuła jest praktycznie szczątkowa. Przypomina obraz namalowany na zniszczonym lustrze - widzimy zarys zamierzonego dzieła autora, ze zmiennymi, niewyraźnymi elementami odbitej rzeczywistości. Wieloznaczne kształty, pozwalające zajrzeć do wnętrza własnej duszy.

Są czasem takie książki, w których znajdujemy zdania wnoszące coś do naszego życia. Zdania krótko, ale zaskakująco trafnie charakteryzujące rzeczy, które zawsze zdawały się nam skomplikowane. W tej powieści takie zdania są na każdej stronie. Zdania, które wracają do mnie falą w codzienności, w momentach wyzutych z nadzwyczajności. „Droga” zadaje pytania, które uwielbiam. Pytania, na które odpowiedzi możemy znaleźć natychmiast (tak nam się wydaje) lub poszukiwać ich przez całe życie, nigdy nie zbliżając się nawet do zrozumienia. „Czym się różni to, czego nigdy nie będzie, od tego, czego nigdy nie było”?[1].

Dążymy do doskonałości, poszukujemy lepszej przyszłości, lepszego jutra. Po co? Spodziewamy się, że jutro będzie lepiej. Dlaczego? Skąd w nas ta wiara, że jutro w ogóle nadejdzie? „Ludzie zawsze myśleli o jutrze. Ja w to nie wierzyłem. Bo jutro nie myślało o nich. Nawet nie wiedziało, że są”[2].

Świat przedstawiony w tej powieści to anty-świat. Czarno-biały negatyw, w którym to, co złe jest tym bardziej mroczne przez kontrast z bielą drobin światła rozsiewanych przez dobro. To świat, w którym zanikło już wszystko; dla dwóch wędrowców zostało tylko to, co jest początkiem i, mam nadzieję, będzie na końcu wszystkiego. Miłość. To ona jest początkiem Drogi i jej końcem.

Miłość Agape, słyszeliście kiedyś o niej? A może spotkaliście się z nią? Jest najwyższą formą miłości. Nie Philia i nie przyziemny Eros. Właśnie Agape, miłość bezinteresowna i bez granic. Miłość rodziców do dziecka, jedyna, która daje wszystko, nie żądając nic w zamian. To także miłość małżonków trwająca po wielu latach, gdy Eros zestarzał się, skapcaniał i odszedł w niepamięć.

„Droga” to hołd oddany miłości Agape, od pierwszych do ostatnich stron.

Lecz przy boku Miłości kroczy Śmierć, idzie milcząc, czekając na swój czas. Miłość i Śmierć przeplatają się, zbliżają i oddalają od siebie, falują. Z jednej strony są swoimi wrogami - jedna chce wykluczyć drugą, z drugiej strony obecność Śmierci wzmacnia Miłość, uwypukla jej siłę i determinację. Miłość i Śmierć walczą ze sobą, do ostatnich stron książki pozwalając nam wierzyć, że są równorzędnymi przeciwnikami.

Śmierć uważa, że jest panią naszego życia, przychodząc wtedy, gdy uzna to za słuszne. Może być jednak tylko wyborem dokonanym przez człowieka. Śmierć jest zależna od nas, tak samo jak my od niej. Jest naszym przeznaczeniem, ale moment i forma jej nadejścia mogą zależeć od nas. I najważniejsze - wyłącznie naszym wyborem pozostaje, jak ją przyjmiemy. Śmierć jest naszym niewolnikiem godnym współczucia, bo czymże stanie się bez nas? „Gdy wszyscy wreszcie umrzemy, zostanie już tylko śmierć, a wtedy jej dni też będą policzone. Stanie na środku drogi, nie mając nic do roboty, nie mając nikogo do zabrania. I powie: gdzie się wszyscy podziali?”[3].

Przesłanie powieści jest proste: miłość to nadzieja. Istnieje przysłowie: póki życia, póty nadziei; tu brzmi ono inaczej: póki trwa miłość, nadzieja nie umiera. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu „Droga” jest bardzo smutna, ale przez kontrast z bieżącą rzeczywistością pomaga uświadomić sobie, a może raczej przypomnieć, pewne prawdy, o których nie pamięta się na co dzień. Przywraca radość z dzisiejszego dnia, z poczucia bezpieczeństwa i bliskości ukochanych osób. Rozpala w sercu ogień, o którym wielokrotnie wspomina.

Cieszę się, że żyję. Cieszę się, że codziennie poznaję ludzi. Kontakt z innym człowiekiem sprawia, że codziennie, nawet nieświadomie, pracuję nad sobą, staję się kimś bardziej wartościowym. I tylko dzięki innym ludziom jest to możliwe. Pracujemy dla ludzi i z ludźmi. Oczywiście, lepiej jest pracować wyłącznie z tymi, których lubimy i cenimy, zwykle jest to jednak niemożliwe. Nie mamy wyboru i zresztą nie możemy go mieć. Skazani jesteśmy na wędrówkę wśród osób, których nie znamy i które mogą okazać się kimś innym, niż myśleliśmy. Mimo to staramy się dawać innym wszystko, co możemy i co mamy najlepszego, zwykle więcej, niż widzą, zawsze więcej, niż doceniają. Na tym polega Człowieczeństwo. Po co to robimy? Bo ludzkość jest najwyższym dobrem i chyba już tylko nieliczni rozumieją prawdziwe znaczenie tych słów: „Tam gdzie ludzie nie mogą żyć, słabo wiedzie się również bogom”[4].

Wyznaniem wiary autora jest odpowiedź na pytanie: czym jest dziecko? „Jeśli nie jest słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił”[5].

Po lekturze „Drogi” część osób zastanawia się prawdopodobnie: jak ja zachował(a)bym się w takiej sytuacji? Wydaje mi się, że to pytanie nie jest zbyt ważne, biorąc pod uwagę nikłe prawdopodobieństwo uczestniczenia w tak tragicznych, katastrofalnych wydarzeniach. Bardziej zasadne wydaje mi się pytanie: jak zachowuję się wobec bliskich mi osób dzisiaj, co daję im z siebie na co dzień? Jaka jest siła mojej Miłości teraz, gdy zabija ją nie Śmierć, lecz zwyczajność?

Jaka jest moja droga, czy niosę w sobie ogień?


---
[1] Cormac McCarthy, „Droga”, przeł. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, 2008, s. 34.
[2] Tamże, s. 158.
[3] Tamże, s. 162.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 9.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6205
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: Marylek 09.04.2014 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłem czytać wyjątko... | Frider
Bardzo pięknie odczytałeś tę książkę.
Użytkownik: Frider 09.04.2014 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo pięknie odczytałeś... | Marylek
Dziękuję. „Droga” jest bardzo specyficzna, myślę że istnieje spore grono osób, które ta książka może drażnić. Napisana jest w sposób rwany, miejscami szkieletowy, narracja (szczególnie dialogi) mogą sprawiać wręcz kalekie wrażenie. Jednak ten styl fenomenalnie pasuje do monotypowej malarskości książki, do jej odcieni szarości i do świata, w którym jest osadzona akcja . Na tym tle przedstawiona jest jak róża na śniegu ojcowska miłość.
Książka wybitna, wyróżniająca się, bardzo oryginalna. Kto wie, czy nie zostanie bardziej doceniona po latach. Niedługo po książce obejrzałem film pod tym samym tytułem. Nie będę go oceniał, bo to zupełnie inny rodzaj sztuki, ale w filmie pojawił się jeden element, który diametralnie zmienił wydźwięk treści. Film także polecam, świetne zdjęcia, znakomita rola Viggo Mortensena i chłopca grającego jego syna. Aha, także Charlize Theron w roli matki. Naprawdę warto, szczególnie PO książce.
Użytkownik: Marylek 09.04.2014 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. „Droga” jest ba... | Frider
Książkę czytałam już jakiś czas temu. Pamiętam, atmosferę, klimat szarej beznadziejności, czytelnik czeka, żeby oni doszli w takie miejsce, które zapewni im schronienie, przetrwanie. Potem strach - przed tym, co jeszcze ich czeka. I żal, tęsknota za tym, co było (przecież wspominają matkę!), ale tęsknota czytelnika, bo oni - ojciec i syn - po prostu idą. A potem już się nie czeka...

Ta droga, to przecież także alegoria ludzkiego losu. Wiedzie w jedną stronę, składa się z powolnych strat - bliskich, którzy odchodzą na zawsze, ale też umiejętności i zdolności, które opuszczają nas pomalutku w miarę, jak podążamy Drogą. Ku celowi, który jest jednaki dla wszystkich. Twoje odczytanie jej przez pryzmat miłości jako wartości najwyższej, przez pryzmat Agape ojca w stosunku do syna, upiększa Drogę i nadaje jej sens głębszy, sens wartości, dla której warto żyć.

Filmu nie oglądałam. Skoro polecasz - zapamiętam.

A zupełnie swoją drogą - o miłości ojca do syna (autystyka) jest ta książka: Opowieść ojca: Przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu (Isaacson Rupert) - zupełnie inna, ale budująca i bardzo ciekawa.
Użytkownik: Frider 09.04.2014 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę czytałam już jaki... | Marylek
Dziękuję za polecenie. Ja także zapamiętam i spróbuję poszukać :)
Użytkownik: Marylek 09.04.2014 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za polecenie. Ja... | Frider
:)
Użytkownik: severian 11.04.2014 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. „Droga” jest ba... | Frider
Książka powinna być sprzedawana ze sznurem w komplecie,można złapać niezłego doła po lekturze :)Ale chciałem skrobnąć coś o filmie.Twórcom zabrakło odwagi żeby zawrzeć w filmie książkowy klimat końca świata.Jak to amerykanie z ich radością życia,musieli wkleić coś na kształt happy endu.Poza tym aktor grający Syna jest po prostu za stary,w filmie to jest chyba 12latek.Film wprawdzie widziałem dawno temu ale doskonale pamiętam,że te dwie sprawy dość mocno mnie zirytowały.Ale warto to obejrzeć bo rozdęty budżet robi swoje,jest na czym oko zawiesić.
Użytkownik: Frider 11.04.2014 20:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka powinna być sprze... | severian
Nie wiem, czy myślimy o tym samym happy endzie, a nie chcę pisać wprost, żeby nie psuć przyjemności z oglądania filmu tym , którzy tego jeszcze nie zrobili. Masz na myśli, hm...wprowadzoną pod koniec latającą barwę :) ? Bo sama końcóweczka nie odstaje zbyt drastycznie od książki.
Trudno porównywać film z książką, to są różne doznania i inne formy ich przekazu. Jednak uważam, że w tym przypadku uzupełniają się, są inne a zarazem porównywalne. Postać Syna w filmie nie razi mnie, zachowuje się odpowiednio do swego wieku, naturalnie. Jako symboliczne Dziecko pasuje.
Wracając do barwy- dla mnie ten moment w filmie był wstrząsający, nie spodziewałem się go i przez chwilę nie mogłem dojść do siebie, wzruszony jego pięknem. Przyznaję jednak, że był to bardzo amerykański akcent( i nie widzę w tym nic złego), który zmienił fabułę i wyrwał się z konwencji książki. Oglądałem sporo różnego typu ekranizacji i w prawie każdym przypadku coś nie pasowało, denerwowało, odbiegało, było zrobione inaczej niż w oryginale. Określamy to zwykle jako: bardziej lub mniej udana ekranizacja. To błąd. Ekranizacja nigdy nie powinna być dosłownym przeniesieniem książki na ekran, bo wtedy jest przewidywalna, nudna. Filmy, które po zakończeniu seansu irytują nas (bo różnią się od oryginału), w rzeczywistości wnoszą nową jakość, która wydaje się zła, bo się jej nie spodziewaliśmy i nie chcieliśmy. Trochę generalizuję, ale mam nadzieję, że jest to zrozumiałe w odbiorze. I oczywiście rozumiem rozczarowanie, ja też oglądając ekranizację zwykle złoszczę się na odstępstwa fabularne, ale gdy mi przejdzie potrafię je docenić :)
Użytkownik: Panterka 11.04.2014 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy myślimy o t... | Frider
Dla mnie w filmie najbardziej szokujące były rysunki chłopca. Niejako pozwoliły spojrzeć szerzej na... nie wiem jak to nazwać? Umieranie duszy? Upadek cywilizacji?
Użytkownik: Frider 13.04.2014 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie w filmie najbard... | Panterka
Chyba jedno i drugie jest właściwe. Chłopiec się uwstecznia, czy też jest opóźniony rozwojowo, a jako, że jest czymś w rodzaju resztki cywilizacji obie odpowiedzi pasują. To pytanie okazało się dla mnie o wiele trudniejsze, niż na to wygląda, sądząc po jego długości.
Po pierwsze, nie pamiętałem fragmentów filmu z rysunkami chłopca. Musiałem znaleźć chwilę wolnego czasu i ponownie poszukać ich, przy okazji oglądając od nowa prawie cały film. Po znalezieniu tych scen dostałem kolejny orzech do zgryzienia, bo sceny te faktycznie są niejednoznaczne i zastanawiające. Znalazłem dwa momenty, w których widzimy rysującego chłopca. Pierwszy jeszcze w domu rodzinnym- proste rysunki na ścianie .Drugi to moment, gdy chłopiec siedzi i maże raczej niż rysuje kredkami ściskanymi pękiem w garści. Ten obraz tłumaczę sobie następująco. Małe dzieci (takie 3-5 letnie) mają naturalną potrzebę koloru. Jeżeli dać im kredki, zwykle mażą nimi jakąś plamę(najlepiej na ścianie), biorą następną kredkę, mażą nią obok albo na już wcześniej popisanej plamie. Nie robią tego w celu stworzenia jakiegoś kształtu, fascynuje je sam kolor i jego zmiany. To dopiero my, dorośli, wymagamy od nich nadania kolorom kształtu i formy (namaluj zajączka, namaluj mamę- rysunki ze ściany domu chłopca). Tak samo postępuje chłopiec w filmie- maże wszystkimi kredkami na raz, próbując uzyskać jak największą ilość barw. Dla mnie świadczy to o dwóch sprawach- po pierwsze o pragnieniu koloru w świecie go pozbawionym, po drugie o niewykształceniu się umiejętności ( a może w pierwszej kolejności- chęci) tworzenia form. Chłopiec jest po prostu mniej dojrzały niż jego rówieśnicy w świecie niezniszczonym katastrofą, w pewnym sensie jest upośledzony w rozwoju, z winy braku możliwości jakiejkolwiek nauki, oprócz walki o przetrwanie.
Długa odpowiedź, ale pytanie było bardzo ciekawe.
Użytkownik: Panterka 14.04.2014 16:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba jedno i drugie jest... | Frider
Nie bardzo pamiętam, ale mnie kojarzyło się, że dziecko używało (w czasie wędrówki) samych ciemnych kredek. Tak, to były bazgroły, nic istotnego, plątanina kresek. Kojarzy mi się zdjęcie, znalezione w Internecie, na którym ośmioletnia dziewczynka z obozu koncentracyjnego dostała za zadanie narysować dom. To było to samo - bezładna plątanina kresek, gdyż dziewczynka nie miała wyobrażenia tego słowa.
Tu mamy podobnie - chłopiec zapomina o "tamtym" świecie. Rysuje rzeczywistość - ciemność, śnieg (opad?), ruiny, nietrwałość. Wybiera kolory jakie go otaczają nie bardzo pamiętając, że można wybrać inne kolory.
Użytkownik: Frider 14.04.2014 16:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie bardzo pamiętam, ale ... | Panterka
Tak, możesz mieć rację. Bardzo ciekawa interpretacja.
Użytkownik: Klosterkeller 14.04.2014 07:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłem czytać wyjątko... | Frider
Bardzo dobra recenzja - dużo lepsza niż dzieło, które opisuje. :-)
Użytkownik: 5w4 19.04.2014 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłem czytać wyjątko... | Frider
Przepięknie napisane. Twoją recenzję czyta się, jakby patrzyło się na obraz...
Użytkownik: Frider 21.04.2014 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepięknie napisane. Two... | 5w4
Dziękuję. To bardzo miłe.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: