Dodany: 01.04.2014 21:34|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

Nie taki ten gender straszny, czyli płeć w popkulturze – KONKURS nr 177


Przedstawiam KONKURS nr 177, który przygotował Paweł Wolniewicz.



Nie taki ten gender straszny, czyli płeć w popkulturze – KONKURS nr 177


„kochAAAni moi: (…) kobiEEEty, mężczYYYźni, inne płcie…” *)

„Dżęder” to ostatnio bardzo modne i nadużywane pojęcie, ale najczęściej każdy inaczej je rozumie. Wiadomo, że to coś związane z płcią i z jakimś zamieszaniem z tym związanym, ale kto by tam wnikał w szczegóły. No to ja też nie będę wnikał i w konkursie pojawią się fragmenty luźno związane z różnymi aspektami pojęcia gender . Dlatego pojawi się zmiana płci, przebieranie za inną płeć, czy trzecia płeć.
Pięć fragmentów jest nieco innej płci niż zazwyczaj (w końcu gender zobowiązuje), fragmenty należą nawet do trzech różnych płci. Bardzo proszę o niepodpowiadanie, które to są fragmenty ani na czym polega ich odmienność.

Fragmenty są jak zwykle łatwe. No, może nieliczne są mniej łatwe od innych. Jeśli ktoś ma ochotę pomataczyć co trudniejsze fragmenty, żeby doszczętnie skołować konkurencję, to najlepiej schować je w paplę. Starajmy się jednak, żeby matactwa nie przytłoczyły i nie zastąpiły fragmentów. Infоrmacje о czytanych fragmentach będę wysyłał każdemu z osobna w odpowiedzi na pierwszego mejla, jak ktoś nie chce, to prоszę о wyraźne zaznaczenie tego.

Dо оdgadnięcia jest 30 fragmentów, za każdy mоżna оtrzymać 2 punkty, czyli maksymalnie 60 punktów. W przypadku remisu decyduje data zdobycia ostatniego punktu.

Оdpоwiedzi prоszę wysyłać na adres: [...] lub przez prywatną wiadomość. Termin nadsyłania оdpоwiedzi upływa 13.04. (niedziela) о gоdz. 23.59.


(*) Ten zwrot jest cytatem i może potraktujmy go jako fragment numer 0, pozakonkursowy i dla chętnych.


UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!




1.

A on jak to chłopiec, gdy myśli, że nikt go nie widzi, biega po trawie tu i tam i jakby bawiąc się z falą dotyka wody palcami, potem stopę zanurza. Lecz miła ciepła woda jest pokusą, więc jednym ruchem zrzuca z delikatnego ciała swe miękkie odzienie. Dopieroż wtedy zachwyciła się Salmacis. Nagość pięknego chłopca wzbudziła w niej płomień. Oczy jej płoną, jak krągłe zwierciadła, gdy na nie padną wprost promienie słońca. Już nie może wytrzymać, zapał ją roznosi, pragnie uścisnąć, do szaleństwa niecierpliwa.
Chłopiec klaszcze dłońmi o ciało i zręcznie skacze w wodę a pluszcząc na przemian ramionami prześwituje z fali, jakby ktoś posąg z kości słoniowej lub białe lilie przykrył przeźroczystym szkłem.
- Zwycięstwo! - woła Nimfa. - Już jesteś mój! - i odrzuciwszy szatę wbiega w środek wody. Chwyta go, choć się broni, łowi umykające usta, dotyka, ściska, ze wszystkich strona otacza, obejmuje. Kiedy tak się wymyka i opiera, ona opasuje go niby wąż, którego orzeł chwyta w locie i porywa. Głowa mu zwisa, trzymają szpony, a on zwojami oplątuje ogromne skrzydła. Albo jak bluszcz, który obrasta pień wysoki. Albo jak polip morski, co schwytawszy wroga trzyma i ze wszystkich stron żrącymi mackami otacza.
Opiera się potomek Atlasa i odmawia Nimfie spodziewanych rozkoszy. Ona ściska i całym ciałem do niego przywiera.
- Daremnie walczysz - mówi - nie uciekniesz. Sprawcie, bogowie, aby nic jego nie mogło oderwać ode mnie, a mnie od niego.
Spełnili to bogowie, złączyli na zawsze splecione ciała. Już jedną mają postać. Jak gdy ktoś zaszczepi razem dwie gałązki i powiąże korą, zobaczy, że się zrosną. Tak ich członki w uścisku się zrosły, już nie ma dwojga, lecz podwójne ciało, trudno powiedzieć, czy kobieta, czy mężczyzna, nijakie a podwójne.
Hermafrodyt widząc, że zdrój, w który wszedł mężczyzną, zabrał mu pół męskości i pół sił zostawił, wyciągnął ręce i modlił się, lecz już wpół męskim głosem:
- Matko i ojcze, wysłuchajcie próśb syna, który dwa wasze imiona nosi, jeśli w tę wodę wejdzie kiedy mąż, niech wyjdzie w pół swej męskiej siły, niech za dotknięciem tej wody osłabnie.
Ojciec i matka spełnili prośbę dwukształtnego syna, nieznanym zielem zatruli krynicę.



2.

Nie wszystkie zwierzęta posiadają chromosomy płci. Prawdę mówiąc, należy się dziwić, dlaczego tak wiele zwierząt je posiada. Robią one bowiem z procesu wyboru płci czystą loterię podporządkowaną arbitralnej zasadzie, która zazwyczaj utrzymuje proporcje płci w stosunku jeden do jednego. Jeżeli pierwszy osiągnie komórkę jajową plemnik z chromosomem Y, urodzi się osobnik męski; jeśli z chromosomem X - żeński. Istnieją przynajmniej trzy inne i lepsze sposoby determinacji płci.
Pierwszy sposób, spotykany u organizmów prowadzących osiadły tryb życia, to wybór płci stosowny do nadarzających się okazji. Na przykład posiadanie płci innej niż sąsiad, ponieważ właśnie z nim lub z nią trzeba będzie sie połączyć. Skałoczep zachwycający piękną łacińską nazwą Crepidula Fornicata, rozpoczyna życie jako samiec, a potem gdy zaprzestaje wędrówek i osiada na skale, staje się samicą. (...) Płeć jest podobnie ustalana u niektórych ryb na rafach koralowych. Ławice składają się z wielu samic i jednego dużego samca. Gdy samiec ginie, największa z samic po prostu zmienia płeć.(...)
Wiele można powiedzieć o tej strategii. Opłaca się być samicą podczas dojrzewania, doczekać się potomstwa, a potem, kiedy się jest na tyle dużym, że można władać haremem zmienić płeć i zgarnąć całą stawkę jako poligamiczny samiec.



3.

Fotografia wykonana w Odessie w 1913 albo 14 roku przedstawia dziadka z muszką w szarym kapeluszu przyozdobionym błyszcząca jedwabną wstążką, w trzyczęściowym garniturze, pod którego rozchyloną marynarką w poprzek starannie zapiętej kamizelki zwisa łukiem cienki srebrny łańcuszek biegnący jak się zdaje wprost do zegarka kieszonkowego.(...) Z lewej strony trzyma za rękę około 6-letniego chłopca, z prawej zaś prześliczną dziewczynkę, mniej więcej czteroletnią. (...)
Dziewczynka uśmiecha się do fotografa. Sprawia wrażenie jak gdyby świetnie zdawała sobie sprawę ze siły swoich wdzięków i z rozmysłem roztaczała je przed obiektywem aparatu. Długie miękkie włosy uczesane starannie z przedziałkiem po prawej stronie opadają jej na ramiona i kładą się na sukience. Jej twarzyczka jest okrągła, pyzata i wesoła. Oczy ma podłużne i skośne prawie jak Chinka, a jej pełne wargi rozchyla półuśmiech. (…) Na jasną sukienkę nałożono jej miniaturowy płaszczyk kadecki, identyczny jak płaszczyk brata, tylko mniejszy i przez to rozkoszny. Ona także ma miniaturowe podkolanówki. Na nogach pantofelki z uroczymi klamrami w kształcie motyli.
Chłopiec na fotografii to mój wuj [D]. (…) Natomiast dziewczynka, ta mała czarująca strojnisia, to mój ojciec.
Od niemowlęctwa, aż do siódmego czy ósmego roku życia, czasami opowiadał nam, że trwało to przynajmniej do dziesiątego, babcia [S.] ubierała go tylko i wyłącznie w sukienki z kołnierzykami albo w małe plisowane i krochmalone spódniczki, które szyła dla niego własnoręcznie, a na nogi wkładała mu czerwone dziewczęce buciki. Wspaniałe długie włosy spływały mu na ramiona i wiązano je czerwonymi, żółtymi, błękitnymi albo różowymi kokardkami. (…)
Po urodzeniu [Z.] babcia [S.] bardzo chciała mieć córkę. Kiedy urodziła drugie dziecko, które na córkę za bardzo nie wyglądało, z miejsca uznała, że ma naturalne i niezaprzeczalne prawo wychowywać to dziecię, ciało z jej ciała i kość z jej kości jak jej się podoba, według własnego uznania i żadna obca siła na świecie niech się nie waży w to ingerować i decydować o wychowaniu, ubiorach, płci czy manierach jej [L.]. Jakim prawem? Dziadek [A.] najwyraźniej nie widział w tym powodu do buntu. (…)
Co do ojca, to nigdy się nie skarżył. Prawie nigdy nie dzielił się z nami wspomnieniami spod damskiego prysznica i innymi przeżyciami z czasów dziewczęcych, chyba że akurat chciał nas rozbawić.(…) Czasami żartował w swój niezabawny sposób.
- Oczywiście, że uganiam się trochę za spódniczkami jak większość mężczyzn, może nawet nieco bardziej, a to dlatego, że kiedyś miałem spódniczek w bród i nagle wszystkie mi zabrano.
Raz powiedział mniej więcej tak.
- Gdyby urodziła nam się córka, prawdopodobnie byłaby prześliczna - po czym dodał. - W przyszłości w nadchodzących stuleciach być może zmniejszy się nieco przepaść między płciami. Przepaść tę uważa się na ogół za tragedię, ale możliwe, że któregoś dnia przekonamy się wszyscy, że to raczej komedia pomyłek.



4.

Rzekła więc ponuro, przeklinając w duchu swoją klęskę:
- Czarnoksiężnik przyniósł do mnie [X], która była wówczas maleńką dziewczynką, i prosił mnie o ukrycie dziecka.
- Tak przypuszczałam - oznajmiła spokojnie [G.].
- A co ofiarował ci za tę przysługę?
- Wyuczył mnie wszystkich swoich czarodziejskich sztuczek. Niektóre z nich były coś warte, a inne były tylko oszustwem. Ale ja pozostałam wierna swojemu przyrzeczeniu.
- Co uczyniłaś z dziewczynką? - zapytała [G.]. Słysząc to pytanie wszyscy wyciągnęli głowy oczekując z ciekawością odpowiedzi.
- Zaczarowałam ją - odrzekła [O.].
- W co?
- Zamieniłam ją w...
- W co? - zapytała powtórnie [G.], gdy czarownica zawahała się.
- W chłopca! - wyszeptała [O.].
- W chłopca?! - powtórzyli wszyscy, a ponieważ wiedzieli, że stara kobieta wychowywała [T.] od dziecka, wszystkie oczy skierowały się w jego stronę.
- Tak - rzekła wiedźma kiwając głową. - Oto księżniczka [X], owo dziecko, które przyniósł do mnie Czarnoksiężnik, złodziej korony jej ojca. Oto prawowita władczyni [...]. - I [O.] wyciągnęła długi kościsty palec w kierunku chłopca.
- Ja? - wykrzyknął zdumiony [T.]. - Ależ ja nie jestem księżniczką [X], nie jestem przecież dziewczynką!
[G.]uśmiechnęła się, podeszła do [T.] i wzięła jego małą, brązową rękę w swoje białe, delikatne dłonie.
- Nie jesteś dziewczynką - rzekła łagodnie - ponieważ [O.] zamieniła cię w chłopca. Ale urodziłeś się dziewczynką i księżniczką. Musisz odzyskać swój właściwy kształt, żeby stać się królową (...)
- Nie martw się, stary - pocieszał go [B.D.]- słyszałem, że to nic złego być dziewczynką. Zostaniemy dalej twoimi wiernymi przyjaciółmi. A powiem ci uczciwie, że zawsze uważałem dziewczęta za znacznie milsze od chłopców.
(…)
- Ale posłuchaj! - wykrzyknął [K.D.]. - Jeżeli staniesz się dziewczynką, nie będziesz już moim kochanym tatusiem!



5.

Yuichi wrócił, podzwaniając kluczykami od samochodu.
- Skoro mogła się wyrwać tylko na dziesięć minut, powinna była zadzwonić - powiedział, zdejmując przy drzwiach buty.
- Uhm - odrzekłam, nie ruszając się z kanapy.
- Zatkało cię na widok matki?
- Uhm, przecież jest taka piękna - odpowiedziałam szczerze.
- Przecież - powiedział Yuichi ze śmiechem, wstając i siadając przede mną na podłodze - miała operację plastyczną.
- Tak? - rzuciłam, ukrywając zdziwienie. - To nic dziwnego, że wcale nie jesteście podobni.
- Ale zorientowałaś się? - mówił dalej, jakby na siłę powstrzymując się od śmiechu. - Że jest mężczyzną?
Tym razem nie mogłam udać obojętności. Zaniemówiłam i wytrzeszczyłam na niego oczy. Czekałam, aż powie, że mnie nabiera. Te szczupłe palce, gesty, sposób noszenia się? Przypomniałam sobie jej piękną twarz i czekałam, wstrzymując oddech, ale on tylko siedział bardzo rozbawiony.
- Ale przecież - odezwałam się - powiedziałeś... powiedziałeś, że to twoja matka.
- A ty nazwałabyś ją ojcem? - zapytał spokojnie. Miał rację. Była to bardzo przekonująca odpowiedź.
- Na imię ma Eriko?
- Skądże! Naprawdę ma na imię Yuji.
Miałam kompletną pustkę w głowie. W końcu odzyskałam mowę i zapytałam:
- W takim razie kto cię urodził?
- Dawniej była mężczyzną - odparł. - Kiedy była bardzo młoda. Miała wtedy żonę. Ta kobieta była moją prawdziwą matką.



6.

Usłyszał za sobą jakiś głos.
Obrócił się. W pierwszej chwili nie poznał stojącej przed nim długonogiej, mocno upudrowanej kobiety o grubych rysach i w jasnej peruce. W końcu jednak przypomniał sobie tępo zakończony nos i szparę między przednimi zębami.
– Klaun! – zawołał. – Otto...
– Otto we własnej wysokiej osobie, przystojniaczku. To jest wada wysokich obcasów. Właściwie wolałabym, żeby moi mężczyźni byli wyżsi ode mnie. Mogę?
Usiadł na stołku barowym obok [H.].
– Jaka jest twoja trucizna? – spytał [H.], usiłując przyciągnąć uwagę zajętej Birgitty.
– Daj sobie spokój, ona już wie – powiedział Otto.
[H.] zaproponował mu papierosa, którego Otto wziął bez podziękowania i umieścił w różowej fifce. [H.] podsunął mu zapaloną zapałkę. Otto przyglądał mu się znacząco, paląc papierosa, wciągał policzki. Krótka sukienka lepiła się do szczupłych ud w pończochach. [H.] musiał przyznać, że przebranie jest jak prawdziwe dzieło sztuki. Otto w damskim stroju wyglądał bardziej kobieco niż większość kobiet, z jakimi [H.] się stykał. Oderwał się od jego spojrzenia i wskazał na ekran telewizora.
(...)
Siedzę sobie w barze, pomyślał [H.], i słucham, jak transwestyta peroruje na temat australijskiej polityki. Nagle poczuł się mniej więcej tak samo na miejscu, jak Harrison Ford w barowej scenie w Gwiezdnych wojnach.
Wiadomości przerwała reklama, na której pojawili się Australijczycy we flanelowych koszulach i skórzanych kapeluszach. Z dumą reklamowali piwo, którego najważniejszą cechą było to, że jest australijskie.
– Cóż, wypijmy za terra nullius – zaproponował [H.].
– Wypijmy, przystojniaczku. Ach, prawie zapomniałam, w przyszłym tygodniu występujemy z nowym przedstawieniem w St. George's Theatre na Bondi Beach. Ż ą d a m wręcz, żebyście razem z Andrew przyszli je zobaczyć. Weźcie ze sobą jeszcze kogoś i dobrze by było, żebyście zachowali oklaski na moje numery.



7.

Na zabobonach i ludzkim lęku można zarobić. Dobrze o tym wiedzą hidźry, które przechadzając się po pociągach - budzą wśród mężczyzn taki strach, że z łatwością wyłudzają od nich pieniądze.
Swoje nadejście ogłaszają charakterystycznym klaskaniem, zaczepiają pasażerów ni to zalotnie, ni to obraźliwie. Są wulgarne, mówią różne przykrości. Bywają też dowcipne i błyskotliwe, ale jeśli ktoś nie chce dać pieniędzy, postraszą utratą potencji i złym urokiem.
Zdarza się, że policzkują, szarpią i krzyczą. Nie lubią monet, chcą banknotów. W nagrodę uśmiechną się, pogłaszczą po ramieniu i cmokając, odejdą.
Więcej zarabiają na weselach i urodzinach. Zjawiają się na przyjęciach nieproszone, mają dobrą sieć informacyjną. Wiedzą, gdzie rodzi się dziecko i kto bierze ślub. Przychodzą całą grupą, wystrojone w sari, umalowane, z włosami upiętymi w koki. Robią dużo hałasu, tańczą i śpiewają - zwykle okropnie fałszując. Podchodzą do gości, sprośnie szepcząc. Gospodarze płacą, byle się ich pozbyć. Przebierańcy żegnają się, życząc szczęścia i pomyślności.
Hidźry to jedno z ważnych hinduskich tabu - niewiele o nich wiadomo. Brakuje rzetelnych opracowań naukowych i statystyk.
Zia Jaffrey, Hinduska mieszkająca w Nowym Jorku, opisała część ich praktyk w głośnej książce The Invisibles. A Tale of the Eunuchs of India. Opublikowany w połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku tom jest zapisem prywatnego śledztwa podjętego przez autorkę. Jej rozmówcy, przede wszystkim hidźry i rozpracowujący ich środowiska policjanci, opowiadają o codziennym życiu najbardziej tajemniczych wyrzutków indyjskiego społeczeństwa. Autorka brnie przez gąszcz kłamstw i sprzecznych informacji, próbując wyłuskać odrobinę prawdy.
Hidźry - naznaczone jako odmieńcy - żyją w strukturach przypominających kolonie, działających na podobieństwo gangów. Są wśród nich hermafrodyci, osoby z niedorozwojem narządów rodnych, impotenci, transwestyci i homoseksualiści. Nieakceptowani w swych rodzinach i społecznościach często sami szukają schronienia wśród hidźr, ale mówi się też, że wielu nastoletnich chłopców jest porywanych i zmuszanych do życia w komunie. Rozmówcy Jaffrey opisują okrutne ceremonie inicjacji i kastracje. Hidźry zorganizowane w lokalne filie stworzyły rodzaj funduszu społecznego - zapewniają sobie opiekę na starość. Niezdolne już do pracy pełnią funkcje guru, doradzając młodszym.
Hidźry zdobyły niezwykły status - stworzyły własną kastę, zapewniając sobie szacunek i możliwość przetrwania. Ich pozycja jest dwuznaczna: z jednej strony pogardzane, traktowane gorzej niż prostytutki, z drugiej - przyjmowane podczas rodzinnych uroczystości i sowicie opłacane. Ich nazwa prawdopodobnie pochodzi od arabskiej formy hjr i oznacza „ten, który opuścił swoje plemię”.
Jaffrey dotarła do wielu historycznych dokumentów świadczących o wysokiej pozycji kastratów na dworach muzułmańskich i hinduskich władców. Jednak współczesna sytuacja hidźr przypomina opowieści o wszystkich indyjskich przesądach: widać je gołym okiem, ale trudno uchwycić.



8.

Znalazłem swoje posłanie, niedaleko otworu wejściowego i zacząłem się układać, kiedy sobie uświadomiłem, że to chyba skóra Małego Konia, bo był w nią zawinięty, przeniosłem się więc na puste miejsce obok, chociaż zawsze spałem na lewo od niego.
Okazało się, że nie śpi, bo szepnął:
- To jest twoje.
- Nieważne - powiedziałem. - Zostań.
- Tak chcesz? - spytał zawiedzionym głosem.
I zaraz zasnąłem, więcej o tym nie myśląc. Jeżeli Czejen uważa, że życie mężczyzny jest za trudne, to nikt go do niego nie zmusza. Może zostać himaneh, czyli półmężczyzną, półkobietą. Tacy są przydatni i wszyscy ich lubią. Zostają czasem zielarzami specjalizując się w sporządzaniu napojów miłosnych, są zwykle cenionymi komikami. Noszą kobiece stroje i mogą wychodzić za mąż, jeżeli znajdą amatora.
Mały Koń zaczął przygotowywać się do roli himaneh wkrótce po. tym wydarzeniu. Może zresztą tej nocy pomylił łóżka i nie miał nic na myśli. Tak czy owak, nie był w moim guście



9.

Tak Johann znalazł się w klasztorze w Rosenthalu, wśród mężczyzn młodych i starych, a jego życie niewiele różniło się teraz od tego, jakie wiódł w domu. (...). Habit Johanna, który nazywał się teraz [P.], przesiąkał powoli zapachami tymianku, hyzopu, czarnuszki i mięty. Jednak mimo zmiany imienia, ubrania i zapachów, [P.] nadal czuł się w sobie nieswojo. Wolałby być kim innym i gdzie indziej. Jeszcze nie wiedział, kim i gdzie, ale często, zamiast się modlić, klęczał ze złożonymi dłońmi i przyglądał się obrazom w kaplicy, a zwłaszcza temu, gdzie Matka Boska trzyma na rękach Dzieciątko, obok stoją dwie kobiety - święta Katarzyna z książką i święta Apolonia ze szczypcami.
I kiedy tak patrzył, to wyobrażał sobie, że jest w tym obrazie, w samym środku sceny. Ma za sobą otwartą przestrzeń, którą wieńczą na horyzoncie ośnieżone szczyty gór. Bliżej leży miasto z potężną wieżą i murami z czerwonej cegły. Wydeptane ścieżki ze wszystkich stron prowadzą do bram miasta. Obok niego, na wyciągnięcie ręki, siedzi Matka Boska z Dzieciątkiem; jasne, gładkie nóżki Zbawiciela spoczywają na purpurowej szacie sukni. Nad nią w powietrzu wiszą dwa anioły, bez ruchu, z rozpostartymi skrzydłami, jak ogromne ważki. [P.] jest świętą Katarzyną albo świętą Apolonią - długo nie mógł się zdecydować. W każdym razie jest jedną z nich. Ma długie włosy, które spływają mu po plecach. Suknia ciasno opina mu krągłe piersi i delikatnymi, cudownymi falami spływa do ziemi. Naga skóra nóg czuje miękkie pieszczoty materiału. Ogarniała go wtedy jakaś rozkosz, przymykał oczy i zapominał, że klęczy na zimnej posadzce kaplicy w swoim brązowym habicie.
(...)
Kiedyś, gdy leżeli obok siebie zmęczeni miłością i własnymi ciałami, [P.] zwierzył się Celestynowi z tego, że chciałby być kim innym. "Jak by to było, gdybym był kobietą...", zastanawiał się w ciemności. Powiedział mu też o sukni obciskającej ciało świętej Katarzyny i opadającej falami do ziemi. "Bycie kobietą powinniśmy uważać za swego rodzaju ułomność, chociaż ułomność ta jest częścią naturalnego porządku", odpowiedział Celestyn słowami Aeropagity i zamknął oczy, jakby chciał się odgrodzić od wszelkich nieomylnych twierdzeń.
(...)
. "Nasz grzech jest zaledwie drobnym grzechem cielesnym, niewartym wspominania przy spowiedzi. To mniejsze zło niż obcowanie z kobietą". Jednak brat Celestyn nie był zbyt uważny i nie rozumiał [P.]. Jemu nie chodziło o obcowanie z kobietą. [P.] nie chciał mieć kobiety, ale chciał stać się kobietą. Mieć piersi i czuć je przy każdym ruchu. Ciepłe i miękkie krągłości w pełni zastępują brak tej rzeczy między nogami. Czuć włosy opadające na plecy, słodki zapach własnej miękkiej skóry, słyszeć w uszach brzęk kolczyków, móc jasną dłonią układać fałdy sukni i przykrywać dekolt cieniutką chusteczką. (...) Sam pomysł, żeby mieć ciało kobiety, z tą sekretną dziurą między nogami, przyprawiał go o dreszcz przyjemności, aż stał się prawdziwą obsesją. Jak coś takiego może wyglądać, zastanawiał się. Czy to jest dziura jak ucho, jak dziurka w nosie, tylko większa, okrągła i jasna, czy może rodzaj pęknięcia, krwawiącej wiecznie rany, jak skaleczenie na skórze, które nigdy się nie goi. [P.] dałby wszystko, żeby poznać tę grzeszną tajemnicę, ale nie tak, jak się poznaje rzeczy, od zewnątrz, ale stać się tym, co poznawane, doświadczyć jej na sobie samym.



10.

- Dzień dobry, ja jestem z Radio Taxi.
- To pan Marian!
- Trzynaście trzynaście.
- Nie, no, numer pamiętam, ale to chyba wtedy jeździł za panią jakiś zmiennik.
- Nie, nie, to i numer się zgadza i kierowca też. Pani Lusiu ja bardzo przepraszam, ale to wtedy naprawdę tak musiało być.
- A, rozumiem, nie, to niesamowite. Więc to jest pan Marian!
(...)
- Bierze pan dowód, ujawnia się pan, mówi pan, że się pan trzy lata ukrywał, no i dają panu kartki i normalnie pan może żyć. Oczywiście jako brat.
- To ma ręce i nogi, pani jest...
- Ja tak zawsze. Jak już nie ma innego wyjścia to się przebieram i jakoś leci.



11.

Przed samym balem ojciec jak zawsze o wszystkim zapomniał i na darmo czekałam z różowymi falbanami wyłażącymi z worka na juniorki, by zaprowadził mnie na bal. W końcu ruszyłam sama przez zaśnieżone ulice i tak trafiłam do szkolnej szatni, gdzie siedziałam pogrążona w myślach obok [X].
Gdyby był to jakiś inny chłopiec, pewnie nie zamienilibyśmy ani słowa, bo mieliśmy tylko dziewięć lat, a w tym wieku chłopców i dziewczynki niewiele łączy. [X] był jednak wyjątkowy i jego inność czuły dzieci i czuli dorośli. Dzieci przezywały go [...], a zbite z tropu nauczycielki pytały: „[X], nie za wcześnie ciągnie cię do dziewczynek?”. Wuefiarz mocniej niż trzeba rzucał w niego piłką, wołając głośniej niż do innych chłopaków: „wal, [X], nie bądź baba!”.
„Do dupy ten mój strój” oświadczył [X] i cisnął na podłogę szatni biały turban, szarawary i szablę. „Za kogo się przebierasz?” zapytałam zaciekawiona. Takie turbany nosili poganiacze wielbłądów, których widziałam w Bibliotece pod Atlantami, wprawdzie były niebieskie, nie białe, ale już wiedziałam, że w życiu trzeba się godzić na kompromisy. „Za Rudolfa Valentino”. „A kto to?” „Taki aktor, co grał szejka z Sahary. Moja mama go lubi. Ogląda tylko stare filmy i płacze”. „Z Sahary! I ty nie chciałeś szejka Rudolfa z Sahary?” „Nie”. „To kim chciałeś być?” „Księżniczką albo Marylą Rodowicz”. [X] popatrzył na różowy tiul, który wyłaził z worka jak piana. „Co tam masz?” „Księżniczkę” powiedziałam niechętnie. „Księżniczki są do dupy”. „Szejk Rudolf jest do dupy”. Czesio kopnął plastikową szablę, która poleciała w drugi koniec szatni. „Nie lubisz sukienek?” zapytał. „Nie” odparłam krótko.
Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, wsłuchując się w dochodzącą z góry muzykę.
„Machniom?” zaproponował w końcu [X], wypowiadając na głos to, co obojgu nam przyszło na myśl. „Serio?” „Serio”. „To machniom”.
Odwróciliśmy się do siebie plecami i przebrali, ja w kostium szejka Rudolfa, [X] w strój różowej księżniczki. Stanęliśmy twarzą w twarz w oświetlonej mrugającą żarówką szatni, a bal, który toczył się powyżej w sali gimnastycznej, rozbrzmiał dźwiękami Balu Maryli Rodowicz. Pewnie nauczycielki też chciały mieć jakąś przyjemność, bo to życie to bal jest nad bale, drugi raz nie zaproszą nas wcale. Wtedy [X] uśmiechnął się i to właśnie ten uśmiech został na lata w mojej pamięci. „Czy mogę panią prosić?” zapytałam, a [X] pokiwał głową i podał mi dłoń jak prawdziwa księżniczka. Spod krzywo założonego diademu sterczały jego rudawe, pierzaste włosy. Ja byłam Rudolfem Valentino, szejkiem z Sahary, Rudolfem Tuaregiem z krainy wielbłądów.



12.

Przebrałam się pospiesznie, czując, jak z każdym obscenicznym odgłosem moja odwaga i pewność siebie ulatniają się bezpowrotnie. Kiedy jednak spojrzałam do lustra (pękniętego, z krwią zakrzepłą w rysie), na moje wargi wypłynął mimowolny uśmiech i utwierdziłam się w słuszności swego planu. W domu wyprasowałam garnitur pożyczonym żelazkiem i podcięłam włosy nożyczkami do nici, teraz wygładziłam je tylko, używając śliny. Pozostawiwszy suknię i torebkę na krześle, wyszłam na korytarz i zamknęłam drzwi na klucz.
Moje nowe, mroczne serce waliło mi w piersi jak młotem. Jak przewidywałam, stara rajfurka nie zwróciła na mnie uwagi. Minęłam ją i z pewnym wahaniem ruszyłam Berwick Street. Każde zerknięcie w moim kierunku przyprawiało mnie o dreszcz; spodziewałam się, że lada chwila przechodnie podniosą rwetes: „Dziewczyna! Dziewczyna w męskim przebraniu!". Jednakże spojrzenia prześlizgiwały się po mnie i wędrowały ku dziewczętom. Nikt nie zaczął krzyczeć, dlatego wyprostowałam się i ruszyłam przed siebie nieco śmielszym krokiem. Na rogu, przy kościele Świętego Łukasza minął mnie mężczyzna z taczką, pokrzykując: „Z drogi, kolego!". Jakaś kobieta z ufryzowaną grzywką położyła mi dłoń na ramieniu i przechylając głowę, rzekła: „Wyglądasz na młodego kogucika, czarusiu. Pójdziemy w jakieś miłe, ustronne miejsce...?".
Powodzenie pierwszej wyprawy dodało mi odwagi. Podjęłam kolejną próbę, potem następną i jeszcze jedną... Zostałam stałą bywalczynią domu schadzek: stara wynajmowała mi pokój trzy razy w tygodniu. Naturalnie wkrótce odkryła powód moich wizyt, choć sądząc po jej badawczym spojrzeniu, nigdy nie była pewna, czy byłam dziewczyną, która przychodzi do niej wkładać spodnie, czy też chłopcem, który pozbywa się damskiego przebrania. Czasem zresztą sama nie miałam co do tego pewności.
Z każdym wyjściem znajdowałam nowy sposób na udoskonalenie swej metamorfozy. Poszłam do fryzjera i pozbyłam się zbyt kobiecych loków. Kupiłam buty, skarpetki oraz męską bieliznę. Eksperymentowałam z bandażami, aby ostatecznie wyeliminować i tak subtelne krągłości ciała, w spodniach zaś nosiłam złożoną chustkę bądź rękawiczkę, by zamarkować charakterystyczne wybrzuszenie w kroczu.
Nie mogę powiedzieć, że byłam szczęśliwa - nie myślcie, że kiedykolwiek wówczas osiągnęłam ten stan. Spędziłam u pani Best zbyt wiele nieszczęśliwych tygodni, by móc liczyć na szybką poprawę samopoczucia: stałam się tam równie bezbarwna jak moje otoczenie. Lecz bez względu na ciążące mi troski Londyn nigdy nie tracił barw, a możliwość swobodnego spacerowania po mieście (w przebraniu przystojnego chłopca, który budził tylko zazdrość, nigdy szyderstwo) miała pewien ulotny czar, który dostarczał mi coś na kształt satysfakcji.



13.

Jej głowa faktycznie wydawała się w dotyku kostropata. Gdy [Y.] zawlókł ją do zaułka, myślała, że chce ją zabić, lecz ponury starzec przytrzymał ją tylko mocno, ścinając sztyletem skołtunione włosy. Pamiętała całe garście brudnych, brązowych kłaków niesionych wiatrem po brukowcach w stronę septu, pod którym zginął jej ojciec.
– Zabieram z miasta mężczyzn i chłopców – warknął [Y.], gdy ostra stal zadrapała jej głowę. – Siedź spokojnie, chłopcze.
Kiedy skończył, jej czaszkę pokrywały tylko szczecina i nieliczne kępki włosów. Potem oznajmił jej, że nim dotrą do [W.] będzie chłopcem, sierotą o imieniu [A.].
– Przy bramie nie powinniśmy mieć kłopotów, ale trakt to coś całkiem innego. Czeka cię długa podróż w nieciekawym towarzystwie. Tym razem wiozę [...] trzydziestu mężczyzn i chłopców, i niech ci się nie zdaje, że są tacy, jak ten twój bękarci brat. – Potrząsnął nią. – Lord [E.] kazał mi wyszukać ich sobie w lochach, a tam nie znalazłem małych paniątek. Połowa tej bandy w mgnieniu oka wydałaby cię królowej w zamian za ułaskawienie i może jeszcze kilka srebrników. Pozostali zrobiliby to samo, tylko najpierw by cię zgwałcili. Dlatego lepiej trzymaj się od nich z dala i chodź odlewać się do lasu, tak żeby nikt nie widział. Sikanie będzie najtrudniejsze, więc nie pij więcej, niż musisz.



14.

- Pozwólże mi się waćpanna przy dniu obejrzeć. Ho, ho! czy to po braciach ubranie? Nie ma co mówić: bardzo foremny z waćpanny kozaczek. Jeszczem też takiego pachołka, póki żyję, nie miał - ale tak myślę, że mi go pan [S.] odbierze. A to co? O dla Boga, zwińże waćpanna te włosy, boć się nikt co do płci twej białogłowskiej nie omyli.



15.

- [R.] - odezwała się po chwili - posłuchaj, proszę cię. Mam ciotkę, która jest praczką.
- No, no - odparł uprzejmie i łaskawie [R.] - nic sobie z tego nie rób. Nie martw się. Ja mam kilka ciotek, dla których najodpowiedniejszym zajęciem byłoby pranie.
- Zamilknij choć na chwilę, [R.] - przerwało mu dziewczątko. - Za dużo mówisz, to twoja główna wada; ja coś obmyślam, a ty zawracasz mi głowę. Powiedziałam ci już, że mam ciotkę praczkę; pierze bieliznę wszystkich więźniów w tej twierdzy - staramy się wszelkie tego rodzaju zarobki zatrzymać w rodzinie, rozumiesz przecie. Ciotka zabiera bieliznę w poniedziałki rano, a odnosi ją w piątki wieczorem. Dziś mamy czwartek. Otóż przyszła mi pewna myśl: jesteś bardzo bogaty - przynajmniej wciąż mnie o tym zapewniasz - a ona jest bardzo biedna. Kilka funtów nie sprawi ci różnicy, a dla niej stanowi bardzo wiele. Przypuszczam, że gdyby się do niej mądrze zabrać (...) mógłbyś dojść z nią do porozumienia; użyczyłaby ci swojej sukni, czepka i tak dalej i mógłbyś wydostać się z tej twierdzy w charakterze urzędowej praczki. Jesteś do ciotki bardzo podobny - szczególnie z figury.
- To nieprawda! - rzekł popędliwie [R.]. - Jestem niezmiernie wysmukły - jak na [...].
- I moja ciotka ma bardzo dobrą figurę - jak na praczkę . Ale niech tam! Rób sobie, co chcesz, ty wstrętne, pyszałkowate niewdzięczne [...]. Litowałam się nad tobą, chciałam ci dopomóc.
- Dobrze, już dobrze. Bardzo ci dziękuję - powiedział spiesznie [R.]. - Ale nie przypuszczasz chyba, aby pan [R.] z [...] mógł chodzić po świecie w przebraniu praczki!
- Niechże więc pan [R.] zostanie w więzieniu! - zawołała energicznie dziewczynka. - Chciałbyś pewnie wyjechać stąd karetą i czwórką koni!
Zacny [R.] był zawsze gotów uznać swoją winę.
- Jesteś dobrą i mądrą dziewczynką - przyznał - a ja jestem zaiste nadętą i głupią [...]. Przedstaw mnie łaskawie swojej szanownej ciotce, a nie wątpię, iż ta poczciwa dama porozumie się ze mną ku obopólnemu naszemu zadowoleniu.
Następnego wieczoru córka dozorcy wprowadziła do celi [R.] swoją ciotkę, która odniosła jego czystą bieliznę zawiniętą w ręcznik. Staruszka została już zawczasu przygotowana do tego spotkania, a widok kilku sztuk złota wyłożonych przez [R.] na stół zrobił swoje, tak że niewiele pozostało do omówienia. [R.] otrzymał w zamian za swoje pieniądze perkalową suknię w rzucik, fartuch, chustkę i czarny, mocno wyrudziały czepek. Staruszka postawiła tylko warunek, aby ją związano i rzucono w kąt z zakneblowanymi ustami. Przy pomocy tego niezbyt przekonywającego wybiegu popartego barwną opowieścią, którą już sama miała ułożyć, żywiła nadzieję utrzymania się na posadzie wbrew podejrzanym okolicznościom.



16.

Obok mnie siedzi w ławce wielki i chudy chłopiec z ciemnymi włosami. Jest dziwny, nie przypomina innych chłopców, którzy są twardzi i kanciaści. On jest jakiś miękki. Ma dziewczyńskie, pełne gracji ruchy. Kiedy siedzi, jego ręce prostują niewidoczną spódniczkę. Podczas lekcji jego palce wykonują gesty, jakby chciał zapleść warkocz.
Jest według mnie dość niesamowity.
Pewnego dnia podczas przerwy, kiedy znów go obserwuję ukradkiem, kiwa na mnie, bym podeszła bliżej. Grzebie w swym tornistrze i wyciąga jakieś zdjęcie. Na tym zdjęciu jest dziewczynka z długimi, ciemnymi warkoczami, w sukience w kwiatki. Ta dziewczynka jest do niego bardzo podobna.
- Twoja siostra? - pytam ostrożnie. Potrząsa gwałtownie głową.
- To ja - mówi i pokazuje na fotografię. W jego głosie brzmi duma, a ja pojmuję, że to zdjęcie jest dla niego rodzajem dowodu i usprawiedliwienia. - Musiałem udawać, że jestem dziewczynką - mówi i czerwieni się - aby Niemcy nie skontrolowali - pokazuje na spodnie - tu, na dole.
Widzę w jego oczach tęsknotę za tym, by znów być dziewczynką.



17.

[W.].
O gdybym mogła pani tej być sługą!
Gdybym się mogła przed światem utaić,
Póki zamiary moje nie dojrzeją!

KAPITAN.
To rzecz nie łatwa, żadnej bowiem prośby,
Nawet książęcych słuchać nie chce błagań.

[W.].
Na twej się twarzy uczciwość maluje;
Choć wiem, że nieraz zwodnicza natura
Szatą piękności szpetność osłoniła,
Śmiem jednak wierzyć, że i dusza twoja,
Z twojem szlachetnem w zgodzie jest obliczem;
A więc cię proszę - a nie pożałujesz -
Utaj, kto jestem, i bądź mi pomocą,
Abym przebrana, celów mych dosięgła.
Chcę księciu służyć; na dwór mnie poprowadź,
Przedstaw mnie panu twemu jak eunucha,
A dobre znajdziesz u niego przyjęcie,
Bo moja biegłość w muzyce i śpiewie
Będzie kosztownym dla niego nabytkiem.
Co ztąd wypadnie, to przyszłość odsłoni:
Dziś twe milczenie niech planów mych broni.

KAPITAN.
Bądź eunuchem, ja twym będę niemym,
A jeźli język mój wypaple słowo,
Niech moje oczy zagasną!



18.

- W imieniu Królowej, aresztuję was!
- Kogo, panie Tilney?
- Wszystkich! Sługi Admirała, Sługi Szambelana i tych wszystkich obwiesiów, którzy obrażają władzę powierzoną mi przez Jej Wysokość! Ta kobieta to kobieta! W imieniu Jej Wysokości Królowej Elżbiety zamykam was wszystkich!
- Panie Tilney! Szanuj moje imię. Za bardzo nim szastasz. Królowa Anglii nie bierze udziału w sprośnych spektaklach. Ktoś tu się więc myli. Podejdź no tutaj, panie Kent. Chcę ci się przyjrzeć. Rzeczywiście, nadzwyczajna iluzja. Wybaczamy więc pomyłkę, panie Tilney. Na szczęście wiem coś o kobietach w męskim zawodzie. Tak, wiem coś o tym.



19.

[P.] ścięła włosy przed lustrem. Miała trochę wyrzutów sumienia z powodu tego, że nie ma z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Powinny przecież być jej chwałą i dumą; wszyscy powtarzali, że są piękne, ale do pracy i tak zakładała na nie siatkę. Zawsze sobie mówiła, że się u niej marnują. Uważała jednak, by długie złociste loki wylądowały na kawałku płótna, rozłożonym w tym właśnie celu.
Jeśli już przyznałaby się do jakiejś silniejszej emocji, to tylko do czystej irytacji, że strzyżenie było wszystkim, czego potrzebowała, by udawać młodego chłopca. Nie musiała nawet bandażować sobie piersi, co – jak słyszała – należało do standardowych praktyk. Natura zadbała o to, by w tych okolicach [P. ] nie miała prawie żadnych problemów.
Skutek działań nożyczek okazał się... nierówny, ale nie gorszy od innych męskich fryzur, jakie widywała. Ujdzie. (...)
Włożyła na siebie ubranie brata, zawartość płóciennej ściereczki przesypała do małej sakiewki, którą wcisnęła na dno worka, pod zapasową odzież, położyła na łóżku list, chwyciła worek i wyszła przez okno. W każdym razie [P.] weszła na parapet, ale stopy, które wylądowały miękko na ziemi, należały już do [O.].
Kiedy przemknęła przez dziedziniec gospody, brzask zmieniał właśnie świat ciemności w świat monochromatyczny. Księżna przyglądała się jej z szyldu. Ojciec był wielkim lojalistą, przynajmniej do śmierci matki. W tym roku nie odmalował szyldu, a jakiś przypadkowy ptak ulżył sobie w locie i sprawił, że księżna miała zeza.
(...)
Musiała zapomnieć, że kiedykolwiek była [P.]. Musiała myśleć jak młody mężczyzna – to najważniejsze. Puszczać bąki głośno i z satysfakcją z dobrze wykonanej pracy, ruszać się jak marionetka, której obcięto kilka przypadkowych sznurków, nikogo nie obejmować, a jeśli spotka przyjaciela, walnąć go pięścią. Kilka lat pracy w barze dostarczyło jej dosyć materiału obserwacyjnego. I z łatwością mogła nie kołysać biodrami – tutaj natura także okazała się oszczędna.
Musiała jeszcze opanować chód młodych mężczyzn. Kobiety przynajmniej kołyszą tylko biodrami. Młodzi mężczyźni kołysali wszystkim, licząc od ramion w dół. Chyba usiłują zajmować jak najwięcej miejsca, myślała. Dzięki temu wyglądają na większych – tak jak kocury, które stroszą ogon. Wiele razy widziała to w gospodzie. Chłopcy starali się udawać dużych, by się bronić przed innymi dużymi chłopcami. Jestem zły, jestem wściekły, jestem twardzielem, wypiję kufel piwa z lemoniadą, mama kazała mi wrócić do domu przed dziewiątą...
Po kolei... łokcie odstają od ciała, jakby niosła dwa worki mąki... gotowe. Ramiona kołyszą się w przód i w tył, jakby przeciskała się przez tłum... gotowe. Dłonie nieco zaciśnięte, poruszają się, jakby obracały dwie niezależne korbki umocowane do pasa... gotowe. Nogi przesuwają się naprzód luźno, jak u małpy... gotowe...
Wszystko działało przez kilka sążni, a potem chyba coś pomyliła, bo wskutek powstałego mięśniowego chaosu wywróciła się w krzak ostrokrzewu. Potem zrezygnowała z dalszych prób.



20.

Ale prawda – nie wiecie jeszcze, o czym tu mowa. Posłuchajcie więc narady proboszcza i balwierza nad dymiącą michą i dzbankiem chłodnym, przypatrzcie się błyskowi w jednego i drugiego przyjaciela oku: pomysł gracki zaiste mają – by za dziewicę potrzebującą pomocy się przebrać i o krzywdy naprawienie rycerza prosić; gdzież ten krzywdziciel? – wyprostuje się [X], na mieczu dłoń oprze mężnie; za górą, za lasem, niech nie pyta, tylko da się zaprowadzić przez pannę; i niech z lic jej zasłony ściągnięcia się nie domaga; ani w ogóle niech nic nie żąda, póki się nie zemści na owym łotrze; i dosiądzie [X] konia...
Umówili się najpierw tak: że proboszcz w roli owej dziewicy błagającej o pomoc wystąpi, balwierz zaś będzie jego giermkiem.
Wtajemniczyli w całą sprawę karczmarkę, która dorozumiała się natychmiast, o jakiego to rycerza chodzi, i chichocząc z uciechy dostarczyła proboszczowi stroju odpowiedniego, czarnej aksamitnej spódnicy z pięknie wystrzępionymi plisami, zielonego gorsetu i czepca, a na dodatek woalki z czarnej tafty na lica wstydliwe. Tak wystrojony proboszcz-panna wsiadł na muła po kobiecemu, balwierz zaś – bez specjalnego przebrania, tylko z przyprawionym zamiast brody krowim ogonem – na swego, i pożegnawszy się z wszystkimi, nie wyłączając poczciwej [M.], która obiecała się modlić za pomyślny skutek podjętego przez nich chrześcijańskiego dzieła, poprzedzani przez [X2], ruszyli w góry.
(...) zaniepokoiło ich natomiast w pewnej chwili – a ściślej, zaniepokoiło proboszcza – coś zupełnie innego: czy, choćby i dla zbożnego dzieła, przystoi osobie duchownej tak się przebierać? Rozważywszy to, zamienili się szatami: teraz balwierz był panną, a ksiądz – giermkiem z przyczepionym pod wargą krowim ogonem.(...)
Tyle z kolei opowiedziała księdzu, balwierzowi (...) piękna i skrzywdzona [D.], w stroju chłopięcia po wąwozach błądząca i za kęs chleba najmująca się do pasania owieczek. W chwili, w której ją spotkali, nie pasała wszakże, uciec bowiem musiała od ostatniego chlebodawcy, który, poznawszy, iż nie jest chłopcem, żywił wobec niej niepoczciwe zamiary. (...)
Ksiądz proboszcz uśmiecha się więc w tym miejscu szeroko, aż mu krowi ogon przyczepiony do brody skacze, balwierz zasłony z tafty uchyla i do zdumionej [D.] mruga – po czym opowiadają, w czym rzecz, i do spisku nowych towarzyszy drogi wciągają...
– Ależ, zacni panowie! – [D.] na to. – Cel wasz, by chorego uleczyć, pięknym jest, pozwólcie jednak sobie powiedzieć, że wątpię, czy któryś z was rolę uciśnionej dziewicy, basem głębokim przemawiając, odpowiednio zagra.
– Cóż tedy czynić ? – zafrasował się proboszcz, choć sądzę, że nie całkiem szczerze się zafrasował, mając już zapewne na myśli, co czynić, lecz czekając, by [D.] na to odpowiedziała.
– Cóż tedy czynić? – jak echo proboszcza i jak on niezupełnie szczerze zafrasował się balwierz.
– To proste – rzekła [D.]– ja ową dziewicą, jakiej wam trzeba, będę bez najmniejszego trudu. Szatki odpowiednie mam ze sobą w tym mieszku, a ksiąg rycerskich tyle w życiu czytałam, że wiem dobrze, jak dziewice uciśnione do rycerzy się zwracają, prosząc o pomoc.
Obaj przyjaciele, ukontentowani, klasnęli w ręce, i zaraz nowa zmiana strojów, jak w teatrze, odbyła się między skałkami. Pastuszek damą został wspaniałą w zielonej mantyli i z bezlikiem lśniących klejnotów – chociaż trzeba tu dodać, że ni atłasy ni naszyjniki nie zdziałałyby tak wiele, gdyby sama przez się nie była wdzięku i urody czystym wcieleniem. Balwierz nie bez ulgi pozbył się strojów, które, wysilając się wielce, pannie miały go upodobnić, by jednakże do balwierskiej swej istoty, [X] znanej, nie wracać, przyprawił sobie ponownie ów krowi ogon.



21.

Nikt nie wie o tym i nie będzie wiedział, a [Ł.] nawet na myśl nie przyjdzie, że jeszcze nigdy w życiu [T.] nie czuł się tak upokorzony, jak dzisiaj, jak teraz.
- A dobrze ci tak, idioto! Bardzo dobrze! - poniewiera sam siebie. - Szkoda jeszcze, że ci ten wsiowy, ten tartaczny [Ł.] nie dołożył parę razy w kark. Miałby prawo! Miał...
[T.] pięścią stuka kilka razy we własne czoło. Gdzież on miał rozum? W co się wpakował, samochcąc, i po co? Włożył sukienkę, to i skórę dziewczyńską trzeba było wdziać! W sklep się bawić, w klasy, z maluchami w „oleolejanko", i dosyć. Z [E.] gotować, z [C.] sprzątać, z [J.] pilnować, żeby kury jajek nie gubiły.
Co za diabeł go podkusił, żeby, słusznie [Ł.] powiedział, cyrk odgrywać, ni psa, ni wydrę, cielę z dwiema głowami pokazywać?
A przecież jakieś resztki rozsądku dawały mu nawet znaki ostrzegawcze: z kim i przeciw komu trzymasz? Chłopaków chcesz zagiąć, żeby dziewczyny nad nimi nosa zadzierały?
I co się z tego wszystkiego porobiło? Jeszcze parę godzin temu triumfował, że „przyszła koza do woza". A teraz widzi, że to on, przez własną głupotę, tak, przez oślą z długimi uszami głupotę poniósł klęskę. Bo klęska [Ł.] będzie jego klęską. Zdrada [P.]- jego własną zdradą. To on, [T.], jest ich główną sprężyną.
A [Ł.], na którego patrzył z samego czubka Pałacu Kultury, musiał mu przypominać o istnieniu chłopackiego honoru, chłopczyńskiej przyjaźni...



22.

Z notatek polowych Ong Tot Oppong, zwiadowcy z pierwszego desantu badawczego Ekumeny na Gethen (Zima), cykl 93 r. e. 1448.
Teoretyzuję tutaj na temat pochodzenia getheńskiej fizjologii seksu, a co właściwie wiemy na ten temat? Doniesienia Otie Nima z regionu Orgoreynu pomogły mi uwolnić się od niektórych wcześniejszych błędnych koncepcji. Najpierw ustalę wszystko, co wiem, a potem wyłożę swoje teorie.
Po kolei. Cykl płciowy obejmuje od 26 do 28 dni (mówią tu zwykle o 26 dniach, dostosowując się do cyklu księżycowego). Przez 21 lub 22 dni osobnik jest "somer", seksualnie nieczynny, uśpiony. Około 18 dnia przysadka inicjuje zmiany hormonalne i 22 albo 23 dnia osobnik wkracza w kemmer, czyli ruję. W pierwszej fazie kemmeru (karh. seczer) pozostaje w pełni hermafrodytą. Płeć i potencja nie ujawniają się w izolacji. Getheńczyk w pierwszej fazie kemmeru przebywający w samotności albo wśród osobników nie przechodzących kemmeru pozostaje niezdolny do stosunku. Jednak popęd płciowy jest w tej fazie ogromnie silny i dominuje nad całą osobowością podporządkowując sobie wszystkie inne instynkty. Kiedy osobnik znajduje sobie partnera w kemmerze, wydzielanie hormonów zostaje dalej przyśpieszone (przez dotyk, zapach?), aż u jednego z partnerów ustali się męska albo żeńska dominacja hormonalna. Stosownie do tego genitalia nabrzmiewają albo kurczą się, zaloty nasilają się i partner, pod wpływem tej zmiany, przyjmuje odmienną rolę seksualną (bez wyjątku? Jeżeli są wyjątki w postaci kemmer-partnerów tej samej płci, to tak rzadkie, że można je pominąć). Ta druga faza kemmeru (karh. thorharmen) to proces wzajemnego określania się płci i potencji, co, jak się wydaje, następuje w ciągu od dwóch do dwudziestu godzin. Jeżeli jeden z partnerów jest już w pełnym kemmerze, to u nowego partnera faza ta trwa bardzo krótko; jeżeli partnerzy wkraczają w kemmer jednocześnie, zazwyczaj jest dłuższa. Normalny osobnik nie wykazuje predyspozycji do określonej roli seksualnej w kemmerze; nie wie, czy będzie mężczyzną, czy kobietą, i nie ma w tej sprawie wyboru. (Otie Nim pisał, że w Orgoreynie dość powszechne jest stosowanie środków hormonalnych dla ustalenia preferowanej płci; nie spotkałem się z tym na wsi karhidyjskiej). Z chwilą kiedy płeć jest ustalona, nie ulega już ona zmianie w całym okresie kemmeru. Kulminacyjna faza kemmeru (karh. thokemmer) trwa od dwóch do pięciu dni, w czasie których popęd i potencja płciowa osiągają maksimum. Faza ta kończy się dość gwałtownie i jeżeli nie doszło do zapłodnienia, osobnik wraca do fazy somer w ciągu kilku godzin (uwaga: Otie Nim uważa, że ta "czwarta faza" jest odpowiednikiem menstruacji) i cykl zaczyna się od nowa. Jeżeli osobnik występował w roli kobiecej i został zapłodniony, działalność hormonalna trwa oczywiście nadal i przez okres ciąży (8,4 miesiąca) i laktacji (6-8miesięcy) osobnik taki pozostaje kobietą. Męskie organy płciowe pozostają wciągnięte (jak w somerze), piersi ulegają powiększeniu, miednica się rozszerza. Po zakończeniu laktacji kobieta wraca do fazy somer i staje się na powrót idealnym hermafrodytą. Nie następuje fizjologiczny nawyk i matka kilkorga dzieci może zostać ojcem jeszcze kilkorga.



23.

- Gdzie jestem?
- W klinice, czekasz na badanie.
- Badanie?! Jakie badanie?
- Musimy sprawdzić, czy twoje geny są warte zmieszania z naszymi. Jeśli tak, posłużysz za reproduktora, jeśli nie – za nawóz.
- Reproduktor? Brzmi nieźle.
- Prawdopodobnie spodoba ci się, chociaż możesz odczuwać pewien dyskomfort między 600 i 800 razem. Oczywiście, drugiego dnia jest gorzej.
- Dlaczego mnie potrzebujecie?
- Ponieważ musimy przetrwać. Od kiedy w okolicy nie ma mężczyzn musimy albo używać straszliwego Gender Bender, albo łapać przygodnych obcych, jak ty.
- Co to jest ten „Gender Bender”
- To maszyna, która zmienia płeć. Używanie jej jest dla nas straszliwym upokorzeniem, ale to jedyny sposób, aby przetrwać. Niestety jej efekt znika w dość nieprzewidywalnym momencie, co doprowadza czasem do żenujących sytuacji.
- A co się stało z mężczyznami?
- Wszyscy zginęli, kiedy wygraliśmy Wojnę Płci. Dzięki Gender Bender nie potrzebujemy już tych drani. Jednakże, od czasu do czasu taki okaz jak ty może być przydatny.



24.

"[X] - Wspaniały facet i niezwykła kobieta. Niech spoczywa w pokoju"
(...)
- W międzyczasie musisz się zdecydować. Czy chcesz być żeńskim, czy męskim aniołem?
- Niełatwy wybór. Czy mogę to sobie przemyśleć?
(...)
- Czy już się zdecydowałeś?
- Nie chcę sprawiać kłopotów, ale to trudny wybór. Fajnie było być mężczyzną.
- Naturalnie.
- Ale bycie kobietą miało swoje zalety.
- Z pewnością.
- Czy mogę zastanowić się nad tym dłużej?
- Nie spiesz się, masz przed sobą całą wieczność.



25.

Cela s'est terminé au
cours d'une nuit.
Je me suis réveillée
soudainement.
Je ne sais pas pourquoi,
ni à quoi je rêvais.
Je me suis dressée.,
Tout était confus..
Je ne me souvenais
de rien, ni de mon nom,
ni de mon âge, ni où j'étais.
L'amnésie totale.
Je savais que je pensais
en français, ça au moins,
c'était sûr. Mon identité
était liée à la langue
française. Et je
savais aussi que
j'étais une femme.
Francophone et femme
, c'était le coeur de mon
identité. Je me suis
souvenue du reste,
les accessoires de
mon identité, seulement
après un bon moment
d'hésitation. Ce dont je me
rappelle le plus clairement
de cet état de
confusion, c'est le
sentiment qui m'est
venu après, que tout
allait bien. J'ai regardé
la chambre autour de moi.
Un sentiment de quiétude
m'envahit, profond,
si profond, à en perdre
conscience. J'étais
en train de me rendormir.
Je me suis allongée sur le
côté, j'ai tiré le drap jusqu'à
ma joue, et je suis retournée
dans les bras de Morphée,
le sourire aux lèvres.
Tout allait bien, tout allait bien.

Wszystko dokonało
się w ciągu jednej nocy.
Obudziłem się nagle.
Nie pamiętałem, co mi się
śniło i dlaczego się ocknąłem.
Usiadłem. Nie wiedziałem
co się ze mną dzieje
Nie mogłem sobie przypomnieć,
jak się nazywam, ile
mam lat ani gdzie jestem
- kompletna amnezja.
Wiedziałem, że myślę
w języku angielskim, akurat
co do tego nie miałem
żadnych wątpliwości.
Moja tożsamość była związana
z językiem angielskim.
Wiedziałem również
że jestem kobietą,
to także było całkiem jasne.
Mówiłem po angielsku i
byłem kobietą - taki był rdzeń
mojej osobowości.
Reszta, zwykłe dodatki,
pojawiła się kilka sekund później,
po pewnych poszukiwaniach
w głębi umysłu
Z całego tego pomieszania
najdokładniej pamiętam uczucie,
które ogarnęło mnie trochę
później, świadomość,
że wszystko jest w porządku.
Rozejrzałem się po ciemnym pokoju
Poczułem głęboki spokój
tak głęboki, że wydawało
mi się, iż się w nim rozpływam.
Znowu zasypiałem.
Ułożyłem się na boku,
podciągnąłem pościel
pod policzek
i z uśmiechem wróciłem
w ramiona Morfeusza.
Wszystko było w porządku
wszystko w porządku.

Zdarzyło się to w wyjątkową noc. Rano wstałem, stanąłem nago przed lustrem i pomyślałem: „Jestem Kanadyjką, kobietą i osobą, która ma czynne prawo głosu". Był to dzień moich urodzin. Miałem osiemnaście lat, byłem pełnoprawnym obywatelem mojego kraju.



26.

I Wanda trwała na posterunku. Wierzyła pomimo wszystko w słuszność sprawy, a zwątpienia zostawiała na uboczu.
– Jest w tym moja przewaga nad przeciwnikami – mówiła Dziewanowskiemu – że wolna jestem od stosunku emocjonalnego do bronionych przeze mnie poglądów.
Zresztą i same poglądy były jasne, proste, trzeźwe i szlachetne: trzeba usunąć z życia fałsz, trzeba piętnować hipokryzję i tą drogą walczyć o świadome prawo do szczęścia każdego człowieka.
Świat, ludzkość, społeczność i indywiduum dojrzały już do wyrzucenia przez okno skrupułów urojonych, kanonów wyświechtanych, głupich tradycji i przesądów. Człowiek żyje swoje kilkadziesiąt lat nie po to, by cierpieć, lecz by wydobyć ze swej egzystencji największą dozę osobistego szczęścia.
"Całe ustawodawstwo społeczne – pisała Wanda – uświęcone zwyczaje, tradycje i religie są potwornym kompleksem zakazów, wilczych dołów, wykopanych przez milion ciemnych wieków, by zadręczyć małe i krótkie, a jedynie ważne ludzkie szczęście".
A że nie była samotna w swych przekonaniach, świadczyły stosy listów, otrzymywanych z całego kraju. W listach tych przychodziła otucha. Przeważnie pisały kobiety, gdyż one najbardziej odczuwały krzywdę, jaką sprawiał im ustrój społeczny. Jeden z takich listów został nawet przez Wandę wydrukowany, jako trafna i cięta odpowiedź na zarzuty i szyderstwa przeciwników.
Zaczynał się on, jak następuje:
"Wejście kobiet do życia publicznego część mężczyzn przyjęła gwizdaniem. Odmawiają nam prawa do głosu we wszystkich powszechnych kwestiach. Odwołajmy się tedy do sławetnej męskiej logiki. Przecie sami narzekają, że świat jest źle zorganizowany, że życie jest ciężkie, że raz po raz ludzkość narażona jest na straszliwe katastrofy socjalne i gospodarcze. Słowem, przyznają, że tysiące reform nie doprowadziły do niczego, że podstawy, na których zbudowane jest życie prywatne i zbiorowe, nie wytrzymują ciężaru rzeczywistości. Zapytajmy tedy, komu to zawdzięczamy? Komuż, jeżeli nie mężczyźnie?! Przecie mężczyzna samowolnie i niepodzielnie dzierżył wszelką władzę ustawodawczą i wykonawczą przez całe tysiąclecia, jak daleko sięga historia. I jakież skutki? Co?... Powiadają nam, że nie mamy doświadczenia, lecz na miłość boską, jeżeli mężczyzna przez pięć tysięcy lat rządzenia światem jeszcze tego doświadczenia nie nabrał, niechże pozwoli łaskawie i nam wejść na arenę publiczną, by sił spróbować".
List czytelniczki kończył się stwierdzeniem, że sami mężczyźni uznali za konieczne powołanie kobiet do życia publicznego, musieli przyznać im prawa wyborcze, równość obywatelską i niezależność w rodzinie.
"Dyktatura jednej płci mija bezpowrotnie, jako barbarzyński przeżytek. Na forum pracy publicznej zjawia się nowy czynnik, druga płeć, wyzwolona z ciemnych haremów, gineceów, z kuchen i alków. Nie jest to już płeć, w którą zdołano wmówić, że jest piękna i słaba, bo piękno upatrywano perfidnie w słabości. Jest to świadoma swych praw i celów, wykształcona, łącząca zalety umysłu z subtelnością uczuć, śmiałość poczynań z wdziękiem zdrowego ciała, a zdolność do pracy z kulturą duchową, jest to nowa, trzecia płeć, przed którą otworzyła się szeroka przyszłość. I nic już nie zdoła ujarzmić wyzwolonej kobiety, człowieka może nawet pełniejszej wartości, niż go zdołał wytworzyć mężczyzna, który wreszcie sam musiał ze wstydem otworzyć drzwi do gineceum, by trzecia płeć mogła stanąć do reformy naszej nieszczęsnej cywilizacji".
Szczedroń po przeczytaniu tego listu, który z polecenia Szawłowskiego został podany tłustym drukiem, powiedział:
– Ta wasza czytelniczka ma rację. Mężczyźni przez tysiące lat popełnili mnóstwo głupstw. Największym jednak z nich na pewno będzie to ostatnie: otworzenie drzwi od gineceum.
Jednak poza tą złośliwością nie umiał znaleźć żadnego kontrargumentu i to jeszcze gruntowniej utwierdziło Wandę w przeświadczeniu, że jej działalność jest naprawdę "ważkim czynnikiem w budowaniu nowej cywilizacji", jak to napisał w recenzji ze zbioru jej artykułów Jan Kamil Pieczątkowski.
Działalność ta jednakże nie same pochwały zbierała. Z wielu stron odzywały się głosy oburzenia, krytyki, szyderstwa i nawet osobistych inwektyw. Posuwano się aż do wytykania jej semickiego pochodzenia jej ojca i w tym widziano "zalążek destrukcji". Jej szczerość i prostotę w omawianiu zagadnień seksualnych nazywano wyuzdaniem, rozwydrzeniem płciowym, ekshibicjonizmem i erotomanią. Gdy domagała się jawności w traktowaniu jednej z najpoważniejszych dziedzin życia, jaką jest życie płciowe, zepchnięte do roli pornografii właśnie przez obłudnych świętoszków, wrzeszczano, że chce świat zmienić w dom publiczny.



27.

Pentadoch Marmozel, działając w myśl zasady “divide et impera”, zwiększył ustawowo ilość oficjalnie dopuszczonych płci. Pod jego rządami obok mężczyzny i kobiety wprowadzono plążczyznę, wywijastę i dwie płci pomocnicze - podtrzymców i nacieran. Życie, zwłaszcza erotyczne, stało się za tego Pentadocha bardzo skomplikowane. Ponadto tajne organizacje, gromadząc się na obrady, czyniły to pod pozorem zaleconego przez władzę sześciopłciowego obcowania, toteż przyszło do częściowego unieważnienia projektu: do dziś istnieją tylko wywijasta i plążczyzna.



28.

Mnie przypadła rola Ariela, którego Szekspir nazywa „zwiewnym duchem”.
Nie, nie sądzę, aby Richard wykazał szczególną przenikliwość co do mojej nieukształtowanej jeszcze orientacji seksualnej. Oznajmił trupie, że płeć Ariela jest „polimorficzna i pozostaje raczej kwestią stroju niż czynników organicznych”.
Od pierwszego „Wchodzi Ariel” (akt pierwszy, scena druga), Ariel mówi do Prospera: „Witaj, czcigodny panie! Jestem gotów do wszelkich usług (…) każde zadanie wypełni Ariel z kohortą swych duchów”. Richard zwrócił uwagę obsady – zwłaszcza moją – że Ariel mówi o sobie w rodzaju męskim.
Na moje nieszczęście Prospero rozkazuje Arielowi: „Przemień się w nimfę morską - niewidzialną dla wszelkich oczu prócz moich i twoich”.
Niestety, dla publiczności nie byłem niewidzialny. Słowa „Wchodzi Ariel w postaci nimfy wodnej” zawsze wzbudzały huragan śmiechu – jeszcze zanim wystąpiłem w kostiumie i charakteryzacji. I Kittredge zaczął nazywać mnie „Nimfą”.
Pamiętam dokładnie, jak to ujął Richard: „Utrzymać płeć Ariela jest łatwiej niż wystroić chłopaka w babski strój”. (Kiedy właśnie w babski strój, a przynajmniej perukę, byłem wystrojony!).
Uwadze Kittredge’a nie umknęło też, kiedy Richard powiedział: „Możliwe, że Szekspir widział ciągłość od Kalibana, przez Prospera do Ariela, jako rodzaj duchowej ewolucji. Kaliban to woda i ziemia, zwierzęca siła w prymitywnym i podstępnym wymiarze. Prospero to ludzka kontrola i przenikliwość, alchemik w najczystszym wydaniu. Za to Ariel… – Richard uśmiechnął się do mnie, co też nie uszło bystrym oczom Kittredge’a. – …Ariel to duch powietrza i ognia, wolny od ziemskich spraw. Może Szekspir wyszedł z założenia, że przedstawienie Ariela jako kobietę podważy ideę owej ciągłości. Moim zdaniem płeć Ariela jest ambiwalentna”.
– Innymi słowy, wszystko zależy od reżysera? – upewnił się Kittredge.
Nasz reżyser i nauczyciel zmierzył go przezornym spojrzeniem.
– Płeć aniołów też jest ambiwalentna – odparł. – Tak, wszystko zależy od reżysera.
– Ale jak ma wyglądać tak zwana nimfa wodna? – drążył Kittredge. – Jak dziewczyna, prawda?
– Niewykluczone – odpowiedział czujnie Richard.
Próbowałem sobie wyobrazić, jak przebiorą mnie za niewidzialną wodną nimfę, ale w życiu się nie spodziewałem peruki w kolorze wodorostów ani szkarłatnych trykotów zapaśniczych. (Szkarłat i srebrna szarość – „trupia szarość”, jak nazywał ją dziadek Harry – były ulubionymi kolorami Akademii Favorite River).
– Zatem płeć Billy’ego jest… ambiwalentna – podsumował z uśmiechem Kittredge.
– Nie Billy’ego… Ariela – uściślił Richard.
Ale Kittredge dopiął swego i słowo „ambiwalentna” na zawsze zapadło obsadzie w pamięć. „Nimfa”, ochrzcił mnie Kittredge i przezwisko przylgnęło. Zostały mi dwa lata Akademii i miałem je spędzić jako Nimfa.



29.

- Jak to właściwie jest z płcią phoebe'ów? - zagadnął, by przerwać ciszę. - To znaczy, orientuję się, że ani żeńska, ani męska, muszę sobie zresztą bez przerwy o tym przypominać, żeby się nie pogubić w tych postpłciowych deklinacjach... Dlaczego po prostu nie „to"? Przepraszam, jeśli cię uraziłem, ale nie rozumiem, po co te lingwistyczne wygibasy. Przecież -
- Ja nie jestem bezpłciowu, nie jestem aseksualnu - rzekłu sucho phoebe, spoglądając na Zamoyskiego bez mrugnięcia. - Po prostu moja seksualność całkowicie transcenduje kategorie męskości i kobiecości. Jeśli możesz dowolnie zmieniać kolor włosów, pozbyć się włosów w ogóle lub zastąpić je czymś zupełnie innym, i przyszedłeś na świat ze wszystkimi tymi potencjami - to jaki sens ma pytanie, czy jesteś blondynem, czy brunetem? Tak samo nie pytasz o płeć postseksualisty.
Dopiero teraz zapadła naprawdę krępująca cisza.



30.

„Nikt nie jest doskonały”


===========


Dodane 14 kwietnia 2014:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu

Wyświetleń: 7903
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 34
Użytkownik: asia_ 01.04.2014 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Moi drodzy, to nie jest żart primaaprilisowy - konkursy biblionetkowe wkraczają w jakże aktualną tematykę gender ;)

Zapraszamy!

Spośród uczestników tego konkursu wylosowany zostanie zdobywca powieści Iwony Partyki Faber. Zasady losowania: tutaj.
Użytkownik: misiak297 01.04.2014 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Moi drodzy, to nie jest ż... | asia_
W konkursach nie biorę udziału, ale muszę to napisać - logo i hasło są rewelacyjne:)
Użytkownik: asia_ 01.04.2014 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: W konkursach nie biorę ud... | misiak297
Wyrazy uznania należy jak zwykle kierować do Sznajpera :) A skoro się spodobało, to może jednak i na konkurs się skusisz?
Użytkownik: Sznajper 02.04.2014 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: W konkursach nie biorę ud... | misiak297
Dzięki :) Myślałem nad innym hasłem, ale uznałem, że nie pasuje do serwisu, a jej sens mogę przekazać odpowiednim odcieniem różu ;)
Użytkownik: Sznajper 02.04.2014 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Swoje odpowiedzi wysłałem. U kilku dusiołków udało mi się poprawnie rozpoznać płeć, choć z początku było ciężko, bo wszystkie rozpoznane mam w drugiej połówce. Sekserką bym pewnie nie został...
Użytkownik: kliva 02.04.2014 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Pierwsze typy wysłane, zobaczymy jak poszło:)
A logo faktycznie świetne.
Użytkownik: pawelw 03.04.2014 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Małe podsumowanie pierwszego dnia.

W konkursie bierze już udział 7 osób płci obojga.

7 fragmentów jeszcze się opiera: 3,4,5,6,15,16,23.
16 jest pewnym zaskoczeniem, bo ma całkiem sporo ocen.
Innym zaskoczeniem jest, że nikt z obecnych uczestników nie ocenił nic autorów 4 i 6. A starszy brat 4 to klasyka klasyki! :)

Najprostszy, zgodnie z przewidywaniami, jest 14.

Rozpoznano już na czym polega drugą płeć fragmentów, trzecia się jeszcze opiera.
Użytkownik: leda12 03.04.2014 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Czy znajdzie się jakaś dobra duszyczka i podpowie mi coś na temat dusiołków nr 7,11,21,25 lub 30?
Użytkownik: kliva 03.04.2014 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy znajdzie się jakaś do... | leda12
Chętnie będę dobrą duszyczką:)

21 - prawie udana maskarada, prawie... bo włosy stały na przeszkodzie

25 - dusiołek ma bardzo znane rodzeństwo, którego interpretacja zależała od punktu siedzenia. A może powinnam powiedzieć od punktu płynięcia?

30 - proste i optymistyczne stwierdzenie, na które może sobie pozwolić tylko milioner

Na 7 mam pomysł, ale najpierw muszę go podesłać do weryfikacji. Jak okaże się trafny to chętnie zamataczę.

O reszcie też chętnie coś usłyszę:) A szczególnie o 3 i 13
Użytkownik: anek7 03.04.2014 23:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Chętnie będę dobrą duszyc... | kliva
Cóż, jeśli o 13 chodzi to mogłaby również należeć do drugiego rodzaju prezentowanych tu dusiołków. Ma kilkoro dość tłuściutkiego rodzeństwa - ale mam nadzieję, że ta informacja cię nie zmroziła;)
Użytkownik: kliva 04.04.2014 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, jeśli o 13 chodzi to... | anek7
Ha! Wymyśliłam. Dziękuję. Kolejna pozycja, którą muszę przeczytać, ale jakoś nie mogę się zabrać :)
Użytkownik: pawelw 03.04.2014 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy znajdzie się jakaś do... | leda12
30 jest ostatnim fragmentem nie bez powodu. :)
Użytkownik: kliva 04.04.2014 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy znajdzie się jakaś do... | leda12
Mam już 7 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: Sznajper 04.04.2014 00:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Pomataczcie mi dwójkę... Królestwo (zwierząt) za dwójkę!
Użytkownik: kliva 04.04.2014 08:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomataczcie mi dwójkę... ... | Sznajper
2 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Ja za to o 11 chętnie posłucham, bo mi Szejk z Marylą spać nie dają.
Użytkownik: ka.ja 04.04.2014 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 2 (Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu)... | kliva
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: Admin 04.04.2014 00:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Wyczyściłem wątek offtopic o gender, bo tu jest konkurs, a nie dyskusje polityczne.

Pojęcie gender ma korzenie w seksuologii i neurobiologii, i jest tak samo polityczne jak przetaczanie krwi i szczepionki. To, że komuś kojarzy się politycznie, to już jego sprawa, nikt nikogo nie zmusza do brania udziału w konkursach, których nie lubi.

Użytkownik: pawelw 04.04.2014 08:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Wymiotło przy czyszczeniu, wstawiam jeszcze raz, żeby były równe szanse.


Z 4 jest ciekawa sprawa. Bo czarnoksiężnika z fragmentu znają wszyscy, chociaż nie z 4, ale ze starszego brata. Ale oceny wcale tego nie potwierdzają. Chociaż wszyscy znają, bo to klasyka klasyki, to mało kto ocenia.
Użytkownik: Vemona 04.04.2014 08:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wymiotło przy czyszczeniu... | pawelw
Poznaję tę 4 od pierwszego czytania, ale rzeczywiście to raczej mniej znana pozycja. :)
Użytkownik: ka.ja 04.04.2014 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Już wiem, skąd nazwa "dusiołek" - cały dzień dziś myślę i myślę. Trochę odgadłam, kilku nie znam na pewno, ale 15 i 24 znam, a skojarzyć nie mogę, za to 9 gdzieś mi dzwoni. Zamataczy ktoś?
Użytkownik: kliva 04.04.2014 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Już wiem, skąd nazwa "dus... | ka.ja
24 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Na 9 mam pomysł, ale jeszcze go muszę zweryfikować. A o 15 z kolei sama posłucham.
Chętnie przygarnę też mataczenie o 26 i 16.
Użytkownik: bobogumizelka 07.04.2014 09:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Proszę o podpowiedzi do 17, 27, 28, 29 - rodziców znam, teraz szukam tytułów.
Użytkownik: kliva 07.04.2014 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę o podpowiedzi do 1... | bobogumizelka
17 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

27 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

28 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

29 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Mogę liczyć na 20, 26 i 16?
Użytkownik: kliva 07.04.2014 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: 17 - (Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu)... | kliva
A, nie, 20 już mam. O, za to chętnie posłucham o 15 i 3
Użytkownik: pawelw 07.04.2014 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
To już prawie półmetek konkursu, czas może lekko odsłonić karty.
Nie wszyscy od razu zauważyli, że tym razem wątek konkursowy ma podtytuł "w popkulturze". To miało sugerować rodzaj drugiej i trzeciej konkursowej płci. Jeśli ktoś jeszcze nie zaskoczył, to polecam Literadar. :)


Nierozpoznany został już tylko jeden fragment - 3.

3 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu


Duże trudności sprawia też 15 i 16.

15 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

16 - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu


Trzecia płeć w konkursie jest reprezentowana przez jeden tylko rodzynek.
O tym kawału popkultury wszyscy słyszeli, nie wszyscy mieli styczność, z tym konkretnie egzemplarzem zetknęli się pewnie nieliczni. Zdaję sobie sprawę, że jest to wyjątkowo trudne do rozszyfrowania, ale idealnie pasował mi do rozszerzonej formuły konkursu, a kto sie natknie na tytuł, to od razu będzie wiedział, że to właśnie to.
Użytkownik: Marylek 07.04.2014 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: To już prawie półmetek ko... | pawelw
"Nierozpoznany został już tylko jeden fragment - 3. "

Och, niemożliwe!!!
Taka książka! Ubolewam ogromnie...
Aż musiałam to powiedzieć, no!
Użytkownik: KrzysiekJoy 12.04.2014 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Nie mam żadnego pomysłu na 23. Podpowiedź mile widziana.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.04.2014 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam żadnego pomysłu n... | KrzysiekJoy
Ech... ja to na połowę nie mam, i co gorsza, nie bardzo mam czas te pomysły powziąć... Na 23 też nie - zastanawiałam się, czy to nie jest coś pokrewnego gatunkowo 11, ale niczego takiego sobie nie przypominam.
Użytkownik: ka.ja 12.04.2014 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ech... ja to na połowę ni... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pokrewne gatunkowo z 11? Nieee. 11 to całkiem inna płeć. Ale może masz na myśli 10 i jedną jego bardzo seksowną kuzynkę, ale to z pewnością nie ona.

Mnie się udało zidentyfikować połowę i na tym koniec, utknęłam. Najbardziej mnie wkurza 4, bo z całą pewnością się znamy, tylko nie odnotowałam tego faktu w Biblionetce. A wiadomo, że jak się w niej czegoś nie odnotuje, to już koniec - grób, kaplica, przepadło! Nie mogę się doczekać rozwiązania konkursu, żeby mnie ta cholera wreszcie przestała przyduszać.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.04.2014 08:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Pokrewne gatunkowo z 11? ... | ka.ja
No jasne, 10 miałam na myśli, ale nie tę kuzynkę - tę to znam na pamięć :-).
4 też nie mam :-(.
Użytkownik: pawelw 13.04.2014 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No jasne, 10 miałam na my... | dot59Opiekun BiblioNETki
hmmm...
według moich notatek, 4 już rozpoznałaś. :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.04.2014 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: hmmm... według moich no... | pawelw
Ach, kurczę, znowu mi się numerki pomyliły!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.04.2014 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Pokrewne gatunkowo z 11? ... | ka.ja
Nie, no to faktycznie, mam 4 - nieodnotowaniu się nie dziwię, bo takie rzeczy się czyta na ogół wtedy, kiedy się jeszcze nie ma pasji katalogowania :-). A po latach - może warto zajrzeć gdzieś na drugą stronę tęczy i zastanowić się, co było dalej?
Użytkownik: pawelw 13.04.2014 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Po chwilowym zastoju znowu dostałem trochę mejli z odpowiedziami.
Poddały się już wszystkie fragmenty i to conajmniej dwukrotnie.

Czas szybko mija, przypominam, że dzisiaj jest ostatnia szansa na przysłanie odpowiedzi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: